środa, 4 lutego 2015

Rozdział 12. Nie rań osoby, której nie możesz zabić



   - Potraktuj sprawę serio. Mamy szansę wyjść z niszy i grać w rozgrywkach najlepszych uczelni w kraju, zamiast bawić się w meczyki trzeciej ligi – powiedział Sasori. – Dociera do ciebie powaga sytuacji, czy jak zwykle masz sprawę w poważaniu?
- A jak ci się wydaje? – odpowiedział Gaara.
Poniekąd rozumiał Akasunę, który był na ostatnim roku i chciał przed skończeniem studiów zrobić coś pożytecznego dla drużyny. Zwykle mu pomagał, jeśli nic go to nie kosztowało. Ale nie tym razem.

   Sasori pokręcił z niedowierzaniem głową. Jego twarz wyrażała rozczarowanie.
- Mógłbyś sporo osiągnąć, gdyby nie to nastawienie – powiedział. – Na kapitana nadajesz się bardziej od Nejiego. I na pewno bardziej niż Uchiha, bo nie stawiasz indywidualnych ambicji ponad drużyną.
Gaara nie widział sensu w drążeniu tego tematu. W tej chwili bardziej interesowała go Ino tańcząca na parkiecie z Kibą niż dylematy Sasoriego, komu powierzyć zespół. Grał dla rozrywki. Nie interesowały go kwestie zarządzania, ani ambitne plany, żeby połączyć dwie uczelniane drużyny i utworzyć z nich reprezentację. Tym bardziej, że to brzmiało bardziej jak pobożne życzenie niż plan. Trudno sobie wyobrazić, że nagle zawodnicy przyzwyczajeni do ciągłej rywalizacji nauczą się współpracować.
- Wymyśl coś – powiedział. – Ja nie zaproponuję Sasuke, żeby przez semestr poddał się próbie umiejętności przywódczych. Masz talent do przedstawiania ludziom rzeczy tak, by sądzili, że sami na to wpadli, więc z pewnością sobie poradzisz.
Nie wspomniał o tym, że nie ma ochoty dyskutować z Uchihą na żaden temat. I tak był zdania, że Sasuke nie nadaje się na kapitana. Był dobry w grze, ale nie potrafił działać dla dobra zespołu. Gaara forsowałby kandydaturę Nejiego, ale zdaje się, że Hyuga też nie widział się na pozycji lidera.
- Niech będzie – odparł Sasori. – Powinienem wiedzieć, że nie ma co na ciebie liczyć. Ta w liliowej sukience to twoja dziewczyna?
- Nie – odpowiedział Gaara machinalnie. Za cholerę nie wiedział, co to za kolor "liliowy", ale domyślił się, kogo dotyczy pytanie – Skąd ci to przyszło do głowy?
Sasori wzruszył ramionami. Przyglądał mu się w osobliwy sposób. Często lustrował innych w ten sposób wzrokiem. Prawdopodobnie oceniał, co należy powiedzieć, żeby ktoś zareagował po jego myśli. Gaarze nie przeszkadzał jego sposób bycia, dopóki wrodzony dar do manipulacji stosował na kolegach z drużyny. Nie na nim.
- Cokolwiek chcesz powiedzieć, daruj sobie – ostrzegł.
Sasori potrząsnął lekko głową, jakby chciał czemuś zaprzeczyć.
- O nic nie pytam, nic nie sugeruję – zapewnił. Zabrzmiało to bardzo fałszywie. – Ona często patrzy w naszą stronę, może powinienem do niej zagadać? Zanim Inuzuka zgarnie wieczór dla siebie.
- Dowcipne – odparł Gaara. – Wiem, o co ci chodzi, ale nie wysilaj się. I tak miałem z nią porozmawiać.
- Więc na co czekasz? – odrzekł Akasuna ze złośliwym uśmiechem. – Piosenka się kończy.
W tym gościu jest coś irytującego. Gaara uznał, że najlepiej jest go zlekceważyć.
- Jeśli chcesz ich szukać, będą tam, gdzie jest najgłośniej – powiedział, wstając od stolika. – Ewentualnie idź tropem napalonych lasek.
Siedziba bractwa studentów była duża, a tłumy ludzi sprawiały, że próba zidentyfikowania kogokolwiek przypominała szukanie igły w stogu siana. Drużyna Lisów powinna świętować triumf gdzieś w centrum wydarzeń, ale zdaje się, że zaszyli się w którymś z licznych pomieszczeń w tym domu zaadaptowanych na pijalnie piwa. Całkiem sprytnie z ich strony.
Gaara skorzystał z tego, że w czasie gdy DJ zmieniał płyty, zrobiło się trochę ciszej. Przecisnął się przez tłum ludzi. Nienawidził takich spędów, ale zawodnicy obu drużyn bejsbolowych byli nieformalnie zobligowani, żeby przyjść. Zaś Sasori uważał, że z ich zespołu nikt się nie może tym razem wyłamać – żeby zachować twarz w obliczu porażki. Zespół wydziału prawa nie przegrał meczu końcowego od trzech lat. Pierwszy semestr roku akademickiego dla drużyny Tanukich skończył się pechowo.
Ino rozmawiała z Kibą, ale zauważyła go jeszcze zanim do nich podszedł.
- Pogadajmy – powiedział, lekceważąc Inuzuke, który patrzył na niego spod byka. Miał ochotę walnąć go w zęby, ale potrzebowałby pretekstu.
Ino nie wydawała się zdziwiona jego propozycją. Może zauważyła, że wcześniej jej się przyglądał.
- Jednak? – odezwała się swobodnie. Podeszła bliżej do Kiby i powiedziała do niego coś, czego Gaara nie usłyszał. Wolałby, żeby szatyn tak się do niej nie nachylał.
W tym czasie rozbrzmiała nowa piosenka, jeszcze głośniejsza od poprzedniej. Z trudem można było usłyszeć własne myśli. Na zewnątrz będzie znacznie ciszej.
Gdy Ino odwróciła się w jego kierunku, Gaara chciał wziąć ją za rękę, żeby wyprowadzić z tłumu, ale prześlizgnęła mu się między palcami. Pewnie sądziła, że szuka pretekstu, żeby jej dotknąć.
Był bardzo ciekawy, co Ino teraz o nim myśli, ale z drugiej strony prawdopodobnie wolałby tego nie wiedzieć. Nie zamierzał pytać.
Przeszli przed cały duży salon, potem przez przyległe pokoje, w których postawiono stoły z przekąskami. Wiedział, że drzwi jednego z nich prowadzą na zewnątrz, ale widocznie zgubił orientację, bo otworzył te do altany z basenem. Jakaś para pluskała się tam w negliżu. Gaara cofnął się i szybko zamknął drzwi. Nie chciał zostać posądzony o jakieś pokrętne zamiary. Na szczęście Ino była w takiej odległości, że niczego nie zauważyła.
W następnym pokoju było gęsto od dymu papierosowego, bo akurat tam jacyś geniusze urządzili sobie palarnię. Tam były też właściwe drzwi. Wyszli na zewnątrz, przed dom. Na ziemi rosła równo skoszona trawa. Największe siedlisko studentów w kampusie z zewnątrz prezentowało się bardzo ubogo.
Jednak tutaj można było przynajmniej zaczerpnąć świeżego powietrza.
- Wasze imprezy są przereklamowane – powiedziała Ino z sarkazmem.
Gaara odwrócił się do niej i dopiero teraz uświadomił sobie, że jest ubrana tylko w sukienkę na ramiączkach i sandałki. Może więc pomysł ze świeżym powietrzem nie był taki genialny.
- Chcesz wrócić do środka? – zapytał.
Ino wzdrygnęła się. Ale chyba nie z zimna.
- Nigdy – powiedziała. – Mamy czerwiec. Jest ciepło.
Niby tak, ale nie mógł spokojnie patrzeć, jak stoi przed nim z odsłoniętymi ramionami, podczas gdy powietrze było chłodne. Wmawiał sobie, że nie ma to nic wspólnego z tym, jak wygląda w tej sukience.
Dobrze przynajmniej, że miał na sobie bluzę, którą narzucił na koszulkę drużyny, żeby mniej się rzucać w oczy na imprezie.
Ino cofnęła się o krok, kiedy do niej podszedł.
- Nie bądź głupia – powiedział, owijając jej bluzę wokół ramion. – Jesteś strasznie chuda, co ma cię ogrzać?
Ino podniosła wzrok, patrząc na niego w sposób, który wydawał mu się dziwny. Tym razem on się odsunął.
Wcale nie zamierzał zgrywać szarmanckiego. Zresztą był pewien, że jeden miły gest nie zatrze złego wrażenia, które wywarł ostatnio. Mimo wszystko przestała patrzeć na niego z wrogością.
- Myślałam, że powiedziałeś mi już wszystko przez telefon – odezwała się rzeczowym tonem. – I nie chcesz ze mną rozmawiać.
Mówiła to z pretensją, do której miała prawo. Mimo wszystko go to ubodło.
Po wygaśnięciu zakładu powinien być zadowolony, że nie musi się już z nią widywać. Teoretycznie sprawa sama się rozwiązała, bo ostatnio zniechęcił ją zarówno do siebie, jak i do głupich gierek z Uchihą. A jednak niepokoiło go, że jej nie widuje. Uznał, że gryzą go wyrzuty sumienia, ale pozbędzie się ich, gdy z nią porozmawia.
- To ty mnie unikasz – odpowiedział.
Ino pokręciła energicznie głową.
- Wcale nie – zapewniła.
- Tak. Nie chodzisz w miejsca, gdzie możesz mnie spotkać. Na tym polega unikanie kogoś – oznajmił. Akurat tego był pewien.
Ino widocznie zrezygnowała z dotychczasowej strategii, bo nie zaprzeczyła.
- Wobec wszystkich się tak zachowujesz? Szorstko, a jednak tak, jakby ci trochę zależało?
Zaskoczyła go tym pytaniem. Może, tak jak kilkakrotnie ostatnio, chciała go zmusić do deklaracji.
- Nie. Myślę, że źle coś zinterpretowałaś.
Ino przymrużyła oczy ze złością.
- Kiedy się zorientowałeś, że źle interpretuję? Przed, czy po tym, jak mnie pocałowałeś?
Użyła eufemizmu. Czuł się, jakby ją wtedy molestował. Cóż z tego, że za przyzwoleniem. Tak naprawdę wiedział, że Ino oczekuje zaangażowania. Zignorował to i dobierał się do niej, bo nie mógł się powstrzymać.
- Zrobiłem to, bo nadarzyła się okazja – zakomunikował. Nie chciał jej dawać powodów do domysłów.
Mówił prawdę. Większość dziewczyn, nawet bardzo atrakcyjnych, działała na niego umiarkowanie. Jeśli nie ta to inna, więc okazywał zainteresowanie tylko wtedy, gdy dostawał sygnały od drugiej strony. Szkoda było mu czasu na zdobywanie niedostępnych. Z Ino było trochę inaczej. Powinien był zaprosić ją na bal, wygrać zakład i zapomnieć o sprawie. Skoro ostatnio mu odmówiła, tym bardziej powinien stracić zainteresowanie. A jednak teraz z trudem opanował chęć, żeby przysunąć się bliżej i jej dotknąć.
Może to urok zakazanego owocu. Wiedział przecież, że nie wolno mu tego zrobić, bo zaczęłaby od niego oczekiwać uczuć.
- I chciałeś się ze mną przespać, bo nadarzyła się okazja? – zapytała.
Nie sądził, że tak postawi sprawę. Nawet dla niego źle to brzmiało.
- Tak. Zwykle korzystam, gdy okoliczności sprzyjają – odparł. Było to zgodne z prawdą, dlatego jej reakcja go zdziwiła.
- Kłamiesz – powiedziała. Nie było już w jej głosie złości, opanowała się. – Nie jesteś tak trudny do rozszyfrowania, jak ci się wydaje. Lubisz udawać kogoś, kto w ogóle nie ma emocji. Jesteś klasycznym przykładem ofiary zimnego wychowania. I zadałeś się z tym wampirem energetycznym, który niszczy wszystko, czego dotknie. Nie rozumiem, dlaczego.
Wampirem energetycznym? Śmieszyło go to określenie. Pewnie zaczerpnięte z jakiejś książki. Kiedyś podejrzewałby, że z magazynu dla nastolatek, ale wiedział, że Ino dużo czyta z działu psychologii. Zupełnie jakby spodziewała się tam znaleźć rozwiązanie dla swoich problemów.
- Po co to analizujesz? – zapytał.
Ino wzruszyła ramionami.
-  Ciekawi mnie to. Jestem pewna, że łatwo byłoby ukręcić bicz na Uchihę, gdybym tylko wiedziała, jaki jest jego problem.
Słusznie miał wrażenie, że dziewczyna jest cięta na Sasuke bardziej niż Haruno. Sakura już mu darowała winy, lub sprawiała takie wrażenie.
- Bicz najłatwiej ukręcisz na siebie – powiedział poważnie. – Jeszcze nie zauważyłaś? Kiedy dociekasz czyichś motywacji, zaczynasz się z nimi identyfikować. Ile razy wydawało ci się, że na kogoś wpłyniesz, i zamiast tego pozwalałaś sobą manipulować?
Powiedział to w ciemno, nie liczył, że zrobi na niej jakieś wrażenie. Szukał sposobu, żeby odciągnąć jej uwagę od Sasuke. Chyba sądziła, że kogoś takiego jak on można zmienić. Sprawić, żeby zaczął traktować innych ludzi poważnie, myśleć o przyszłości. Takiego odmienionego Uchihę obwiązałaby kokardką i dała w prezencie Sakurze.
Nie miała pojęcia, jak absurdalny to pomysł. Sasuke tkwił w przeszłości, teraźniejszość traktował jak grę, a przyszłości dla niego mogłoby w ogóle nie być.
- Masz coś konkretnego na myśli? – zapytała Ino, patrząc na niego podejrzliwie. – Ktoś ci coś powiedział?
Ciekawe, kogo miała na myśli. Temari?
- Nie – zapewnił. – Jeśli chcesz, ty mi powiedz.
Ino zdjęła bluzę i wcisnęła mu do ręki.
- Idę z powrotem – powiedziała.
Gaara spojrzał na drzwi, przez które niedawno przeszli. Nie podobał mu się pomysł, żeby sama przeciskała się między tymi wszystkimi ludźmi.
- Zaprowadzę cię.
Zmiażdżyła go wzrokiem.
- Daruj sobie troskę. Nie potrzebuję jej. Pójdę głównym wejściem – dodała, po czym przeniosła wzrok z elewacji budynku na niego. – Skończyliśmy tę rozmowę, prawda?
Dobre pytanie. Miał wrażenie, że nie zrealizował założonych celów. Chciał się upewnić, że dla Ino jego intencje są jasne, i to może mniej więcej osiągnął. Ale nie upewnił się, czy z nią jest wszystko w porządku. Może zrobił jej większą krzywdę niż mu się zdawało.
- Ino. Zachowałem się podle, i nie wypieram się tego. To nie w tobie leży problem.
Uważał, że musi postawić sprawę jasno. Dla niego było oczywiste, że grając pewną siebie i starając się być w centrum uwagi, maskowała tylko zaniżoną samoocenę. Pewnie było to spowodowane wygórowanymi oczekiwaniami matki. Wiedziała, że cokolwiek zrobi, i tak nie będzie dość dobra.
- Liczyłam na coś mniej neutralnego – odpowiedziała. – Ale ciebie stać tylko na ogólniki. Mogłeś ograniczyć się do telefonu.


***


Sakura siedziała w najbardziej pożądanym miejscu na całej imprezie, ale już jej się to sprzykrzyło. Źle się czuła, pozbawiona towarzystwa koleżanek.
Tenten poszła gdzieś z Nejim, a Ino i Hinata nie zamierzały podejść, chociaż wiedziały, gdzie ją znajdą. Widziała je wcześniej z Lee i Kibą. Widocznie bawiły się dobrze bez jej towarzystwa, skoro nie przyszły wyciągnąć jej na parkiet.
Co prawda Naruto był zabawny i można było z nim miło spędzić czas, ale przeszkadzała jej Temari siedząca dokładnie naprzeciwko niej i przekomarzająca się z Sasuke.
Ucieszyła się, gdy zobaczyła Ino, ale ta nie podeszła do niej tylko do Temari. Wyglądała na zdenerwowaną.
- Chodź na słówko – powiedziała.
Temari popatrzyła na nią ze zdziwieniem. Sasuke zareagował szybciej.
- Zapal sobie – powiedział, przysuwając paczkę papierosów leżącą na stoliku. – Nikotyna ukoi nerwy.
- Spieprzaj, Uchiha – odpowiedziała Ino nie zważając na reguły uprzejmości.
Sakura zauważyła, że chłopak chciał jej coś odpowiedzieć. Kopnęła go pod stolikiem w kostkę. Popatrzył na nią ze zdziwieniem, ale milczał.
Temari wstała z krzesła i zabrała papierosy.
- Mnie się przydadzą – rzuciła tylko na odchodne.
Sasuke popatrzył na Sakure z pretensją.
- Dlaczego ze wszystkich twoich koleżanek akurat ona mnie nienawidzi? – zapytał retorycznie. Raczej nie spodziewał się uzyskać odpowiedzi.
Sakura nic nie powiedziała. Musiałaby przyznać, że nie ma pojęcia. Bardziej ją w tej chwili zajmowała odpowiedź na pytanie, dlaczego Ino chce rozmawiać z Temari, a nie z nią. Czyż nie są najlepszymi przyjaciółkami? Chyba nie zrobiła nic przeciwko niej, dogadując się z Sasuke.
Pomyślała, żeby pójść ich poszukać i dowiedzieć się, o co chodzi. Jednak gdy chciała wstać, ktoś złapał ją za ramię sugerując, żeby nie opuszczała swojego miejsca.
- Zostań, koleżanko. Jesteś cheerleaderką, może cię to zainteresuje.
Sasori Akasuna przystawił sobie krzesło obok niej. Pomyślała, że jest bezczelny. Jest od niego młodsza, ale nie ma prawa traktować ją jak jednego z chłopaków z zespołu, którym zwykł wydawać polecenia nawet poza boiskiem.
- Myślałem, że upijacie się z rozpaczy – odparł Sasuke złośliwie.
- Lub topicie się we własnych łzach – dodał Naruto z szerokim uśmiechem na twarzy. Sakura przewróciła ze zniecierpliwieniem oczami. Naruto jest sympatyczny, ale strasznie się puszy, gdy chodzi o mecze. Do tego zdecydowanie jest nadpobudliwy.
Sasori spojrzał na niego jak na robaka.
- Uzumaki. Ty jesteś ten, który cały testosteron wypompowuje z siebie na boisku, mam rację? – zapytał.
Naruto popatrzył na niego podejrzliwie. Nie był pewien, czy kapitan przeciwników chce go obrazić. Sakura też nie była tego pewna. Sasori ma ciekawy sposób wypowiadania się.
- Co masz na myśli? – zapytał Naruto.
- Poza boiskiem brakuje ci odwagi – odpowiedział Akasuna nie kryjąc kpiącego uśmiechu. – Od tygodni wodzisz wzrokiem za śliczną kuzynką Nejiego. Która dzisiaj budzi spore zainteresowanie, więc jeśli dalej będziesz działał w takim ślimaczym tempie, ktoś ci ją odbije.
uwaga musiała być celna, bo Naruto poczerwieniał ze złości.
- Zagadaj do niej, jeśli masz jaja. Przyznam wtedy, że nie jesteś najgorszy w waszej drużynie.
- Też coś – odpowiedział Uzumaki. – Zajrzyj do statystyk z dzisiejszego meczu, kolego.
Sasori sprawiał wrażenie, jakby w ogóle go nie obchodziło, co rozmówca ma do powiedzenia.
- Jest na parkiecie. Siedź tutaj z nami. Ktoś inny skorzysta – odpowiedział.
- Rozkazywać możesz swoim kolesiom w drużynie – odparł Uzumaki. Sakura była prawie pewna, że połknął haczyk, i nie myliła się. Upił łyk piwa i wyszedł w kierunku sali zaadaptowanej na parkiet, czyli faktycznego centrum imprezy.
Sasuke zaśmiał się krótko.
- W czym on ci przeszkadza? – zapytał.
- Mam do obgadania ważne sprawy, w które z pewnością by się wtrącał. Nie jest kapitanem, więc nie jest tu potrzebny
Sakura uśmiechnęła się lekko. Miała wrażenie, że Akasuna nie patyczkuje się i za jednym zamachem chce ugrać dwie rzeczy – pozbyć się Naruto i wziąć Sasuke pod włos. Ciekawe, dlaczego mu tak zależało. Zwykle nie interesowała go drużyna Lisów.
- Niech zgadnę – odezwał się Sasuke z chytrym uśmiechem. – Skoro znalazł się sponsor, który chce wystawić naszą drużynę do rozgrywek międzyuczelnianych, ty chcesz się dogadać.
- Nie waszą. Moją – doprecyzował Sasori. – To prawda, że jesteście lepsi w tym sezonie, ale to nie zmienia układu sił. My mamy lepszy PR. Walczyłem o to od dawna.
Sasuke przymrużył oczy, nie przestając się uśmiechać. Sakura wiedziała, że w ten sposób maskuje złość.
- Szkoda twojego wysiłku, bo po sezonie wylecicie – odparł złośliwie.
- Tak – przyznał Sasori bez ogródek. – Mamy czterech bardzo dobrych zawodników i masę miernot. Tak jest prawie od zawsze, jesteśmy ograniczeni jednym, słabym sportowo wydziałem. Zauważ, że bardzo długo to wystarczało, żeby wieść prym na uczelni. W poprzednim roku mieliście zastrzyk świeżej krwi w drużynie i potrafiliście to wykorzystać, co teraz procentuje. Gratuluję.
Sasuke przyglądał mu się uważnie. Chyba uznał, że cały ten wywód ma czemuś służyć. Sakura także spodziewała się czegoś ważnego.
- Po co te pochwały? – zapytał Uchiha.
- Proponuję wystawienie wspólnej drużyny. Jeśli się zgramy, mamy szansę wywalczyć sobie stabilne miejsce w rozgrywkach. A w którymś z kolejnych sezonów może nawet na walkę o mistrzostwo w lidze.
- Brzmi dobrze – odpowiedział Sasuke. Sakura wiedziała, że zastanawia się teraz, w czym tkwi haczyk. – Wiesz jednak, że to będzie bardzo trudne do zrealizowania. Część regularnych graczy będzie trzeba posadzić na ławie.
- Większość rezerwowych będzie z mojego wydziału – odrzekł Sasori bez zastanowienia. Przewidział podniesienie tej kwestii. -  Wiesz to równie dobrze jak ja. Kilku waszych też, oczywiście że będziemy mieć niezadowolonych, ale to dobra okazja, by zmotywować słabszych do walki. Jeśli skoncentrujemy się na rozrywkach międzyuczelnianych, ale nie zlikwidujemy normalnego podziału i parę razy w roku rozegramy tradycyjne mecze, rezerwowi też będą wiedzieli, że trenują po coś.  I będą mieć więcej szans, by się wykazać.
Sasuke milczał. Zastanawiał się.
- To tylko pomysł. Przez lipiec i sierpień możemy spróbować stworzyć drużynę. Na początku nowego semestru będziemy wiedzieć, czy to ma szansę wypalić, czy nie.
- Ale możecie mieć kłopot – wtrąciła się Sakura. Powinna milczeć, Sasuke się pewnie wścieknie, bo wolałby sam podnieść tę sprawę. – Kto będzie kapitanem?
Sasori nie dał się zaskoczyć tym pytaniem, ani nie okazał zniecierpliwienia.
- Ten, kto wygra w rozgrywkach jeden na jednego. Ta osoba będzie dowodzić w najbliższym semestrze – powiedział. Rzucił w kierunku Sasuke wyzywające spojrzenie. – Nie oddam tak łatwo drużyny, ale ty też możesz powalczyć. Podejmiesz wyzwanie?
Sakura znała odpowiedź jeszcze zanim Sasuke cokolwiek powiedział.
Ciekawe skąd Sasori wie, jak z każdym rozmawiać, żeby osiągnąć upatrzony cel.

***
Sakura wyszła przed budynek. Postanowiła zaczekać na koleżanki na zewnątrz. Nie piła dzisiaj, bo umówiły się, że będzie kierowcą.
Impreza dopiero się rozkręcała, ale ona nie zamierzała dłużej na niej bawić. Nie było źle, obywało się bez ekscesów. Jednak wiedziała, że przy takim tłoku to tylko kwestia czasu, nim ktoś się upije i coś zdemoluje. 
Wysłała smsy do Ino i Hinaty. Gdy podniosła wzrok znad komórki zauważyła, że Gaara stał w pobliżu paląc papierosa.
Pomyślała, że dobrze się składa. Od dawna kiełkowała w niej decyzja, żeby z nim porozmawiać. Nawet jeśli Ino przestała jej ufać i woli rozmawiać z Temari niż z nią, nie będzie stała bezczynnie.
- Rozmawiałeś dzisiaj z Ino? – zapytała, podchodząc do niego.
Gaara wypuścił kłąb dymu z ust i dopiero odwrócił się w jej stronę. Nie był zaskoczony jej obecnością, widocznie wcześniej ją zauważył.
- Masz do mnie jakąś sprawę? – zapytał.
Może chciał dać do zrozumienia, że nie ma dla niej czasu. Z tego, co zauważyła, dzielił ludzi na tych, którzy mu się do czegoś przydadzą i pozostałych. Jeśli ktoś z drugiej kategorii do niego zagadywał dawał do zrozumienia, że przeszkadza. Czasami obdarzał taką osobę spojrzeniem, jakby zaraz miał ją zmiażdżyć. Sakura uważała, że to główny powód, dla którego Sasuke się z nim buja. Do ich stolika w Triadzie nie przysiadał się nikt, kto nie został zaproszony. Łatwy sposób na pozbycie się natarczywych fanek.
Sakura zakładała, że Gaara tylko pozuje na socjopatę, jednak nie lubiła go. Zaczynała myśleć, że z Ino jest coś nie tak, skoro nie potrafi go wyrzucić z głowy.
Mimo wszystko, Sasuke uważa go za godnego zaufania, więc niech się na coś przyda i naprawi, co zepsuł. Bardziej i tak już nie zaszkodzi.
- Chcę, żebyś przemówił Ino do rozsądku – zakomunikowała.
Gaara przymrużył oczy, jakby go zirytowała. A przecież nawet nie zaczęła mówić.
- Chcesz. Świetnie – odparł, przyglądając jej się z zaciekawieniem. Zaciągnął się papierosem.
- Pod warunkiem, że można ci ufać i nikomu nie powtórzysz tego, co ci powiem – dodała szybko.
Ino i tak się dowie i pewnie ją zamorduje, ale byłaby bardziej wściekła gdyby zwróciła się do jej ojca.
- Słucham.
Sakura spojrzała na drzwi wyjściowe z budynku. Tutaj nie może z nim rozmawiać, bo zginie zanim zdąży cokolwiek zrobić.
- Dziewczyny zaraz tu będą. Dam ci mój numer i zadzwonisz do mnie, wtedy jakoś się umówimy.
- Nie – odpowiedział Gaara krótko.
Była przekonana, że odmawia z czystej przekory. Żeby nie wyszło na to, że ona o czymś decyduje. Ten typ tak ma.
- To zaproponuj coś – powiedziała ze zniecierpliwieniem. Przecież nie będzie się z nim wykłócać.
I tak wiedziała, że cel na ten moment osiągnęła. Gdyby Gaara nie był zainteresowany, od razu kazałby jej spadać zamiast wdawać się w jałowe dyskusje.
Nie wiedziała, czy okaże się w porządku i jej pomoże, ale musiała w to wierzyć.
- Przyjdź jutro albo pojutrze do Triady – powiedział. – Znajdzie się okazja, żeby porozmawiać.
Dla Sakury umówienie się w klubie było korzystne. Ino na pewno się tam nie pojawi.

4 komentarze:

  1. Tak jakoś jak zauważyłam Twój komentarz to potem nie mogłam wybić sobie z głowy tego, żeby przeczytać ten rozdział. Więc, notatki na bok i jestem XD Podoba mi się, że skupiasz się wciąż wokół sportu, ogólnie drużyny. Zwykle są to poboczne wątki, a u Ciebie to jeden z głównych. Tak jak zawsze lubię Sakurę, tak u Ciebie mnie drażni, jakaś taka dziwna jest xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam Sakurę za dziwną, więc chyba dobrze, że sprawia takie wrażenie ;) Nie darzę jej jakąś specjalną antypatią, ale kompletnie nie rozumiem tej postaci, dlatego ilekroć o niej piszę, nie przedstawia się ona pozytywnie, nawet wbrew moim intencjom. no, ale może coś jeszcze mi sie uda u niej poprawić ;] Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  2. Tak sobie przeczytałam i raczej nie zapowiada się na kwiatki, słodkie kociaki, sielskie widoczki pomiędzy głównymi bohaterami. Prawdopodobnie zresztą Sakura jakoś planuje się wtrącić, Również podoba mi się, że akcja nie skupia się wyłącznie na wątku romantycznym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano sielanki nie będzie, choć wkrótce planuję nieco romantyczniejsze klimaty ;)

      Usuń