sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 33. Słowicze dźwięki w mężczyz­ny głosie, a w ser­cu li­sie zamiary



Ino odłożyła torebkę na krzesło i zajęła miejsce obok.
Była pora lunchu. O tej porze oblegane były tanie restauracje, a kawiarnie niemal świeciły pustkami. Kankuro właśnie wtedy zwykł wychodzić na kawę. Lunch jadał w pracy, między jednym a drugim spotkaniem.
Sprzyjającym zbiegiem okoliczności było, że jego ulubiona kawiarnia znajdowała się blisko wydziału sztuk pięknych uniwersytetu Keio. Ino na strzelnicy wygadała się, kiedy ma tam zajęcia, więc nie wahał się do niej zadzwonić.
    - Co pijesz? – zapytał, gdy podeszła do nich kelnerka.
- Macchiato.
Kankuro spojrzał na kelnerkę. Była mu znana, bo pracowała tutaj od dawna.
- Dwa razy. I dwia razy szarlotka.
- Sam zjesz – oświadczyła Ino z rozdrażnieniem mrużąc oczy.
Kankuro pozwolił sobie na kpiący uśmiech.
- Należysz do dziewczyn na wiecznej diecie?
- Nie lubię, kiedy się za mnie decyduje.
- Zapamiętam – zadeklarował. – Ale musisz wiedzieć, że takiej szarlotki jak tutaj nie ma w całej Shibuyi.
Ino złagodniała, ale trudno było powiedzieć, czy ją przekonał.
 - Jak zajęcia na uczelni? – zapytał.
Blondynka popatrzyła na niego podejrzliwie.
- Możesz zadawać precyzyjne pytania. Chcesz wiedzieć, co u Temari. Nie rozmawiacie o studiach?
Nawet o tym nie wiedziała, ale trafiła w sedno.
- Studia to dla niej drażliwy temat.
- Więc ja mam być twoim źródłem informacji.
Kankuro nie był pewny, czy ma to potraktować jako zarzut.
Skrytość Gaary i Temari tym razem działała na jego korzyść. Kankuro nie miał jeszcze planu, ale dysponował czasem, by się nad nim zastanowić. W przyszłości powinna nadarzyć się okazja, żeby dzięki dziewczynie dotrzeć do Gaary.
Jednak to nie był jedyny powód, dla którego postanowił skorzystać z okazji, żeby rozwinąć przypadkową znajomość. Był zaintrygowany. Za pierwszym razem, gdy spotkał Ino u Temari, jedynie zdziwiony. Ale za drugim rzeczywiście zaintrygowany. Na pierwszy rzut oka widać, że Ino nie jest kolejną panienką do wypełnienia czymś samotnych wieczorów. Zastanawiał się, czy to w niej jest coś wyjątkowego, czy może Gaara dojrzał i z rozwydrzonego dzieciaka stał się… nieco mniej rozwydrzonym dzieciakiem.
Niezależnie od przyczyny, dziewczyna może być przydatna.
- Widzisz, Temari teraz stoi na życiowym rozdrożu. Jestem przekonany, że nie wie, co ze sobą zrobić, gdy skończy studia. Wolę mieć oko na to, jak kształtują się jej plany, bo ma tendencję do podejmowania złych decyzji pod złymi wpływami.
Ino zastanowiła się.
- Masz na myśli, pod wpływem Gaary.
Tak, dokładnie to miał na myśli, ale nie zamierzał tego potwierdzać.
W tym momencie kelnerka przyniosła zamówienie. Ino odsunęła talerzyk z ciastem na bok.
- Popraw mnie, jeśli się mylę. Utworzyliście dwa obozy tylko ze względu na osobę twojego ojca. Ty wybierasz lojalność bez względu na wszystko, w zamian za prawo do dziedziczenia?
Uprościła i to bardzo. Nawet nie wiedział, co powinien sprostować jako pierwsze.
Bezpieczniej było nie wyjaśniać nic.
- To kwestia odpowiedzialności, a nie lojalności. Najłatwiej jest się zwinąć i powiedzieć, że nic nas nie dotyczy. Ale jest to również najgłupsze wyjście. Zresztą, Gaara korzysta z półśrodków. Najchętniej odciąłby się od naszego ojca, ale na dłuższą metę to nie wyjdzie. Istnieją inne środki nacisku niż kasa.
Ino patrzyła na niego w sposób, który mu się nie podobał. Oceniający. A nie miała żadnych przesłanek, żeby oceniać.
- Pasuje ci taka rola? Jedynego rozsądnego?
Kankuro uśmiechnął się ironicznie.
- Jak na razie, tak. Ale nie będę o tym z tobą rozmawiać.
Dziewczyna przymrużyła oczy z widoczną irytacją.
- Właściwie, nie powinnam ci podawać mojego numeru ani się z tobą umawiać – przyznała.
- W takim razie, dlaczego się umówiłaś?
Ino przypatrywała mu się przez chwilę, jakby się wahała.
- Sądziłam, że odpowiesz na parę pytań. Że ty będziesz moim źródłem informacji.
Nie było dla niego zaskoczeniem, że Ino spotkała się z nim z określonego powodu, ale nie spodziewał się, że przyzna to wprost. W takiej sytuacji trudniej mu będzie podjąć decyzję, jak to rozegrać.
- Pytaj – powiedział. Dostrzegł szansę, żeby wzbudzić w niej zaufanie.
Ino potrząsnęła głową.
- Uzyskiwanie informacji od ciebie byłoby nie fair. Gaara byłby wściekły. – Zastanowiła się. – Mogę pomóc, jeśli chcesz się z nim dogadać.
- Skąd wiesz, że chcę się dogadać? – zapytał.
- Nie wierzę, że ta sytuacja wam pasuje – odparła z przekonaniem. – Zresztą, Temari dała mi do zrozumienia, że chodzi o dziedziczenie… Sam musisz przyznać, że to głupio brzmi. Chyba nie będziecie sobie we troje skakać do gardeł ze względu na pieniądze?
Kankuro opanował szyderczy uśmiech.
- Temari jest kobietą. Nie liczy się przy wyborze stanowisk, musi się zadowolić kilkoma procentami udziałów – wyjaśnił.
Nawet dla niego brzmiało to małostkowo. Ale tak właśnie było.
Ino przewróciła oczami.
- W twojej rodzinie jeszcze nikt nie zauważył, że żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku?
Ewidentnie nie i jeszcze długo się to nie zmieni. Gdyby dziadek wcześniej dostrzegł zmianę obyczajów przekazałby firmę córce zamiast zięciowi i Gaara byłby w zupełnie innej sytuacji. Nie stwarzałby problemu.
Zaś ojciec nie mógłby się odgrażać, że przekaże władzę pasierbowi, jeśli jego synowie się nie dogadają. Kankuro przyznawał, że Gaara ma pewne prawa, ale już syna Mei na czele firmy by nie ścierpiał. To byłoby jawne znieważenie pamięci matki.
- Naprawdę poróżniliście się z takiego powodu? Wiem, że ludzie głupieją, gdy w grę wchodzą duże pieniądze, ale…
Kankuro przerwał jej, mimo że było to nieuprzejme.
- Co to są dla ciebie duże pieniądze? Sto milionów, miliard? Nie jesteś sobie w stanie wyobrazić, jakimi pieniędzmi co roku obracamy. Budujemy rocznie tyle budynków, że można z nich stworzyć małe miasto. Sądzisz, że chodzi o to komu kasa będzie wpływać na konto? Kierowanie firmą nie polega na odcinaniu kuponów, odpowiadamy za dziesiątki tysięcy ludzi, którzy mają rodziny na utrzymaniu. Na czele firmy nie może stać ktoś, kto ma siano w głowie.
Ino popatrzyła na niego niechętnie, jakby uważała, że próbuje obrazić jej chłopaka. Zapewne nie miała pojęcia, jak lekkomyślny bywa Gaara.
- Brzmisz jak właściwy człowiek na właściwym miejscu, bardzo przekonująco. Dlaczego więc jesteś taki niepewny swojej pozycji? Jesteś starszy, masz pierwszeństwo, a poza tym Gaara wcale nie chce waszej firmy.
Tylko do czasu. W końcu zmieni zdanie.

***

Temari po powrocie z zajęć chciała na szybko coś zjeść. Była zdziwiona, gdy w kuchni spotkała Gaarę.
Widziała przed budynkiem jego samochód, ale nie spodziewała się, że ze wszystkich pomieszczeń w mieszkaniu kuchnia będzie interesować go najbardziej.
Gaara przeglądał zawartość szafek i wydawał się ucieszony na jej widok. Jak się okazało, nie dlatego, że tęsknił.
- Gdzie trzymacie garam masalę? Cokolwiek to jest – powiedział z miną człowieka zagubionego.
Temari przewróciła oczami i zajrzała do szuflady z przyprawami, po czym podała mu właściwe opakowanie. Gaara zamierzał wyjść, ale go zatrzymała.
- Mnie również bardzo miło cię widzieć – powiedziała z przekąsem. – Jeśli już ograbiasz mnie z jedzenia, mógłbyś się chociaż przywitać. Gdzie jest Ino?
- Pakuje się – odpowiedział Gaara z niezadowoloną miną. - Jakby wyjeżdżała co najmniej na tydzień.
- Mam farta, bo jak widzę nawet nie zamierzałeś się przywitać – skomentowała Temari z niezadowoleniem. - Jak było na wyjeździe?
Gaara wzruszył ramionami.
- Pilnowanie grupy amatorów, żeby nie połamali sobie karków? Nie zaliczyłbym tego do ciekawych zajęć.
- Ale wciąż lepsze niż spotkania rady nadzorczej? – zapytała niewinnie.
Gaara zmierzył ją spojrzeniem.
- Masz do mnie jakąś sprawę?
Temari zawahała się.
- Ojciec zaproponował, żebym po otrzymaniu dyplomu zaczęła pracę… u nas.
Na Gaarze ta informacja nie zrobiła żadnego wrażenia.
- Jesteś zdziwiona?
- Zaproponował mi inne stanowisko niż się spodziewałam. Specjalista do spraw rekrutacji.
Gaara zastanowił się.
- To znaczy, że jest zdecydowany zatrzymać cię za wszelką cenę. Chcesz znać moje zdanie?
Temari milcząco skinęła głową. Oczywiście, że chciała znać jego zdanie.
- Jeśli zarządzanie jest tym, co chcesz robić, u konkurencji nie masz czego szukać. Ponadto, głupio byłoby pracować na cudzy sukces.
- Czyli ty nie masz nic przeciwko – podsumowała Temari. Miło było wiedzieć, że tak przedstawia się sytuacja. Spodziewała się krytyki.
Wolałaby jednak, żeby jej coś doradził zamiast pozostawać neutralnym. Naiwnością byłoby na to liczyć.
- To jest twoja decyzja i nie mnie oceniać. Coś jeszcze?
Temari nerwowo przygryzła wargi.
- Jestem ciekawa, czy dziadek złożył ci jakąś propozycję… współpracy?
Gaara sprawiał wrażenie zaskoczonego tym pytaniem.
- Twój dziadek? Dlaczego miałby to robić?
Odpowiedź wydawała się tak oczywista, że zaczęła podejrzewać, że brat sobie z niej kpi.
- Bo musiałby się dogadać z kimś z nas, żeby zyskać przewagę w głosowaniach. – Gaara wydawał się zupełnie nieprzekonany do jej punktu widzenia, więc dodała: - W końcu złoży ci jakąś propozycję. Nie wierzę, że pozwoli, żeby wszystko układało się po myśli ojca.
- Nasz ojciec zapewnił sobie poparcie większości rady nadzorczej. Ma zupełnie inne plany niż ci się wydaje. Jeśli nie wierzysz, spytaj Kankuro.
Temari potrząsnęła głową z frustracją. Najwidoczniej wszyscy w tej rodzinie są lepiej poinformowani od niej.
- Dlaczego ty mi nie wyjaśnisz, o co chodzi?
- Bo mnie to nie interesuje – oświadczył Gaara. - Sami się dogadajcie. Zawsze możesz negocjować warunki zatrudnienia, żeby zapewnić sobie udział w decyzjach. Aspiruj na stanowisko kierownicze zamiast specjalistki od HR.
Jasne, bo ojca zainteresują jej ambicje. Tak jakby kiedykolwiek ktoś liczył się z jej zdaniem.
Nie w tej dziedzinie. Gdy chodziło o pieniądze i biznes, ojciec zawsze spychał ją na dalszy plan, bo jego zdaniem tylko mężczyźni nadawali się do prowadzenia firmy. Gdy wchodziło w grę dziedziczenie stanowiska, mógł wybierać tylko między Kankuro i Gaarą.
Decyzja wydawała się wyjątkowo prosta.

***

Ino bywała bezkompromisowa i potrafiła bronić swojego terytorium. Objawiało się to w kuchni.
Kroiła, mieszała, zaglądała do przepisów i powtarzała półgłosem magiczne inkantacje. Nie znosiła, gdy jej przeszkadzano.
Gaara lubił na nią wtedy patrzeć, chociaż było to swego rodzaju torturą – odpędzała od siebie jego ręce i czasem groziła mu nożem, kiedy próbował jej dotknąć.
Szczególnie lubił ją obserwować, gdy rządziła się w jego kuchni. Po kilku wizytach nie miała z tym żadnego problemu. Tak samo było teraz.
Pod pewnym względem inaczej niż zwykle, bo ustalili, że zostanie na weekend. Wiedział więc, że całe dwa dni będzie miał ją dla siebie. Powinien być bardziej cierpliwy. Jednak dopiero rano wrócił z wyjazdu, nie widział Ino od pięciu dni i jego cierpliwość szybko się wyczerpała.
Ino przyprawiała zapiekankę warzywną przed włożeniem do piekarnika. Tak skoncentrowała się na tym zajęciu, jakby było najważniejsze na świecie. Ale jego naprawdę nie interesowało jedzenie. Nie teraz.
Podszedł do niej i splótł ręce wokół jej talii.
- Śliczna, nie każ mi czekać – wyszeptał jej do ucha. – To ciebie mam ochotę schrupać.
Z satysfakcją patrzył, jak różowieją jej policzki. Jednak przegnała go bezwzględnie, jakby był intruzem. Założył sobie, że zaczeka pięć minut.
Nie, trzy. Trzy minuty zanim użyje innych środków perswazji niż słowa.
Minęły dwie minuty, po których przyszła do salonu i popchnęła go na kanapę. Był zaskoczony jej zdecydowaniem.
Przeszkadzanie jej w gotowaniu chyba stanie się normą.
Ino miała na sobie kremową bluzkę i krótką granatową spódniczkę, która podwinęła się odsłaniając uda, gdy na nim usiadła.
Teraz już wiedział, że przeszkadzanie jej w kuchni z pewnością stanie się normą.
- Mamy czterdzieści minut, rycerzu – powiedziała kokieteryjnie.
- Rycerzu? – powtórzył nieuważnie. Był zajęty rozplataniem jej włosów, zaczesanych w warkocz.
- Tak – potwierdziła i seksownie przygryzła wargi, potęgując jego podniecenie. – Rycerzu w lśniącej zbroi… Z potężnym mieczem.
Pomyśleć, że jeszcze przed chwilą sądził, że pogrywa ostro.
Ino była dość nieśmiała – nie do jakiegoś ekstremalnego poziomu, ale nieśmiała, jak na jego doświadczenia. Co dziwne, nie drażniło go to, przeciwnie. To było wyjątkowo interesujące: patrzeć, jak otwiera się na przyjemność. Jak otwiera się na niego.
Teraz mieli na to cały weekend i wykorzystali go w pełni. Co nie znaczy, że spędzali czas tylko na jednym. W sobotę nawet pozwoliła, żeby pomógł jej zrobić sałatkę.
Jednak gotowanie zabrało im niewielką część czasu. Więcej poświęcili go na rozmowy. Wspólne kąpiele. Seks. Więcej rozmów. Dużo więcej seksu.
Odkrywał w niej coraz nowe rzeczy, co więcej – dowiedział się nowych rzeczy o sobie. Pozwalał jej przejąć kontrolę w znacznie większym stopniu niż komukolwiek do tej pory. Ino intuicyjnie odkrywała wrażliwe punkty, których istnienia nawet u siebie nie podejrzewał.
Na przykład uszy. Potrafiła go rozpalić nie dotykając nigdzie, z wyjątkiem pieszczenia językiem małżowin usznych. Droczyła się z nim udając, że nie wie skąd się bierze jego gwałtowna reakcja.
Ona miała wiele miejsc wyjątkowo czułych na jego dotyk, mimo to wciąż poznawał nowe.
Okazało się, że wbrew początkowym oporom Ino bardzo lubiła być na górze. Nie miał nic przeciwko takiej formie dominacji z jej strony. Mógł wtedy uważnie ją obserwować i swobodnie dotykać jej ciała. Była zjawiskowo piękna, gdy łączyła się z nim w rozkoszy, a złote włosy opadały jej na plecy i piersi.
Nauczył się, jak postępować, żeby spotęgować jej doznania. Wiedział, jak rozpoznać jej oczekiwania, żeby nie narzucać zbyt wysokiego tempa. Czasami robili to powoli, dokładnie badając swoje ciała i reakcję na bodźce. Czasami znacznie szybciej, niecierpliwie, jakby chcieli pochłonąć siebie nawzajem. Upajał się jej dotykiem, lecz jeszcze chętniej sprawiał jej przyjemność. Uwielbiał czuć dreszcze przenikające jej ciało, słuchać spazmatycznych westchnień, które stawały się coraz głośniejsze, aż do granicy krzyku.
Czerpał ogromną satysfakcję z odgadywania i spełniania jej zachcianek. Zaczęła się przed nim odsłaniać, chociaż wciąż nie mówiła wprost, na co ma ochotę.
- Kwiatuszku – wyszeptał jej do ucha, gdy wtulała się w niego leżąc nago w łóżku. – Wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko. Zrobię cokolwiek zechcesz.
Używał wielu sposobów, żeby doprowadzić ją na szczyt rozkoszy i wyczerpywały mu się już pomysły. Stymulacja palcami lub językiem nie dawała takich efektów, jak powinna. Może miała fetysz, o którym nie chciała powiedzieć. Nie liczył, że sam to odkryje. Nie chciał postępować z nią ostro, chyba, że powie dokładnie, czego oczekuje.
- Wiem – odpowiedziała.
Nie zrozumiała, o co mu chodzi.
- Jeśli dasz mi dokładne wskazówki, ja dam ci znacznie większą przyjemność. – Wiedział, że ona wciąż jest zbyt wstydliwa, żeby mówić bezpośrednio, ale musiał ją trochę zachęcić. Nie przekroczył z nią pewnego poziomu i zaczynało go to frustrować. Nie chodziło tylko o ambicję, chociaż – musiał sam przed sobą przyznać - ona też wchodziła w grę.
W przypadku większości dziewczyn, z którymi był, nie interesowała go ich przyjemność. Dawanie im orgazmu było kwestią ambicji i wyrachowania. W większym stopniu wyrachowania. Było oczywiste, że w uczciwym układzie dziewczyna musi zyskiwać tyle samo, inaczej nie będzie jej się to opłacać. Gdyby była niezadowolona musiałby inwestować czas w znalezienie innej, a na to szkoda mu było zachodu.
Seks nie był specjalnie ważnym elementem jego życia, nie zamierzał poświęcać czasu na uganianie się za kobietami. Wolał więc dbać o jedną, nawet jeśli była dość wymagająca. Przynajmniej do czasu, gdy zaczynała oczekiwać od niego czegoś więcej niż seksualnego spełnienia. To była prosta kalkulacja na podstawie kosztów, ewentualnych zysków i strat.
Ino nie stawiała przed nim żadnych żądań, wydawała się w pełni zadowolona, ale jego to nie satysfakcjonowało.
Gdyby tylko nie była taka nieśmiała. Pod innymi względami była bardzo gadatliwa, a o seksie nie chciała rozmawiać. To strasznie utrudniało mu zadanie.
- Chciałbym, żebyś mi powiedziała, co sprawia ci największą przyjemność. Co powinienem zrobić, żebyś osiągnęła szczyt – powiedział wprost.
Nie musiał na nią patrzeć, żeby wiedzieć, że się rumieni.
- Cały czas to robisz. Jest wspaniale – powiedziała z zawstydzeniem.
Gaara odsunął się minimalnie, żeby na nią spojrzeć. W takiej sprawie nie powinna kłamać, nawet jeśli chciała mu podbudować ego. Zwłaszcza wtedy.
Sprawiała jednak wrażenie szczerej.
- Nie miałaś nigdy orgazmu? – zapytał, zszokowany tą myślą.
Nie wypytywał o to, co robiła z eks chłopakiem, nawet się nad tym nie zastanawiał. Wolał nie zaprzątać sobie głowy tym gościem, bo to go drażniło, z kilku powodów. Uprawiając z nią miłość czuł się jakby był jej pierwszym i to mu ułatwiało odepchnięcie innych myśli.
- Nie wiem – powiedziała niepewnie.
To tylko zwiększyło jego konsternację.
Z pewnością by wiedziała. Ale nie powiedział tego na głos. Ino wydawała się wystarczająco speszona, jakby uważała, że rozmawiają o czymś, za co ją można winić.
- W seksie nie chodzi o orgazm. Chodzi o bliskość – dodała po chwili.
Zgadzał się z nią, chociaż kiedyś myślał inaczej. Jednak nie w tym rzecz. Nie chodziło nawet o jego ego. Jedyną korzyścią, jaką mogła mieć Ino z jego niezbyt chwalebnego stylu życia, było nabyte doświadczenie. Niewiele warte skoro sprawdzone tricki nie wystarczały, żeby doprowadzić ją do ekstazy.
Ino widocznie się spłoszyła, więc przytulił ją mocniej licząc, że poczuje się pewniej.
- Ufasz mi? – wyszeptał jej do ucha.
Ino wtuliła twarz w jego szyję, jej ciepły oddech wywoływał delikatne łaskotanie.
- Ufam – powiedziała.
Na razie te słowa musiały mu wystarczyć, bo nie chciał naciskać na nią za bardzo. Później będzie musiał się dowiedzieć, co ją blokuje.

***
- Jeśli chcesz być w domu na czas musimy już wychodzić, więc odklej się od komputera – powiedział Gaara wchodząc do kuchni.
    Ino uznała, że stół kuchenny to najlepsze miejsce, żeby ulokować na nim laptop. Wydała z siebie pomruk niezadowolenia. Skoro już Gaara pozwolił jej przejrzeć foldery ze zdjęciami, chciała wyzyskać okazję do końca.
    - Która to twoja eks? – zapytała. Była przekonana, że zna odpowiedź na to pytanie i zdziwiła się, że jednak nie.

Gaara usiadł obok niej i wziął ją za rękę, a drugą dłonią wskazał na dziewczynę w środku zdjęcia, która stała obok wysokiego ciemnowłosego chłopaka.

- To jest Hotaru – powiedział od niechcenia.

Dziewczyna miała jasnobrązowe długie włosy i wyglądała… sympatycznie. Ino spodziewała się czegoś innego. Bez zastanowienia powiedziała to na głos.

- Zależy od kryteriów oceny, bywa miła – odpowiedział chłopak. – Powinna sprawiać gorsze wrażenie, bo…?
Odpowiedź na to pytanie była oczywista.
- Sprowokowała poważny konflikt.
Gaara uśmiechnął się, jakby go to bawiło.
- Nie ma żadnego konfliktu. To Sasuke ma jakiś problem, ale on ma tendencję do wyolbrzymiania – ocenił.
Ino odsunęła komputer nieco dalej, położyła na stole łokieć i oparła na nim głowę, przyglądając się Gaarze uważnie. Zastanawiała się, czy chłopak próbuje nadrabiać miną.
Nie wierzyła, że obaj z Uchihą mają taki lekki stosunek do życia, jaki zawsze prezentowali na zewnątrz. Zbyt wiele razy słyszała o Hotaru, by sądzić, że to był epizod bez znaczenia. Miała pewne wyobrażenie o tamtej sytuacji i wcale nie oceniała Sasuke jako głównego winnego. Z jej perspektywy jego prowokujące zachowanie było podyktowane głównie wyrzutami sumienia. 
    Jeśli Sasuke przespał się z dziewczyną, z którą Gaara długi czas się spotykał, miał do nich powód. Jednak to by znaczyło, że kłamał odpowiadając na chamskie pytanie Kiby, a kłamstwo było podobno poniżej jego godności. Sprawa może być bardziej skomplikowana niż się wydawało.
Gaara zawahał się.
- Chcesz wiedzieć, jak było?
To było pytanie retoryczne. Oczywiście, że chciała znać odpowiedź i to nie tylko z powodu ciekawości.
- Hotaru chciała się na mnie odegrać i uznała, że Sasuke jej się do tego przyda. Pozwolił się wykorzystać, ale to jedynie zasługa jego naiwności.
Gaara z pewnością jest mistrzem odpowiadania na pytania tak, by nie ujawniać szczegółów. Ale nie wypadało o nie wypytywać.
Tak czy inaczej, dziwiło ją, że to Uchiha nie potrafi zapomnieć o sprawie, podczas gdy Gaara deklaruje, że go to nie rusza.
- Może on ją traktował poważnie – zasugerowała.
Gaara żachnął się.
- Uchiha? Hotaru? Ona nawet nie jest w jego typie.
Nie zdziwiło jej to twierdzenie. Sasuke gustował w wymalowanych pannach, na dodatek takich o powierzchownym stylu bycia. Twierdził, że im dziewczyna jest inteligentniejsza, tym więcej z nią problemów.
- Właśnie dlatego mówię, że traktował ją poważnie – przyznała.
Gaara spochmurniał.
- Może, ale to świadczyłoby, że jest głupszy niż się wydaje.
Ino zorientowała się, że temat zaczyna być niewygodny. Może kiedyś będzie okazja, żeby podpytać o to Sasuke. Teraz coś zupełnie innego przyciągnęło jej uwagę. Spojrzała na ekran komputera.
- A ta dziewczyna z farbowanymi włosami to kto? – spytała.
Teraz była poważnie zaintrygowana. Na zdjęciach z wypraw w góry pojawiały się trzy dziewczyny i dwie z nich wyglądały dość przeciętnie. Trzecia miała niebieskie włosy, ale fryzura nie była jedynym, co ją wyróżniało. W jej postaci było coś trudnego do określenia, co stawiało ją w centrum zainteresowania. Była pierwszą osobą, która przyciągała uwagę na każdym zdjęciu, mimo że zwykle była gdzieś z boku grupy. Zawsze blisko Gaary.
- Fu. Przyjaciółka, nic ponad to – odpowiedział Gaara i wypuścił jej dłoń, żeby wyłączyć komputer.
Miała wrażenie, że rozdrażniła go tym pytaniem.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz