niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 3. ...uczucia to nie kostki...



## Miesiąc później ##

  Zgrabna dziewczyna o zafarbowanych na czerwono włosach położyła kawę na stoliku. Rzuciła Gaarze bystre spojrzenie zza okularów i uśmiechnęła się. Pracowała tu od niedawna. Sabaku zlustrował ją wzrokiem. Ino popatrzyła na niego z potępieniem. Udawał, że tego nie zauważył.
- Następnym razem może pójdziemy na lodowisko – zaproponowała dziewczyna.
 
   Byli w kawiarni w uczelnianym centrum sportowym. Słowo „kawiarnia” niezbyt pasowało do tego miejsca, bo miało specyficzny klimat – pewnie dlatego, że było za duże na zwykłą kawiarnię; składało się z kilku pomieszczeń, a wystrój pasował bardziej do klubu studenckiego. Mimo to nie można było tutaj kupić żadnego alkoholu, jedynie kawę i ciastka. Studenci często przychodzili tutaj po siłowni lub basenie, czasami w przerwach między zajęciami. Ino uparła się, żeby wejść tutaj wracając ze ścianki wspinaczkowej, chociaż to ona nazwała wcześniej kawiarnie oklepanymi miejscami spotkań.
- Raczej się na to nie piszę – odpowiedział Gaara.
- Dlaczego? Nie potrafisz utrzymać równowagi? – zapytała Ino , najwidoczniej licząc, że odpowiedź będzie twierdząca. Miałaby wtedy pretekst do drwin - jej zdaniem łyżwiarstwo było dziecinnie łatwe.
- Potrafię. Ale nie lubię, poza tym na lodowiskach zwykle jest tłok – odpowiedział zgodnie z prawdą. – Dlaczego nagle z tym wyskakujesz? Myślałem, że znienawidziłaś łyżwy.
  Ino pokręciła głową.
- Nic takiego nie powiedziałam – zaprzeczyła.
  Rzeczywiście, nie powiedziała.
- Ale to widać. Kiedy mówisz o łyżwiarstwie… widać pewną niechęć.
- Pewnie tak jest – przyznała. – Szczerze mówiąc, chociaż jako dziesięciolatka bardzo chciałam sprostać oczekiwaniom, byłam zadowolona, że ojciec kazał mi zrezygnować. Moja matka do dzisiaj myśli, że prowokowałam niebezpieczne upadki, żeby go do tego zmusić… Nie mówi tego, ale wiem, że tak uważa.
  Nie mógł pominąć tego milczeniem.
- Wiesz, że niespełnione ambicje to wyłącznie jej problem? Twoja matka…
- Jest świetną osobą – wpadła mu w słowo. – Wyrobiłeś sobie opinię o niej na podstawie kilku faktów. Wiem że z moich opowiadań wyłania się obraz despotki. Ale to tylko jedna strona medalu. Nigdy mi nie wypominała, że rzuciłam łyżwiarstwo i zawsze mnie wspiera.
Gaary nie przekonała próba usprawiedliwienia tej osoby. Doskonale wiedział, jak potrafią się zachowywać ludzie, którzy przerzucają swoje ambicje na dzieci, i że mają metody na wymuszanie pewnych rzeczy bez mówienia wprost.
- Mimo to ukrywasz przed nią, że lubisz fotografowanie i udajesz, że bardziej interesuje cię taniec.
  Ino potrząsnęła głową.
- Nieprawda. Wcale nie jestem pewna, co lubię bardziej. Taniec mi sprawia mnóstwo frajdy. Ty nie dowierzasz, bo uważasz, że to zwykłe kręcenie biodrami, a nie sport. Ale turnieje taneczne nie są w niczym gorsze od tych waszych meczyków – powiedziała.
  Gaara uśmiechnął się ironicznie.
- Meczyków. Jako cheerleaderka powinnaś udawać pasjonatkę. Większość dziewczyn udaje, że bejsbol jest fascynujący, chociaż wszyscy wiedzą, że w cheerleadingu chodzi tylko o to, żeby się pokazać. Ewentualnie – dodał po chwili – ściągnąć na siebie uwagę zawodników.
  Ino wzruszyła lekko ramionami.
- Spodziewasz się, że się oburzę i zaprzeczę? – zapytała. – Wcale nie. Wiem, co kieruje dziewczynami. Chociaż zapomniałeś jeszcze dodać, że niektóre chcą dopisać się do zwycięstwa i ogrzać się w blasku cudzej sławy. Ja uznałam, że zapisanie się do zespołu jest najlepszym sposobem, żeby nie zginąć w tłumie. I zdobyć zaraz na początku semestru trochę koleżanek. Na pierwszym roku wszyscy są skupieni na zajęciach i zdobyciu sobie jakiegoś miejsca na uczelni. Ja i Tenten nie wyróżniamy się ocenami, więc postanowiłyśmy inaczej zaplusować w towarzystwie. Inaczej wszyscy z rocznika kojarzyliby nas od początku jako te mniej rozgarnięte.
  Gaare rozbawiło takie uzasadnienie i nawet nie próbował tego ukryć.
- Więc wyginacie się na boisku dla popularności?
Ino przymrużyła oczy, ale nie wydawała się rozzłoszczona.
- Raczej żeby uniknąć znalezienia się wśród szaraczków, to trochę co innego. Twoim zdaniem wszystkie cheerleaderki są z definicji płytkie?
- Próżne – uściślił Gaara.
  Ino oparła ręce na stole, zbliżając twarz o kilka centymetrów. Popatrzyła na niego uważnie.
- W takim razie to skandal, że twoja siostra jest cheerleaderką. Jak się z tym pogodziłeś, mając taki pogląd? – zapytała. W jej oczach igrały złośliwe iskierki. Myślała, że go zagięła.
- Właśnie dlatego tak je oceniam. Temari jest próżna – odpowiedział wprost. – Ma wiele wad, ta nie jest najgorsza.
Ino zastanowiła się przez chwilę. Pewnie wahała się, czy zadać mu pytanie. Nie wiedziałby, co odpowiedzieć.
  Nie uważał jej za próżną, ale może lepiej, żeby tak myślała.
  Ino zręcznie zmieniła temat.
- Ty uważasz takie motywacje za śmieszne, na pewno więc nie grasz w bejsbol dla popularności. Ale też wcale nie jesteś jakimś pasjonatem, więc dlaczego jesteś w drużynie?
  Ciekawe, że ją to zainteresowało.
- W szkole średniej wszystko było niedofinansowane z wyjątkiem boiska do bejsbolu – odpowiedział, sięgając pamięcią do tamtych czasów. Rzeczywiście, zaczął grać z potrzeby zapełnienia czasu. Inne dyscypliny sportu jakby wtedy nie istniały; bejsbol był oczywistym wyborem. Przynajmniej w szkole. – Więc to było najłatwiej dostępne zajęcie. Na studiach opłaca się kontynuować. Mamy wstęp w wiele miejsc, darmowe karnety... I, co najważniejsze, przychylność wykładowców, większość nie wymaga od nas wiele na zajęciach. Lepiej chodzić na treningi niż zakuwać. I mecze są dobrą rozrywką na weekendy.
- Rozumiem – odpowiedziała. – Ale kiedyś w każdy weekend jeździłeś na wspinaczki, nie szkoda ci było tego czasu?
  Zaskoczyło go, że dziewczyna ma tak dobrą pamięć.
  Nie chciał jej wyjaśniać, dlaczego po maturze postanowił zamienić rutynę na coś innego. Na szczęście zamiast drążyć temat skierowała rozmowę na inny tor.
- Szczerze powiedziawszy, można by się spodziewać, że będziesz inwestował czas w przygotowywanie się do wejścia na Mount Everest, a nie w gry zespołowe.
Gaara był zaskoczony, że przyszła jej do głowy ta sugestia.
- Dlaczego akurat na Mount Everest?
 - Czy to nie jest marzenie wszystkich miłośników wspinaczki?
  Gaara posłał jej spojrzenie, w którym pobłażliwość mieszała się z rozbawieniem. Rzeczywiście, góry musiały być jej obce, dlatego myślała o nich w sposób stereotypowy.
- Mount Everest to teraz rozrywka dla tych, którzy podążają za tłumem, nawet dosłownie, bo tam jest w sezonie straszny tłok. Biznes turystyczny kwitnie w najlepsze. Nawet ty mogłabyś wejść na Everest, wystarczy mieć kondycję i kasę, żeby opłacić przewodników.
  Tym razem wyglądała na urażoną.
- Co to znaczy: nawet ja? Że jestem taka słaba?
- Nie – zaprzeczył, nie chcąc jednak wgłębiać się w ten temat. – Tak czy inaczej nie interesują mnie góry wysokie, w każdym razie nie aż tak wysokie. Zwykle nie wybieraliśmy bardzo wysokich gór, często niższe z trudniejszymi trasami.
- My, czyli kto? Jestem ciekawa tej ekipy. Jakoś sobie nie wyobrażam, że Sasuke i reszta z taką ochotą jeżdżą w góry. Tam bezwzględna rywalizacja może się źle skończyć.
  Była to rozsądna uwaga. Gaara wolał wspinaczkę skałkową i chodzenie po górach głównie dlatego, że tam człowiek zdany był na własne możliwości. Nie rywalizował z innymi; nawet wspinanie się w grupie nie opiera się na współpracy - każdy musi sam ocenić i wykorzystać własne siły. Nie polegało to na porównywaniu się i walczeniu z drugim człowiekiem, tylko z czymś znacznie silniejszym od człowieka – przyrodą.
- Masz rację, większość chłopaków z naszych drużyn nie miałaby tam czego szukać. Zwykle jeżdżę sam – powiedział, nie chcąc, żeby drążyła temat jego znajomych ze szkoły średniej. – Tak jest dużo lepiej. W górach można zyskać dystans do wszystkiego. Powinnaś to wiedzieć. Nie jeździsz nawet na trekingi?
   Ino pokręciła głową.
- Wiem, że to dziwne, dużo ludzi jeździ. Nigdy nie brałam pod uwagę takich wypadów. Nie mam z kim jeździć. W dzieciństwie byłam parę razy w górach z moim tatą – otworzyła szerzej oczy, jakby wpadła na jakiś pomysł. – Może kiedyś pojedziemy razem?
  Gaara spłoszył się.
- Chcesz ze mną jechać w góry? Nie bałabyś się, że zrzucę cię ze skały? – spytał, chcąc obrócić propozycję w żart.
Ino oczekiwała jednak konkretnej odpowiedzi, nie zareagowała na jego prowokację. Dodał szybko: – Nie jeżdżę z dziewczynami na wspinaczki, to za duży kłopot.
- Dziewczyny na pewno nie są gorsze od mężczyzn – oburzyła się Ino. – Jak potrenuję jeszcze więcej na ściance to i w skałkach bym sobie poradziła. A jeśli nie, to zwykła wycieczka, a nie wspinaczka… Oczywiście, że nie teraz ani za miesiąc, ale może za rok?
- Lubisz robić dalekosiężne plany – skomentował Gaara. On nie wybiegał tak daleko w przyszłość.
  Ino przytaknęła. Naprawdę zapaliła się do pomysłu.
- Oczywiście, planowanie jest najlepsze. Nawet jeśli nic z tego później nie wychodzi.
   Czyli chciała deklaracji z jego strony.
- Ja tak nie uważam. Nie wiem, co i z kim będę robić za tydzień, i to mi znacznie bardziej odpowiada. Za rok my już nawet nie będziemy się widywać, bo wcześniej znudzimy się swoim towarzystwem.
  Popatrzyła na niego jakby ją strasznie rozczarował, ale nic nie powiedziała.
  Poczuł się nieswojo ze świadomością, że sprawił jej przykrość. A przecież nie powinien, bo będzie musiał sprawić jeszcze większą.
  Rozmawiając z Ino często zapominał, że nie byłoby go tutaj gdyby nie głupie wyzwanie Uchihy. Żałował, że się na nie zgodził.
  Sądził, że przez ten miesiąc będzie się strasznie nudził i z ulgą przywita dzień balu, do którego musiał dotrwać. W końcu to cheerleaderka – jedna z tych dziewczyn, które tandetnie ubrane i mocno umalowane próbują w czasie meczu ściągnąć na siebie uwagę wszystkich, zazwyczaj próbując sobie tak podnieść niskie poczucie własnej wartości. Nie brał pod uwagę, że Ino okaże się interesującą dziewczyną, która po imprezach sportowych zmienia swoje zachowanie, tak samo jak zmywa makijaż.
  Dziewczyną, z którą chętnie spędza czas.
  Chociaż miał złe zdanie o kobietach, było kilka takich, które lubił. Traktował je jak dobre koleżanki. Trzymał się zasady, żeby nigdy się z nimi nie umawiać.
  Ino też mogłaby być koleżanką, gdyby nie zaczęli znajomości od randek. Teraz trudno byłoby to odkręcić.  Tym bardziej, że mimo odgórnie przyjętych założeń często bezmyślnie mówił coś, co ona mogła opacznie zrozumieć. Powinien zrekompensować swoją głupotę takim zachowaniem, żeby ją do siebie zniechęcić. Nie chciał, żeby się nim interesowała.
  Kłopot w tym, że nie może zerwać tej znajomości przed balem.
  Ten na szczęście będzie już w przyszłym tygodniu. Był przekonany, że odetchnie z ulgą, gdy nie będzie musiał się z nią spotykać.
***

Gaara za każdym razem mówi coś takiego, jakby chciał, żeby się do niego zraziła. Zastanawiała się, czy to jest zachowanie nabyte przez zbyt częste przebywanie z Uchihą.
To niezrozumiałe, że odnajduje się w takim towarzystwie. Ino była przekonana, że połowa rzeczy, które słyszała o Gaarze od koleżanek to straszne bzdury. Ludziom wydawało się, że Gaara jest taki jak Sasuke, skoro tak często jest z nim widywany.
  Święty też z pewnością nie jest, ale żeby go od razu porównywać do dziwkarza, jakim jest Uchiha… Gaarze z pewnością szkoda byłoby czasu, by chodzić z Uchihą po nocnych klubach i podrywać panienki.
  Ino była przekonana, że jeśli uda się przeprowadzić plan zemsty na Sasuke i skutecznie poróżnić go z Gaarą… będzie to korzystne dla wszystkich.
Byłoby dobrze, gdyby miała już jakiś plan, ale żaden konkretny pomysł nie chciał wykiełkować w jej głowie. Sakura i Tenten były bezużyteczne, jeśli chodzi o szczegóły akcji, więc będzie musiała wymyślić coś sama.
   Rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Ino obróciła się wraz z krzesłem w kierunku wejścia do jej pokoju. Bura kotka, którą trzymała na kolanach, ziewnęła i wróciła do przerwanego snu. 
  Do pokoju weszła Mako Yamanaka, elegancka i zadbana szatynka.
- Nie słyszałam, kiedy wróciłaś. Ale znacznie się spóźniłaś.
- Przepraszam, zagadaliśmy się – odpowiedziała.
- Jak zwykle – odparła kobieta, lustrując ją wzrokiem.
   Ino przygryzła wargi. Mogłaby się usprawiedliwiać, ale cóż może kolejny raz powiedzieć?
- Naprawdę go lubisz – odezwała się matka ponownie. Nie wydawała się zirytowana. – To dobrze, nie mam nic przeciw temu, żebyś chodziła na randki. Ale pamiętaj, że wkrótce koniec semestru, musisz się więcej uczyć. I nie rozpraszaj się za bardzo w przygotowaniach do treningów. Na turnieju będą najlepsi z całej prefektury, a wy możecie wygrać i dostać się do finałów krajowych, tylko musicie przykładać się do ćwiczeń. Robisz zbyt wiele rzeczy naraz.
   Ino nic nie odpowiedziała. Oczywiście była to prawda, ostatnio ograniczała treningi tańca. Jednak nie czuła potrzeby ćwiczyć cztery razy w tygodniu. Kiedy chodziła na zwykłe zajęcia z tańca towarzyskiego, raz albo dwa tygodniowo, miała z tego dużo przyjemności. Teraz treningi wiązały się przede wszystkim ze stresem. A to był zwykły turniej dla amatorów, zawody na których zależało bardzo jej matce, ale nie jej. Nie tańczyła po to, żeby zdobywać medale.
   Na szczęście matka nie była w nastroju do prawienia morałów i przestała ją strofować.
- Co to za chłopak? Z uczelni?
- Tak. Studiuje prawo – odpowiedziała Ino. Pomyślała, że dobrze brzmiące fakty warto eksponować.
 - Już myślałam, że nie spotykasz się z chłopakami, bo wystarcza ci towarzystwo Kimiego – przyznała kobieta. Ino przewróciła oczami ze zniecierpliwieniem. Wiedziała, czego się spodziewać. – Idealnie byłoby, gdybyście się spotykali. Nic by cię wtedy nie odciągało od treningów.
   Ino miała czasem wrażenie, że jej matka nie potrafi zrozumieć, że świat nie jest po to, by spełniać jej zachcianki. Nie wszystko musi być takie, jak sobie tego życzyła.

1 komentarz:

  1. Pomimo tego, że nic przełomowego się nie wydarzyło w tym rozdziale, bardzo mi się podobał. Już nie mogę się doczekać aż się w sobie na serio zakochają ^^

    OdpowiedzUsuń