niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 42. Miłość jest jak jad żmii. Leczy lub zabija


    Kankuro zaprosił Ino do tej samej kawiarni, w której byli poprzednio. Nawet kelnerka była ta sama.
Intrygowało go, dlaczego dziewczyna zmieniła zdanie i chciała z nim porozmawiać. Przyczyna go zaskoczyła. Wedle jego wiedzy bawiła się w Europie.
- Fu – powtórzył, gdy Ino zapytała go wprost, co myśli o dziewczynie. - Co zrobiła? 
Dziewczyna była skonsternowana jego reakcją.
- Nic, po prostu... Wróciła. Temari jest taka rozdrażniona z jej powodu, że mnie to zaciekawiło – powiedziała niepewnie. - Fumi jakoś jej zaszkodziła?
Zabawna myśl. Fu nigdy nie zrobiłaby nic przeciwko Temari, nawet jeśli – a tego Kankuro nie był nawet pewien – darzyła ją wzajemną antypatią. Nie zrobiłaby nic, czym mogłaby zaszkodzić sobie w oczach Gaary.
Kankuro nie wierzył tak do końca w wizerunek Fumi jako niewiniątka. Dziewczyna lubi się kreować na aniołka, chociaż jest to trudne do pogodzenia z jej nietypowym poglądem na to, co jest dobrą zabawą. Nadrabiała kreując się na dobrego duszka i przyjaciółkę wszystkich. Kankuro był przekonany, że Fumi ma potrzebę bycia powszechnie lubianą. Jeszcze bardziej zależy jej na tym, by Gaara ją lubił. Potrzebowała go do realizacji straceńczych pomysłów.
Dziewczynie niewątpliwie brak kilku ważnych połączeń w mózgu, jednak Kankuro nigdy nie widział w niej źródła wszelkiego zła. Temari było wygodnie tak myśleć, zrzucać odpowiedzialność za wyskoki Gaary na złe towarzystwo. Jednak zdaniem Kankuro istniał powód, dla którego Fumi i Gaara działali zawsze razem. Świetnie się uzupełniali.
Ona prowokowała przypadkowych gości, on ich bił. Trudno powiedzieć, co kierowało Fumi, pewnie pogoń za adrenaliną. Gaara dzięki niej miał okazję, żeby wyładowywać agresję. Z ryzykanctwem we wspinaczce było podobnie. Ona go podjudzała do karkołomnych akcji, a on na to szedł, bo uważał, że w ten sposób się sprawdza.
A może chodziło o potrzebę uznania i pasowała mu rola jej rycerza.
Tak czy inaczej, osobno nie byli tak destrukcyjni dla siebie ani dla otoczenia, co razem. Dopiero w duecie przypominali parkę kamikaze.
Skoro Fu wróciła na stałe do Japonii, Gaarze mogą wpaść do głowy różne głupie pomysły. To oznaczało potencjalne kłopoty. Jednak problemy mogą być znacznie większe, jeśli Temari zdoła przekonać Ino, że Fumi jest w jakiś sposób niebezpieczna. Lepiej, żeby te dwie nie zaczęły się zwalczać nawzajem, bo konsekwencje są trudne do przewidzenia.
- Fumi należy do starej górskiej paczki, a Temari nie cierpi ich wszystkich – powiedział, wcale nie mijając się z prawdą. - Nie są groźni dopóki nie namówią Gaary do powrotu do wspinaczek na żywca.
- Na żywca – powtórzyła Ino.
- Bez asekuracji. Takie kiedyś mieli hobby, nie wiesz o tym? - Na wszelki wypadek wolał nie wspominać o żywcowaniu dla kasy, bo to było bardziej pogrążające.
- Wiem. Zakłady o to, kto wespnie się wyżej – odpowiedziała Ino niechętnie. - Ale dalej nie wiem, dlaczego to robili.
Dla zabawy. Dla adrenaliny. Dla poczucia, że nic ich nie ogranicza.
- Cóż, nie byli typem harcerzy. Byli bandą niepokornych dzieciaków, którym się wydawało, że nie mają nic do stracenia. Fu wcale nie jest najgorsza w tym towarzystwie – dodał, nie chcąc jej nastawiać przeciw Fumi. To nie było do końca kłamstwo, bo wcale nie była najbardziej zuchwała, w każdym razie nie w pojedynkę. - Powinnaś nabrać dystancu do tego, co mówi Temari. Ona od zawsze traktuje Gaarę jak niesfornego braciszka, którego trzeba pilnować.
- Pewnie późno z tego wyrósł – skomentowała uszczypliwie Ino.
Kankuro powstrzymał śmiech.
- Gaara był bardzo spokojnym dzieciakiem, nie uwierzyłabyś.
- Masz rację, nie wierzę – przyznała.
- A jednak. Z zadatkami na geniusza, złoty chłopiec, któremu wszystko się udaje nawet wtedy, gdy się nie stara. To był powód, dla którego ojciec zawsze na niego naciskał, próbował go zmusić do pracy.
Ino patrzyła na niego uważnie, widocznie się nad czyms zastanawiając.
- A matka
- Która? - zapytał Kankuro bez zastanowienia.
Ino patrzyła na niego podejrzliwie, jakby uważała, że z niej drwi.
- Nie rozumiem pytania.
Kankuro zreflektował się, nieco zbyt późno.
- No tak, zakładam, że nie pytasz o jego biologiczną matkę. Wymsknęło mi się.
Dziewczyna przymrużyła oczy.
- Dalej nie rozumiem.
Kankuro uniósł brwi, szczerze zdziwiony. Czyżby Gaara nie podzielił się z nią tak istotnym faktem ze swego życia?
- Jego matka była kochanką naszego ojca, kimś w rodzaju jego faworyty – powiedział nie ukrywając pogardy. - Ale nasza matka go wychowała. To ironiczne, że nie ma teraz dla niej żadnego szacunku, czyż nie?

***

Gaara siedział na kanapie i przeglądał na tablecie ofertę sklepu ze sprzętem wspinaczkowym - nie z rzeczywistej potrzeby, ale dlatego, żeby skoncentrować na czymś uwagę. Na czymś, co odsunie jego myśli od tego, czym w tej chwili miał ochotę się zajmować.
Ino opierała się o niego plecami i robiła notatki na zajęcia. Miała silnie wpojone zasady: najpierw obowiązek, przyjemność później. Nad tą jej cechą zdecydowanie trzeba będzie popracować.
Była dzisiaj nietypowo małomówna. Wiedział, że coś przed nim ukrywa. Jej milczenie drażniło go bardziej niż mógł się spodziewać.
Ostatnio drażniło go wiele rzeczy i znacznie łatwiej pozwalał się wyprowadzić z równowagi. Miało to wiele wspólnego z drobnymi uwagami Sasuke na temat Fu, ale w jeszcze większym stopniu wynikało z nagłej przyjaźni dziewczyny z Karui. Domyślał się, że Fumi teraz czuje się pozostawiona na uboczu, bo wbrew oczekiwaniom nie zdołała znów wskoczyć w rolę ulubienicy wszystkich. Nie było już wolnego miejsca na tej pozycji, bo dawna paczka, de facto, przestała istnieć. To było oczywiste, że Fu poszuka sobie nowego towarzystwa.
Oczywiście, Karui jest dorosła i sama może o sobie decydować, a Fu zasługuje na odrobinę zaufania. Mimo to, odkąd się pojawiła, Gaarze towarzyszył pewien niepokój i łatwiej tracił panowanie nad sobą.
Sytuacje, gdy miał wrażenie, że Ino mu o czymś nie mówi, działały mu na nerwy.
Odłożył tablet i zajrzał ponad ramieniem dziewczyny na zeszyt, który opierała o kolana.
Od dłuższej chwili nic nie napisała.
Postanowił odwrócić jej uwagę od notatek, odgarnął jej włosy i pocałował ją w kark. Wyraźnie wyczuł, jak zadrżała pod wpływem kontaktu. Obniżył ramiączko bluzki i zaczął całować jej ramię.
- Coś jest nie tak? – zapytał.
Lepiej, żeby udzieliła mu odpowiedzi zanim zapomni, o czym chciał z nią rozmawiać.
Jej zapach, bliskość jej skóry powodowały, że zapominał o wielu rzeczach.
Przesunęła się nieco dalej i odwróciła się twarzą do niego.
Wygląda na to, że tylko czekała aż zapyta. W takim razie po co te podchody, mogła zainicjować rozmowę od razu.
W przeciwieństwie do Uchihy, który uważał się za znawcę kobiet, Gaara nigdy nie próbował wnikać w ich sposób myślenia. Uważał to za próżny wysiłek. I tak zawsze postępowały inaczej niż przewidywał.
- Czy ty choć trochę mi ufasz? – zapytała.
Był zaskoczony poziomem rozżalenia wyczuwalnego w tym pytaniu.
- Jasne, że tak – odpowiedział. – Dlaczego o to pytasz?
- Ukrywasz przed mną wiele rzeczy.
Przeanalizował szybko w myślach, co mogła mieć na myśli. Było wiele spraw, w które jej nie wtajemniczał. Nie było jej to do niczego potrzebne. Dziwne, że tak nagle coś wzbudziło jej niepokój.
- Mówię ci o wszystkim, co powinnaś wiedzieć – odpowiedział oględnie. Uważał, że to prawda. – Nie okłamuję cię.
Ino prychnęła gniewnie.
- Tym razem mnie okłamałeś.
To było poważne oskarżenie. Miał nadzieję, że nieuzasadnione. Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek powiedział jej coś, co mijało się z prawdą. Niedopowiedzenia, tak, ale nie kłamstwa. Trudno byłoby się potem z tego wyplątać.
- Powiedziałeś mi, że twoja matka nie żyje.
Tak zaskoczyły go te słowa, że przez chwilę nie wiedział, jak ma się wybronić.
- Powiedziałeś, że umarła na raka kiedy byłeś dzieckiem. Jakim cudem zapomniałeś wspomnieć, że to twoja macocha, że ty i Temari macie różne matki? Jestem dla ciebie do tego stopnia obca, że nie mogę znać takich prostych faktów?
Dopiero teraz zrozumiał, co ją tak dotknęło.
- To nie jest takie proste – odpowiedział.
Ino potrząsnęła gwałtownie głową.
- To jest proste. Mając do mnie minimum zaufania, nie wciskałbyś mi kitu.
Do diabła, że też o tym wcześniej nie pomyślał.
- Nie jest proste, bo kobieta, którą nazywasz moją matką, jest nią tylko z nazwy. – Chciał jej to szybko wyjaśnić, zanim się nakręci. – Nigdy nie była obecna w moim życiu, raz na rok wysyła mi kartkę z życzeniami noworocznymi i to wszystko.
Ino przygryzła wargi.
- Rozumiem. To jest dla ciebie trudne i nie chcesz o tym mówić. Ale…
Nic nie zrozumiała.
- Bzdura. Kiedy pytałaś mnie o moich rodziców nawet nie przyszło mi do głowy, żeby o niej wspomnieć, bo jej nie ma. Kiedy mówię o matce mówię o osobie, którą naprawdę tak widzę. – To było bardzo proste w jego głowie, ale trudne do wytłumaczenia. – Nie przyszło mi do głowy ci tego wyjaśniać, bo rozmowa nie poszła w tym kierunku. Nie kłamałem świadomie.
Ino patrzyła na niego niepewnie – jakby chciała uwierzyć, a jednak bardzo wątpiła w jego prawdomówność. Taki wzrok był nie do zniesienia.
Ujął ją za dłonie.
- Żona mojego ojca była wspaniałą kobietą, nigdy nie dała mi odczuć, że nie jestem jej synem. Zawsze uważałem ją za matkę, niezależnie od tego, czy to się komuś podoba, czy nie.
Ino zastanawiała się przez chwilę. Widocznie się rozluźniła.
- Mogę to sobie wyobrazić – przyznała. – Ale w takim razie, dlaczego ty i Kankuro tak się nienawidzicie? – Nienawiść to nie jest odpowiednie słowo, ale nie przerwał jej, żeby to wyjaśnić. – Czy on zrobił ci coś złego?
Gaara powstrzymał nasuwający się kpiący uśmiech. Pomysł był absurdalny. Oprócz wypowiedzenia garści zjadliwych słów, Kankuro nic mu złego nie zrobił. Większość czasu nawet traktował go poprawnie, ukrywał pogardę. To Gaara wyrządził mu większą krzywdę, chociaż bez udziału woli. Też powiedział mu kilka nieprzyjemnych rzeczy, tym razem świadomie – ale nie poczuwał się w tej kwestii do odpowiedzialności, bo został sprowokowany.
- Kankuro jest porządnym człowiekiem i idealnym synem, co on może zrobić komuś złego? – odpowiedział, mimowolnie wkładając w to zdanie zbyt wiele sarkazmu. Postanowił spuścić z tonu, w końcu nie powinien wyrażać się o nim źle za plecami. Obiektywnie uważał, że Kankuro jest w porządku. Tyle tylko, że okoliczności wymusiły na nich wrogość. – Nie, nie zrobił mi nic złego.
- W takim razie nie rozumiem – odpowiedziała Ino ze zmartwioną miną. Za bardzo się tym przejmowała, jakby nie miała ważniejszych rzeczy na głowie. – Ty wypowiadasz się o nim z taką niechęcią… I on tak samo mówi o tobie, to dziwne.
Gaarę zmroziły te słowa.
- Widziałaś się z Kankuro? – zapytał.
- Tak spotkałam się z nim. Ty nic mi nie mówisz, więc pomyślałam…
Mówiła te słowa z taką prostotą, jakby umawianie się za jego plecami z jego bratem było normalną rzeczą. I właśnie ta naiwność doprowadziła go do furii.
Zerwał się z miejsca i kopnął najbliższe krzesło.
Dopiero gdy dał upust negatywnym emocjom odwrócił się, żeby na nią spojrzeć. Ino stała naprzeciw niego, zszokowana.
Gaarze nie było głupio, że dał się tak ponieść gniewowi. Może to nawet dobrze; powinna wiedzieć, że on mówi poważnie, żeby głupie pomysły wywietrzały jej z głowy.
- Nie rób tego. Nie próbuj się wtrącać w moje sprawy rodzinne. I w żadnym wypadku nie zaprzyjaźniaj się z Kankuro.
Ino naburmuszyła się.
Jasne, nie powinien tak z nią rozmawiać, ale gdyby jej to próbował wytłumaczyć na spokojnie, pewnie nie zrozumiałaby. Nie wiedziałaby, o co mu chodzi.
- Przestań, nie traktuj go jak wroga. To twój brat. Możecie się jakoś dogadać, naprawić tę chorą atmosferę.
Czyli było dokładnie tak, jak myślał – chciała naprawiać jego życie. I umówiła się w tym celu z Kankuro.
Miała rację, to wszystko było nienormalne, nie musieli być wrogami – a jednak byli. Gaara wiedział, że brat ma do niego wiele żalu, przekonany, że odebrał mu matkę, a teraz czai się na należne mu miejsce i zabierze mu firmę. To, że Gaara nie chciał mieć nic wspólnego z rodziną ani biznesem, w tym kontekście nie miało znaczenia. Kankuro postrzegał go jako zagrożenie.
Gaary to nawet nie dziwiło. Przeciwnie, wydawało mu się, że na jego miejscu też czułby się oszukany, poniżony i nienawidziłby bękarta, który chce mu coś odebrać. Chciałby się odegrać. Kankuro pewnie też nie jest wolny od takich myśli, a jego pech polegał na tym, że nie mógł znaleźć nic, na czym Gaarze dostatecznie zależało.
Aż do teraz.
- Nie wolno ci z nim rozmawiać – powiedział rozkazującym tonem.
Ino popatrzyła na niego bojowo, zdecydowana wdać się w kłótnię. Gaara zaklął w myślach. Ino nie może działać mu na przekór, nie w takiej sprawie.
- Nie możesz mi tego zabronić – powiedziała ze złością.
Bez zastanowienia złapał ją za nadgarstki i przygwoździł do ściany.
- Nie będziesz z nim rozmawiać – wycedził przez zęby.
Przesadził i to bardzo, ale zdał sobie z tego sprawę dopiero, gdy zobaczył wyraz jej twarzy.
Była przerażona.
Uwolnił ją z uścisku i odsunął się na bok, chcąc dać jej więcej przestrzeni – tego na pewno teraz chciała, uwolnić się od niego.
Niezależnie od sytuacji nie miał prawa traktować jej w ten sposób, szczególnie wiedząc, jak reaguje, gdy ktoś podnosi na nią głos. Nawet gdyby nie była przewrażliwiona, posunął się za daleko. 
Ino podeszła do kanapy i usiadła. Patrząc na jej nagle bladą twarz, Gaara natychmiast się uspokoił.
Spieprzyłeś to teraz to napraw, powiedział sobie w myślach.
Usiadł obok, dając jej czas, gdyby chciała się odsunąć. Ona jednak się nie poruszyła ani na niego nie spojrzała. Sprawiała wrażenie osoby w głębokim szoku.
To spotęgowało w nim poczucie winy.
- Przepraszam. Przegiąłem, to było niezamierzone i się nie powtórzy – powiedział, starając się brzmieć jak najłagodniej, chociaż znowu wzbierał w nim gniew, tym razem na siebie.
Ino zamrugała powiekami – przynajmniej dała jakiś znak życia – i oparła się plecami o sofę. Gaara wziął ją delikatnie za rękę.
- Nie chciałem cię wystraszyć.
W końcu zwróciła na niego wzrok. Nie widział już w nim lęku, za to na pewno miała chaos w głowie. Uśmiechnęła się niepewnie, jakby chciała tym przykryć prawdziwe emocje.
- Wiem. Nic się nie stało.
Jednak stało się. Wiedział to i zdawał sobie sprawę, że Ino tylko tłumi prawdziwe uczucia, udając przed nim i przed sobą, że nie czuje się dotknięta.
Przysunął się bliżej i przez chwilę głaskał ją po ramieniu, licząc, że ją tym uspokoi. Spojrzał jej w twarz, musnął ustami jej wargi i zaczął całować delikatnie po twarzy. Pozwolił jej oprzeć się plecami o sofę i przysunął się do niej, całując ją po szyi.
Była bardzo spięta, chciał jej pomóc się rozluźnić. Chciał ją przekonać, że ten wybuch gniewu nic nie znaczył, że nie ma się czego obawiać. Za bardzo skoncentrował się na tym, co chce zrobić, zamiast myśleć o tym, dlaczego.
Nawet nie zauważył, kiedy jego pocałunki z delikatnych stały się bardziej zdecydowane, żarliwe, prawie łakome. Działała na niego w taki sposób, że czasami zapominał o okolicznościach. Łatwo było skoncentrować się tylko na jej ciele, na wrażeniach, które w nim wywoływała.
Zaczął pieścić językiem skórę jej ramion i dekoltu, czując narastające podniecenie. Po kilku sekundach uświadomił sobie, że to tylko jego namiętność – wyłącznie jego. Ino się nie ruszała, sprawiała wrażenie nieobecnej, nawet przestała oddychać.
Uniósł głowę, żeby na nią spojrzeć, ale jeszcze sekundę zanim dostrzegł wyraz jej twarzy uświadomił sobie, że było jak wtedy, gdy dobierał się do niej w samochodzie. Robił to, co mu się podobało, nie zwracając uwagi na jej uczucia.
Odepchnęła go, tak samo jak wtedy.
Zanim zareagował, wstała i prawie wybiegła do przedpokoju. Nie namyślając się, poszedł za nią.
Myślał, że będzie chciała wyjść, skoro nie mogła ścierpieć jego obecności, ale nie podeszła do drzwi wyjściowych z mieszkania. Zatrzymała się gdzieś w połowie, osunęła się przy ścianie i usiadła na podłodze, podciągając kolana ku brodzie. Dygotała na całym ciele, chociaż nie płakała.
To wtedy zrozumiał, że to, co przed chwilą uważał za wykroczenie – poważne, ale jednak tylko wykroczenie, bo nie miał złych zamiarów – było tak naprawdę ogromnym błędem.
Miał totalny mętlik w głowie i brakowało mu pomysłu, jak się zachować. Mógł tylko czekać na jej ruch. Usiadł po turecku przy ścianie naprzeciwko niej, parę centymetrów z lewej, żeby jej nie drażnić. Podejrzewał, że nie będzie chciała na niego patrzeć.
Ino podniosła głowę, popatrzyła na niego wzrokiem wystraszonego zwierzątka i nagłym ruchem zbliżyła się do niego. Przez chwilę myślał, że go uderzy, jednak ona objęła go za szyję i przylgnęła do niego całym ciałem. W tej sytuacji nie mógł zrobić nic innego, jak tylko ją przytulić. Jednak dała upust emocjom, bo poczuł łzy kapiące mu na kark.

***

Gaara siedział na oparciu sofy, zwrócony do niej bokiem. Ino siedziała obok. Widziała, jak sięgnął ręką do kieszeni spodni, jakby spodziewał się znaleźć w niej papierosy.
- Możesz zapalić, jeśli chcesz – powiedziała ugodowo.
Zignorował tę sugestię i spojrzał na nią. Nie potrafiła nic wyczytać z jego twarzy i bardzo tego żałowała, bo chciałaby mieć szansę zorientować się, co teraz o niej myśli.
- Powiedziałaś o tym komuś? Komukolwiek? - zapytał, chociaż wydawało mu się, że to pytanie retoryczne. Spotykała się z terapeutką, która miała jej pomóc odbudować zachwiane poczucie własnej wartości, miała ojca psychologa i kumpla, który niemal obsesyjnie poczuwał się do odpowiedzialności za nią. Komuś musiała powiedzieć.
Ino przygryzła nerwowo wargi.
- Mamie – poinformowała.
Gaara patrzył na nią z niedowierzaniem. Naprawdę, zwróciła się do tej kobiety, spośród nich wszystkich?
- I jak ona zareagowała?
Ino nic nie odpowiedziała. Ton głosu Gaary był wystarczająco oskarżycielski, a ona nie mogła powiedzieć nic, co by jakoś usprawiedliwiało jej matkę.
Był wobec niej uprzedzony. Ino nie miała do swojej matki pretensji, bo sama odpowiadała za swoje decyzje.
Matka była jedyną osobą, której powiedziała, że Jun zmuszał ją do seksu, ale wcale nie dlatego, że chciała się tym z kimś dzielić. Wiedziała, że to przede wszystkim o niej źle świadczy, że pozwalała się szantażować – groźbami zerwania i oskarżeniami o zdradę, chociaż wcale już jej wtedy na tym związku nie zależało. To dowodziło, że łatwo nią manipulować, a do tego nie chciała się przyznać nawet sama przed sobą.
Powiedziała matce tylko dlatego, żeby nie wysłuchiwać już jej sugestii o tym, że powinna wrócić do tańca na poziomie turniejów międzynarodowych, gdy Jun wyjdzie z nałogu. Chciała, żeby matka przestała o nim mówić. I rzeczywiście, to było skuteczne, temat się skończył.
- Czy twoja matka zareagowała jakkolwiek?
To pytanie Gaary wydało jej się napastliwe. Nie chciała rozmawiać o swojej matce. Ona nie miała z tym nic wspólnego.
To były jej decyzje, jej głupota, jej przekonanie, że odsuwając się od Juna wepchnie go bardziej w nałóg.
Chociaż, gdyby była wystarczająco mądra, wiedziałaby, że nie mogło mu pomóc nic innego niż leczenie w zamkniętym ośrodku.
- Pewnie nawet nie wie, jaką wyrządziła ci krzywdę – skomentował Gaara gniewnie.
Ino potrząsnęła gwałtownie głową.
- Pochopnie oceniasz moją matkę, ona ma swoje wady, ale...
- Wmówiła ci, że nie możesz sobie pozwolić na porażkę i jeśli ci coś nie wychodzi, musisz starać się bardziej – odpowiedział chłopak, a jego twarz wykrzywiła się z wściekłości. - To dlatego, oprócz wszystkiego innego, pozwoliłaś, żeby ten śmieć wykorzystywał cię seksualnie.
Ino zamrugała intensywnie, starając się powstrzymać łzy nabiegające do oczu. Nie mogła się znowu rozkleić i zachowywać się jak ofiara.
Gaara źle oceniał sytuację. Tylko w jednym miał rację. Ona na to pozwoliła.
Jednak nie chciała, żeby inni postrzegali ją jako słabą, a już szczególnie nie Gaara.
- To nie jest tak. Jun miał swoje problemy, ale nigdy nie używał przemocy...
Gaara gwałtownie wstał i odszedł kilka kroków, dopiero potem odwrócił się, żeby na nią spojrzeć.
- Używał przemocy psychicznej, żeby cię zastraszyć. To taki sam gwałt, jeśli nie gorszy.
Coś w jego wzroku i głosie powodowało, że miała ochotę zapaść się głęboko w sofie, żeby zniknąć sprzed jego oczu.
Wiedziała, że była idiotką, pozwalała sobą manipulować. Pozwalała, żeby ktoś dysponował nią jak przedmiotem i teraz już nawet nie była pewna, dlaczego.
Zamknęła oczy. Nie chciała czuć na sobie jego oceniającego spojrzenia.
Nie była nawet świadoma, że przez całą rozmowę nerwowo splatała i rozplatała palce, dopóki Gaara nie chwycił jej za dłonie. Otworzyła oczy i zobaczyła jego twarz naprzeciw swojej. Przyklęknął przy kanapie na jednym kolanie i patrzył na nią zmartwionym wzrokiem.
W tym wzroku nie było miejsca na ocenę czy potępienie.
- Nie jesteś niczemu winna. To nie była twoja wina.
Rozpłakała się drugi raz tego wieczoru, ale teraz nie czuła, że jest w tym coś niewłaściwego.

***

Karui siedziała przy stoliku w "Hipnozie" i sączyła drinka. Niemal nie czuła już nóg, więc postanowiła odpocząć.
Zauważyła, że Fumi też schodzi z parkietu. Poderwała całkiem przystojnego bruneta, który podszedł za nią do ich stolika. Fumi usiadła obok Karui i popatrzyła na nowego znajomego z czymś w rodzaju uprzejmego zdziwienia.
- Już się zmęczyłam, dzięki za wieczór – powiedziała z uśmiechem.
Chłopak wyglądał na zbitego z tropu.
- Może dotrzymam wam towarzystwa? - zapytał z niepewną miną.
- Nie, dzięki. Znudziło mnie twoje towarzystwo – odparła Fumi, mrużąc ze złością oczy.
Chłopak wzruszył ramionami i zmył się szybciej niż się pojawił.
Karui popatrzyła na koleżankę nie ukrywając zaskoczenia.
- Myślałam, że ci się podoba.
Fu popatrzyła na nią jakby powiedziała coś dziwnego.
- Naprawdę? Skąd ten wniosek?
Karui uniosła lekko brwi.
- Pewnie stąd, że z nim otwarcie flirtowałaś.
Fumi wzruszyła ramionami.
- Nie jest w moim typie.
Karui pozwoliła sobie na zdradzenie ciekawości.
- A kto jest?
Fumi uśmiechnęła się wesoło.
- Może ty. Ale nie dzisiaj.
Karui uznała, że to żart, jednak jakoś nie było jej do śmiechu.
Może lepiej nie chodzić na imprezy tylko w jej towarzystwie. Szczególnie, że do dziewczyn pozbawionych męskiego towarzystwa zbyt często dosiadają się nachalni faceci.
Właśnie gdy o tym pomyślała, ktoś bezceremonialnie przysiadł się do ich stolika.
Był to wysoki blondyn. Karui miała wrażenie, że już go gdzieś widziała.
- Ogranicz się, Fu, koleżanka cię nie obroni – powiedział, prześlizgnąwszy się spojrzeniem po Karui i skupiając wzrok na Fumi.
- Widziałam cię, Yagura – poinformowała Fu.
Chłopak potrząsnął głową jakby chciał czemuś zaprzeczyć.
- Ja też cię nie obronię, dlaczego miałbym ingerować? - odpowiedział znudzonym tonem.
Fumi zignorowała pytanie.
- Teraz korporacyjne szczury bawią się w takich miejscach?
Yagura wzruszył ramionami, chcąc wyeksponować, że próba obrazy go nie dotknęła.
- Dziwi mnie, że ciebie tutaj spotykam. To nie jest dla ciebie zbyt nudny klub?
Fumi spojrzała na Karui, a Yagura powiódł za jej wzrokiem.
- Poznaj Karui, to koleżanka Gaary – powiedziała Fumi. - Nie wolno mi narażać jego koleżanek.

***

Temari sięgnęła po stojącą na stole butelkę sale, jednak Shikamaru niemal wyrwał jej ją z ręki.
- Wystarczy na dzisiaj – powiedział zdecydowanym tonem.
Temari spojrzała na niego wrogo.
- Kim ty jesteś, żeby mną rządzić? - Rozejrzała się po salonie. - Na dodatek w moim domu.
Siedziała na sofie, a Shikamaru w fotelu naprzeciw niej. Wiedział, że Temari zaprosiła go tylko dlatego, że jej współlokatorki były nieobecne i miały późno wrócić. Ino więcej czasu spędzała u swojego chłopaka niż tutaj, a Karui umówiła się w klubie z nową koleżanką i na pewno nie wróci zbyt wcześnie.
Zdaje się, że to właśnie Karui była odpowiedzialna za wisielczy humor Temari.
Chociaż dziewczyna nie stroniła od alkoholu, Shikamaru nigdy wcześniej nie widział, by tak dużo wypiła. Oczywiście, to nie znaczyło, że nie zdarza jej się upijać. Nie chodzili na te same imprezy. Jednak Shikamaru uważał Temari za osobę, która nie znosi, gdy coś wymyka jej się spod kontroli, więc pewnie uważa z alkoholem.
Teraz też wściekała się, ponieważ miała poczucie, że nie ma na coś wpływu.
- Ciekawe, co ona sobie wyobraża. Nie ma już gdzie dobierać sobie przyjaciół.
Shikamaru uśmiechnął się kpiąco.
Z pozoru wyglądało to tak, jakby Temari była zazdrosna, że jej przyjaciółka znalazła sobie nowe towarzystwo zamiast spędzać czas z nią. Jednak było oczywiste, że wcale nie chodzi o Karui. To jej nowa koleżanka była problemem.
Shikamaru widział Fumi tylko raz i niewiele mógł o niej powiedzieć, prócz tego, że dziewczyna jest wyjątkowo spontaniczna i łatwo nawiązuje przyjaźnie. Kilka dni wcześniej przyszła do Karui. Temari pałała do Fumi tak oczywistą niechęcią, że go to zaintrygowało. W końcu na ogół dziewczyna nie eksponowała antypatii, nawet wobec ludzi, którzy działali jej na nerwy. To chyba konieczna do wytrenowania umiejętność, gdy trzeba na co dzień współpracować z grupą wyniosłych dziewcząt, jakimi są cheerleaderki.
Dlatego jawna niechęć Temari wobec Fumi była ciekawą zagadką do rozwikłania. Teraz Temari była wstawiona, więc może łatwiej będzie ją podejść.
- Obawiasz się, że ktoś uwiedzie twoją przyjaciółkę? - zapytał.
Temari popatrzyła na niego niechętnie.
- O czym ty mówisz?
Shikamaru wzruszył ramionami.
- Dobrze wiesz, o czym. Fumi jest dla ciebie miła, więc skąd ta niechęć? Nie myślałem, że jesteś taka nietolerancyjna.
Temari zaperzyła się, zgodnie z przewidywaniami.
Shikamaru świadomie postawił sprawę w takim świetle, bo uważał, że łatwiej będzie w ten sposób uśpić jej czujność. Jednak nie spodziewał się odpowiedzi, jakiej mu udzieliła.
- Jesteś idiotą, Nara. Co do Karui nie mam pewności, ale Fu nie jest lesbijką.
Tym stwierdzeniem zdołała zbić go z tropu.
- Czyżby? - zapytał, niepewny, czy powinien traktować jej słowa poważnie.
Temari prychnęła ze złością.
- Oczywiście, że nie, to taka poza. Faceci lecą na to jak pszczoły do miodu. Jak widać bardzo skuteczna metoda, nawet ciebie zainteresowała.
Shikamaru wzruszył ramionami. Nie chciał przyznać jej racji.
Temari popatrzyła na niego wyczekująco.
- Podejdź tutaj, zdradzę ci pewną tajemnicę. - Przesunęła się na kanapie i wskazała ręką na miejsce obok siebie.
Shikamaru wahał się przez chwilę, niepewny jej intencji. Jednak nie zamierzał tchórzyć. Kiedy tylko usiadł obok niej, Temari przysunęła się do niego, niebezpiecznie blisko i spojrzała mu w oczy.
- Wiesz, jak najprościej zwrócić na siebie uwagę faceta? Powiedzieć mu, że nie ma szans, by cię mieć.
Shikamaru wbił się plecami w oparcie kanapy, gdy Temari niebezpiecznie się do niego zbliżyła. Patrzyła na niego w sposób, który musiał uznać za jednoznacznie drapieżny. I czuł się z tym bardzo niekomfortowo.
- A jak podtrzymać zainteresowanie i przywiązać do siebie mężczyznę? - kontynuowała swobodnym tonem. - Co jakiś czas dawać mu sygnały, że może jednak ma szansę. Na ciebie zadziałało dokładnie to samo, chociaż nie planowałam stosować sztuczek. To poniżej mojego poziomu.
- Czyj to poziom, Fumi? - Shikamaru powiedział głośno pierwsze, co przyszło mu na myśl. Starał się skierować swoją uwagę na coś dalszego niż twarz Temari i zapach jej perfum.
Na coś, co odwróci myśli od dłoni, którą położyła na jego kolanie.
Na wspomnienie imienia Fu, Temari przymrużyła gniewnie oczy, jednak nie odpowiedziała na pytanie. Przeniosła swoje zainteresowanie na coś zupełnie innego. Przesunęła dłoń w górę jego nogi i zatrzymała ją w miejscu, w którym spodnie stały się dla niego nagle zdecydowanie za ciasne.
- Masz na mnie ochotę? - zapytała kokieteryjnie.
Bezczelne i aroganckie pytanie, adekwatne do jej zachowania w tej chwili. Nie potrzebowała fizycznego potwierdzenia, by wiedzieć, że na nią leci.
- Czego chcesz, Temari? - zapytał ze zniecierpliwieniem, które na pewno odbijało się w jego głosie.
Temari uśmiechnęła się prowokująco.
- Pocałuj mnie – powiedziała rozkazująco.
Nie spełnił tego polecenia, wcale nie dlatego, że słuchanie instrukcji uwłaczałoby jego dumie. Nawet nie dlatego, że skorzystanie z chwili słabości wstawionej dziewczyny było wbrew jego zasadom moralnym.
Nie był na tyle naiwny, by myśleć, że zachowanie Temari wynika z braku kontroli nad sobą. Ona świetnie się kontrolowała. Była wstawiona, ale nie pijana. Wypiła na tyle mało, że dobrze wiedziała, co robi. I na tyle dużo, by móc zrzucić odpowiedzialność na alkohol.
Jej następne słowa tylko to potwierdziły.
- Powinieneś skorzystać. Nie będziesz mieć więcej okazji.
Shikamaru nie potrzebował dodatkowej zachęty z jej strony, by wyciągnąć wnioski. Popełniła spory błąd taktyczny, myśląc, że go łatwo sprowokuje. Zamiast tego wcisnęła mu broń do ręki.
Dotychczas była niedostępna, a on nie był pewny, czy to z jej strony tylko gra. Ale teraz miał oczywisty dowód, że Temari leci na niego, tak samo, jak on na nią.
Kiedy jej dłoń znalazła się na pasku jego spodni, złapał ją za nadgarstek i odsunął od siebie.
- Jesteś pijana. Weź zimny prysznic dla otrzeźwienia – powiedział, po czym wstał, żeby wyjść z pokoju.
Musiał stoczyć wewnętrzną walkę, żeby ją odepchnąć, ale satysfakcja była podwójna. Wiedział już, że nie jest jedyną osobą, która ze sobą walczy.

4 komentarze:

  1. Doszła do mnie pocztówka <3
    Dziękuję ślicznie kochaniutka! Jak gdziekolwiek będziesz - pamiętaj o mnie! :D Aż mi się cieplej na sercu zrobiło :D
    Powiem tak - cały komentarz jaki chciałam zamieścić po przeczytaniu, układany skrupulatnie w myślach, pierdzielnął w momencie, kiedy doszłam do ostatniej sceny. Rany boskie święte, co tu się dzieje! :D Nawet nie zdajesz sobie sprawy jakiego szoku doznałam i zarazem satysfakcji! Zdecydowanie Shikamaru i Temari są genialni. A razem... to prawdziwa bomba. Pożądanie czuć w każdym słowie i aż z zapartym tchem połykałam każde. A tu na końcu prawdziwy samiec alfa, który panuje nad sobą i ją spławia. A niech nie myśli, że może mieć go tak łatwo, co to, to nie! Zachwycona, no jestem zachwycona <3 Pragnę już nowego rozdziału ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. Widać, że w związku Gaary i Ino zaczynają się drobne nieporozumienia. Rozdział satysfakcjonujący, ponieważ występuję Shika-Tema.xD Taki Shikamaru mi się podoba. Widać, iż jest tu o wiele dojrzalszy pod pewnymi aspektami niż w Nakamie. Ehem. Coś czuję, że jeśli nasza blondynka będzie pamiętała to wydarzenie... Cóż, ciekawe czy będzie czuła przy Shikamaru jakiś dyskomfort?
    Coś jeszcze? Hmm... Nie pamiętam. Szlag by wziął moją pamięć. Jeszcze jeden dzień temu miałam ułożony calutki komentarz, lecz dzisiaj zapomniałam o czym miało to być. Whatever. Jak se przypomnę to dam go pod następnym rozdziałem. W każdym razie rozdział wprowadza wiele wydarzeń pomiędzy postaciami, więc narzekać nie mogę.
    Pozdrawiam Lavana Zoro

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdzie ten rozdział? :(

    OdpowiedzUsuń
  4. hej! Jutro prawie caŁy dzień mnie nie będzie, a rozdział nie jest skończony. Dodam go jutro (późnym wieczorem) lub w niedzielę (wieczorem).

    OdpowiedzUsuń