Temari wyszła z salonu
ze spuszczoną głową. Z perspektywy postronnego obserwatora sprawiała wrażenie
osoby zawstydzonej, która z pokorą przyjęła reprymendę – i tak chciała
wyglądać.
Dłonie zaciskała w
pięści, przyjmując to za dobry sposób, żeby skierować złość gdzie indziej i nie
wybuchnąć – nie chciała się wykłócać z ojcem. Nie wolno jej było tego robić,
przez wzgląd na konieczność okazywanie szacunku – a także dlatego, że byłoby to
niepotrzebnym wywoływaniem awantur.
Zawsze słuchała uważnie, co mówił jej ojciec, akceptowała jego uwagi i udawała, że się z nim zgadza – nawet jeśli tak nie było i wcale nie miała zamiaru się do nich stosować.
Chociaż irytowało ją
to, że jest dorosła i praktycznie „jedną nogą” na swoim, a wciąż bywa
traktowana jak dziecko. Była tym bardziej rozzłoszczona, że ojciec wyżywał się
na niej tylko z braku realnej możliwości przygadania temu, na kogo naprawdę
chciał nakrzyczeć.
Zwykle to ona musiała
słuchać wykładów, nawet zanim Gaara się wyprowadził. Ponieważ nigdy nie zadawał
sobie trudu, by chociaż udawać, że słucha, i z ostentacyjnym lekceważeniem
odnosił się do jakichkolwiek uwag pod swoim adresem, ojciec zawsze swoje
niezadowolenie kierował na nią i to od niej próbował uzyskać zobowiązanie do zgodnego
z oczekiwaniami zachowania – licząc zapewne, że mogłaby wpłynąć na Gaarę.
Trudno, żeby kierował
swoje uwagi do kogoś innego. W końcu Kankuro, niezależnie od tego, co naprawdę
myślał, w domu znakomicie odgrywał rolę przykładnego syna i ciężko pracującego
ucznia, a potem studenta. W tym roku zaczął na poważnie pracę w firmie ojca,
udowadniając, że jest tym, który potrafi udźwignąć odpowiedzialność za
dziedziczone przedsiębiorstwo – i nazwisko.
Temari z jednej strony
lubiła dręczyć starszego brata nazywając go lizusem i kujonem, ale z drugiej
uważała, że całkiem sprytnie się ustawił.
W dużym, jasno
rozświetlonym holu ogromnego domu, Temari napotkała właśnie Kankuro. Spojrzał na
nią ze zniecierpliwieniem.
- Coś jeszcze zanieść
ci do samochodu? Następną torbę ubrań, karton książek, a może worek
prezerwatyw? – zapytał sarkastycznie.
Temari przymrużyła
oczy.
- Ale się przemęczyłeś.
Trochę gimnastyki dobrze ci zrobi, inteligenciku – powiedziała. – I nie,
dziękuję, to już wszystko – dodała, podchodząc do niego.
Kankuro stał na progu
holu, nagle sprawiając wrażenie, jakby nie wiedział, co ze sobą zrobić. Nerwowo przeczesał włosy dłonią.
- Więc jak, spakowałaś
do bagażnika całe dotychczasowe życie? – zapytał, nagle dziwnie poważny.
Temari zastanowiła się.
- Coś w tym rodzaju –
odpowiedziała. Nie planowała wygłaszać żadnych dodatkowych uwag, a jednak
wymsknęło jej się: - Powinieneś zrobić to samo.
Szatyn potrząsnął głową.
Zanim zdążył
odpowiedzieć, Temari usłyszała postukiwanie obcasów na schodach.
- Pamiętasz o obiedzie
w przyszły weekend?
Temari uniosła głowę,
by spojrzeć na macochę. Mei jak zawsze była ubrana elegancko, długie włosy
spięła klamrą.
Jej pytanie było dość
naiwne. Temari już rozmawiała na ten temat z ojcem i nie widziała potrzeby
wdawać się w dodatkowe dyskusje, więc nie odpowiedziała.
Mei zeszła ze schodów i
podeszła bliżej. Temari popatrzyła na nią niechętnie.
Kobieta dobiegała
czterdziestki, ale wyglądała młodziej, głównie dzięki zabiegom kosmetycznym.
Kiedyś uważała, że jej młody wygląd stanowi dla niej przepustkę do bycia
traktowaną przez pasierbicę jak ktoś w rodzaju przyjaciółki. I chociaż Temari była pewna, że Mei porzuciła już
takie absurdalne myśli, wyglądało na to, że wciąż nie zorientowała się, kim
naprawdę jest w tym domu.
- Powinnaś przypomnieć
bratu, że choćby dla pozorów wypada pokazać się tu raz na jakiś czas –
powiedziała, niezrażona brakiem odpowiedzi. – I rodzinny obiad co trzy miesiące
to chyba nie jest aż takie obciążenie.
Temari wzruszyła
ramionami.
- Nie wiem. Gaara
pojechał teraz do Francji i wróci pod koniec lipca, więc to nawet nie jest
temat do dyskusji – powiedziała.
Uchwyciła ostrzegawcze
spojrzenie Kankuro, który podejrzewał, że będzie starała się sprowokować kłótnię.
Ona oczywiście nie miała takiego zamiaru. Nie planowała jednak drugi raz
odpowiadać na te same pytania – tym bardziej, że Mei nie miała prawa się
wtrącać.
Uznając, że nie ma
sensu prowadzić jakiegokolwiek dialogu, ruszyła w kierunku drzwi.
- Czy teraz, gdy się
wyprowadzasz, ty także zamierzasz jeździć po świecie nie informując nikogo? –
usłyszała za sobą ostry głos kobiety.
Temari odwróciła się i
podeszła do niej.
- Nie interesuj się.
Nie jesteś naszą matką – oświadczyła. – I, jeśli jeszcze nie zauważyłaś, nie
możesz być częścią rodziny, która de
facto nie istnieje.
Nie czekała, aż Mei
wymyśli stosowną odpowiedź. Odwróciła się i wyszła szybkim krokiem – zbyt szybkim,
by uznać to za naturalne.
Dopiero, gdy znalazła
się na zewnątrz, obejrzała się za siebie na dwuskrzydłową willę.
Mei oczywiście miała rację
w swoich nie do końca sformułowanych oskarżeniach. Temari nie zamierzała zbyt
często tu wracać.
Ino nie była
zaskoczona, że Karui i Temari uznały dzień podpisania umowy wynajmu mieszkania
za znakomitą sposobność do urządzenia imprezy. Temari w ciągu dnia przewiozła swoje
rzeczy, a na wieczór kupiła zapas alkoholu i przekąsek.
Oczywiście, w teorii
nie urządzały imprezy – oficjalną parapetówkę zaplanowały na początek września,
żeby móc zaprosić wszystkich najbliższych znajomych, z których część wyjechała na
wakacje. Dawało im to pretekst do urządzania niezliczonej liczby mniejszych
spotkań w celu zbudowania dobrych relacji z sąsiadami.
Temari twierdziła, że
pierwszego wieczoru w nowym mieszkaniu zaprosi tylko kilka osób na „wieczorek
integracyjny” i kilka drinków, ale Ino ani przez chwilę w to nie uwierzyła.
Impreza nie była mała
nawet z pozoru, o czym Ino i towarzysząca jej Hinata przekonały się jeszcze
przed blokiem. Muzykę słychać było na ulicy. Na osiedlu zamieszkanym przez
studentów nikt się tym nie przejmował.
W środku okazało się,
że liczba zaproszonych gości z pewnością nie ograniczała się do kilku znajomych
i części sąsiadów. Prawdopodobnie zaproszeni byli wszyscy lokatorzy.
Większość z nich rozlokowała się na korytarzu na pierwszym piętrze.
Korytarz był dość
wąski, ale nikomu to nie przeszkadzało. Pod ścianami ustawiono liczne kanapy i
stoliki, z pewnością wyniesione ze wszystkich mieszkań na piętrze.
Drzwi do tego „właściwego”
mieszkania były otwarte na oścież. Wciąż ktoś przez nie wchodził lub wychodził.
Ino i Hinata wymieniły
nieco przerażone spojrzenia.
- Całe szczęście, że
wprowadzam się dopiero pod koniec wakacji, może dziewczyny do tego czasu zdążą
się upić świeżo uzyskaną wolnością… i wytrzeźwieć – powiedziała Ino.
- Nie jestem pewna, czy
chcę tam iść – odparła Hinata z wahaniem.
Blondynka miała ochotę
się roześmiać, ale tego nie zrobiła przez wzgląd na delikatne uczucia
przyjaciółki.
- Chcesz – zawyrokowała.
Była pewna, że nawet
perspektywa przebywania w tym hałasie nie zniechęciłaby Hinaty do spotkania z
Naruto. A że on się tutaj gdzieś kręci, było więcej niż pewne. On i Kiba
mieszkali piętro wyżej, a Inuzuka obiecał zadbać, żeby Uzumaki nie wyszedł
nigdzie wieczorem. Zadaniem Ino było przyprowadzić Hinatę. Gdyby nie to, może
nawet nie przyszłaby dzisiaj na „spotkanie”.
- Ciekawe, czy obejdzie
się bez poważnych zniszczeń – powiedziała.
Patrzyła z wahaniem na
drzwi wejściowe do – wkrótce również „jej” – mieszkania. Nie była pewna, czy
chce tam wejść. Miała przeczucie, że to pięknie odnowione lokum pod koniec
wakacji będzie wymagało remontu.
- Spokojnie. To tylko
tak groźnie wygląda – odezwał się nagle głos zza jej pleców.
Ino i Hinata odwróciły
się. Blondynka poczuła się pewniej widząc Kibę.
- Gramy na górze w
scrabble – powiedział chłopak. – Jeśli szukacie miejsca, gdzie jest trochę
ciszej, lecz nie brakuje alkoholu, czujcie się zaproszone.
Ino miała nadzieję, że
Temari się nie obrazi jeśli jej nie zobaczy na przyjęciu. Z drugiej strony Ino wcale
nie obiecywała, że przyjdzie. Przyświecał jej tylko jeden cel – stworzyć sposobność,
żeby Hinata i Naruto spędzili trochę czasu sami.
Hinata w towarzystwie
Naruto zachowywała się jeszcze spokojniej niż zwykle, i wydawało się, że wpływa
na Uzumakiego onieśmielająco. Dlatego Kiba i Ino wciąż inicjowali wspólne wypady,
licząc że przy którejś okazji Naruto zbierze się na odwagę i zaprosi Hinatę na
randkę.
Jak dotąd nie odnieśli
sukcesu, ale Ino była zdeterminowana, żeby doprowadzić do jakiegoś progresu zanim
skończy się lato i wszyscy będą zaaferowani początkiem nowego semestru i rozgrywkami
baseballu.
Wakacje miały być
pracowite zarówno dla graczy, jak i dla cheerleaderek. Chłopcy z drużyn
Tanukich i Lisów nigdy nie mieli żadnych zatargów poza boiskiem, ale od
następnego sezonu mieli grać razem w jednej drużynie – i zgodnie z
przewidywaniami początki współpracy były ciężkie. Sasori uparł się, żeby
organizować wspólne treningi przez całe lato, i każdy kto był w Tokio miał
obowiązek w nich uczestniczyć - o ile nie chciał z automatu zostać odesłany na
ławkę rezerwowych na pierwsze mecze w nowym semestrze.
Ino uważała za
oczywiste, że zawodnicy muszą przez wakacje trenować, żeby znaleźć każdemu
miejsce w nowej drużynie – ale nie rozumiała, dlaczego cheerleaderki mają
przychodzić na każdy trening.
Do pierwszego
spotkania, gdy odkryła, dlaczego Sasori nalegał, żeby jak najwięcej dziewczyn
przyszło w charakterze widowni. Po prostu założył, że faceci w tych
okolicznościach bardziej skoncentrują się na grze, zamiast wdawać się w
pyskówki z zawodnikami z konkurencyjnego wydziału.
To zagranie okazało się
całkiem sprytne. Szybko też wyszło na jaw, że znacznie trudniejsze od pogodzenia
ze sobą graczy z przeciwnych dotąd drużyn będzie pogodzenie różnych wizji zarządzania
drużyną, reprezentowanych przez Sasoriego i Sasuke.
Akasuna szybko
zrozumiał, że musi opracować jakąś strategię, żeby stłumić zapał Uchihy, który
już uważał się za kapitana. Uznał, że Sakura może mu pomóc w wymyśleniu na
niego sposobu.
Haruno awansowała na
kogoś w rodzaju przywódczyni cheerleaderek i doradcy w sprawach podtrzymywania
ducha drużyny. W praktyce oznaczało to wymyślanie, jak motywować zawodników,
żeby wszyscy myśleli, że są doceniani w drużynie, chociaż część z nich musi
przyjąć na siebie rolę rezerwowych.
Ino była zadowolona, że
jest tylko widzem, a jej rola ogranicza się do pokazania się na widowni w
czasie treningów i udawania, że interesuje ją, co się dzieje na boisku.
- Nie mogę pójść z wami
do kawiarni – powiedziała do Sakury, gdy razem opuszczały stadion pewnego
wieczoru. Trening przeciągnął się aż do momentu, gdy zaczęło się ściemniać. –
Zresztą nie potrzebujecie mojej obecności, zauważyłam, że ty i Sasori świetnie
się dogadujecie.
Było oczywiste, że
Sakura zamierza zareagować oburzeniem na niewypowiedzianą sugestię w jej
głosie, ale Ino na to nie czekała. Wskazała ruchem głowy samochód należący do
Kimimaro, zaparkowany po drugiej stronie ulicy.
– Tylko nie zgódź się
na jakiś absurd w rodzaju nowych strojów dla nas, bo żadna z dziewczyn nie
zgodzi się na coś jeszcze bardziej skąpego – rzuciła szybko i podbiegła do auta
zanim Sakura zdążyła coś odpowiedzieć.
Ino wsiadła pospiesznie
do samochodu. Dopiero po chwili dostrzegła, że obok niej, za kierownicą wcale
nie siedzi Kimimaro.
- Zdziwiona? – odezwała
się długowłosa dziewczyna na widok jej miny. – Wiedz, że mam lepsze rzeczy do
roboty niż odwożenie ciebie do domu, ale wyniknęła nieoczekiwana sprawa
rodzinna, więc Kimi poprosił, żebym cię podrzuciła. Zapnij pasy.
- Mógł zadzwonić,
poprosiłabym o podwiezienie kogoś ze znajomych – odparła Ino, zbita z tropu. Zastosowała
się do polecenia, chociaż nie była pewna, czy chce ryzykować wspólną podróż z
Tayuyą.
Dziewczyna odwróciła od
niej wzrok i zapaliła silnik. Odezwała się dopiero, gdy wyjechały na główną
drogę.
- Mnie też to działa na
nerwy, że Kimimaro jest przesadnie troskliwy,
gdy w grę wchodzi twoja osoba – oświadczyła. – Jednak nie mamy innego wyjścia
niż siebie nawzajem tolerować. Nie musimy się lubić, żeby zachować poprawne
relacje.
Ino nie wiedziała, co
na to odpowiedzieć. Na szczęście usłyszała dźwięk przychodzącego smsa i zyskała
pretekst, żeby skierować uwagę na coś innego.
Uśmiechnęła się do
siebie, gdy zobaczyła wiadomość obrazkową ze zdjęciem zachodzącego słońca nad
ośnieżonym szczytem w Alpach.
Gaara zarzekał się, że nie
znajdzie czasu żeby robić zdjęcia na życzenie, ale widocznie zmienił zdanie.
Zwięźle skomentowała
fotkę – zgodnie z obietnicą starała się nie pisać zbyt długich wiadomości – a potem
wrzuciła telefon do torebki i spojrzała na Tayuyę.
- Ja nie mam nic
przeciw tobie, i nigdy nie miałam – poinformowała. Uznała, że powinna postawić
sprawę jasno. - Mogę ci jedynie zarzucić, że oceniasz po pozorach. I masz
niewyparzony język.
Tayuya uśmiechnęła się lekko, nie odwracając
wzroku od drogi przed sobą.
- Powiedziałam ci kilka
nieprzyjemnych słów, bo taka już jestem, że szybko mówię i szybko działam… Ale
ty musisz być strasznie nadwrażliwa, skoro mi to wypominasz. To było dawno. Poza
tym myślałam, że ostrzysz sobie pazurki na mojego faceta, to mnie nie
usprawiedliwia? – podsumowała wesoło.
Jedną z trudności w
kontakcie z Tayuyą były jej nieprzewidywalne zmiany nastrojów.
- Tak jakbyś sądziła,
że jakakolwiek dziewczyna może ci go zabrać – odparła Ino, zbita z tropu.
- Och, nie w tym rzecz –
odpowiedziała rudowłosa z rozbawieniem.
Cóż, można się
domyślić, że nie, pomyślała Ino. Mimo wszystko uważała, że irracjonalne wręcz
zachowanie Tayuyi powinno mieć jakieś wyjaśnienie, i chętnie by je poznała.
- Nie obraź się –
powiedziała, - ale twoja zazdrość jest dziwaczna. Nie znam drugiej tak zgranej
pary jak wy. Znacie się od zawsze i świetnie się rozumiecie, plus nie musisz
się przejmować, że zdradzi cię z jakąś…
Tayuya prychnęła z sarkazmem.
- O tak, bardzo wygodne
– odpowiedziała. – Uważasz, że Kimimaro jest ideałem, ale to tylko dowodzi, że
jesteś strasznie naiwna. Po prostu brakuje ci pozytywnych doświadczeń, więc
wydaje ci się…
- Nie jestem
niedoświadczona – wymamrotała Ino, zaczerwieniona po czubki uszu.
Mogła się domyślić, że
Tayuya będzie ją traktować jak dzieciaka i idealistkę.
Dziewczyna zerknęła na
nią kątem oka.
- Idę o zakład, że Jun
był kiepskim kochankiem. W niektórych przypadkach na pierwszy rzut oka widać,
czego się spodziewać.
Ino przygryzła nerwowo
wargi. Starała się głębiej zapaść się w fotel. Nie miała ochoty rozmawiać z
Tayuyą o swoim byłym.
- Ja też kiedyś
myślałam, że seks jest tak mało istotny, że można zbudować bez niego wspaniały
związek, może nawet lepszy, bo miłość
jest piękna i czysta dopóki pozostaje platoniczna … Ale to nie jest prawda.
Większość ludzi potrzebuje czegoś więcej. Kimi może sobie być ideałem, jest
nawet na swój sposób romantyczny, no i jak sama mówisz znamy się od wieków… Ale
on nie potrafi sprawić, żebym poczuła się jak atrakcyjna kobieta. Szczerze, w
ogóle nie czuję się przy nim jak kobieta.
Ino nie wiedziała, jak
powinna zareagować na to niespodziewane wyznanie.
I czuła się bardzo
głupio słuchając takich słów pod adresem przyjaciela.
Rzeczywiście, z jej
perspektywy był zbyt idealny, żeby go krytykować.
- Nie bądź taka
zszokowana, Kimimaro oczywiście wie, co o tym myślę, i wie, że jeszcze nie
podjęłam ostatecznej decyzji co do ślubu – wyjaśniła Tayuya, zauważywszy
zmieszanie na twarzy rozmówczyni.
- Och – skomentowała Ino tę nową rewelację. -
Zastanawiasz się nad zerwaniem zaręczyn? To nie byłoby zbyt… Pochopne? Bardzo
wątpię, czy jakikolwiek facet potrafi cię równie dobrze zrozumieć.
Tayuya wykrzywiła wargi
w ironicznym półuśmiechu.
- Jakby to było
najważniejsze. Kimimaro jest momentami aż zbyt wyrozumiały, co jest irytujące… Pomijając
to, zamiast związku idealnego i opartego na mitycznym pokrewieństwie dusz
czasami wolałabym po prostu coś, w czym jest więcej żaru. I wiem, co sobie o
mnie możesz pomyśleć, że mam przed sobą super przyszłość, faceta którego mogę
być pewna, wszystko jest takie idealne, ale nie można mieć wszystkiego i
powinnam przejść do porządku dziennego nad brakiem seksu. Ale każda normalna,
heteroseksualna kobieta chce się czuć pożądana. – Spojrzała na Ino jakby
oczekiwała od niej aprobaty.
- Cóż, skoro tak czujesz
trudno udawać, że nie ma żadnego problemu – odrzekła Ino. – Ja bym nie
rozbijała związku z takiego powodu.
*********************************
### Ten rozdział ma taki trochę "przejściowy" charakter, więc nie zdziwię się, jeśli wydawał Wam się nudny. Napisałam go najszybciej jak mogłam, bo później chyba straciłabym całkiem zapał. Teraz już akcja romansowa pójdzie bardziej do przodu. Podejrzewam, że historia będzie mieć ok. 25 rozdziałów, może wyjść trochę więcej. Jeśli będziecie zainteresowani kontynuacją, będzie druga seria. Właściwie, nie planowałam tu serii, ale niezbędny jest time skip, plus nie mam już pomysłów na tytuły rozdziałów, więc chcę ukrócić tę praktykę. ###
Cóż powiedzieć. Czekam na ciąg dalszy. Mam nadzieję, że przy pisaniu kolejnego rozdziału nie stracisz zapału :)
OdpowiedzUsuńTak swoją drogą, to bardzo mi się podobają tytuły rozdziałów.
Powodzenia i weny życzę
Cieszę się ;) Nie wiedziałam, czy ktoś w ogóle zwraca na nie uwagę :P Przemyślę jeszcze tę sprawę z tytułami :D
UsuńAww , awww awwwwwwwwww! Ok, rozdział może nie powalał akcją, ale nie był najgorszy. Przyjemnie się czytało, pomimo tego, że faktycznie mało istotnych wydarzeń. Najbardziej zachwycił mnie wpis pod rozdziałem, że przechodzimy do ROMANSÓW ! huhuhuhu, tak dłuuuugo czekałam. Kurczę, już chyba milion razy pytałam Cię w komentarzach, kiedy przejdziemy do rzeczy. Z drugiej strony dobrze, że wszystko rozwija się powoli, bo można się wczuć. Pozdrawiam <3 No i czekam na LOVELOVELOVE :D
OdpowiedzUsuńEkhem... Mam pytanie, wiem że jestem niecierpliwa ale kiedy nowy rozdział?!
OdpowiedzUsuńTakie pytanie może tylko cieszyc XP raczej nie uda mi się dokonczyć przed weekendem, więc w sobotę lub niedzielę
UsuńWitam serdecznie! Bardzo serdecznie, bo podoba mi się ta historia. ;) Jest inna... niż wszystkie, opowiada zupełnie o innych przygodach, o innych losach bohaterów niż zwykle można się spotkac. I dlatego tak bardzo mi się podoba i czuję, że będę wracała do niej bardzo często, oczekując nowego rozdziału od której dzieli Nas - czytelników, już tylko czterdzieści procent. ;)
OdpowiedzUsuńPierwsze co wpadło mi wyraźnie w oczy to Sakura i..... Sasori. Mniam! (wiem, niekulturalnie) Ale takie połączenie jest dla mnie zupełną nowością i tak strasznie mnie raduje.
Ino wydaje się taka powazna, zdyscyplinowana i... melancholijna. Widac,że towarzyszy jej problem z którym trudno jej się pogodzić i na który póki co nie ma żadnego lekarstwa. Kiedy się odnajdzie?
Czekam na następny i pozdrawiam! ;))
Dziękuję za miły komentarz ;) postaram się popracować nad tymi procentami xP
UsuńZ każdym rozdziałem wydaje mi się, że Ino przechodzi wewnętrzną metamorfozę i staje się coraz ciekawszą postacią. Chciałabym poczytać więcej o jej wewnetrznym dialogu, który z pewnością jest interesujący.
OdpowiedzUsuńSakura i Sasori. O mamo! Ona - popularna tancereczka, On - gwiazda sportu. To musi się udać, w koncu to para idealna z bajkowego, amerykańskiego życia nastolatków. Naprawdę ciekawie. A Uchiha? Niech zdycha z zazdrości i własnej głupoty, że ją wypuścił z ramion, a wręcz odganiał się od niej jak od muchy.
Hanabi
Chciałabym zapytać kiedy nowy rozdział i... poprzedni utwór na tym blogu. Fińskiego zespołu. Czy mogę wiedzieć jaką nosił nazwę? ;)
OdpowiedzUsuńW weekend ;) Piosenka "Ota mut", wykonawca Jonne Aaron, polecam jego piosenki ^^
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń