Samochód
zatrzymał się na podjeździe, mimo zakazu parkowania. Brama prowadziła na
strzeżone osiedle z wielopiętrowymi wieżowcami. W ciągu dnia mnóstwo aut
wjeżdżało tędy na plac, ale teraz, w nocy, odgłos silników dobiegał jedynie od
strony głównej drogi. Uliczka prowadząca na osiedle była pusta. Większość
mieszkańców z pewnością spała - jak przystało na porządnych obywateli, którzy
następnego dnia wstają wcześnie rano do pracy.
Gaara zgasił
silnik i spojrzał na zegarek. Dopiero minęła dwudziesta trzecia.
Ino rozpięła
pasy bezpieczeństwa, ale nie sprawiała wrażenia jakby zamierzała wysiąść z
samochodu. Mimo wszystko nie należało się łudzić, że zatrzyma ją w nim do
północy.
Raz odpuść
sobie reguły fair play, pomyślał. Wystarczy zapytać, czy w ogóle wybiera się na
ten cholerny bal, potem jakoś pójdzie.
A jednak
głos uwiązł mu w gardle. Zasady są po to, żeby ich przestrzegać. Poza tym
wiedział, że jeśli sprawa się jakoś sypnie, Sasuke nie da mu żyć.
Uchiha to
jest jednak gnida, pomyślał wspominając wcześniejszą rozmowę. Zawsze zostawia
sobie jakąś opcję zapasową. Nie wydaje się, żeby Sakura lub Ino mogły go
przechytrzyć, choćby nawet przygotowały się na różne wersje wydarzeń.
Nawet brał
pod uwagę, żeby jej to powiedzieć, ale to byłoby jawne złamanie zasad. Termin
ważności zakładu jeszcze nie minął.
Trudno,
przecież nie pozwoli, żeby rządził nim zegarek.
Ino opierała
się o oparcie fotela z przymkniętymi oczami. Spojrzał na nią i słowa jakoś same
wypłynęły z jego ust, zanim je zdążył przeanalizować.
- Ino –
odezwał się. – Nie rób sobie na ten żałosny bal makijażu.
Dziewczyna
otworzyła oczy i spojrzała na niego.
- Niby
dlaczego nie? – zapytała.
Głupie
pytanie.
- Jak
myślisz? Będziesz nie do odróżnienia na tle tapet.
Przymrużyła
oczy w charakterystyczny sposób, który dodawał jej uroku.
Gaara
zacisnął dłoń na siedzeniu fotela. No stary opanuj się, umowa trwa tylko do
piątku. Więcej się z nią nie spotkasz. Jest zbyt delikatna, powtarzał sobie w
myślach.
Zbyt
delikatna, żeby wykorzystać i porzucić.
Zbyt
delikatna, żeby wmawiać jej i sobie, że coś z tego będzie.
- Nic by ci
się nie stało, gdybyś czasem powiedział coś miłego. Na przykład, że teraz
wyglądam ładnie – powiedziała i przybliżyła do niego twarz, jakby chciała, żeby
ją ocenił.
- Po co,
skoro wiesz, że tak jest? – odpowiedział sucho. Odpiął pas bezpieczeństwa
zastanawiając się nad tym, czy ewakuować się z auta. Powinien był, gdyż widział,
że dziewczyna ma złe zamiary, a jemu nie wolno stracić panowania nad sobą, i to
z wielu powodów. Jednak ucieczka byłaby przyznaniem się do tego, że nie
kontroluje sytuacji. Nigdy nie uciekał przed kobietami - jeśli jakaś mu się nie
podobała mówił coś takiego, żeby się obraziła i zniechęciła. Ratowanie się
ucieczką spowodowałoby, że w przyszłości trzeba by to powtarzać.
- Nie wiem,
bo tak nigdy nie powiedziałeś – odrzekła wpatrując się w niego uważnie.
Czuł się jak
w podstawówce. Pewna dziewczyna mu się podobała, ale była ze starszej klasy, na
dodatek spławiała wszystkich złośliwościami, więc chociaż chciał się do niej
zbliżyć - bał się konsekwencji. Podobna sytuacja więcej mu się nie przytrafiła.
Teraz przecież
nie jest w podstawówce, a dziewczyny nie wydają się takie przerażające. Zawsze
może odzyskać kontrolę nad sytuacją i skierować ją na odpowiednie tory. Ta myśl
dodała mu otuchy.
I nie chciał
sprawić jej przykrości.
- W skali od
jeden do dziesięć oceniam cię na siedem – powiedział. - Czyli wysoko –
uzupełnił widząc jej zrezygnowany wyraz twarzy. Odsunęła się, zwiększając
minimalnie dystans i uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Odruchowo wyciągnął rękę,
dotknął jej podbródka i odwrócił jej twarz, by na niego spojrzała. Z bliska
tęczówki oczu dziewczyny wydawały się bardziej szare niż niebieskie.
- Nie szukaj
potwierdzenia w innych. Jesteś bardzo ładna – powiedział, bezwiednie ściszając
głos o pół tonu.
Uśmiechnęła
się delikatnie, a on nie mógł się tym razem oprzeć pragnieniu pocałowania jej.
Miał świadomość, że będzie tego żałować, ale w tym momencie to już było bez
znaczenia.
Delikatnie
musnął jej wargi, częściowo obawiając się, a częściowo licząc na to, że mu się
wymknie. Jej usta były dokładnie takie, jak się spodziewał – miękkie i słodkie.
To pewnie przez malinowy błyszczyk, ale makijaż w takim wydaniu mógł
zaakceptować. Zawahał się tylko przez ułamek sekundy, zanim pewnie objął jej
wargi swoimi. Teraz już ani nie chciał, ani nie mógłby oderwać się od jej ust,
a ona chętnie odpowiadała na pocałunki. Zaczął wodzić palcami po jej ramieniu,
wyczuwał dokładnie jak drży przy każdym dotknięciu. Rozsmakował się w jej
ustach, delikatnie pieścił skórę i chociaż towarzyszyła mu uporczywa myśl, że
posunął się za daleko, bo należało dać jej nauczkę, zostawić nienasyconą i
drżącą, to wciąż chciał jej dotykać, a jego ciało reagowało instynktownie, nie
czekając na polecenia mózgu. Chciał poznać ją całkowicie, zobaczyć wszystko co
do tej pory tylko sobie wyobrażał. Oderwał się od jej ust i pocałował płatek
ucha, a potem kark. Intensywny zapach kwiatowego szamponu był odurzający. Ino
odchyliła głowę, pozwalając by błądził ustami po jej szyi. Zamknął jej drobną
dłoń w swojej. Drugą rękę położył na odsłoniętym przez podwiniętą spódniczkę
udzie. Nie odepchnęła go; pomyślał więc, że jest już jego.
Nie sądził,
że pójdzie tak łatwo.
Zbliżył usta
do jej ucha i dmuchnął w nie strumieniem gorącego powietrza. Poczuje przyjemne
łaskotanie. To jego popisowy numer.
- Chodźmy do
ciebie – powiedział łagodnie.
Ino
popatrzyła na niego.
- Dlaczego?
Wydawało mu
się, że pytanie jest nie na miejscu. Chyba nie chciała tego robić na przednim
siedzeniu w samochodzie.
- Mówiłaś,
że będziesz sama w domu – przypomniał.
Wzrok
dziewczyny wyrażał zdziwienie. Może ona jest z tych, które na bezpośrednie
sugestie reagują jak na obrazę.
Nawet jeśli,
nie musiała go tak brutalnie odpychać. Zarył głową w dach samochodu.
Powstrzymał przekleństwo, które cisnęło mu się na usta, bo raczej trudno byłoby
odzyskać raz zaprzepaszczoną atmosferę. Usiadł z powrotem w fotelu kierowcy,
pocierając dłonią potylicę.
Nie klnij,
kurwa, pomyślał. Boli jak cholera, trudno.
Dopiero po
chwili spojrzał na Ino. Utkwiła wzrok w panelu radia samochodowego naprzeciw
fotela pasażera.
- Za późno,
żeby grać niedostępną – powiedział.
Było
oczywiste, że i tak nic już tego nie będzie. Ona się uniosła dumą jakby ją
obraził; nie będzie dociekać, o co jej chodzi, zresztą sam stracił ochotę na
zbliżenie. Dziewczyn udających cnotki w nieodpowiedniej chwili nie znosił
bardziej niż jakichkolwiek innych.
Ino nic nie
odpowiedziała. Nacisnęła klamkę w drzwiach, oczywiście bez efektu.
- Odblokuj
je – powiedziała głosem trzęsącym się z wściekłości.
Gaara
również był wściekły i miał ochotę odpłacić jej pięknym za nadobne, ale
widząc jej wyraz twarzy uznał, że nie warto się z nią droczyć, bo jeszcze
wpadnie w histerię. Wręcz poczuł się winny doprowadzenia jej do takiego stanu.
Ale bez
przesady, o co ona się tak wścieka?
Wyłączył
blokadę. Ino szarpnęła za klamkę i wyszła na zewnątrz. Gaara także wysiadł z
samochodu i zatrzasnął drzwi. Podmuch chłodnego powietrza go otrzeźwił, zaczął
więc analizować fakty.
- To jest
twoja strategia? Nie uskuteczniaj jej w piątek, bo jest do bani – oznajmił bez
ogródek.
Ino zlekceważyła
jego słowa. Stała po drugiej stronie samochodu, tuż przy drzwiach.
- Ale palant
z ciebie!
Sądził, że
bardziej wkurzony być nie może, ale jeszcze bardziej rozjuszyła go tym
stwierdzeniem. Jednak nie będzie wdawać się na ulicy w awantury. Wziął dwa
głębokie oddechy.
- Może
palant – odpowiedział najspokojniejszym tonem, na jaki było go w tej chwili
stać. – Twoje szczęście, że nie cham. Zapamiętaj sobie, że nie wsiada się do
samochodu z obcym facetem, zwłaszcza po zmroku.
Ino
zmarszczyła brwi.
- Skąd ci
przyszło do głowy, że gdziekolwiek bym poszła z obcym? Zresztą może to prawda,
jesteś... Dziewczyny miały rację, jesteś taką samą gnidą jak Sasuke.
Nie dociekał
źródeł tego porównania.
- A propo
Sasuke: on ma trochę mniej samokontroli niż ja, więc skoro nie potrafisz się
opanować lepiej zrezygnuj z planu odegrania się na nim - odpowiedział.
- Ja? Niby
ja nie potrafię się opanować? To jest jakaś jebana abstrakcja, wylądowałam w
środku koszmaru – mimo wściekłości Gaara ze zgorszeniem zarejestrował fakt, że
pierwszy raz przy nim przeklęła. – Chwileczkę, do czego ty pijesz? Kto się
wygadał?
- Czy to
ważne? – odparł Gaara. Wreszcie trafił na stabilny grunt; chwilę temu miał
wrażenie, że Ino gada zupełnie od rzeczy. – Jeśli już chcesz prowadzić gierki
upewnij się, że znasz reguły i że ktoś ich nie złamie. Jesteś jedną z tych
tępych idiotek, którym się wydaje, że zyskają władzę gdy zatrzepoczą rzęsami i
zakręcą biodrami, ale z planem odwrotu jest już trochę słabo. Nie masz władzy
jeśli nie dysponujesz siłą, żeby ją sobie wywalczyć, dlatego nie nadajesz się
do tego, żeby utemperować Sasuke, odpuść go sobie. I nie kokietuj nikogo, jeśli
nie masz drogi ucieczki.
Ino
wpatrywała się w niego przez chwilę. Uspokoiła się już; Gaara miał nadzieję, że
jest w stanie wyłuskać z jego nieco chaotycznej mowy to, co istotne, i
potraktuje rady poważnie.
- Sasuke już
dawno mnie nie interesuje.
- Nie?
- Nie –
odparła blondynka. – Nie wiem, co ci ktoś naopowiadał, ale najwidoczniej masz
jakieś nieaktualne i wyolbrzymione informacje. Jeśli sądziłeś, że się z nim
prześpię albo… nie wiem, co sobie myślałeś, w każdym razie słabo mnie znasz.
Podeszła do
ogrodzenia i wstukała kod.
Gaara szybko
przeanalizował jej słowa.
- Wygłupiłem
się – powiedział z nagłą pewnością.
- Tak,
wygłupiłeś się – odparła Ino, zamykając za sobą bramę. Odwróciła się twarzą do
niego. – Jesteś największym palantem jakiego znam. Nie licząc Uchihy. Obaj
jesteście skończonymi palantami.
To, co
powiedziała, ledwie otarło się jego świadomość. Z niezachwianą pewnością mógł
stwierdzić, że jest gorzej niż palantem. Sfrajerzył się totalnie.
Potraktował ją jakby była jedną z panienek przygodnie poznanych na imprezie.
Teraz to
jest już nie do odkręcenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz