poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział 6. Zaufanie, tak jak miłość, wiąże się z ryzykiem



Samochód zatrzymał się na podjeździe, mimo zakazu parkowania. Brama prowadziła na strzeżone osiedle z wielopiętrowymi wieżowcami. W ciągu dnia mnóstwo aut wjeżdżało tędy na plac, ale teraz, w nocy, odgłos silników dobiegał jedynie od strony głównej drogi. Uliczka prowadząca na osiedle była pusta. Większość mieszkańców z pewnością spała - jak przystało na porządnych obywateli, którzy następnego dnia wstają wcześnie rano do pracy.

Gaara zgasił silnik i spojrzał na zegarek. Dopiero minęła dwudziesta trzecia.

Ino rozpięła pasy bezpieczeństwa, ale nie sprawiała wrażenia jakby zamierzała wysiąść z samochodu. Mimo wszystko nie należało się łudzić, że zatrzyma ją w nim do północy.

 Raz odpuść sobie reguły fair play, pomyślał. Wystarczy zapytać, czy w ogóle wybiera się na ten cholerny bal, potem jakoś pójdzie.

A jednak głos uwiązł mu w gardle. Zasady są po to, żeby ich przestrzegać. Poza tym wiedział, że jeśli sprawa się jakoś sypnie, Sasuke nie da mu żyć.

Uchiha to jest jednak gnida, pomyślał wspominając wcześniejszą rozmowę. Zawsze zostawia sobie jakąś opcję zapasową. Nie wydaje się, żeby Sakura lub Ino mogły go przechytrzyć, choćby nawet przygotowały się na różne wersje wydarzeń.

Nawet brał pod uwagę, żeby jej to powiedzieć, ale to byłoby jawne złamanie zasad. Termin ważności zakładu jeszcze nie minął.

Trudno, przecież nie pozwoli, żeby rządził nim zegarek.

Ino opierała się o oparcie fotela z przymkniętymi oczami. Spojrzał na nią i słowa jakoś same wypłynęły z jego ust, zanim je zdążył przeanalizować.

- Ino – odezwał się. – Nie rób sobie na ten żałosny bal makijażu.

Dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na niego.

- Niby dlaczego nie? – zapytała.

Głupie pytanie.

- Jak myślisz? Będziesz nie do odróżnienia na tle tapet.

Przymrużyła oczy w charakterystyczny sposób, który dodawał jej uroku.

Gaara zacisnął dłoń na siedzeniu fotela. No stary opanuj się, umowa trwa tylko do piątku. Więcej się z nią nie spotkasz. Jest zbyt delikatna, powtarzał sobie w myślach.

Zbyt delikatna, żeby wykorzystać i porzucić.

Zbyt delikatna, żeby wmawiać jej i sobie, że coś z tego będzie.

- Nic by ci się nie stało, gdybyś czasem powiedział coś miłego. Na przykład, że teraz wyglądam ładnie – powiedziała i przybliżyła do niego twarz, jakby chciała, żeby ją ocenił.

- Po co, skoro wiesz, że tak jest? – odpowiedział sucho. Odpiął pas bezpieczeństwa zastanawiając się nad tym, czy ewakuować się z auta. Powinien był, gdyż widział, że dziewczyna ma złe zamiary, a jemu nie wolno stracić panowania nad sobą, i to z wielu powodów. Jednak ucieczka byłaby przyznaniem się do tego, że nie kontroluje sytuacji. Nigdy nie uciekał przed kobietami - jeśli jakaś mu się nie podobała mówił coś takiego, żeby się obraziła i zniechęciła. Ratowanie się ucieczką spowodowałoby, że w przyszłości trzeba by to powtarzać.

- Nie wiem, bo tak nigdy nie powiedziałeś – odrzekła wpatrując się w niego uważnie.

Czuł się jak w podstawówce. Pewna dziewczyna mu się podobała, ale była ze starszej klasy, na dodatek spławiała wszystkich złośliwościami, więc chociaż chciał się do niej zbliżyć - bał się konsekwencji. Podobna sytuacja więcej mu się nie przytrafiła.

Teraz przecież nie jest w podstawówce, a dziewczyny nie wydają się takie przerażające. Zawsze może odzyskać kontrolę nad sytuacją i skierować ją na odpowiednie tory. Ta myśl dodała mu otuchy.

I nie chciał sprawić jej przykrości.

- W skali od jeden do dziesięć oceniam cię na siedem – powiedział. - Czyli wysoko – uzupełnił widząc jej zrezygnowany wyraz twarzy. Odsunęła się, zwiększając minimalnie dystans i uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Odruchowo wyciągnął rękę, dotknął jej podbródka i odwrócił jej twarz, by na niego spojrzała. Z bliska tęczówki oczu dziewczyny wydawały się bardziej szare niż niebieskie.

- Nie szukaj potwierdzenia w innych. Jesteś bardzo ładna – powiedział, bezwiednie ściszając głos o pół tonu.

Uśmiechnęła się delikatnie, a on nie mógł się tym razem oprzeć pragnieniu pocałowania jej. Miał świadomość, że będzie tego żałować, ale w tym momencie to już było bez znaczenia.

Delikatnie musnął jej wargi, częściowo obawiając się, a częściowo licząc na to, że mu się wymknie. Jej usta były dokładnie takie, jak się spodziewał – miękkie i słodkie. To pewnie przez malinowy błyszczyk, ale makijaż w takim wydaniu mógł zaakceptować. Zawahał się tylko przez ułamek sekundy, zanim pewnie objął jej wargi swoimi. Teraz już ani nie chciał, ani nie mógłby oderwać się od jej ust, a ona chętnie odpowiadała na pocałunki. Zaczął wodzić palcami po jej ramieniu, wyczuwał dokładnie jak drży przy każdym dotknięciu. Rozsmakował się w jej ustach, delikatnie pieścił skórę i chociaż towarzyszyła mu uporczywa myśl, że posunął się za daleko, bo należało dać jej nauczkę, zostawić nienasyconą i drżącą, to wciąż chciał jej dotykać, a jego ciało reagowało instynktownie, nie czekając na polecenia mózgu. Chciał poznać ją całkowicie, zobaczyć wszystko co do tej pory tylko sobie wyobrażał. Oderwał się od jej ust i pocałował płatek ucha, a potem kark. Intensywny zapach kwiatowego szamponu był odurzający. Ino odchyliła głowę, pozwalając by błądził ustami po jej szyi. Zamknął jej drobną dłoń w swojej. Drugą rękę położył na odsłoniętym przez podwiniętą spódniczkę udzie. Nie odepchnęła go; pomyślał więc, że jest już jego.

Nie sądził, że pójdzie tak łatwo.

Zbliżył usta do jej ucha i dmuchnął w nie strumieniem gorącego powietrza. Poczuje przyjemne łaskotanie. To jego popisowy numer.

- Chodźmy do ciebie – powiedział łagodnie.

Ino popatrzyła na niego.

- Dlaczego?

Wydawało mu się, że pytanie jest nie na miejscu. Chyba nie chciała tego robić na przednim siedzeniu w samochodzie.

- Mówiłaś, że będziesz sama w domu – przypomniał.

Wzrok dziewczyny wyrażał zdziwienie. Może ona jest z tych, które na bezpośrednie sugestie reagują jak na obrazę.

Nawet jeśli, nie musiała go tak brutalnie odpychać. Zarył głową w dach samochodu. Powstrzymał przekleństwo, które cisnęło mu się na usta, bo raczej trudno byłoby odzyskać raz zaprzepaszczoną atmosferę. Usiadł z powrotem w fotelu kierowcy, pocierając dłonią potylicę.

Nie klnij, kurwa, pomyślał. Boli jak cholera, trudno.

Dopiero po chwili spojrzał na Ino. Utkwiła wzrok w panelu radia samochodowego naprzeciw fotela pasażera.

- Za późno, żeby grać niedostępną – powiedział.

Było oczywiste, że i tak nic już tego nie będzie. Ona się uniosła dumą jakby ją obraził; nie będzie dociekać, o co jej chodzi, zresztą sam stracił ochotę na zbliżenie. Dziewczyn udających cnotki w nieodpowiedniej chwili nie znosił bardziej niż jakichkolwiek innych.

Ino nic nie odpowiedziała. Nacisnęła klamkę w drzwiach, oczywiście bez efektu.

- Odblokuj je – powiedziała głosem trzęsącym się z wściekłości.

Gaara również był wściekły i  miał ochotę odpłacić jej pięknym za nadobne, ale widząc jej wyraz twarzy uznał, że nie warto się z nią droczyć, bo jeszcze wpadnie w histerię. Wręcz poczuł się winny doprowadzenia jej do takiego stanu.

Ale bez przesady, o co ona się tak wścieka?

Wyłączył blokadę. Ino szarpnęła za klamkę i wyszła na zewnątrz. Gaara także wysiadł z samochodu i zatrzasnął drzwi. Podmuch chłodnego powietrza go otrzeźwił, zaczął więc analizować fakty.

- To jest twoja strategia? Nie uskuteczniaj jej w piątek, bo jest do bani – oznajmił bez ogródek.

Ino zlekceważyła jego słowa. Stała po drugiej stronie samochodu, tuż przy drzwiach.

- Ale palant z ciebie!

Sądził, że bardziej wkurzony być nie może, ale jeszcze bardziej rozjuszyła go tym stwierdzeniem. Jednak nie będzie wdawać się na ulicy w awantury. Wziął dwa głębokie oddechy.

- Może palant – odpowiedział najspokojniejszym tonem, na jaki było go w tej chwili stać. – Twoje szczęście, że nie cham. Zapamiętaj sobie, że nie wsiada się do samochodu z obcym facetem, zwłaszcza po zmroku.

Ino zmarszczyła brwi.

- Skąd ci przyszło do głowy, że gdziekolwiek bym poszła z obcym? Zresztą może to prawda, jesteś... Dziewczyny miały rację, jesteś taką samą gnidą jak Sasuke.

Nie dociekał źródeł tego porównania.

- A propo Sasuke: on ma trochę mniej samokontroli niż ja, więc skoro nie potrafisz się opanować lepiej zrezygnuj z planu odegrania się na nim - odpowiedział.

- Ja? Niby ja nie potrafię się opanować? To jest jakaś jebana abstrakcja, wylądowałam w środku koszmaru – mimo wściekłości Gaara ze zgorszeniem zarejestrował fakt, że pierwszy raz przy nim przeklęła. – Chwileczkę, do czego ty pijesz? Kto się wygadał?

- Czy to ważne? – odparł Gaara. Wreszcie trafił na stabilny grunt; chwilę temu miał wrażenie, że Ino gada zupełnie od rzeczy. – Jeśli już chcesz prowadzić gierki upewnij się, że znasz reguły i że ktoś ich nie złamie. Jesteś jedną z tych tępych idiotek, którym się wydaje, że zyskają władzę gdy zatrzepoczą rzęsami i zakręcą biodrami, ale z planem odwrotu jest już trochę słabo. Nie masz władzy jeśli nie dysponujesz siłą, żeby ją sobie wywalczyć, dlatego nie nadajesz się do tego, żeby utemperować Sasuke, odpuść go sobie. I nie kokietuj nikogo, jeśli nie masz drogi ucieczki.

Ino wpatrywała się w niego przez chwilę. Uspokoiła się już; Gaara miał nadzieję, że jest w stanie wyłuskać z jego nieco chaotycznej mowy to, co istotne, i potraktuje rady poważnie.

- Sasuke już dawno mnie nie interesuje.

- Nie?

- Nie – odparła blondynka. – Nie wiem, co ci ktoś naopowiadał, ale najwidoczniej masz jakieś nieaktualne i wyolbrzymione informacje. Jeśli sądziłeś, że się z nim prześpię albo… nie wiem, co sobie myślałeś, w każdym razie słabo mnie znasz.

Podeszła do ogrodzenia i wstukała kod.

Gaara szybko przeanalizował jej słowa.

- Wygłupiłem się – powiedział z nagłą pewnością.

- Tak, wygłupiłeś się – odparła Ino, zamykając za sobą bramę. Odwróciła się twarzą do niego. – Jesteś największym palantem jakiego znam. Nie licząc Uchihy. Obaj jesteście skończonymi palantami.

To, co powiedziała, ledwie otarło się jego świadomość. Z niezachwianą pewnością mógł stwierdzić, że jest gorzej niż palantem. Sfrajerzył się  totalnie. Potraktował ją jakby była jedną z panienek przygodnie poznanych na imprezie.

Teraz to jest już nie do odkręcenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz