niedziela, 27 stycznia 2019

Rozdział 70.

Witajcie.
To jeszcze nie jest ostatni rozdział. Raczej przedostatni. Przyznam, że do pewnego momentu ciężko mi się było w ogóle za niego zabrać, a potem utknęłam i ciężko było kontynuować. Ale z efektu końcowego jestem zadowolona. Może przypadnie Wam do gustu.


Ino wysiadła z samochodu. Pech chciał, że zamykając drzwi, przytrzasnęła nimi kawałek zwiewnej, rozszerzanej u dołu sukienki. Nie zauważyła jednak zaklinowanego  materiału i odwróciła się, a poczuwszy opór, szarpnęła się i prawie przewróciła. Sasuke złapał ją za przedramię i utrzymał w pionie.
- W porządku? – zapytał. Do tego momentu nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo dziewczyna jest pijana.

Oboje dzisiaj pili, za dużo, biorąc pod uwagę, że prowadził samochód, ale Sasuke uważał się za trzeźwego. Ino musiała być wystarczająco wstawiona, żeby zapomnieć, że chłopak nie powinien po alkoholu prowadzić auta.
- Najlepszym – odpowiedziała Ino. Obejrzała się za siebie i wybuchnęła histerycznym śmiechem, widząc, że od jej kreacji oderwał się kawałek materiału. – Właśnie podarłam dwanaście tysięcy jenów. – Sprawiała wrażenie, jakby się nad czymś zastanawiała. - A może trzynaście? Nie pamiętam.
Sasuke nie potrafił ocenić, czy naprawdę – z niewyjaśnionych przyczyn - ją to bawiło. Spodziewał się, że dziewczyna wpadnie w rozpacz, gdy zorientuje się, że naprawdę z tej sukienki już nie będzie mieć pożytku.
- Ino, popatrz na mnie. – Trzymając ją jedną ręką za przegub dłoni, drugą chwycił dziewczynę w pasie, żeby ją jakoś ustabilizować.
Ino spojrzała na niego.
- Jeśli mamy tańczyć, gdzie muzyka? – zapytała.
- Wino totalnie uderzyło ci do głowy – skomentował Sasuke.
Ino wzruszyła ramionami.
- Mówiłam, że mam słabą tolerancję– skwitowała. – Jeśli nie będziemy tańczyć, puść mnie, idę do domu.
Sasuke nie zrobił tego, o co prosiła.
- Nie jesteś na jakichś lekach? – zapytał podejrzliwie.
- Na prochach? O co mnie podejrzewasz? – odparła Ino swobodnie. Jednak kiedy nie doczekała się z jego strony pozytywnej reakcji, spoważniała. – Nie, Sasuke. Nie biorę już żadnych tabletek. Jestem duża, poradzę sobie.
Sasuke uświadomił sobie, że jej wypowiedź ma podwójne dno, ale nadal nie wypuścił jej z objęć. Ino uśmiechnęła się niepewnie.
- Jeszcze chwila, a pomyślę, że do mnie zarywasz.
Sasuke pomyślał, że to z jej strony może być ostrzeżenie – ale może to też być prowokacja.
- Zastanawiałaś się, jak wszystko by się potoczyło, gdybyś nie wyszła wtedy z imprezy? – zapytał.
Z imprezy, na którą zaprosił Ino, bo chciał zrobić na niej dobre wrażenie, lecz efekt był przeciwny, ponieważ na stoliku pojawiły się narkotyki. Sasuke żałował, że w końcu ze złością po nie sięgnął. Chciał sobie udowodnić za wszelką cenę, że nie dba o cudze zdanie, szczególnie o zdanie dziewczyny, która uważała się za mądrzejszą od innych. Gdyby nie złość na samego siebie, za to, że opinia Ino jednak go obchodzi, nie straciłby kontroli nad sobą tego wieczoru. Nie przespałby się z Sakurą i nie musiałby zastanawiać się, jak odkręcić coś, czego cofnąć się nie da.
- Co by było, gdybym wtedy nie wyszła? – powtórzyła Ino.
Tak naprawdę to było pytanie, które już wcześniej zamierzał jej zadać. Ino podkreślała, że czuje się winna – wobec przyjaciółki – jakby nie przyjmowała do wiadomości, że dwa lata temu między nim a Sakurą nic nie było. Nie znał zbyt dobrze Sakury. I teraz już wiedział, że wolałby jej nie poznać.
- Byłbyś szczęśliwszy. Nie miałbyś dzisiaj świadomości zmarnowanej szansy – oceniła.
Patrzyła na chłopaka poważnie, jakby chcąc podkreślić, że go przejrzała. Często dawała mu do zrozumienia, że rozumie go lepiej niż on sam siebie. Sasuke wolał, żeby to nie była prawda. Nawet jeśli podświadomie uważał, że Ino ma rację – nie zamierzał jej tego świadomie przyznać.
Ino chwyciła Sasuke za nadgarstki, po to, żeby odsunąć go od siebie. Sasuke puścił ją i cofnął się nieznacznie. Sytuacja wydawała się nierealna. Zarówno to, że wyglądało, jakby jej się narzucał – jak i to, że Ino tak chłodno go potraktowała. Nadal był przekonany, że tylko jej zachowaniem mógł kierować alkohol.
- Próbujesz zatrzymać nie tę dziewczynę, której pragniesz, Sasuke – powiedziała łagodnie.
Sasuke nawet nie musiał odwoływać się do wystudiowanej mimiki i gestów, jakie miał przygotowane dla ludzi, którzy uważali, że mogą go łatwo rozszyfrować. Na jego twarzy pojawił się niewymuszony, szyderczy uśmiech.
- Naprawdę ci się wydaje, że mnie znasz – ocenił aroganckim tonem.
Ino potrząsnęła głową.
- Nie będę z tobą w ten sposób rozmawiać. Wytrzeźwiej – odpowiedziała i ruszyła w kierunku domu, udowadniając, że jego wcześniejsze obawy, iż mogłaby stracić równowagę w tych absurdalnie wysokich pantofelkach, były bezzasadne.
Sasuke miał tego później pożałować, ale złość uderzyła mu do głowy. Ruszył za Ino i złapał ją za rękę, żeby odwrócić ją twarzą do siebie.
- Nie wiesz, czego pragnę – zadeklarował. Ino popatrzyła na niego rozszerzonymi oczami, w których przestrach mieszał się z zaskoczeniem.
Potem zdarzyły się dwie rzeczy, które sprawiły, że chłopak otrzeźwiał. Najpierw Ino go spoliczkowała. W następnej chwili ktoś go szarpnął z tyłu za koszulę. Sasuke nie był pewien, co zamierzał zrobić – czy spróbowałby pocałować Ino – ale w tej chwili przestało to mieć znaczenie.
Znowu był czarnym charakterem. W pewnym sensie sytuacja była wygodna, bo do takiej roli był przyzwyczajony i najlepiej wiedział, jak ją odegrać.

***
Kilka godzin wcześniej
Sasuke przez ostatnie dwa dni nie był zbyt rozmowny, dlatego Ino poniekąd spodziewała się, że nic nie wyjdzie z wtorkowego wyjścia do klubu. Raczej by się tym nie zmartwiła – nie miała ochoty na imprezy. Nie zastanawiała się jednak nad tym, czy jakoś wykręcić się od umówionego spotkania i kiedy Sasuke o sobie przypomniał, zabrakło jej wymówek – zamiast wymyślać coś na poczekaniu skoncentrowała się na tym, żeby jakoś doprowadzić swój wygląd do porządku.
Kiedy wyszła przed dom, Sasuke czekający na nią przed samochodem nie zawahał się tego skomentować.
- Wiesz, że wszystkie laski będą na czerwono lub czarno, prawda? – zapytał.
Ino wzruszyła ramionami. Oczywiście, że w klubie latino będą przeważać czerwone sukienki. Ale jej ten kolor nie odpowiadał, nie szła przecież na randkę. Ubrała zieloną sukienkę, zwiewną i rozkloszowaną na dole – idealną do tańca. Postanowiła, że skoro Sasuke zaproponował jej klub taneczny to – niezależnie, czy mu się to podoba czy nie – ona skorzysta z okazji, by pierwszy raz od dawna się pobawić. Tym bardziej, że Sasuke poderwał ją dwa lata temu, na obozie sportowym przed rozpoczęciem roku akademickiego, właśnie dzięki umiejętnościom tanecznym. Zapytana o to przez kogoś powiedziałaby, że „nieudolnie próbował ją poderwać” – w rzeczywistości jednak była nim zainteresowana, choć przez wiele miesięcy próbowała temu zaprzeczyć. Stawiało ją to w podwójnie niewygodnej sytuacji. Nie dość, że ona umawiała się z Gaarą, to jeszcze Sakura uwikłała się w relację z Sasuke, która -  im bardziej próbowali ją uprościć do przyjacielskiej relacji – tym bardziej stawała się skomplikowana.
- Zielony to mój kolor – skomentowała.
Sasuke uśmiechnął się lekko, jakby powiedziała coś zabawnego.
- Nie sposób nie zauważyć. Po prostu nie sądziłem, że lubisz się wyróżniać.
Ino uśmiechnęła się przekornie. Nie idziesz do klubu tanecznego, mając za sobą dziesięć lat kursów tańca towarzyskiego, z założeniem, żeby się nie wyróżniać. Może on naprawdę myślał, że do tego wyjścia przekonała ją perspektywa hiszpańskiej sangrii. A ona nawet nie lubiła wina.
- Będziesz żałował, że mnie zaprosiłeś. Nie wytrzymasz kondycyjnie – powiedziała wyzywająco.
Sasuke wyglądał na szczerze rozbawionego tym stwierdzeniem.
- Raczej psychicznie. Ale nie martw się, wszystko zależy od tego, ile wypiję.

***
Tego samego wieczoru w klubie bilardowym

Temari była zadowolona, że udało jej się namówić braci na bilard – tym bardziej, że nic wcześniej nie zapowiadało powodzenia. Zdaje się jednak, że Gaara miał dość tego, że zatruwała mu życie smsami. Kiedyś po prostu wyłączyłby komórkę – w czasach, gdy nie dbał o to, czy ktoś chciał albo musiał się z nim pilnie skontaktować, co doprowadzało ją do szewskiej pasji.
- Gdzie właściwie byłeś przez ostatnie trzy dni? – zapytała Temari, chcąc zagaić dyskusję. Gaara układał kule na stole, jakby naprawdę przyszedł wyłącznie po to, by grać.
Kankuro uprzedził, że kilka minut się spóźni. Temari uważała, że to może być okoliczność sprzyjająca – o ile naprawdę będzie to tylko kilka minut.
- Poza miastem – odpowiedział chłopak lakonicznie. Trudno było nie uznać tego za opryskliwą odpowiedź. Temari przymrużyła oczy z niezadowoleniem.
Sądziła, że skończyły się już czasy, gdy po wielokrotnych, nieudanych próbach dodzwonienia się do brata dowiadywała się, że jest gdzieś w sąsiednim dystrykcie albo nawet w innym kraju, bo z dnia na dzień naszła go ochota przetrzeć nowy szlak w skałkach.
Drażniło ją też, że Gaara niespecjalnie zwracał na nią uwagę. Usiadła na stoliku pod ścianą i zmierzyła go wzrokiem, który jej zdaniem miał wyrażać krytykę.
- Rozstajesz się z Ino? – zapytała.
W gruncie rzeczy nie wiedziała, dlaczego przyszło jej do głowy to pytanie. Miała wrażenie, że coś przegapiła. Z drugiej strony, gdyby sprawa była poważna, przyjaciółka chyba by jej o tym powiedziała zamiast jej unikać.
Gaara odwrócił uwagę od stołu bilardowego, wyprostował się i spojrzał na nią – w taki sposób, jakby spodziewał się krytyki i od razu chciał okazać, że ona tylko straci czas strofując go.
- Być może.
Temari powstrzymała się przed wyrażeniem wściekłości. Jakże on ją irytował. Chciał jej pokazać, że ma się nie wtrącać w nie swoje sprawy, jakby to był odpowiedni moment do obnoszenia się z niezależnością. Cóż, nawet jeśli nie obchodziło go jej zdanie, będzie musiał go wysłuchać.
- Byłeś w górach sam czy w towarzystwie? – zapytała, starając się nie brzmieć oskarżycielsko – co jej nie wyszło.
Gaara skrzywił się.
- Temari, o co mnie właściwie posądzasz?
Dziewczyna przygryzła wargi. Ach, jakże miała ochotę nim potrząsnąć.
- O szczeniactwo, o to cię posądzam – wyartykułowała z wściekłością. – Jak jest jakiś problem, to się go rozwiązuje, a nie zabiera zabawki z piaskownicy i jedzie na wycieczkę. Naprawdę trzeba ci to tłumaczyć?
Gaara pokręcił głową, w sposób, który uznała za lekceważący. Wiedziała, że nie jest dla niego żadnym autorytetem, ale mógł przynajmniej raz potraktować ją poważnie.
- Marnujesz energię na niewłaściwą osobę – oświadczył.
Prychnęła ze złością.
- No tak, bo jak coś jest nie tak, to na pewno nie ma w tym żadnej twojej winy.
Miała wrażenie, że Gaara znów udzieli jej jakiejś odpowiedzi na odczepnego, ale on spojrzał na nią, a potem zbliżył się o kilka kroków i oparł się o stół bilardowy. Przynajmniej mogli rozmawiać twarzą w twarz, co dawało jej poczucie, że chłopak jest gotowy jej wysłuchać, a nie tylko przegadywać się, zbywając ją krótkimi ripostami.
- Tego nie powiedziałem.
Temari była mniej rozgniewana, gdy widziała, że po drugiej stronie jest przynajmniej chęć dialogu.
- A jednak się wycofujesz – oceniła. Chłopak nie zaprzeczył. – Ty w ogóle jedziesz dzisiaj do domu?
Miała wrażenie, że jej przenikliwość była dla Gaary deprymująca. W każdym razie, nie był już nastawiony na odpieranie ataków, a raczej – przynajmniej na razie – na rozmowę.
- Do hostelu – sprecyzował. Temari nawet nie była zdziwiona. Bardziej rozczarowana, bo najwidoczniej w ostatnich dniach dużo się podziało, ale Ino nie pisnęła jej o tym słówkiem.
- Znudziło ci się, co? – powiedziała z pretensją w głosie, być może zbyt impulsywnie dając wyraz irytacji. – Zatęskniłeś za życiem singla i brakiem odpowiedzialności? Wydaje ci się, że warto? Moim zdaniem za jakiś czas będziesz żałować.
Oczywiście Gaara był zirytowany jej atakiem. Może słusznie. Nie miała żadnych dowodów przeciw niemu, jednego jednak była pewna – gdyby nie chciał odpuścić sobie tego związku, nie wyjeżdżałby akurat teraz za miasto. I nie zachowywałby się tak pasywnie.
 - Tak, najpewniej naszła mnie ochota popukać na boku – odrzekł ironicznie. – Nie przyszło ci do głowy, że nie mam ochoty tłumaczyć się z czegoś, co było x lat temu i na co już nie mam wpływu? Niestety, zawsze znajdzie się coś, co podsyca skłonność Ino do wyolbrzymiania i histerii, w związku  z czym, być może, nie należy się dłużej męczyć.
- Ino uważa tak samo? Że się z tobą męczy?
Gaara zrobił minę, jakby musiał tłumaczyć coś dziecku.
- To oczywiste.
Temari westchnęła. Może i jej brat mówił logicznie, ale miała wrażenie, że czegoś w tej układance brakuje.
- To, że tobie się coś wydaje oczywiste, nie znaczy, że takie jest. Rozmawiałeś z nią w ogóle czy tylko jak zwykle wyciągasz jakieś wnioski i podciągasz wszystkie fakty, żeby do nich pasowały? Jeśli uważasz, że Ino ma do ciebie jakieś pretensje, a ty nie wiesz o co, to tłumacząc sobie iż chodzi o coś, co zrobiłeś lata temu, jest pójściem na łatwiznę.
Gaara wydawał się zniecierpliwiony, ale zachował dystans.
- Temari – powiedział spokojnie. – Równie dobrze możesz mieć do mnie pretensje o to, że nie potrafię czytać w myślach lub lewitować w powietrzu. Ino nie chce ze mną rozmawiać. Może błędnie sobie tłumaczę przyczyny; ale jakie by one nie były, sedno sprawy jest takie samo. Ino nie chce, a ja jej nie zmuszę. Nie jestem stalkerem, żeby za nią chodzić. Jeśli stwierdzi, że to koniec: to koniec.
Temari analizowała jego słowa i w dalszym ciągu nie do końca rozumiała. Nie widziała sensu w dopytywaniu się, o co dokładnie poszło, bo Gaara i tak by jej nie powiedział. Ale widziała sens w dociekaniu czegoś innego.
- Unosisz się honorem? Czy po prostu nie chce ci się już podejmować wysiłku, żeby naprawić to, co się schrzaniło? Niezależenie od tego, czyja to wina. Może przestało ci zależeć. Jeśli tak, to przynajmniej się do tego przyznaj.
Gaara nie kwapił się z odpowiedzią, chociaż patrzyła na niego wyczekująco. Pierwszy raz w życiu widziała, by był tak niezdecydowany.
- Czekam – zachęciła.
Gaara najwidoczniej wahał się, czy zdecydować się na szczerość.
- To Ino przestaje zależeć.
Skoro tak uważał, wiadomo przynajmniej, dlaczego nie chciał udzielić jednoznacznych odpowiedzi. Ale dla Temari jego zachowanie i tak było trudne do wyjaśnienia. Zupełnie nie w jego stylu. Rezygnowanie z czegoś – o ile oczywiście mu zależało – było niezgodne z jego charakterem. Zresztą pod tym względem byli podobni.
- Sam przyznajesz, że to proces – zauważyła, nie zamierzając polemizować z oceną sytuacji, której sama nie mogłaby ocenić, bo miała za mało danych. – Więc dlaczego z tym nic nie robisz?
Gaara popatrzył na nią wymownie. Zdaje się, że nie zamierzał niczego wyjaśnić.
- Nie będę udawać specjalistki – stwierdziła, trochę zrezygnowana. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby udało jej się wydobyć z brata coś, czym nie chciał się dzielić. Kiedyś by się poddała, ale teraz nie powstrzymywało jej to przed próbowaniem. – Przecież lepiej ode mnie wiesz, że nic nie jest dane raz na zawsze. Najbardziej wartościowe rzeczy najłatwiej jest zepsuć. – Potrząsnęła głową, sama siebie ponaglając, by jakoś skonkretyzować to, co chciała powiedzieć. – Wydaje ci się, że jestem po stronie Ino i na ciebie najeżdżam, ale chcę tylko, żebyś obiektywnie na to spojrzał. Coś jest nie tak, Ino ma do ciebie żal, a ty tłumaczysz to sobie przewinieniami z przeszłości? Bo w teraźniejszości jesteś bez zarzutu? Kilka tygodni temu Ino mówiła mi, że tylko mijacie się w drzwiach, bo ty bez przerwy pracujesz.
Gaara przerwał jej ze zniecierpliwieniem.
- To jest osobny temat.
- Może osobny, a może powiązany. Może Ino ma do ciebie żal, bo musiała na ciebie wiecznie czekać? A ty teraz się oburzasz, ponieważ dla odmiany ona nie chce z tobą rozmawiać. Może też powinieneś się wykazać większą cierpliwością. Albo podjąć wysiłek, żeby spróbować ją zrozumieć. Wybacz, ale mieszkałam z tobą osiemnaście lat pod jednym dachem. Wiem, jak trudno tobie przychodzi wznieść się ponad własny punkt widzenia.
Miała wrażenie, że rozgniewała Gaarę i spodziewała się jakiejś opryskliwej odpowiedzi. Jednak jej brat się pohamował.
- Tak, mógłbym podjąć wysiłek – powiedział z przekąsem. – Jednak to niczego nie zmieni i niczego nie cofnie. Nie w sytuacji, gdy Ino nawet nie chce na mnie patrzeć. Próbowałaś żyć na co dzień z kimś, kto traktuje cię jak zło konieczne?
- Och – wymsknęło się jej.
Trybiki w jej umyśle przesunęły się na właściwe miejsca. Chyba zaczynała pojmować, dlaczego Gaara zachowywał się, jakby wcale nie chciał rezygnować z Ino, ale i tak to robił – jakby uważał, że starając się za bardzo, będzie jej się narzucać.
Nie powiedział tego wprost, ale dla Temari było jasne, że czuł się odrzucony przede wszystkim fizycznie. Dopiero w drugiej kolejności emocjonalnie. Pewnie sądził, że ma w tych okolicznościach niewielkie pole manewru.
- Macie problem z seksem? – było to bardziej stwierdzenie niż pytanie. Zastanawiała się, jak ma przedstawić to, co miała do powiedzenia, tak, żeby go nie urazić.
Oczywiście jednak, ubodło go to. Faceci.
- Śmiało, zbluzgaj mnie, Temari – odparł Gaara zjadliwie. – Jestem niewyżytym samcem, któremu zależy tylko na jednym.
Nawet nie była zaskoczona, że się tak uniósł. Znała mężczyzn na tyle, by wiedzieć, że dla dwudziestolatka pożądanie to ostatnie, co pada w związku. I że jeśli go nie ma, to już właściwie nie ma co zbierać.
Nie wiedziała za bardzo, jak wyjaśnić, że to bardzo subiektywna ocena.
- Nie próbuję cię obrazić. Ino nie chce z tobą sypiać, a ty wysnułeś wniosek, że niczego już z tobą nie chce – sprecyzowała. – Nie wiem, jak inaczej cię wyprowadzić z błędu, więc pozwól, że przedstawię ci, jak to wygląda z innej perspektywy. Byłeś sobie zajęty pracą, brałeś nadgodziny, i naprawdę, to nie jest moja sprawa, co potrzebowałeś wtedy odreagować. Ale kiedy spotykam się z Ino, ty ani wasz związek to nie jest główny temat rozmów, wierz mi. Nawet jeśli komuś się na ciebie żali, to nie mnie. Skąd więc wiem, że sobie niewłaściwie poukładałeś priorytety? Powiedziała mi, że przypominasz sobie o jej istnieniu tylko, kiedy masz ochotę się bzykać.
Gaara chciał odpowiedzieć i było oczywiste, że miał coś na swoje usprawiedliwienie, ale Temari ostudziła jego zapał.
- Wiem, byłeś przepracowany, I miałeś jakieś tam sprawy na głowie. Kiedy z kimś mieszkasz i wydaje ci się, że jesteś z tą osobą na co dzień, łatwo jest pewne rzeczy zaniedbać. A inne odłożyć na później, bo, przynajmniej z pozoru, zawsze się znajdzie czas na randkę i romantyczne gesty. Musisz jednak wiedzieć, że ty sobie możesz rozdzielić seks od emocji i jednego chcieć teraz, a drugie odłożyć na później, ale wiele osób tego nie zrobi. Większość kobiet tego nie rozdzieli, bo mamy inne połączenia w mózgu – uzupełniła, oczywiście upraszczając sprawę, ale starała się być zwięzła. – Tak właściwie, to jest dygresja, weźmiesz to na poważnie albo nie. Ale jednej rzeczy musisz być świadomy. Dla wielu dziewczyn – nie mówię, że dla wszystkich, ale dla Ino na pewno – ochota na seks to pierwsze, co przygaśnie w przypadku problemów. I to niezależenie, czy jest pociąg fizyczny czy nie. Po prostu najpierw jest sfera emocjonalna, a potem fizyczna. Jeśli nie możesz tego zaakceptować albo radzić sobie z tym, to faktycznie znajdź sobie inną kobietę. Taką, dla której seks jest wartością samą w sobie, bo do takich jesteś przyzwyczajony.
Wiedziała, że ostatnie zdanie zabrzmiało brutalnie i że taka złośliwa wycieczka osobista mogła do reszty rozzłościć Gaarę, który i tak nie lubił być pouczany. Ale ktoś chyba musiał mu wreszcie uświadomić, że jeśli chce zbudować trwały związek nie wystarczy, że zmieni przyzwyczajenia i będzie nosić przy sobie włączony telefon, oraz że przestanie wybierać się na eskapady, gdziekolwiek mu się podoba, kiedykolwiek tego zapragnie, nie uprzedzając nikogo. Musiał zaakceptować, że są sfery życia – i to naprawdę, liczne, a z czasem będzie widoczne, że jest ich coraz więcej – do których można mieć całkiem inne podejście niż on. I że nie musi zmieniać własnego punktu widzenia, ale musi dostrzec równorzędność innych, bo bez tego nie da się wypracować porozumienia.
Temari spodziewała się, że Gaara nie przyzna jej tak po prostu racji – on nienawidził się mylić i zawsze miał gotową odpowiedź na zarzuty – w tym momencie jednak rozmowa została przerwana nadejściem Kankuro.
Nie wiedziała, czy powinna się cieszyć czy nie. Z jednej strony zyskała czas, by opracować strategię, jak do Gaary dotrzeć. Chciała, żeby uświadomił sobie, że może mieć na sumieniu o wiele więcej przewinień niż mu się wydaje. Odniosła wrażenie, że był zaskoczony tym, co mu powiedziała. Znając brata, Temari mogła się spodziewać, że on nie zaakceptuje tak łatwo, że zwyczajnie schrzanił sprawę, i to nie kiedyś, tylko całkiem niedawno – że pracował na efekt nawet teraz, unosząc się źle pojętą ambicją i uważając, że nie będzie się narzucać. Najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, od jak dawna Ino była na niego zła - a już na pewno nie z tego, jak wiele rzeczy mogło prowokować problemy.
Temari była w tym momencie wściekła na siebie, bo powinna była już dawno z nim pogadać. Czyż nie wiedziała, na czym polegały zwykle jego związki z dziewczynami? Nie było czegoś takiego, jak ustalenie oczekiwań i wypracowanie jakiegoś wspólnego środka. Podobało się albo nie, koniec tematu. Temari była przekonana, że Gaara nigdy nawet się nie zastanowił, co takiego w jego zachowaniu jakiejś dziewczynie nie odpowiadało. Nie musiał, żadna nie zdążyła go rzucić zanim sama nie spotkała się z odrzuceniem, bo przestała spełniać oczekiwania.
I jak ona teraz ma rozgryźć tę sytuację? Może powinna wciągnąć w to Kankuro, żeby pouczył młodszego brata, jak dbać o cudze uczucia.
- Przyszłaś bez chłopaka? Wielka szkoda, chciałem mu sprawić cięgi – powiedział Kankuro na przywitanie.
Temari nachmurzyła się. Och, jakże jej mogło przyjść do głowy liczyć na pomoc tego prymitywa, w czymkolwiek.
- Daruj sobie – warknęła.
Kankuro popatrzył na nią z zaciekawieniem.
- A co ty dzisiaj taka bez humoru? – zapytał, nie rezygnując ze złośliwego tonu.
Temari pokazała mu środkowy palec. Kankuro zerknął na Gaarę, który wzruszył lekceważąco ramionami.
- Jest w złym humorze, ponieważ odkryła, że faceta nie da się nakręcić, żeby chodził jak zegarek – skomentował.
Temari spojrzała na niego z oburzeniem.
- Co?
Gaara nie wystraszył się jej napastliwego tonu.
- Obmyśliłaś w głowie precyzyjny plan wspólnej przyszłości, nakręciłaś, a tu niespodzianka: zegarek nie tyka – powiedział arogancko.
Kankuro pomachał ręką, żeby zwrócić na siebie uwagę.
- Ee, przepraszam, ale nie rozumiem – przyznał. – Ktoś wyjaśni? – zadał pytanie w przestrzeń.
Temari zmierzyła Gaarę zagniewanym spojrzeniem, a on patrzył na nią wyczekująco, jakby oczekiwał, że ona na jego rozkaz zacznie mówić.
- Niczego nie nakręciłam – powiedziała w końcu. – Zaproponowałam Shikamaru wspólne mieszkanie. To świadczy, że mam obsesję na punkcie kontroli? – Zwróciła się bezpośrednio do Gaary. Ciekawa była, skąd wysnuł pod jej adresem takie oskarżenia. Chciał się po prostu odegrać, bo uraziła jego miłość własną, wytykając mu błędy, których najpierw nie widział, a następnie nie chciał się do nich przyznać.
- Obrażasz się i nie przyjmujesz odmowy – zauważył Gaara.
- Więc pokłóciłaś się z chłopakiem, dlatego go nie zaprosiłaś, chociaż trułaś, że mam go poznać? – zapytał Kankuro.
Temari prychnęła z irytacją.
- Nie pokłóciłam się. Po prostu go nie zaprosiłam.
Rozwścieczyło ją, gdy bracia wymienili znaczące spojrzenia.
- Czyli się obraziłaś – skwitował Kankuro.
Temari miała ochotę krzyczeć. Oczywiście, że się nie obraziła. Powinna im wbić te informację do głów młotkiem, żeby zrozumieli?
- A jaki on może mieć powód, żeby odmówić wspólnego mieszkania? Nie jesteśmy dziećmi – stwierdziła z przekąsem.
- Co najmniej kilka powodów – poinformował Gaara uprzejmie. Adwokat unikających odpowiedzialności chłopców w typie Piotrusia Pana. – Pomijając kilka mało zrozumiałych dla ciebie, nie spodziewasz się chyba, że Nara zostanie twoim utrzymankiem.
Temari przygryzła wargi. Też sobie znalazł argument.
- Jakim utrzymankiem? Czy zaproponowałam mu handel wymienny?
- Temari, przypomnij sobie, ile miałaś kasy na studiach… Pomijając to, co dostałaś od ojca. I porównaj z kwotą, którą płacisz za mieszkanie – zaproponował Gaara.
Temari obruszyła się.
- Wielki mi problem. Shikamaru dołoży jakiś procent.
Gaara skinął głową w wymowny sposób.
- Jakiś procent - potwierdził. – Oszczędź chłopakowi kolejnych stopni upokorzenia i od razu go wykastruj.
Temari powstrzymała się, żeby nie zacząć sypać przekleństwami. Gaara niesamowicie działał jej na nerwy, a jeszcze Kankuro z boku z rozbawioną miną potakiwał.
- Jesteś męskim szowinistą – oświadczyła, siląc się na spokojny ton. – Kankuro jest męskim szowinistą. Shikamaru jest… On ma się czuć obrażony jeśli wprowadzi się do mnie? A dlaczego w druga stronę to tak nie działa? To dyskryminacja.
- To normy społeczne – wtrącił Kankuro, który najwidoczniej myślał, że powie coś inteligentnego.
- Szowinistyczne normy społeczne – powiedziała z naciskiem.
- A jednak normy. Żaden facet nie będzie żył pod twoim dachem, za twoją kasę – powiedział Gaara. – Zaczekaj aż pójdzie na pełny etat do pracy. Lub zostań lesbijką. Dlaczego tak ci się spieszy?
Kankuro pokiwał głową z przemądrzałą miną.
- Słuszne pytanie. Dlaczego tak ci się spieszy, siostrzyczko?
Temari przygryzła wargi. Cóż miała im powiedzieć? Że nagle zrozumiała, że chce mieć dzieci, ale przez endometriozę nie ma już tak wiele czasu jak by chciała? I że w związku z tym musi przynajmniej sprawdzić, czy nie inwestuje czasu w związek, który nie ma przyszłości?
Nie mogła im tego powiedzieć.
- Jacy wy jesteście wygadani i sprytni, kiedy chodzi o pouczanie kogoś innego – powiedziała niechętnie. Chciała za wszelką cenę odwrócić od siebie uwagę, dlatego posunęła się do nieuczciwego zagrania. Z góry wiedziała, że takie stawianie sytuacji jest poniżej poziomu, ale w tym momencie była tak zła na Gaarę, że jej to nie powstrzymało. – Ty, braciszku, z nagle odkrytym zmysłem finansisty, wyliczyłeś Ino ile ma zapłacić za mieszkanie w twoim mieszkaniu kiedy się z niego wyprowadziłeś? A czynsz płacicie pół na pół czy to tylko mężczyźnie ubliża, jeśli kobieta więcej płaci?
Gaarze zmienił się wyraz twarzy, z rozbawionego na nieskrywanie wrogi, i Temari spodziewała się perfidnej riposty. Jednak nie doczekała się, bo Gaara nic nie powiedział, za to już po chwili odezwał się Kankuro.
- Wyprowadziłeś się? – powtórzył. Biedak nie zdawał sobie sprawy, że znalazł się pośrodku bitwy, której nikt nie mógł wygrać, za to ktoś postronny mógł ucierpieć.
- Nie wyprowadziłem się – poinformował Gaara, patrząc wciąż wprost na Temari, i sprawiając, że poczuła się strasznie niezręcznie.
Kankuro rozważał temat.
- A. Więc Ino poznała się na tobie i cię wyrzuciła – oznajmił triumfalnym tonem, jakby rozwiązał zagadkę.
Tym razem Gaara na niego spojrzał.
- Co to znaczy: poznała się na tobie? – zapytał z niesmakiem. – Nikt nie ma o człowieku tak dobrego zdania, jak rodzina.
Kankuro wzruszył ramionami.
- Dobre zdanie czy nie, na mnie możesz liczyć. Wiem, jak rozwiązywać takie sytuacje, więc służę i radą, i wsparciem, jeśli potrzebujesz miejscówki, żeby gdzieś przekimać.
Gaara zawahał się przez chwilę, najwyraźniej zastanawiając się, w jaki sposób odrzucić tę wspaniałomyślną propozycję – uprzejmie czy radykalnie.
- Zgłoszę się do ciebie, jeśli będę potrzebować twojego wsparcia – oświadczył. Temari była przekonana, że takie słowa z trudem przeszły mu przez gardło. Mimo wszystko jednak nie powstrzymała się od złośliwości.
- Wygodniejszy jest hotel – powiedziała z przekąsem.
Lekka atmosfera, spowodowana niezrozumieniem przez Kankuro sytuacji – on faktycznie tkwił w przekonaniu, że chodzi tylko o znalezienie na kilka dni noclegu – ulotniła się po tych słowach. Gaara popatrzył na siostrę wzrokiem miażdżącym skały. Poczuła się jak mały, złośliwy chochlik, na dodatek szkodliwy.
- Pojadę do domu, Temari. Wbrew temu, co  myślisz, usłyszałem, co powiedziałaś. I zrozumiałem, o co ci chodzi.

10 komentarzy:

  1. aaaaaa ! jak mogłaś tak urwać ten początek, a już było tak pięknie #teamsasuke, chce wiedziec co Ino myśli na temat tego co by było gdyby nie wyszła z imprezy. Jakas super surrealistyczna rzeczywistość :( a tak Gaara mu przywali w morde i nic z tego ;(

    Ale super i tak, czekałam i się doczekałam :D sama piszę... mam pare rozdziałów, dam info jak opublikuje mam nadzieję, że choć trochę Cię natchnę :) Buziaki i trzymaj sie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem, co piszesz, widząc Twój entuzjazm dla SasuIno z chęcią poczytałabym jak sama byś to opisała ;) Daj znać kiedy zaczniesz publikować, bez względu na tematykę.

      Usuń
    2. jak mówiłam tak się stało https://yamanakai.blogspot.com/

      Usuń
    3. cieszę się :D dzisiaj nie przeczytam wszystkiego, ale tematyka jak najbardziej w moim guście

      Usuń
  2. No to się doczekałam ;)

    Oczywiście nie mogłam nie zwrócić uwagi na "Jak jest jakiś problem, to się go rozwiązuje, a nie zabiera zabawki z piaskownicy i jedzie na wycieczkę." Biedny Gaara, nawet jak ktoś pisze ff o nim w realnym świecie, musi mieć jakieś powiązania z piaskiem :D

    Ech... Jak kiedyś powrócę do tego ff, to chyba będę czytała do pięćdziesiątego-któregoś rozdziału. Wkurzam się na siebie, że irytuje mnie Ino, którą lubiłam. Tak, powinnam coś zrobić z tym, że nie jestem w stanie zaakceptować, że Gaara może mieć pod górkę, ale ja już się z tym pogodziłam ;) To nie jest tak, że nie widzę winy Gaary w tej historii, ale Ino jest hipokrytką. "Porozmawiajmy, zwierzaj mi się, bądź emocjonalnie blisko, ALE nie oczekuj tego samego ode mnie, bo to mnie przerasta." Chciała narzucić standardy w związku, którym sama nie jest w stanie sprostać. Z drugiej strony przypominam sobie, że Gaara nie był fair w stosunku do niej i... W sumie nie zmienia to mojego zdania, bo przecież oboje byli świadomi podejmowanych decyzji. Gaara wiedział, że wiąże się z histeryczką po przejściach, a Ino z osobą, która jest upośledzona emocjonalnie. Ino wypada w moich oczach gorzej z dwóch powodów. Pierwszy - to Gaara i nie mam lepszego argumentu. Drugi - jest hipokrytką, a tego nie znoszę w ludziach. Wymagania czegoś, czego samemu nie chce się przestrzegać jest dla mnie bardzo niskie i nawet jeśli usprawiedliwione do pewnego stopnia historią/zdrowiem nie zaakceptowałabym kogoś takiego w swoim otoczeniu.

    Sasuke, cóż szanownemu panu Uchiha strzeliło do głowy? Zamiast myśleć o Ino, powinien szukać drogi do panny Haruno w podskokach. Szkoda, że ten wątek, nawet jeśli go dokończysz, będzie musiał być zakończony w kilku akapitach. Nie lubię jakoś specjalnie Sakury, ale na pewno zasługuje na coś dobrego i jakoś tak smutno by było, gdyby nie zdobyła swojego Sasuke-kuna.

    Scena z Temari i Gaarą bezbłędna. Ona oburzająca się na Gaarę, zarzucająca mu ślepotę i brak zrozumienia, a sama generalizuje i moralizuje. Braciszek niby to słucha, dociera coś do niego, ale równocześnie celnie wbija szpile. Kiedy jeszcze Kankuro dołączył, miałam banana na ustach :D

    Podsumowując. Szkoda, że to się kończy. Szkoda, że nie będzie więcej psychoanaliz bohaterów, pokręconych gierek, szalonych miłostek i poważnych problemów. Łatwo się przywiązać do bohaterów. A nawet jeśli np. ja nie lubię Ino, świadczy to tylko o tym, że ona "żyje", nie jest kukiełką, która ma spełnić swoją rolę i koniec. To chyba dobrze świadczy o autorze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedynymi rzeczami, jakich teraz żałuję kończąc to opowiadanie, są właśnie nierozbudowane wątki innych parek - NaruHina, ShikaTema i przede wszystkim SasuSaku. Dla wszystkich miałam pomysły do opisania w zapowiadanej niegdyś szumnie drugiej serii, ale ponieważ nie mam zupełnie entuzjazmu, by kontynuować te historie - zostaną wątki do dopowiedzenia dla czytelników ;) SasuSaku jednak żałuję najbardziej i im chcę dać pewne zakończenie, które zamknie się zapewne w jednej scenie, ale mam nadzieję, że będzie wystarczające. Fakt, że nie lubisz Ino nie martwi mnie tak, jak zmartwiłby mnie jeszcze niedawno - zapewne dlatego, że nie powstrzymuje Cię to czytaniem, a ja lubię tworzyć niejednoznaczne postaci. Sama mam dla niej dużo sympatii, chyba dlatego, że poświęciłam sporo czasu na rozkminianie jej stanów emocjonalnych i w jakimś stopniu się wczułam w jej sytuację - a poza tym mam w głowie scenki o trudnościach życia codziennego z Gaarą, których już tutaj nie zamieściłam z braku czasu i chęci rozszerzania historii o kolejne rozdziały. Wrażenie z całej historii na pewno byłoby inne, gdybym nie rozwlekała nadmiernie tego "kryzysowego" wątku, który już chyba wszystkich zmęczył - nawet nie to, że jest taki długi, po prostu ciągnie się od miesięcy przez moje przestoje w publikowaniu. Rozbudowałam wątek, który miał być krótki i szybko zażegnany, ale zrobiłam to, kiedy planowałam kolejne rozdziały i uprzytomniłam sobie, że wszystkie "kłody" jakie chcę rzucać pod nogi uroczej parce są spowodowane ingerencją osób trzecich, tak jakby ich związek bez ludzi wokół to była sielanka. A taką sielanką nie ma być prawa, bo - co też uświadomiłam sobie całkiem niedawno, w wyniku własnych przemyśleń o relacjach międzyludzkich z realnego życia - niewiele jest paringów tak kiepsko dobranych jak Ino i Gaara. (Moim zdaniem jedyne gorsze to Ino i Sai, oraz Naruto i Hinata, autora to oczywiście nie powstrzymało xD). Problem jest taki, że Gaara jest silnie introwertyczny i nieważne, jaką mu dobudujemy historię i pomniejsze cechy charakteru, on zawsze będzie postacią o silnej niezależności i ograniczonych możliwościach budowania związków z ludźmi. Więc najlepsza byłaby dla niego równie niezależna dziewczyna, która nie poczuje się urażona odrzuceniem w jakichś sytuacjach. Ino moim zdaniem się nie kwalifikuje, zarówno w mandze jak i w tym opowiadaniu jest osobą, która potrzebuje sporo zainteresowania, szczególnie w związku romantycznym, bo pod maską pewności siebie skrywa kompleksy. A że nabrałam ostatnio ochoty urealnienia problemów w fanfiku, jak i podkreślenia, że nie ma ani ludzi doskonałych ani doskonałych związków, napisałam ten wątek, który jest trochę frustrujący - ale i tak jestem zadowolona, że wciąż kilka osób czyta i nawet jest w stanie napisać coś pozytywnego ;)

      Usuń
    2. Ostatnio natknęłam się na ciekawy artykuł z pogranicza neuropsychologii. Znane jest stwierdzenie "wszystko jest subiektywne". Nie do końca się zgadzam z tym, istnieją moim zdaniem jakieś "absolutne prawdy", ale zazwyczaj wszystko odbieramy w sposób subiektywny - co do tego nie mam wątpliwości. Tak samo jak nie mam wątpliwości, że patrzę na Gaarę w inny sposób przez moje pierwsze wrażenie z nim związane. Pierwszy raz, kiedy go widziałam na ekranie, był momentem przedstawienia jego dzieciństwa. Kiedy był małym dzieckiem, wrażliwym i dobrym, ale skrzywdzonym przez cały świat. Wierzyłam wtedy, że pod tymi warstwami, za którymi się chował, nadal kryła się wrażliwość, którą można było dostrzec w tych scenach. Tak to odebrałam i już nie uwolnię się od tego wrażenia. Która z nas ma rację? Sądzę, że żadna, bo Kishimoto zapewne aż tak nie zagłębiał się w psychikę Gaary xD Mam mu za złe, że stworzył postać, pełną sprzeczności i dość trudną w jednoznacznym odbiorze, a potem go spłycił w sposób trudny do zaakceptowania. Potem Gaara pojawiał się jedynie jako potwierdzenie wspaniałości Naruto. Był potrzebny tylko po to, żeby był jakiś Kazekage, który wielbi wyjątkowego chłopca i będzie imperatywem, wskazującym, dlaczego Suna stoi za Konohą... Mimo tego wywodu uznaję się za całkiem normalną osobę ;)

      Co do stwierdzenia "nie ma związków idealnych". Cóż, zgadzam się i nie zgadzam w tym samym czasie. Mam przeczucie, graniczące z pewnością, że jeden związek idealizuję, nie pamiętam problemów dnia codziennego, idiotycznych sprzeczek i zmęczenia z przebywania z jedną osobą codziennie. Jak zapewne wielu twórców, daję pewne cechy siebie swoim postacią. Dopiero niedawno zauważyłam, że dzięki "Gosposi" od niektórych rzeczy udało mi się uwolnić, bo miałam szansę przetrawić to w pisaniu. Na początku wahałam się przed stworzeniem Gaary bez pazura (niektórzy mogą nawet powiedzieć, że go wykastrowałam), ale kiedy zrozumiałam, że mam szansę w swoim tworze go "uzdrowić", uczynić szczęśliwym, nie wahałam się.

      Może źle się wyraziłam. Nie lubię Ino od momentu, w którym przestałam ją rozumieć. Zamiast doceniać to, co ma, woli szukać dziury w całym. Chce, żeby wszyscy zachowywali się zgodnie z jej oczekiwaniami, których sama nie spełnia. Nawet ignorując mój argument-inwalidę, że tu chodzi o Gaarę, takiej postawy nie byłabym w stanie zaakceptować. Zdawała sobie sprawę, że to będzie trudny związek, miała swoje wzloty i upadki, tak samo jak Gaara, ale kiedy doszło do trudności, ale takich prawdziwych, a nie związanych z czynnikami zewnętrznymi, uciekła. A tę ucieczkę i oddalenie zarzucała Gaarze od początku (na początku próbowała udawać, że jej to odpowiada, ale z czasem zaczęła artykułować swoje zasady). To hipokryzja w moich oczach. W sumie nadal źle to opisałam - lubię Ino jako wykreowaną postać, mam wrażenie, że mogłaby być osobą "z krwi i kości", ale nie lubię jej sposobu zachowania... Może daruję sobie tłumaczenie, bo wychodzi mi to średnio.

      Najważniejsze, że historia na plus :D

      Usuń
    3. Twoja wypowiedź skłoniła i mnie do przypomnienia sobie drogi do fangirlowania Gaary, a ta była ciernista ;) Zaintrygował mnie jako bezwzględny morderca na egzaminie i wtedy byłam raczej na "za" niż przeciwko, ale potem podle potraktował Lee, i o ile starcie na arenie można usprawiedliwić to próby morderstwa rannego w szpitalu nie potrafiłam mu długo wybaczyć, miałam wtedy solidny orzech do zgryzienia. Bo z jednej strony wtedy zostało ujawnione jego dzieciństwo, ale z drugiej też była pokazana historia Lee, którego w tamtym czasie bardziej lubiłam, zresztą uważam go za jedną z lepszych postaci w mandze, nie dość że ma ciekawą historię bez wymyślnej traumy, to jeszcze serduszko na właściwym miejscu. Gaarę zaczęłam wielbić gdy był już kazekage, i z pewnością nie jest to uwielbienie bezkrytyczne, ale to tylko mu dodaje punktów zamiast ujmować, bo w ednoznacznie pozytywnych postaciach nie ma nic ciekawego, zwłaszcza jak chce się o nich pisać. Niemniej Gaara, ze swoją mocno ograniczoną empatią, miałby trudno z budowaniem relacji, jak i - nawet w większym stopniu - inni mieliby problem w relacji z nim, więc poniekąd rozumiem dlaczego Kishi dał mu adoptowane dziecko, a nie dał żony - Gaara chyba musiałby się mocno napracować na chociaż jeden związek w życiu, a robotę też ma absorbującą :D Niemniej z pewnością lepiej się nadawał na męża niż Naruto czy Sai, mając rozwinięte poczucie odpowiedzialności, więc i tak hejtuję Kishimoto za pozostawienie go starym kawalerem. Notabene autor chyba by się nie spodziewał, że bohaterowie jego mangi dla chłopców będą poddawani ocenie pod kątem, który lepiej nadaje się na męża.
      Podobają mi się cechy, które dodajesz Gaarze w "Gosposi" nawet jeśli się z nimi nie zgadzam. Zresztą bohater w ff nigdy nie jest tą samą postacią, co pierwowzór, nie da się go przenieść 1:1 ;)
      Mam natomiast inne zdanie jeśli chodzi o spłycenie postaci. Tzn. tak, być może Kishimoto to zrobił, im bliżej końca tym bardziej niektóre postaci ucierpiały, ale ja już tego nie doczekałam, bo nie doczytałam ani nie oglądałam do końca. Kiedy Gaara przestał się pojawiać straciłam zainteresowanie, tym bardziej że inne lubiane przeze mnie postaci - Neji, Lee, Shikamaru - też z biegiem czasu dostawały coraz mniej miejsca, a Sasuke którego na początku lubiłam, stał się nie do zniesienia. Więc ja zapamiętałam Gaarę głównie jako zdolnego przywódcę, który przewyższa starych dziadów z innych wiosek inteligencją i ten obraz jak najbardziej mi odpowiada;)

      Usuń
    4. Co do Gaary, chyba doszłyśmy do konsensusu ;) Piękno ff objawia się tym, że każdy ma możliwość przedstawienia postaci i nadania im kształtu, który autora zadowala.

      Nawet nie wiesz, jak bardzo zgadzam się z tym, że im bliżej było do zakończenia historii, tym bardziej obrywały wszystkie poboczne postaci.

      Naruto... Zdaję sobie sprawę, że w tasiemcach głównym bohaterem jest wspaniała postać, wzbudzająca sympatię, najczęściej z małymi wadami typu dziecinność, obżarstwo (nie tylko Naruto, ale też nieśmiertelny Son Goku, a i zapewne w innych anime/mangach tak właśnie jest). Protagonista jest na początku słaby, ale jakimś cudem pokonuje wszystkich wrogów i staje się najsilniejszy, najwspanialszy, w ogóle "naj". Naprawdę to rozumiałam i Naruto mnie nie irytował. Zaczął, kiedy zorientowałam się, że każda postać, z którą miał do czynienia, zdawała się go wielbić. Gaara też przy każdej okazji walił swój monolog pt. "Mój najlepszy przyjaciel, dzięki któremu (...)". To mnie drażni do tego stopnia, że próbuję złamać w "Gosposi" Gaarę, żeby pozbył się tego wrażenia, ale skubany walczy ;)

      Tak tylko wspomnę, że powinnam właśnie pisać prace zaliczeniowe, a w tej chwili powinnam raczej zająć się pracą, za którą mi płacą i zastanawiam się, kiedy w końcu ktoś się zorientuje, że mam odblokowany internet :P Ustalanie priorytetów nie jest moją najlepszą stroną ;)

      Usuń
    5. Przepraszam, że się wtrącę...
      Widzę, że nie tylko mnie cieszy, iż ostatecznie nie ma żony XD dzięki Bogu, nowelka nie zniszczyła tego chłopca.

      Usuń