Kankuro zaprosił Ino do tej samej kawiarni, w której byli poprzednio. Nawet kelnerka była ta sama.
Intrygowało go,
dlaczego dziewczyna zmieniła zdanie i chciała z nim porozmawiać.
Przyczyna go zaskoczyła. Wedle jego wiedzy bawiła się w Europie.
- Fu – powtórzył,
gdy Ino zapytała go wprost, co myśli o dziewczynie. - Co zrobiła?
Dziewczyna była skonsternowana jego reakcją.
- Nic, po prostu...
Wróciła. Temari jest taka rozdrażniona z jej powodu, że mnie to
zaciekawiło – powiedziała niepewnie. - Fumi jakoś jej
zaszkodziła?
Zabawna myśl. Fu nigdy
nie zrobiłaby nic przeciwko Temari, nawet jeśli – a tego Kankuro
nie był nawet pewien – darzyła ją wzajemną antypatią. Nie
zrobiłaby nic, czym mogłaby zaszkodzić sobie w oczach Gaary.
Kankuro nie wierzył
tak do końca w wizerunek Fumi jako niewiniątka. Dziewczyna lubi się
kreować na aniołka, chociaż jest to trudne do pogodzenia z jej
nietypowym poglądem na to, co jest dobrą zabawą. Nadrabiała
kreując się na dobrego duszka i przyjaciółkę wszystkich. Kankuro
był przekonany, że Fumi ma potrzebę bycia powszechnie lubianą.
Jeszcze bardziej zależy jej na tym, by Gaara ją lubił.
Potrzebowała go do realizacji straceńczych pomysłów.
Dziewczynie
niewątpliwie brak kilku ważnych połączeń w mózgu, jednak
Kankuro nigdy nie widział w niej źródła wszelkiego zła. Temari
było wygodnie tak myśleć, zrzucać odpowiedzialność za wyskoki
Gaary na złe towarzystwo. Jednak zdaniem Kankuro istniał powód,
dla którego Fumi i Gaara działali zawsze razem. Świetnie się
uzupełniali.
Ona prowokowała
przypadkowych gości, on ich bił. Trudno powiedzieć, co kierowało
Fumi, pewnie pogoń za adrenaliną. Gaara dzięki niej miał okazję,
żeby wyładowywać agresję. Z ryzykanctwem we wspinaczce było
podobnie. Ona go podjudzała do karkołomnych akcji, a on na to
szedł, bo uważał, że w ten sposób się sprawdza.
A może chodziło o
potrzebę uznania i pasowała mu rola jej rycerza.
Tak czy inaczej, osobno
nie byli tak destrukcyjni dla siebie ani dla otoczenia, co razem.
Dopiero w duecie przypominali parkę kamikaze.
Skoro Fu wróciła na
stałe do Japonii, Gaarze mogą wpaść do głowy różne głupie
pomysły. To oznaczało potencjalne kłopoty. Jednak problemy mogą
być znacznie większe, jeśli Temari zdoła przekonać Ino, że Fumi
jest w jakiś sposób niebezpieczna. Lepiej, żeby te dwie nie
zaczęły się zwalczać nawzajem, bo konsekwencje są trudne do
przewidzenia.
- Fumi należy do
starej górskiej paczki, a Temari nie cierpi ich wszystkich –
powiedział, wcale nie mijając się z prawdą. - Nie są groźni
dopóki nie namówią Gaary do powrotu do wspinaczek na żywca.
- Na żywca –
powtórzyła Ino.
- Bez asekuracji. Takie
kiedyś mieli hobby, nie wiesz o tym? - Na wszelki wypadek wolał nie
wspominać o żywcowaniu dla kasy, bo to było bardziej pogrążające.
- Wiem. Zakłady o to,
kto wespnie się wyżej – odpowiedziała Ino niechętnie. - Ale
dalej nie wiem, dlaczego to robili.
Dla zabawy. Dla
adrenaliny. Dla poczucia, że nic ich nie ogranicza.
- Cóż, nie byli typem
harcerzy. Byli bandą niepokornych dzieciaków, którym się
wydawało, że nie mają nic do stracenia. Fu wcale nie jest
najgorsza w tym towarzystwie – dodał, nie chcąc jej nastawiać
przeciw Fumi. To nie było do końca kłamstwo, bo wcale nie była
najbardziej zuchwała, w każdym razie nie w pojedynkę. - Powinnaś
nabrać dystancu do tego, co mówi Temari. Ona od zawsze traktuje
Gaarę jak niesfornego braciszka, którego trzeba pilnować.
- Pewnie późno z tego
wyrósł – skomentowała uszczypliwie Ino.
Kankuro powstrzymał
śmiech.
- Gaara był bardzo
spokojnym dzieciakiem, nie uwierzyłabyś.
- Masz rację, nie
wierzę – przyznała.
- A jednak. Z zadatkami
na geniusza, złoty chłopiec, któremu wszystko się udaje nawet
wtedy, gdy się nie stara. To był powód, dla którego ojciec zawsze
na niego naciskał, próbował go zmusić do pracy.
Ino patrzyła na niego
uważnie, widocznie się nad czyms zastanawiając.
- A matka
- Która? - zapytał
Kankuro bez zastanowienia.
Ino patrzyła na niego
podejrzliwie, jakby uważała, że z niej drwi.
- Nie rozumiem pytania.
Kankuro zreflektował
się, nieco zbyt późno.
- No tak, zakładam, że
nie pytasz o jego biologiczną matkę. Wymsknęło mi się.
Dziewczyna przymrużyła
oczy.
- Dalej nie rozumiem.
Kankuro uniósł brwi,
szczerze zdziwiony. Czyżby Gaara nie podzielił się z nią tak
istotnym faktem ze swego życia?
- Jego matka była
kochanką naszego ojca, kimś w rodzaju jego faworyty – powiedział
nie ukrywając pogardy. - Ale nasza matka go wychowała. To
ironiczne, że nie ma teraz dla niej żadnego szacunku, czyż nie?
***
Gaara siedział na
kanapie i przeglądał na tablecie ofertę sklepu ze sprzętem
wspinaczkowym - nie z rzeczywistej potrzeby, ale dlatego, żeby
skoncentrować na czymś uwagę. Na czymś, co odsunie jego myśli od
tego, czym w tej chwili miał ochotę się zajmować.
Ino opierała się o
niego plecami i robiła notatki na zajęcia. Miała silnie wpojone
zasady: najpierw obowiązek, przyjemność później. Nad tą jej
cechą zdecydowanie trzeba będzie popracować.
Była dzisiaj nietypowo
małomówna. Wiedział, że coś przed nim ukrywa. Jej milczenie
drażniło go bardziej niż mógł się spodziewać.
Ostatnio drażniło go
wiele rzeczy i znacznie łatwiej pozwalał się wyprowadzić z
równowagi. Miało to wiele wspólnego z drobnymi uwagami Sasuke na
temat Fu, ale w jeszcze większym stopniu wynikało z nagłej
przyjaźni dziewczyny z Karui. Domyślał się, że Fumi teraz czuje
się pozostawiona na uboczu, bo wbrew oczekiwaniom nie zdołała znów
wskoczyć w rolę ulubienicy wszystkich. Nie było już wolnego
miejsca na tej pozycji, bo dawna paczka, de facto, przestała
istnieć. To było oczywiste, że Fu poszuka sobie nowego
towarzystwa.
Oczywiście, Karui jest
dorosła i sama może o sobie decydować, a Fu zasługuje na odrobinę
zaufania. Mimo to, odkąd się pojawiła, Gaarze towarzyszył pewien
niepokój i łatwiej tracił panowanie nad sobą.
Sytuacje, gdy miał
wrażenie, że Ino mu o czymś nie mówi, działały mu na nerwy.
Odłożył tablet i
zajrzał ponad ramieniem dziewczyny na zeszyt, który opierała o
kolana.
Od dłuższej chwili
nic nie napisała.
Postanowił odwrócić
jej uwagę od notatek, odgarnął jej włosy i pocałował ją w
kark. Wyraźnie wyczuł, jak zadrżała pod wpływem kontaktu.
Obniżył ramiączko bluzki i zaczął całować jej ramię.
- Coś jest nie tak? –
zapytał.
Lepiej, żeby udzieliła
mu odpowiedzi zanim zapomni, o czym chciał z nią rozmawiać.
Jej zapach, bliskość
jej skóry powodowały, że zapominał o wielu rzeczach.
Przesunęła się nieco
dalej i odwróciła się twarzą do niego.
Wygląda na to, że
tylko czekała aż zapyta. W takim razie po co te podchody, mogła
zainicjować rozmowę od razu.
W przeciwieństwie do
Uchihy, który uważał się za znawcę kobiet, Gaara nigdy nie
próbował wnikać w ich sposób myślenia. Uważał to za próżny
wysiłek. I tak zawsze postępowały inaczej niż przewidywał.
- Czy ty choć trochę
mi ufasz? – zapytała.
Był zaskoczony
poziomem rozżalenia wyczuwalnego w tym pytaniu.
- Jasne, że tak –
odpowiedział. – Dlaczego o to pytasz?
- Ukrywasz przed mną
wiele rzeczy.
Przeanalizował szybko
w myślach, co mogła mieć na myśli. Było wiele spraw, w które
jej nie wtajemniczał. Nie było jej to do niczego potrzebne. Dziwne,
że tak nagle coś wzbudziło jej niepokój.
- Mówię ci o
wszystkim, co powinnaś wiedzieć – odpowiedział oględnie.
Uważał, że to prawda. – Nie okłamuję cię.
Ino prychnęła
gniewnie.
- Tym razem mnie
okłamałeś.
To było poważne
oskarżenie. Miał nadzieję, że nieuzasadnione. Nie przypominał
sobie, by kiedykolwiek powiedział jej coś, co mijało się z
prawdą. Niedopowiedzenia, tak, ale nie kłamstwa. Trudno byłoby się
potem z tego wyplątać.
- Powiedziałeś mi, że
twoja matka nie żyje.
Tak zaskoczyły go te
słowa, że przez chwilę nie wiedział, jak ma się wybronić.
- Powiedziałeś, że
umarła na raka kiedy byłeś dzieckiem. Jakim cudem zapomniałeś
wspomnieć, że to twoja macocha, że ty i Temari macie różne
matki? Jestem dla ciebie do tego stopnia obca, że nie mogę znać
takich prostych faktów?
Dopiero teraz
zrozumiał, co ją tak dotknęło.
- To nie jest takie
proste – odpowiedział.
Ino potrząsnęła
gwałtownie głową.
- To jest proste. Mając
do mnie minimum zaufania, nie wciskałbyś mi kitu.
Do diabła, że też o
tym wcześniej nie pomyślał.
- Nie jest proste, bo
kobieta, którą nazywasz moją matką, jest nią tylko z nazwy. –
Chciał jej to szybko wyjaśnić, zanim się nakręci. – Nigdy nie
była obecna w moim życiu, raz na rok wysyła mi kartkę z
życzeniami noworocznymi i to wszystko.
Ino przygryzła wargi.
- Rozumiem. To jest dla
ciebie trudne i nie chcesz o tym mówić. Ale…
Nic nie zrozumiała.
- Bzdura. Kiedy pytałaś
mnie o moich rodziców nawet nie przyszło mi do głowy, żeby o niej
wspomnieć, bo jej nie ma. Kiedy mówię o matce mówię o osobie,
którą naprawdę tak widzę. – To było bardzo proste w jego
głowie, ale trudne do wytłumaczenia. – Nie przyszło mi do głowy
ci tego wyjaśniać, bo rozmowa nie poszła w tym kierunku. Nie
kłamałem świadomie.
Ino patrzyła na niego
niepewnie – jakby chciała uwierzyć, a jednak bardzo wątpiła w
jego prawdomówność. Taki wzrok był nie do zniesienia.
Ujął ją za dłonie.
- Żona mojego ojca
była wspaniałą kobietą, nigdy nie dała mi odczuć, że nie
jestem jej synem. Zawsze uważałem ją za matkę, niezależnie od
tego, czy to się komuś podoba, czy nie.
Ino zastanawiała się
przez chwilę. Widocznie się rozluźniła.
- Mogę to sobie
wyobrazić – przyznała. – Ale w takim razie, dlaczego ty i
Kankuro tak się nienawidzicie? – Nienawiść to nie jest
odpowiednie słowo, ale nie przerwał jej, żeby to wyjaśnić. –
Czy on zrobił ci coś złego?
Gaara powstrzymał
nasuwający się kpiący uśmiech. Pomysł był absurdalny. Oprócz
wypowiedzenia garści zjadliwych słów, Kankuro nic mu złego nie
zrobił. Większość czasu nawet traktował go poprawnie, ukrywał
pogardę. To Gaara wyrządził mu większą krzywdę, chociaż bez
udziału woli. Też powiedział mu kilka nieprzyjemnych rzeczy, tym
razem świadomie – ale nie poczuwał się w tej kwestii do
odpowiedzialności, bo został sprowokowany.
- Kankuro jest
porządnym człowiekiem i idealnym synem, co on może zrobić komuś
złego? – odpowiedział, mimowolnie wkładając w to zdanie zbyt
wiele sarkazmu. Postanowił spuścić z tonu, w końcu nie powinien
wyrażać się o nim źle za plecami. Obiektywnie uważał, że
Kankuro jest w porządku. Tyle tylko, że okoliczności wymusiły na
nich wrogość. – Nie, nie zrobił mi nic złego.
- W takim razie nie
rozumiem – odpowiedziała Ino ze zmartwioną miną. Za bardzo się
tym przejmowała, jakby nie miała ważniejszych rzeczy na głowie. –
Ty wypowiadasz się o nim z taką niechęcią… I on tak samo mówi
o tobie, to dziwne.
Gaarę zmroziły te
słowa.
- Widziałaś się z
Kankuro? – zapytał.
- Tak spotkałam się z
nim. Ty nic mi nie mówisz, więc pomyślałam…
Mówiła te słowa z
taką prostotą, jakby umawianie się za jego plecami z jego bratem
było normalną rzeczą. I właśnie ta naiwność doprowadziła go
do furii.
Zerwał się z miejsca
i kopnął najbliższe krzesło.
Dopiero gdy dał upust
negatywnym emocjom odwrócił się, żeby na nią spojrzeć. Ino
stała naprzeciw niego, zszokowana.
Gaarze nie było
głupio, że dał się tak ponieść gniewowi. Może to nawet dobrze;
powinna wiedzieć, że on mówi poważnie, żeby głupie pomysły
wywietrzały jej z głowy.
- Nie rób tego. Nie
próbuj się wtrącać w moje sprawy rodzinne. I w żadnym wypadku
nie zaprzyjaźniaj się z Kankuro.
Ino naburmuszyła się.
Jasne, nie powinien tak
z nią rozmawiać, ale gdyby jej to próbował wytłumaczyć na
spokojnie, pewnie nie zrozumiałaby. Nie wiedziałaby, o co mu
chodzi.
- Przestań, nie
traktuj go jak wroga. To twój brat. Możecie się jakoś dogadać,
naprawić tę chorą atmosferę.
Czyli było dokładnie
tak, jak myślał – chciała naprawiać jego życie. I umówiła
się w tym celu z Kankuro.
Miała rację, to
wszystko było nienormalne, nie musieli być wrogami – a jednak
byli. Gaara wiedział, że brat ma do niego wiele żalu, przekonany,
że odebrał mu matkę, a teraz czai się na należne mu miejsce i
zabierze mu firmę. To, że Gaara nie chciał mieć nic wspólnego z
rodziną ani biznesem, w tym kontekście nie miało znaczenia.
Kankuro postrzegał go jako zagrożenie.
Gaary to nawet nie
dziwiło. Przeciwnie, wydawało mu się, że na jego miejscu też
czułby się oszukany, poniżony i nienawidziłby bękarta, który
chce mu coś odebrać. Chciałby się odegrać. Kankuro pewnie też
nie jest wolny od takich myśli, a jego pech polegał na tym, że nie
mógł znaleźć nic, na czym Gaarze dostatecznie zależało.
Aż do teraz.
- Nie wolno ci z nim
rozmawiać – powiedział rozkazującym tonem.
Ino popatrzyła na
niego bojowo, zdecydowana wdać się w kłótnię. Gaara zaklął w
myślach. Ino nie może działać mu na przekór, nie w takiej
sprawie.
- Nie możesz mi tego
zabronić – powiedziała ze złością.
Bez zastanowienia
złapał ją za nadgarstki i przygwoździł do ściany.
- Nie będziesz z nim
rozmawiać – wycedził przez zęby.
Przesadził i to
bardzo, ale zdał sobie z tego sprawę dopiero, gdy zobaczył wyraz
jej twarzy.
Była przerażona.
Uwolnił ją z uścisku
i odsunął się na bok, chcąc dać jej więcej przestrzeni – tego
na pewno teraz chciała, uwolnić się od niego.
Niezależnie od
sytuacji nie miał prawa traktować jej w ten sposób, szczególnie
wiedząc, jak reaguje, gdy ktoś podnosi na nią głos. Nawet gdyby
nie była przewrażliwiona, posunął się za daleko.
Ino podeszła do kanapy
i usiadła. Patrząc na jej nagle bladą twarz, Gaara natychmiast się
uspokoił.
Spieprzyłeś to teraz
to napraw, powiedział sobie w myślach.
Usiadł obok, dając
jej czas, gdyby chciała się odsunąć. Ona jednak się nie
poruszyła ani na niego nie spojrzała. Sprawiała wrażenie osoby w
głębokim szoku.
To spotęgowało w nim
poczucie winy.
- Przepraszam.
Przegiąłem, to było niezamierzone i się nie powtórzy –
powiedział, starając się brzmieć jak najłagodniej, chociaż
znowu wzbierał w nim gniew, tym razem na siebie.
Ino zamrugała
powiekami – przynajmniej dała jakiś znak życia – i oparła się
plecami o sofę. Gaara wziął ją delikatnie za rękę.
- Nie chciałem cię
wystraszyć.
W końcu zwróciła na
niego wzrok. Nie widział już w nim lęku, za to na pewno miała
chaos w głowie. Uśmiechnęła się niepewnie, jakby chciała tym
przykryć prawdziwe emocje.
- Wiem. Nic się nie
stało.
Jednak stało się.
Wiedział to i zdawał sobie sprawę, że Ino tylko tłumi prawdziwe
uczucia, udając przed nim i przed sobą, że nie czuje się
dotknięta.
Przysunął się bliżej
i przez chwilę głaskał ją po ramieniu, licząc, że ją tym
uspokoi. Spojrzał jej w twarz, musnął ustami jej wargi i zaczął
całować delikatnie po twarzy. Pozwolił jej oprzeć się plecami o
sofę i przysunął się do niej, całując ją po szyi.
Była bardzo spięta,
chciał jej pomóc się rozluźnić. Chciał ją przekonać, że ten
wybuch gniewu nic nie znaczył, że nie ma się czego obawiać. Za
bardzo skoncentrował się na tym, co chce zrobić, zamiast myśleć
o tym, dlaczego.
Nawet nie zauważył,
kiedy jego pocałunki z delikatnych stały się bardziej zdecydowane,
żarliwe, prawie łakome. Działała na niego w taki sposób, że
czasami zapominał o okolicznościach. Łatwo było skoncentrować
się tylko na jej ciele, na wrażeniach, które w nim wywoływała.
Zaczął pieścić
językiem skórę jej ramion i dekoltu, czując narastające
podniecenie. Po kilku sekundach uświadomił sobie, że to tylko jego
namiętność – wyłącznie jego. Ino się nie ruszała, sprawiała
wrażenie nieobecnej, nawet przestała oddychać.
Uniósł głowę, żeby
na nią spojrzeć, ale jeszcze sekundę zanim dostrzegł wyraz jej
twarzy uświadomił sobie, że było jak wtedy, gdy dobierał się do
niej w samochodzie. Robił to, co mu się podobało, nie zwracając
uwagi na jej uczucia.
Odepchnęła go, tak
samo jak wtedy.
Zanim zareagował,
wstała i prawie wybiegła do przedpokoju. Nie namyślając się,
poszedł za nią.
Myślał, że będzie
chciała wyjść, skoro nie mogła ścierpieć jego obecności, ale
nie podeszła do drzwi wyjściowych z mieszkania. Zatrzymała się
gdzieś w połowie, osunęła się przy ścianie i usiadła na
podłodze, podciągając kolana ku brodzie. Dygotała na całym
ciele, chociaż nie płakała.
To wtedy zrozumiał, że
to, co przed chwilą uważał za wykroczenie – poważne, ale jednak
tylko wykroczenie, bo nie miał złych zamiarów – było tak
naprawdę ogromnym błędem.
Miał totalny mętlik w
głowie i brakowało mu pomysłu, jak się zachować. Mógł tylko
czekać na jej ruch. Usiadł po turecku przy ścianie naprzeciwko
niej, parę centymetrów z lewej, żeby jej nie drażnić.
Podejrzewał, że nie będzie chciała na niego patrzeć.
Ino podniosła głowę,
popatrzyła na niego wzrokiem wystraszonego zwierzątka i nagłym
ruchem zbliżyła się do niego. Przez chwilę myślał, że go
uderzy, jednak ona objęła go za szyję i przylgnęła do niego
całym ciałem. W tej sytuacji nie mógł zrobić nic innego, jak
tylko ją przytulić. Jednak dała upust emocjom, bo poczuł łzy
kapiące mu na kark.
***
Gaara siedział na
oparciu sofy, zwrócony do niej bokiem. Ino siedziała obok.
Widziała, jak sięgnął ręką do kieszeni spodni, jakby spodziewał
się znaleźć w niej papierosy.
- Możesz zapalić,
jeśli chcesz – powiedziała ugodowo.
Zignorował tę
sugestię i spojrzał na nią. Nie potrafiła nic wyczytać z jego
twarzy i bardzo tego żałowała, bo chciałaby mieć szansę
zorientować się, co teraz o niej myśli.
- Powiedziałaś o tym
komuś? Komukolwiek? - zapytał, chociaż wydawało mu się, że to
pytanie retoryczne. Spotykała się z terapeutką, która miała jej
pomóc odbudować zachwiane poczucie własnej wartości, miała ojca
psychologa i kumpla, który niemal obsesyjnie poczuwał się do
odpowiedzialności za nią. Komuś musiała powiedzieć.
Ino przygryzła nerwowo
wargi.
- Mamie –
poinformowała.
Gaara patrzył na nią
z niedowierzaniem. Naprawdę, zwróciła się do tej kobiety, spośród
nich wszystkich?
- I jak ona
zareagowała?
Ino nic nie
odpowiedziała. Ton głosu Gaary był wystarczająco oskarżycielski,
a ona nie mogła powiedzieć nic, co by jakoś usprawiedliwiało jej
matkę.
Był wobec niej
uprzedzony. Ino nie miała do swojej matki pretensji, bo sama
odpowiadała za swoje decyzje.
Matka była jedyną
osobą, której powiedziała, że Jun zmuszał ją do seksu, ale
wcale nie dlatego, że chciała się tym z kimś dzielić. Wiedziała,
że to przede wszystkim o niej źle świadczy, że pozwalała się
szantażować – groźbami zerwania i oskarżeniami o zdradę,
chociaż wcale już jej wtedy na tym związku nie zależało. To
dowodziło, że łatwo nią manipulować, a do tego nie chciała się
przyznać nawet sama przed sobą.
Powiedziała matce
tylko dlatego, żeby nie wysłuchiwać już jej sugestii o tym, że
powinna wrócić do tańca na poziomie turniejów międzynarodowych,
gdy Jun wyjdzie z nałogu. Chciała, żeby matka przestała o nim
mówić. I rzeczywiście, to było skuteczne, temat się skończył.
- Czy twoja matka
zareagowała jakkolwiek?
To pytanie Gaary wydało
jej się napastliwe. Nie chciała rozmawiać o swojej matce. Ona nie
miała z tym nic wspólnego.
To były jej decyzje,
jej głupota, jej przekonanie, że odsuwając się od Juna wepchnie
go bardziej w nałóg.
Chociaż, gdyby była
wystarczająco mądra, wiedziałaby, że nie mogło mu pomóc nic
innego niż leczenie w zamkniętym ośrodku.
- Pewnie nawet nie wie,
jaką wyrządziła ci krzywdę – skomentował Gaara gniewnie.
Ino potrząsnęła
gwałtownie głową.
- Pochopnie oceniasz
moją matkę, ona ma swoje wady, ale...
- Wmówiła ci, że nie
możesz sobie pozwolić na porażkę i jeśli ci coś nie wychodzi,
musisz starać się bardziej – odpowiedział chłopak, a jego twarz
wykrzywiła się z wściekłości. - To dlatego, oprócz wszystkiego
innego, pozwoliłaś, żeby ten śmieć wykorzystywał cię
seksualnie.
Ino zamrugała
intensywnie, starając się powstrzymać łzy nabiegające do oczu.
Nie mogła się znowu rozkleić i zachowywać się jak ofiara.
Gaara źle oceniał
sytuację. Tylko w jednym miał rację. Ona na to pozwoliła.
Jednak nie chciała,
żeby inni postrzegali ją jako słabą, a już szczególnie nie
Gaara.
- To nie jest tak. Jun
miał swoje problemy, ale nigdy nie używał przemocy...
Gaara gwałtownie wstał
i odszedł kilka kroków, dopiero potem odwrócił się, żeby na nią
spojrzeć.
- Używał przemocy
psychicznej, żeby cię zastraszyć. To taki sam gwałt, jeśli nie
gorszy.
Coś w jego wzroku i
głosie powodowało, że miała ochotę zapaść się głęboko w
sofie, żeby zniknąć sprzed jego oczu.
Wiedziała, że była
idiotką, pozwalała sobą manipulować. Pozwalała, żeby ktoś
dysponował nią jak przedmiotem i teraz już nawet nie była pewna,
dlaczego.
Zamknęła oczy. Nie
chciała czuć na sobie jego oceniającego spojrzenia.
Nie była nawet
świadoma, że przez całą rozmowę nerwowo splatała i rozplatała
palce, dopóki Gaara nie chwycił jej za dłonie. Otworzyła oczy i
zobaczyła jego twarz naprzeciw swojej. Przyklęknął przy kanapie
na jednym kolanie i patrzył na nią zmartwionym wzrokiem.
W tym wzroku nie było
miejsca na ocenę czy potępienie.
- Nie jesteś niczemu
winna. To nie była twoja wina.
Rozpłakała się drugi
raz tego wieczoru, ale teraz nie czuła, że jest w tym coś
niewłaściwego.
***
Karui siedziała przy
stoliku w "Hipnozie" i sączyła drinka. Niemal nie czuła
już nóg, więc postanowiła odpocząć.
Zauważyła, że Fumi
też schodzi z parkietu. Poderwała całkiem przystojnego bruneta,
który podszedł za nią do ich stolika. Fumi usiadła obok Karui i
popatrzyła na nowego znajomego z czymś w rodzaju uprzejmego
zdziwienia.
- Już się zmęczyłam,
dzięki za wieczór – powiedziała z uśmiechem.
Chłopak wyglądał na
zbitego z tropu.
- Może dotrzymam wam
towarzystwa? - zapytał z niepewną miną.
- Nie, dzięki.
Znudziło mnie twoje towarzystwo – odparła Fumi, mrużąc ze
złością oczy.
Chłopak wzruszył
ramionami i zmył się szybciej niż się pojawił.
Karui popatrzyła na
koleżankę nie ukrywając zaskoczenia.
- Myślałam, że ci
się podoba.
Fu popatrzyła na nią
jakby powiedziała coś dziwnego.
- Naprawdę? Skąd ten
wniosek?
Karui uniosła lekko
brwi.
- Pewnie stąd, że z
nim otwarcie flirtowałaś.
Fumi wzruszyła
ramionami.
- Nie jest w moim
typie.
Karui pozwoliła sobie
na zdradzenie ciekawości.
- A kto jest?
Fumi uśmiechnęła się
wesoło.
- Może ty. Ale nie
dzisiaj.
Karui uznała, że to
żart, jednak jakoś nie było jej do śmiechu.
Może lepiej nie
chodzić na imprezy tylko w jej towarzystwie. Szczególnie, że do
dziewczyn pozbawionych męskiego towarzystwa zbyt często dosiadają
się nachalni faceci.
Właśnie gdy o tym
pomyślała, ktoś bezceremonialnie przysiadł się do ich stolika.
Był to wysoki blondyn.
Karui miała wrażenie, że już go gdzieś widziała.
- Ogranicz się, Fu,
koleżanka cię nie obroni – powiedział, prześlizgnąwszy się
spojrzeniem po Karui i skupiając wzrok na Fumi.
- Widziałam cię,
Yagura – poinformowała Fu.
Chłopak potrząsnął
głową jakby chciał czemuś zaprzeczyć.
- Ja też cię nie
obronię, dlaczego miałbym ingerować? - odpowiedział znudzonym
tonem.
Fumi zignorowała
pytanie.
- Teraz korporacyjne
szczury bawią się w takich miejscach?
Yagura wzruszył
ramionami, chcąc wyeksponować, że próba obrazy go nie dotknęła.
- Dziwi mnie, że
ciebie tutaj spotykam. To nie jest dla ciebie zbyt nudny klub?
Fumi spojrzała na
Karui, a Yagura powiódł za jej wzrokiem.
- Poznaj Karui, to
koleżanka Gaary – powiedziała Fumi. - Nie wolno mi narażać jego
koleżanek.
***
Temari sięgnęła po
stojącą na stole butelkę sale, jednak Shikamaru niemal wyrwał jej
ją z ręki.
- Wystarczy na dzisiaj
– powiedział zdecydowanym tonem.
Temari spojrzała na
niego wrogo.
- Kim ty jesteś, żeby
mną rządzić? - Rozejrzała się po salonie. - Na dodatek w moim
domu.
Siedziała na sofie, a
Shikamaru w fotelu naprzeciw niej. Wiedział, że Temari zaprosiła
go tylko dlatego, że jej współlokatorki były nieobecne i miały
późno wrócić. Ino więcej czasu spędzała u swojego chłopaka
niż tutaj, a Karui umówiła się w klubie z nową koleżanką i na
pewno nie wróci zbyt wcześnie.
Zdaje się, że to
właśnie Karui była odpowiedzialna za wisielczy humor Temari.
Chociaż dziewczyna nie
stroniła od alkoholu, Shikamaru nigdy wcześniej nie widział, by
tak dużo wypiła. Oczywiście, to nie znaczyło, że nie zdarza jej
się upijać. Nie chodzili na te same imprezy. Jednak Shikamaru
uważał Temari za osobę, która nie znosi, gdy coś wymyka jej się
spod kontroli, więc pewnie uważa z alkoholem.
Teraz też wściekała
się, ponieważ miała poczucie, że nie ma na coś wpływu.
- Ciekawe, co ona sobie
wyobraża. Nie ma już gdzie dobierać sobie przyjaciół.
Shikamaru uśmiechnął
się kpiąco.
Z pozoru wyglądało to
tak, jakby Temari była zazdrosna, że jej przyjaciółka znalazła
sobie nowe towarzystwo zamiast spędzać czas z nią. Jednak było
oczywiste, że wcale nie chodzi o Karui. To jej nowa koleżanka była
problemem.
Shikamaru widział Fumi
tylko raz i niewiele mógł o niej powiedzieć, prócz tego, że
dziewczyna jest wyjątkowo spontaniczna i łatwo nawiązuje
przyjaźnie. Kilka dni wcześniej przyszła do Karui. Temari pałała
do Fumi tak oczywistą niechęcią, że go to zaintrygowało. W końcu
na ogół dziewczyna nie eksponowała antypatii, nawet wobec ludzi,
którzy działali jej na nerwy. To chyba konieczna do wytrenowania
umiejętność, gdy trzeba na co dzień współpracować z grupą
wyniosłych dziewcząt, jakimi są cheerleaderki.
Dlatego jawna niechęć
Temari wobec Fumi była ciekawą zagadką do rozwikłania. Teraz
Temari była wstawiona, więc może łatwiej będzie ją podejść.
- Obawiasz się, że
ktoś uwiedzie twoją przyjaciółkę? - zapytał.
Temari popatrzyła na
niego niechętnie.
- O czym ty mówisz?
Shikamaru wzruszył
ramionami.
- Dobrze wiesz, o czym.
Fumi jest dla ciebie miła, więc skąd ta niechęć? Nie myślałem,
że jesteś taka nietolerancyjna.
Temari zaperzyła się,
zgodnie z przewidywaniami.
Shikamaru świadomie
postawił sprawę w takim świetle, bo uważał, że łatwiej będzie
w ten sposób uśpić jej czujność. Jednak nie spodziewał się
odpowiedzi, jakiej mu udzieliła.
- Jesteś idiotą,
Nara. Co do Karui nie mam pewności, ale Fu nie jest lesbijką.
Tym stwierdzeniem
zdołała zbić go z tropu.
- Czyżby? - zapytał,
niepewny, czy powinien traktować jej słowa poważnie.
Temari prychnęła ze
złością.
- Oczywiście, że nie,
to taka poza. Faceci lecą na to jak pszczoły do miodu. Jak widać
bardzo skuteczna metoda, nawet ciebie zainteresowała.
Shikamaru wzruszył
ramionami. Nie chciał przyznać jej racji.
Temari popatrzyła na
niego wyczekująco.
- Podejdź tutaj,
zdradzę ci pewną tajemnicę. - Przesunęła się na kanapie i
wskazała ręką na miejsce obok siebie.
Shikamaru wahał się
przez chwilę, niepewny jej intencji. Jednak nie zamierzał tchórzyć.
Kiedy tylko usiadł obok niej, Temari przysunęła się do niego,
niebezpiecznie blisko i spojrzała mu w oczy.
- Wiesz, jak
najprościej zwrócić na siebie uwagę faceta? Powiedzieć mu, że
nie ma szans, by cię mieć.
Shikamaru wbił się
plecami w oparcie kanapy, gdy Temari niebezpiecznie się do niego
zbliżyła. Patrzyła na niego w sposób, który musiał uznać za
jednoznacznie drapieżny. I czuł się z tym bardzo niekomfortowo.
- A jak podtrzymać
zainteresowanie i przywiązać do siebie mężczyznę? - kontynuowała
swobodnym tonem. - Co jakiś czas dawać mu sygnały, że może
jednak ma szansę. Na ciebie zadziałało dokładnie to samo, chociaż
nie planowałam stosować sztuczek. To poniżej mojego poziomu.
- Czyj to poziom, Fumi?
- Shikamaru powiedział głośno pierwsze, co przyszło mu na myśl.
Starał się skierować swoją uwagę na coś dalszego niż twarz
Temari i zapach jej perfum.
Na coś, co odwróci
myśli od dłoni, którą położyła na jego kolanie.
Na wspomnienie imienia
Fu, Temari przymrużyła gniewnie oczy, jednak nie odpowiedziała na
pytanie. Przeniosła swoje zainteresowanie na coś zupełnie innego.
Przesunęła dłoń w górę jego nogi i zatrzymała ją w miejscu, w
którym spodnie stały się dla niego nagle zdecydowanie za ciasne.
- Masz na mnie ochotę?
- zapytała kokieteryjnie.
Bezczelne i aroganckie
pytanie, adekwatne do jej zachowania w tej chwili. Nie potrzebowała
fizycznego potwierdzenia, by wiedzieć, że na nią leci.
- Czego chcesz, Temari?
- zapytał ze zniecierpliwieniem, które na pewno odbijało się w
jego głosie.
Temari uśmiechnęła
się prowokująco.
- Pocałuj mnie –
powiedziała rozkazująco.
Nie spełnił tego
polecenia, wcale nie dlatego, że słuchanie instrukcji uwłaczałoby
jego dumie. Nawet nie dlatego, że skorzystanie z chwili słabości
wstawionej dziewczyny było wbrew jego zasadom moralnym.
Nie był na tyle
naiwny, by myśleć, że zachowanie Temari wynika z braku kontroli
nad sobą. Ona świetnie się kontrolowała. Była wstawiona, ale nie
pijana. Wypiła na tyle mało, że dobrze wiedziała, co robi. I na
tyle dużo, by móc zrzucić odpowiedzialność na alkohol.
Jej następne słowa
tylko to potwierdziły.
- Powinieneś
skorzystać. Nie będziesz mieć więcej okazji.
Shikamaru nie
potrzebował dodatkowej zachęty z jej strony, by wyciągnąć
wnioski. Popełniła spory błąd taktyczny, myśląc, że go łatwo
sprowokuje. Zamiast tego wcisnęła mu broń do ręki.
Dotychczas była
niedostępna, a on nie był pewny, czy to z jej strony tylko gra. Ale
teraz miał oczywisty dowód, że Temari leci na niego, tak samo, jak
on na nią.
Kiedy jej dłoń
znalazła się na pasku jego spodni, złapał ją za nadgarstek i
odsunął od siebie.
- Jesteś pijana. Weź
zimny prysznic dla otrzeźwienia – powiedział, po czym wstał,
żeby wyjść z pokoju.
Musiał stoczyć
wewnętrzną walkę, żeby ją odepchnąć, ale satysfakcja była
podwójna. Wiedział już, że nie jest jedyną osobą, która ze
sobą walczy.
Doszła do mnie pocztówka <3
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie kochaniutka! Jak gdziekolwiek będziesz - pamiętaj o mnie! :D Aż mi się cieplej na sercu zrobiło :D
Powiem tak - cały komentarz jaki chciałam zamieścić po przeczytaniu, układany skrupulatnie w myślach, pierdzielnął w momencie, kiedy doszłam do ostatniej sceny. Rany boskie święte, co tu się dzieje! :D Nawet nie zdajesz sobie sprawy jakiego szoku doznałam i zarazem satysfakcji! Zdecydowanie Shikamaru i Temari są genialni. A razem... to prawdziwa bomba. Pożądanie czuć w każdym słowie i aż z zapartym tchem połykałam każde. A tu na końcu prawdziwy samiec alfa, który panuje nad sobą i ją spławia. A niech nie myśli, że może mieć go tak łatwo, co to, to nie! Zachwycona, no jestem zachwycona <3 Pragnę już nowego rozdziału ;(
Widać, że w związku Gaary i Ino zaczynają się drobne nieporozumienia. Rozdział satysfakcjonujący, ponieważ występuję Shika-Tema.xD Taki Shikamaru mi się podoba. Widać, iż jest tu o wiele dojrzalszy pod pewnymi aspektami niż w Nakamie. Ehem. Coś czuję, że jeśli nasza blondynka będzie pamiętała to wydarzenie... Cóż, ciekawe czy będzie czuła przy Shikamaru jakiś dyskomfort?
OdpowiedzUsuńCoś jeszcze? Hmm... Nie pamiętam. Szlag by wziął moją pamięć. Jeszcze jeden dzień temu miałam ułożony calutki komentarz, lecz dzisiaj zapomniałam o czym miało to być. Whatever. Jak se przypomnę to dam go pod następnym rozdziałem. W każdym razie rozdział wprowadza wiele wydarzeń pomiędzy postaciami, więc narzekać nie mogę.
Pozdrawiam Lavana Zoro
Gdzie ten rozdział? :(
OdpowiedzUsuńhej! Jutro prawie caŁy dzień mnie nie będzie, a rozdział nie jest skończony. Dodam go jutro (późnym wieczorem) lub w niedzielę (wieczorem).
OdpowiedzUsuń