poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 17. Kobiety należy kochać, lecz nie próbować zrozumieć



Temari wyszła z salonu ze spuszczoną głową. Z perspektywy postronnego obserwatora sprawiała wrażenie osoby zawstydzonej, która z pokorą przyjęła reprymendę – i tak chciała wyglądać.
Dłonie zaciskała w pięści, przyjmując to za dobry sposób, żeby skierować złość gdzie indziej i nie wybuchnąć – nie chciała się wykłócać z ojcem. Nie wolno jej było tego robić, przez wzgląd na konieczność okazywanie szacunku – a także dlatego, że byłoby to niepotrzebnym wywoływaniem awantur.

    Zawsze słuchała uważnie, co mówił jej ojciec, akceptowała jego uwagi i udawała, że się z nim zgadza – nawet jeśli tak nie było i wcale nie miała zamiaru się do nich stosować.
Chociaż irytowało ją to, że jest dorosła i praktycznie „jedną nogą” na swoim, a wciąż bywa traktowana jak dziecko. Była tym bardziej rozzłoszczona, że ojciec wyżywał się na niej tylko z braku realnej możliwości przygadania temu, na kogo naprawdę chciał nakrzyczeć.
Zwykle to ona musiała słuchać wykładów, nawet zanim Gaara się wyprowadził. Ponieważ nigdy nie zadawał sobie trudu, by chociaż udawać, że słucha, i z ostentacyjnym lekceważeniem odnosił się do jakichkolwiek uwag pod swoim adresem, ojciec zawsze swoje niezadowolenie kierował na nią i to od niej próbował uzyskać zobowiązanie do zgodnego z oczekiwaniami zachowania – licząc zapewne, że mogłaby wpłynąć na Gaarę.
Trudno, żeby kierował swoje uwagi do kogoś innego. W końcu Kankuro, niezależnie od tego, co naprawdę myślał, w domu znakomicie odgrywał rolę przykładnego syna i ciężko pracującego ucznia, a potem studenta. W tym roku zaczął na poważnie pracę w firmie ojca, udowadniając, że jest tym, który potrafi udźwignąć odpowiedzialność za dziedziczone przedsiębiorstwo – i nazwisko.
Temari z jednej strony lubiła dręczyć starszego brata nazywając go lizusem i kujonem, ale z drugiej uważała, że całkiem sprytnie się ustawił.
W dużym, jasno rozświetlonym holu ogromnego domu, Temari napotkała właśnie Kankuro. Spojrzał na nią ze zniecierpliwieniem.
- Coś jeszcze zanieść ci do samochodu? Następną torbę ubrań, karton książek, a może worek prezerwatyw? – zapytał sarkastycznie.
Temari przymrużyła oczy.
- Ale się przemęczyłeś. Trochę gimnastyki dobrze ci zrobi, inteligenciku – powiedziała. – I nie, dziękuję, to już wszystko – dodała, podchodząc do niego.
Kankuro stał na progu holu, nagle sprawiając wrażenie, jakby nie wiedział, co ze sobą zrobić.  Nerwowo przeczesał włosy dłonią.
- Więc jak, spakowałaś do bagażnika całe dotychczasowe życie? – zapytał, nagle dziwnie poważny.
Temari zastanowiła się.
- Coś w tym rodzaju – odpowiedziała. Nie planowała wygłaszać żadnych dodatkowych uwag, a jednak wymsknęło jej się: - Powinieneś zrobić to samo.
Szatyn potrząsnął głową.
Zanim zdążył odpowiedzieć, Temari usłyszała postukiwanie obcasów na schodach.
- Pamiętasz o obiedzie w przyszły weekend?
Temari uniosła głowę, by spojrzeć na macochę. Mei jak zawsze była ubrana elegancko, długie włosy spięła klamrą.
Jej pytanie było dość naiwne. Temari już rozmawiała na ten temat z ojcem i nie widziała potrzeby wdawać się w dodatkowe dyskusje, więc nie odpowiedziała.
Mei zeszła ze schodów i podeszła bliżej. Temari popatrzyła na nią niechętnie.
Kobieta dobiegała czterdziestki, ale wyglądała młodziej, głównie dzięki zabiegom kosmetycznym. Kiedyś uważała, że jej młody wygląd stanowi dla niej przepustkę do bycia traktowaną przez pasierbicę jak ktoś w rodzaju przyjaciółki. I chociaż Temari była pewna, że Mei porzuciła już takie absurdalne myśli, wyglądało na to, że wciąż nie zorientowała się, kim naprawdę jest w tym domu.
- Powinnaś przypomnieć bratu, że choćby dla pozorów wypada pokazać się tu raz na jakiś czas – powiedziała, niezrażona brakiem odpowiedzi. – I rodzinny obiad co trzy miesiące to chyba nie jest aż takie obciążenie.
Temari wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. Gaara pojechał teraz do Francji i wróci pod koniec lipca, więc to nawet nie jest temat do dyskusji – powiedziała.
Uchwyciła ostrzegawcze spojrzenie Kankuro, który podejrzewał, że będzie starała się sprowokować kłótnię. Ona oczywiście nie miała takiego zamiaru. Nie planowała jednak drugi raz odpowiadać na te same pytania – tym bardziej, że Mei nie miała prawa się wtrącać.
Uznając, że nie ma sensu prowadzić jakiegokolwiek dialogu, ruszyła w kierunku drzwi.
- Czy teraz, gdy się wyprowadzasz, ty także zamierzasz jeździć po świecie nie informując nikogo? – usłyszała za sobą ostry głos kobiety.
Temari odwróciła się i podeszła do niej.
- Nie interesuj się. Nie jesteś naszą matką – oświadczyła. – I, jeśli jeszcze nie zauważyłaś, nie możesz być częścią rodziny, która de facto nie istnieje.
Nie czekała, aż Mei wymyśli stosowną odpowiedź. Odwróciła się i wyszła szybkim krokiem – zbyt szybkim, by uznać to za naturalne.
Dopiero, gdy znalazła się na zewnątrz, obejrzała się za siebie na dwuskrzydłową willę.
Mei oczywiście miała rację w swoich nie do końca sformułowanych oskarżeniach. Temari nie zamierzała zbyt często tu wracać.


Ino nie była zaskoczona, że Karui i Temari uznały dzień podpisania umowy wynajmu mieszkania za znakomitą sposobność do urządzenia imprezy. Temari w ciągu dnia przewiozła swoje rzeczy, a na wieczór kupiła zapas alkoholu i przekąsek.
Oczywiście, w teorii nie urządzały imprezy – oficjalną parapetówkę zaplanowały na początek września, żeby móc zaprosić wszystkich najbliższych znajomych, z których część wyjechała na wakacje. Dawało im to pretekst do urządzania niezliczonej liczby mniejszych spotkań w celu zbudowania dobrych relacji z sąsiadami.
Temari twierdziła, że pierwszego wieczoru w nowym mieszkaniu zaprosi tylko kilka osób na „wieczorek integracyjny” i kilka drinków, ale Ino ani przez chwilę w to nie uwierzyła.
Impreza nie była mała nawet z pozoru, o czym Ino i towarzysząca jej Hinata przekonały się jeszcze przed blokiem. Muzykę słychać było na ulicy. Na osiedlu zamieszkanym przez studentów nikt się tym nie przejmował.
W środku okazało się, że liczba zaproszonych gości z pewnością nie ograniczała się do kilku znajomych i części sąsiadów. Prawdopodobnie zaproszeni byli wszyscy lokatorzy. Większość z nich rozlokowała się na korytarzu na pierwszym piętrze.
Korytarz był dość wąski, ale nikomu to nie przeszkadzało. Pod ścianami ustawiono liczne kanapy i stoliki, z pewnością wyniesione ze wszystkich mieszkań na piętrze.
Drzwi do tego „właściwego” mieszkania były otwarte na oścież. Wciąż ktoś przez nie wchodził lub wychodził.
Ino i Hinata wymieniły nieco przerażone spojrzenia.
- Całe szczęście, że wprowadzam się dopiero pod koniec wakacji, może dziewczyny do tego czasu zdążą się upić świeżo uzyskaną wolnością… i wytrzeźwieć – powiedziała Ino.
- Nie jestem pewna, czy chcę tam iść – odparła Hinata z wahaniem.
Blondynka miała ochotę się roześmiać, ale tego nie zrobiła przez wzgląd na delikatne uczucia przyjaciółki.
- Chcesz – zawyrokowała.
Była pewna, że nawet perspektywa przebywania w tym hałasie nie zniechęciłaby Hinaty do spotkania z Naruto. A że on się tutaj gdzieś kręci, było więcej niż pewne. On i Kiba mieszkali piętro wyżej, a Inuzuka obiecał zadbać, żeby Uzumaki nie wyszedł nigdzie wieczorem. Zadaniem Ino było przyprowadzić Hinatę. Gdyby nie to, może nawet nie przyszłaby dzisiaj na „spotkanie”.
- Ciekawe, czy obejdzie się bez poważnych zniszczeń – powiedziała.
Patrzyła z wahaniem na drzwi wejściowe do – wkrótce również „jej” – mieszkania. Nie była pewna, czy chce tam wejść. Miała przeczucie, że to pięknie odnowione lokum pod koniec wakacji będzie wymagało remontu.
- Spokojnie. To tylko tak groźnie wygląda – odezwał się nagle głos zza jej pleców.
Ino i Hinata odwróciły się. Blondynka poczuła się pewniej widząc Kibę.
- Gramy na górze w scrabble – powiedział chłopak. – Jeśli szukacie miejsca, gdzie jest trochę ciszej, lecz nie brakuje alkoholu, czujcie się zaproszone.
Ino miała nadzieję, że Temari się nie obrazi jeśli jej nie zobaczy na przyjęciu. Z drugiej strony Ino wcale nie obiecywała, że przyjdzie. Przyświecał jej tylko jeden cel – stworzyć sposobność, żeby Hinata i Naruto spędzili trochę czasu sami.
Hinata w towarzystwie Naruto zachowywała się jeszcze spokojniej niż zwykle, i wydawało się, że wpływa na Uzumakiego onieśmielająco. Dlatego Kiba i Ino wciąż inicjowali wspólne wypady, licząc że przy którejś okazji Naruto zbierze się na odwagę i zaprosi Hinatę na randkę.
Jak dotąd nie odnieśli sukcesu, ale Ino była zdeterminowana, żeby doprowadzić do jakiegoś progresu zanim skończy się lato i wszyscy będą zaaferowani początkiem nowego semestru i rozgrywkami baseballu.


Wakacje miały być pracowite zarówno dla graczy, jak i dla cheerleaderek. Chłopcy z drużyn Tanukich i Lisów nigdy nie mieli żadnych zatargów poza boiskiem, ale od następnego sezonu mieli grać razem w jednej drużynie – i zgodnie z przewidywaniami początki współpracy były ciężkie. Sasori uparł się, żeby organizować wspólne treningi przez całe lato, i każdy kto był w Tokio miał obowiązek w nich uczestniczyć - o ile nie chciał z automatu zostać odesłany na ławkę rezerwowych na pierwsze mecze w nowym semestrze.
Ino uważała za oczywiste, że zawodnicy muszą przez wakacje trenować, żeby znaleźć każdemu miejsce w nowej drużynie – ale nie rozumiała, dlaczego cheerleaderki mają przychodzić na każdy trening.
Do pierwszego spotkania, gdy odkryła, dlaczego Sasori nalegał, żeby jak najwięcej dziewczyn przyszło w charakterze widowni. Po prostu założył, że faceci w tych okolicznościach bardziej skoncentrują się na grze, zamiast wdawać się w pyskówki z zawodnikami z konkurencyjnego wydziału.
To zagranie okazało się całkiem sprytne. Szybko też wyszło na jaw, że znacznie trudniejsze od pogodzenia ze sobą graczy z przeciwnych dotąd drużyn będzie pogodzenie różnych wizji zarządzania drużyną, reprezentowanych przez Sasoriego i Sasuke.
Akasuna szybko zrozumiał, że musi opracować jakąś strategię, żeby stłumić zapał Uchihy, który już uważał się za kapitana. Uznał, że Sakura może mu pomóc w wymyśleniu na niego sposobu.
Haruno awansowała na kogoś w rodzaju przywódczyni cheerleaderek i doradcy w sprawach podtrzymywania ducha drużyny. W praktyce oznaczało to wymyślanie, jak motywować zawodników, żeby wszyscy myśleli, że są doceniani w drużynie, chociaż część z nich musi przyjąć na siebie rolę rezerwowych.
Ino była zadowolona, że jest tylko widzem, a jej rola ogranicza się do pokazania się na widowni w czasie treningów i udawania, że interesuje ją, co się dzieje na boisku.
- Nie mogę pójść z wami do kawiarni – powiedziała do Sakury, gdy razem opuszczały stadion pewnego wieczoru. Trening przeciągnął się aż do momentu, gdy zaczęło się ściemniać. – Zresztą nie potrzebujecie mojej obecności, zauważyłam, że ty i Sasori świetnie się dogadujecie.
Było oczywiste, że Sakura zamierza zareagować oburzeniem na niewypowiedzianą sugestię w jej głosie, ale Ino na to nie czekała. Wskazała ruchem głowy samochód należący do Kimimaro, zaparkowany po drugiej stronie ulicy.
– Tylko nie zgódź się na jakiś absurd w rodzaju nowych strojów dla nas, bo żadna z dziewczyn nie zgodzi się na coś jeszcze bardziej skąpego – rzuciła szybko i podbiegła do auta zanim Sakura zdążyła coś odpowiedzieć.
Ino wsiadła pospiesznie do samochodu. Dopiero po chwili dostrzegła, że obok niej, za kierownicą wcale nie siedzi Kimimaro.
- Zdziwiona? – odezwała się długowłosa dziewczyna na widok jej miny. – Wiedz, że mam lepsze rzeczy do roboty niż odwożenie ciebie do domu, ale wyniknęła nieoczekiwana sprawa rodzinna, więc Kimi poprosił, żebym cię podrzuciła. Zapnij pasy.
- Mógł zadzwonić, poprosiłabym o podwiezienie kogoś ze znajomych – odparła Ino, zbita z tropu. Zastosowała się do polecenia, chociaż nie była pewna, czy chce ryzykować wspólną podróż z Tayuyą.
Dziewczyna odwróciła od niej wzrok i zapaliła silnik. Odezwała się dopiero, gdy wyjechały na główną drogę.
- Mnie też to działa na nerwy, że Kimimaro jest przesadnie troskliwy, gdy w grę wchodzi twoja osoba – oświadczyła. – Jednak nie mamy innego wyjścia niż siebie nawzajem tolerować. Nie musimy się lubić, żeby zachować poprawne relacje.
Ino nie wiedziała, co na to odpowiedzieć. Na szczęście usłyszała dźwięk przychodzącego smsa i zyskała pretekst, żeby skierować uwagę na coś innego.
Uśmiechnęła się do siebie, gdy zobaczyła wiadomość obrazkową ze zdjęciem zachodzącego słońca nad ośnieżonym szczytem w Alpach.
Gaara zarzekał się, że nie znajdzie czasu żeby robić zdjęcia na życzenie, ale widocznie zmienił zdanie.
Zwięźle skomentowała fotkę – zgodnie z obietnicą starała się nie pisać zbyt długich wiadomości – a potem wrzuciła telefon do torebki i spojrzała na Tayuyę.
- Ja nie mam nic przeciw tobie, i nigdy nie miałam – poinformowała. Uznała, że powinna postawić sprawę jasno. - Mogę ci jedynie zarzucić, że oceniasz po pozorach. I masz niewyparzony język.
 Tayuya uśmiechnęła się lekko, nie odwracając wzroku od drogi przed sobą.
- Powiedziałam ci kilka nieprzyjemnych słów, bo taka już jestem, że szybko mówię i szybko działam… Ale ty musisz być strasznie nadwrażliwa, skoro mi to wypominasz. To było dawno. Poza tym myślałam, że ostrzysz sobie pazurki na mojego faceta, to mnie nie usprawiedliwia? – podsumowała wesoło.
Jedną z trudności w kontakcie z Tayuyą były jej nieprzewidywalne zmiany nastrojów.
- Tak jakbyś sądziła, że jakakolwiek dziewczyna może ci go zabrać – odparła Ino, zbita z tropu.
- Och, nie w tym rzecz – odpowiedziała rudowłosa z rozbawieniem.
Cóż, można się domyślić, że nie, pomyślała Ino. Mimo wszystko uważała, że irracjonalne wręcz zachowanie Tayuyi powinno mieć jakieś wyjaśnienie, i chętnie by je poznała.
- Nie obraź się – powiedziała, - ale twoja zazdrość jest dziwaczna. Nie znam drugiej tak zgranej pary jak wy. Znacie się od zawsze i świetnie się rozumiecie, plus nie musisz się przejmować, że zdradzi cię z jakąś…
Tayuya prychnęła z sarkazmem.
- O tak, bardzo wygodne – odpowiedziała. – Uważasz, że Kimimaro jest ideałem, ale to tylko dowodzi, że jesteś strasznie naiwna. Po prostu brakuje ci pozytywnych doświadczeń, więc wydaje ci się…
- Nie jestem niedoświadczona – wymamrotała Ino, zaczerwieniona po czubki uszu.
Mogła się domyślić, że Tayuya będzie ją traktować jak dzieciaka i idealistkę.
Dziewczyna zerknęła na nią kątem oka.
- Idę o zakład, że Jun był kiepskim kochankiem. W niektórych przypadkach na pierwszy rzut oka widać, czego się spodziewać.
Ino przygryzła nerwowo wargi. Starała się głębiej zapaść się w fotel. Nie miała ochoty rozmawiać z Tayuyą o swoim byłym.
- Ja też kiedyś myślałam, że seks jest tak mało istotny, że można zbudować bez niego wspaniały związek, może nawet lepszy, bo miłość jest piękna i czysta dopóki pozostaje platoniczna … Ale to nie jest prawda. Większość ludzi potrzebuje czegoś więcej. Kimi może sobie być ideałem, jest nawet na swój sposób romantyczny, no i jak sama mówisz znamy się od wieków… Ale on nie potrafi sprawić, żebym poczuła się jak atrakcyjna kobieta. Szczerze, w ogóle nie czuję się przy nim jak kobieta.
Ino nie wiedziała, jak powinna zareagować na to niespodziewane wyznanie.
I czuła się bardzo głupio słuchając takich słów pod adresem przyjaciela.
Rzeczywiście, z jej perspektywy był zbyt idealny, żeby go krytykować.
- Nie bądź taka zszokowana, Kimimaro oczywiście wie, co o tym myślę, i wie, że jeszcze nie podjęłam ostatecznej decyzji co do ślubu – wyjaśniła Tayuya, zauważywszy zmieszanie na twarzy rozmówczyni.
 - Och – skomentowała Ino tę nową rewelację. - Zastanawiasz się nad zerwaniem zaręczyn? To nie byłoby zbyt… Pochopne? Bardzo wątpię, czy jakikolwiek facet potrafi cię równie dobrze zrozumieć.
Tayuya wykrzywiła wargi w ironicznym półuśmiechu.
- Jakby to było najważniejsze. Kimimaro jest momentami aż zbyt wyrozumiały, co jest irytujące… Pomijając to, zamiast związku idealnego i opartego na mitycznym pokrewieństwie dusz czasami wolałabym po prostu coś, w czym jest więcej żaru. I wiem, co sobie o mnie możesz pomyśleć, że mam przed sobą super przyszłość, faceta którego mogę być pewna, wszystko jest takie idealne, ale nie można mieć wszystkiego i powinnam przejść do porządku dziennego nad brakiem seksu. Ale każda normalna, heteroseksualna kobieta chce się czuć pożądana. – Spojrzała na Ino jakby oczekiwała od niej aprobaty.
- Cóż, skoro tak czujesz trudno udawać, że nie ma żadnego problemu – odrzekła Ino. – Ja bym nie rozbijała związku z takiego powodu.


*********************************
### Ten rozdział ma taki trochę "przejściowy" charakter, więc nie zdziwię się, jeśli wydawał Wam się nudny. Napisałam go najszybciej jak mogłam, bo później chyba straciłabym całkiem zapał. Teraz już akcja romansowa pójdzie bardziej do przodu. Podejrzewam, że historia będzie mieć ok. 25 rozdziałów, może wyjść trochę więcej. Jeśli będziecie zainteresowani kontynuacją, będzie druga seria. Właściwie, nie planowałam tu serii, ale niezbędny jest time skip, plus nie mam już pomysłów na tytuły rozdziałów, więc chcę ukrócić tę praktykę. ###

11 komentarzy:

  1. Cóż powiedzieć. Czekam na ciąg dalszy. Mam nadzieję, że przy pisaniu kolejnego rozdziału nie stracisz zapału :)
    Tak swoją drogą, to bardzo mi się podobają tytuły rozdziałów.
    Powodzenia i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ;) Nie wiedziałam, czy ktoś w ogóle zwraca na nie uwagę :P Przemyślę jeszcze tę sprawę z tytułami :D

      Usuń
  2. Aww , awww awwwwwwwwww! Ok, rozdział może nie powalał akcją, ale nie był najgorszy. Przyjemnie się czytało, pomimo tego, że faktycznie mało istotnych wydarzeń. Najbardziej zachwycił mnie wpis pod rozdziałem, że przechodzimy do ROMANSÓW ! huhuhuhu, tak dłuuuugo czekałam. Kurczę, już chyba milion razy pytałam Cię w komentarzach, kiedy przejdziemy do rzeczy. Z drugiej strony dobrze, że wszystko rozwija się powoli, bo można się wczuć. Pozdrawiam <3 No i czekam na LOVELOVELOVE :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ekhem... Mam pytanie, wiem że jestem niecierpliwa ale kiedy nowy rozdział?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie pytanie może tylko cieszyc XP raczej nie uda mi się dokonczyć przed weekendem, więc w sobotę lub niedzielę

      Usuń
  4. Witam serdecznie! Bardzo serdecznie, bo podoba mi się ta historia. ;) Jest inna... niż wszystkie, opowiada zupełnie o innych przygodach, o innych losach bohaterów niż zwykle można się spotkac. I dlatego tak bardzo mi się podoba i czuję, że będę wracała do niej bardzo często, oczekując nowego rozdziału od której dzieli Nas - czytelników, już tylko czterdzieści procent. ;)
    Pierwsze co wpadło mi wyraźnie w oczy to Sakura i..... Sasori. Mniam! (wiem, niekulturalnie) Ale takie połączenie jest dla mnie zupełną nowością i tak strasznie mnie raduje.
    Ino wydaje się taka powazna, zdyscyplinowana i... melancholijna. Widac,że towarzyszy jej problem z którym trudno jej się pogodzić i na który póki co nie ma żadnego lekarstwa. Kiedy się odnajdzie?
    Czekam na następny i pozdrawiam! ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz ;) postaram się popracować nad tymi procentami xP

      Usuń
  5. Z każdym rozdziałem wydaje mi się, że Ino przechodzi wewnętrzną metamorfozę i staje się coraz ciekawszą postacią. Chciałabym poczytać więcej o jej wewnetrznym dialogu, który z pewnością jest interesujący.
    Sakura i Sasori. O mamo! Ona - popularna tancereczka, On - gwiazda sportu. To musi się udać, w koncu to para idealna z bajkowego, amerykańskiego życia nastolatków. Naprawdę ciekawie. A Uchiha? Niech zdycha z zazdrości i własnej głupoty, że ją wypuścił z ramion, a wręcz odganiał się od niej jak od muchy.

    Hanabi

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałabym zapytać kiedy nowy rozdział i... poprzedni utwór na tym blogu. Fińskiego zespołu. Czy mogę wiedzieć jaką nosił nazwę? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W weekend ;) Piosenka "Ota mut", wykonawca Jonne Aaron, polecam jego piosenki ^^

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń