To jeszcze nie jest ostatni rozdział. Raczej przedostatni. Przyznam, że do pewnego momentu ciężko mi się było w ogóle za niego zabrać, a potem utknęłam i ciężko było kontynuować. Ale z efektu końcowego jestem zadowolona. Może przypadnie Wam do gustu.
Ino
wysiadła z samochodu. Pech chciał, że zamykając drzwi, przytrzasnęła nimi
kawałek zwiewnej, rozszerzanej u dołu sukienki. Nie zauważyła jednak
zaklinowanego materiału i odwróciła się,
a poczuwszy opór, szarpnęła się i prawie przewróciła. Sasuke złapał ją za przedramię
i utrzymał w pionie.
-
W porządku? – zapytał. Do tego momentu nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo
dziewczyna jest pijana.
Oboje
dzisiaj pili, za dużo, biorąc pod uwagę, że prowadził samochód, ale Sasuke
uważał się za trzeźwego. Ino musiała być wystarczająco wstawiona, żeby
zapomnieć, że chłopak nie powinien po alkoholu prowadzić auta.
-
Najlepszym – odpowiedziała Ino. Obejrzała się za siebie i wybuchnęła
histerycznym śmiechem, widząc, że od jej kreacji oderwał się kawałek materiału.
– Właśnie podarłam dwanaście tysięcy jenów. – Sprawiała wrażenie, jakby się nad
czymś zastanawiała. - A może trzynaście? Nie pamiętam.
Sasuke
nie potrafił ocenić, czy naprawdę – z niewyjaśnionych przyczyn - ją to bawiło.
Spodziewał się, że dziewczyna wpadnie w rozpacz, gdy zorientuje się, że naprawdę
z tej sukienki już nie będzie mieć pożytku.
-
Ino, popatrz na mnie. – Trzymając ją jedną ręką za przegub dłoni, drugą chwycił
dziewczynę w pasie, żeby ją jakoś ustabilizować.
Ino
spojrzała na niego.
-
Jeśli mamy tańczyć, gdzie muzyka? – zapytała.
- Wino
totalnie uderzyło ci do głowy – skomentował Sasuke.
Ino
wzruszyła ramionami.
-
Mówiłam, że mam słabą tolerancję– skwitowała. – Jeśli nie będziemy tańczyć,
puść mnie, idę do domu.
Sasuke
nie zrobił tego, o co prosiła.
-
Nie jesteś na jakichś lekach? – zapytał podejrzliwie.
-
Na prochach? O co mnie podejrzewasz? – odparła Ino swobodnie. Jednak kiedy nie
doczekała się z jego strony pozytywnej reakcji, spoważniała. – Nie, Sasuke. Nie
biorę już żadnych tabletek. Jestem duża, poradzę sobie.
Sasuke
uświadomił sobie, że jej wypowiedź ma podwójne dno, ale nadal nie wypuścił jej
z objęć. Ino uśmiechnęła się niepewnie.
-
Jeszcze chwila, a pomyślę, że do mnie zarywasz.
Sasuke
pomyślał, że to z jej strony może być ostrzeżenie – ale może to też być prowokacja.
-
Zastanawiałaś się, jak wszystko by się potoczyło, gdybyś nie wyszła wtedy z
imprezy? – zapytał.
Z
imprezy, na którą zaprosił Ino, bo chciał zrobić na niej dobre wrażenie, lecz
efekt był przeciwny, ponieważ na stoliku pojawiły się narkotyki. Sasuke
żałował, że w końcu ze złością po nie sięgnął. Chciał sobie udowodnić za
wszelką cenę, że nie dba o cudze zdanie, szczególnie o zdanie dziewczyny, która
uważała się za mądrzejszą od innych. Gdyby nie złość na samego siebie, za to, że
opinia Ino jednak go obchodzi, nie straciłby kontroli nad sobą tego wieczoru.
Nie przespałby się z Sakurą i nie musiałby zastanawiać się, jak odkręcić coś,
czego cofnąć się nie da.
-
Co by było, gdybym wtedy nie wyszła? – powtórzyła Ino.
Tak
naprawdę to było pytanie, które już wcześniej zamierzał jej zadać. Ino
podkreślała, że czuje się winna – wobec przyjaciółki – jakby nie przyjmowała do
wiadomości, że dwa lata temu między nim a Sakurą nic nie było. Nie znał zbyt
dobrze Sakury. I teraz już wiedział, że wolałby jej nie poznać.
-
Byłbyś szczęśliwszy. Nie miałbyś dzisiaj świadomości zmarnowanej szansy –
oceniła.
Patrzyła
na chłopaka poważnie, jakby chcąc podkreślić, że go przejrzała. Często dawała
mu do zrozumienia, że rozumie go lepiej niż on sam siebie. Sasuke wolał, żeby
to nie była prawda. Nawet jeśli podświadomie uważał, że Ino ma rację – nie
zamierzał jej tego świadomie przyznać.
Ino
chwyciła Sasuke za nadgarstki, po to, żeby odsunąć go od siebie. Sasuke puścił
ją i cofnął się nieznacznie. Sytuacja wydawała się nierealna. Zarówno to, że
wyglądało, jakby jej się narzucał – jak i to, że Ino tak chłodno go
potraktowała. Nadal był przekonany, że tylko jej zachowaniem mógł kierować
alkohol.
-
Próbujesz zatrzymać nie tę dziewczynę, której pragniesz, Sasuke – powiedziała
łagodnie.
Sasuke
nawet nie musiał odwoływać się do wystudiowanej mimiki i gestów, jakie miał
przygotowane dla ludzi, którzy uważali, że mogą go łatwo rozszyfrować. Na jego
twarzy pojawił się niewymuszony, szyderczy uśmiech.
-
Naprawdę ci się wydaje, że mnie znasz – ocenił aroganckim tonem.
Ino
potrząsnęła głową.
-
Nie będę z tobą w ten sposób rozmawiać. Wytrzeźwiej – odpowiedziała i ruszyła w
kierunku domu, udowadniając, że jego wcześniejsze obawy, iż mogłaby stracić
równowagę w tych absurdalnie wysokich pantofelkach, były bezzasadne.
Sasuke
miał tego później pożałować, ale złość uderzyła mu do głowy. Ruszył za Ino i
złapał ją za rękę, żeby odwrócić ją twarzą do siebie.
-
Nie wiesz, czego pragnę – zadeklarował. Ino popatrzyła na niego rozszerzonymi
oczami, w których przestrach mieszał się z zaskoczeniem.
Potem
zdarzyły się dwie rzeczy, które sprawiły, że chłopak otrzeźwiał. Najpierw Ino
go spoliczkowała. W następnej chwili ktoś go szarpnął z tyłu za koszulę. Sasuke
nie był pewien, co zamierzał zrobić – czy spróbowałby pocałować Ino – ale w tej
chwili przestało to mieć znaczenie.
Znowu
był czarnym charakterem. W pewnym sensie sytuacja była wygodna, bo do takiej
roli był przyzwyczajony i najlepiej wiedział, jak ją odegrać.
***
Kilka godzin wcześniej
Sasuke
przez ostatnie dwa dni nie był zbyt rozmowny, dlatego Ino poniekąd spodziewała
się, że nic nie wyjdzie z wtorkowego wyjścia do klubu. Raczej by się tym nie
zmartwiła – nie miała ochoty na imprezy. Nie zastanawiała się jednak nad tym,
czy jakoś wykręcić się od umówionego spotkania i kiedy Sasuke o sobie
przypomniał, zabrakło jej wymówek – zamiast wymyślać coś na poczekaniu
skoncentrowała się na tym, żeby jakoś doprowadzić swój wygląd do porządku.
Kiedy
wyszła przed dom, Sasuke czekający na nią przed samochodem nie zawahał się tego
skomentować.
-
Wiesz, że wszystkie laski będą na czerwono lub czarno, prawda? – zapytał.
Ino
wzruszyła ramionami. Oczywiście, że w klubie latino będą przeważać czerwone
sukienki. Ale jej ten kolor nie odpowiadał, nie szła przecież na randkę. Ubrała
zieloną sukienkę, zwiewną i rozkloszowaną na dole – idealną do tańca. Postanowiła,
że skoro Sasuke zaproponował jej klub taneczny to – niezależnie, czy mu się to
podoba czy nie – ona skorzysta z okazji, by pierwszy raz od dawna się pobawić.
Tym bardziej, że Sasuke poderwał ją dwa lata temu, na obozie sportowym przed rozpoczęciem
roku akademickiego, właśnie dzięki umiejętnościom tanecznym. Zapytana o to
przez kogoś powiedziałaby, że „nieudolnie próbował ją poderwać” – w rzeczywistości
jednak była nim zainteresowana, choć przez wiele miesięcy próbowała temu
zaprzeczyć. Stawiało ją to w podwójnie niewygodnej sytuacji. Nie dość, że ona
umawiała się z Gaarą, to jeszcze Sakura uwikłała się w relację z Sasuke, która
- im bardziej próbowali ją uprościć do
przyjacielskiej relacji – tym bardziej stawała się skomplikowana.
-
Zielony to mój kolor – skomentowała.
Sasuke
uśmiechnął się lekko, jakby powiedziała coś zabawnego.
-
Nie sposób nie zauważyć. Po prostu nie sądziłem, że lubisz się wyróżniać.
Ino
uśmiechnęła się przekornie. Nie idziesz do klubu tanecznego, mając za sobą
dziesięć lat kursów tańca towarzyskiego, z założeniem, żeby się nie wyróżniać.
Może on naprawdę myślał, że do tego wyjścia przekonała ją perspektywa
hiszpańskiej sangrii. A ona nawet nie lubiła wina.
-
Będziesz żałował, że mnie zaprosiłeś. Nie wytrzymasz kondycyjnie – powiedziała wyzywająco.
Sasuke
wyglądał na szczerze rozbawionego tym stwierdzeniem.
-
Raczej psychicznie. Ale nie martw się, wszystko zależy od tego, ile wypiję.
***
Tego samego wieczoru w klubie bilardowym
Temari
była zadowolona, że udało jej się namówić braci na bilard – tym bardziej, że
nic wcześniej nie zapowiadało powodzenia. Zdaje się jednak, że Gaara miał dość
tego, że zatruwała mu życie smsami. Kiedyś po prostu wyłączyłby komórkę – w
czasach, gdy nie dbał o to, czy ktoś chciał albo musiał się z nim pilnie
skontaktować, co doprowadzało ją do szewskiej pasji.
-
Gdzie właściwie byłeś przez ostatnie trzy dni? – zapytała Temari, chcąc zagaić
dyskusję. Gaara układał kule na stole, jakby naprawdę przyszedł wyłącznie po
to, by grać.
Kankuro
uprzedził, że kilka minut się spóźni. Temari uważała, że to może być
okoliczność sprzyjająca – o ile naprawdę będzie to tylko kilka minut.
- Poza
miastem – odpowiedział chłopak lakonicznie. Trudno było nie uznać tego za
opryskliwą odpowiedź. Temari przymrużyła oczy z niezadowoleniem.
Sądziła,
że skończyły się już czasy, gdy po wielokrotnych, nieudanych próbach
dodzwonienia się do brata dowiadywała się, że jest gdzieś w sąsiednim
dystrykcie albo nawet w innym kraju, bo z dnia na dzień naszła go ochota
przetrzeć nowy szlak w skałkach.
Drażniło
ją też, że Gaara niespecjalnie zwracał na nią uwagę. Usiadła na stoliku pod
ścianą i zmierzyła go wzrokiem, który jej zdaniem miał wyrażać krytykę.
-
Rozstajesz się z Ino? – zapytała.
W
gruncie rzeczy nie wiedziała, dlaczego przyszło jej do głowy to pytanie. Miała
wrażenie, że coś przegapiła. Z drugiej strony, gdyby sprawa była poważna,
przyjaciółka chyba by jej o tym powiedziała zamiast jej unikać.
Gaara
odwrócił uwagę od stołu bilardowego, wyprostował się i spojrzał na nią – w taki
sposób, jakby spodziewał się krytyki i od razu chciał okazać, że ona tylko
straci czas strofując go.
-
Być może.
Temari
powstrzymała się przed wyrażeniem wściekłości. Jakże on ją irytował. Chciał jej
pokazać, że ma się nie wtrącać w nie swoje sprawy, jakby to był odpowiedni
moment do obnoszenia się z niezależnością. Cóż, nawet jeśli nie obchodziło go
jej zdanie, będzie musiał go wysłuchać.
-
Byłeś w górach sam czy w towarzystwie? – zapytała, starając się nie brzmieć
oskarżycielsko – co jej nie wyszło.
Gaara
skrzywił się.
-
Temari, o co mnie właściwie posądzasz?
Dziewczyna
przygryzła wargi. Ach, jakże miała ochotę nim potrząsnąć.
-
O szczeniactwo, o to cię posądzam – wyartykułowała z wściekłością. – Jak jest
jakiś problem, to się go rozwiązuje, a nie zabiera zabawki z piaskownicy i
jedzie na wycieczkę. Naprawdę trzeba ci to tłumaczyć?
Gaara
pokręcił głową, w sposób, który uznała za lekceważący. Wiedziała, że nie jest
dla niego żadnym autorytetem, ale mógł przynajmniej raz potraktować ją
poważnie.
-
Marnujesz energię na niewłaściwą osobę – oświadczył.
Prychnęła
ze złością.
-
No tak, bo jak coś jest nie tak, to na pewno nie ma w tym żadnej twojej winy.
Miała
wrażenie, że Gaara znów udzieli jej jakiejś odpowiedzi na odczepnego, ale on
spojrzał na nią, a potem zbliżył się o kilka kroków i oparł się o stół
bilardowy. Przynajmniej mogli rozmawiać twarzą w twarz, co dawało jej poczucie,
że chłopak jest gotowy jej wysłuchać, a nie tylko przegadywać się, zbywając ją
krótkimi ripostami.
- Tego
nie powiedziałem.
Temari
była mniej rozgniewana, gdy widziała, że po drugiej stronie jest przynajmniej
chęć dialogu.
-
A jednak się wycofujesz – oceniła. Chłopak nie zaprzeczył. – Ty w ogóle jedziesz
dzisiaj do domu?
Miała
wrażenie, że jej przenikliwość była dla Gaary deprymująca. W każdym razie, nie
był już nastawiony na odpieranie ataków, a raczej – przynajmniej na razie – na
rozmowę.
-
Do hostelu – sprecyzował. Temari nawet nie była zdziwiona. Bardziej
rozczarowana, bo najwidoczniej w ostatnich dniach dużo się podziało, ale Ino
nie pisnęła jej o tym słówkiem.
-
Znudziło ci się, co? – powiedziała z pretensją w głosie, być może zbyt
impulsywnie dając wyraz irytacji. – Zatęskniłeś za życiem singla i brakiem
odpowiedzialności? Wydaje ci się, że warto? Moim zdaniem za jakiś czas będziesz
żałować.
Oczywiście
Gaara był zirytowany jej atakiem. Może słusznie. Nie miała żadnych dowodów
przeciw niemu, jednego jednak była pewna – gdyby nie chciał odpuścić sobie tego
związku, nie wyjeżdżałby akurat teraz za miasto. I nie zachowywałby się tak
pasywnie.
- Tak, najpewniej naszła mnie ochota popukać
na boku – odrzekł ironicznie. – Nie przyszło ci do głowy, że nie mam ochoty
tłumaczyć się z czegoś, co było x lat temu i na co już nie mam wpływu? Niestety,
zawsze znajdzie się coś, co podsyca skłonność Ino do wyolbrzymiania i histerii,
w związku z czym, być może, nie należy
się dłużej męczyć.
-
Ino uważa tak samo? Że się z tobą męczy?
Gaara
zrobił minę, jakby musiał tłumaczyć coś dziecku.
- To
oczywiste.
Temari
westchnęła. Może i jej brat mówił logicznie, ale miała wrażenie, że czegoś w
tej układance brakuje.
-
To, że tobie się coś wydaje oczywiste, nie znaczy, że takie jest. Rozmawiałeś z
nią w ogóle czy tylko jak zwykle wyciągasz jakieś wnioski i podciągasz
wszystkie fakty, żeby do nich pasowały? Jeśli uważasz, że Ino ma do ciebie
jakieś pretensje, a ty nie wiesz o co, to tłumacząc sobie iż chodzi o coś, co
zrobiłeś lata temu, jest pójściem na łatwiznę.
Gaara
wydawał się zniecierpliwiony, ale zachował dystans.
-
Temari – powiedział spokojnie. – Równie dobrze możesz mieć do mnie pretensje o
to, że nie potrafię czytać w myślach lub lewitować w powietrzu. Ino nie chce ze mną rozmawiać. Może błędnie
sobie tłumaczę przyczyny; ale jakie by one nie były, sedno sprawy jest takie
samo. Ino nie chce, a ja jej nie
zmuszę. Nie jestem stalkerem, żeby za nią chodzić. Jeśli stwierdzi, że to
koniec: to koniec.
Temari
analizowała jego słowa i w dalszym ciągu nie do końca rozumiała. Nie widziała
sensu w dopytywaniu się, o co dokładnie poszło, bo Gaara i tak by jej nie
powiedział. Ale widziała sens w dociekaniu czegoś innego.
-
Unosisz się honorem? Czy po prostu nie chce ci się już podejmować wysiłku, żeby
naprawić to, co się schrzaniło? Niezależenie od tego, czyja to wina. Może
przestało ci zależeć. Jeśli tak, to przynajmniej się do tego przyznaj.
Gaara
nie kwapił się z odpowiedzią, chociaż patrzyła na niego wyczekująco. Pierwszy
raz w życiu widziała, by był tak niezdecydowany.
-
Czekam – zachęciła.
Gaara
najwidoczniej wahał się, czy zdecydować się na szczerość.
-
To Ino przestaje zależeć.
Skoro
tak uważał, wiadomo przynajmniej, dlaczego nie chciał udzielić jednoznacznych
odpowiedzi. Ale dla Temari jego zachowanie i tak było trudne do wyjaśnienia.
Zupełnie nie w jego stylu. Rezygnowanie z czegoś – o ile oczywiście mu zależało
– było niezgodne z jego charakterem. Zresztą pod tym względem byli podobni.
-
Sam przyznajesz, że to proces – zauważyła, nie zamierzając polemizować z oceną
sytuacji, której sama nie mogłaby ocenić, bo miała za mało danych. – Więc
dlaczego z tym nic nie robisz?
Gaara
popatrzył na nią wymownie. Zdaje się, że nie zamierzał niczego wyjaśnić.
-
Nie będę udawać specjalistki – stwierdziła, trochę zrezygnowana. Jeszcze się
nie zdarzyło, żeby udało jej się wydobyć z brata coś, czym nie chciał się
dzielić. Kiedyś by się poddała, ale teraz nie powstrzymywało jej to przed
próbowaniem. – Przecież lepiej ode mnie wiesz, że nic nie jest dane raz na
zawsze. Najbardziej wartościowe rzeczy najłatwiej jest zepsuć. – Potrząsnęła
głową, sama siebie ponaglając, by jakoś skonkretyzować to, co chciała
powiedzieć. – Wydaje ci się, że jestem po stronie Ino i na ciebie najeżdżam,
ale chcę tylko, żebyś obiektywnie na to spojrzał. Coś jest nie tak, Ino ma do
ciebie żal, a ty tłumaczysz to sobie przewinieniami z przeszłości? Bo w
teraźniejszości jesteś bez zarzutu? Kilka tygodni temu Ino mówiła mi, że tylko mijacie
się w drzwiach, bo ty bez przerwy pracujesz.
Gaara
przerwał jej ze zniecierpliwieniem.
-
To jest osobny temat.
-
Może osobny, a może powiązany. Może Ino ma do ciebie żal, bo musiała na ciebie
wiecznie czekać? A ty teraz się oburzasz, ponieważ dla odmiany ona nie chce z
tobą rozmawiać. Może też powinieneś się wykazać większą cierpliwością. Albo podjąć
wysiłek, żeby spróbować ją zrozumieć. Wybacz, ale mieszkałam z tobą osiemnaście
lat pod jednym dachem. Wiem, jak trudno tobie przychodzi wznieść się ponad
własny punkt widzenia.
Miała
wrażenie, że rozgniewała Gaarę i spodziewała się jakiejś opryskliwej
odpowiedzi. Jednak jej brat się pohamował.
-
Tak, mógłbym podjąć wysiłek – powiedział z przekąsem. – Jednak to niczego nie
zmieni i niczego nie cofnie. Nie w sytuacji, gdy Ino nawet nie chce na mnie
patrzeć. Próbowałaś żyć na co dzień z kimś, kto traktuje cię jak zło konieczne?
-
Och – wymsknęło się jej.
Trybiki
w jej umyśle przesunęły się na właściwe miejsca. Chyba zaczynała pojmować,
dlaczego Gaara zachowywał się, jakby wcale nie chciał rezygnować z Ino, ale i
tak to robił – jakby uważał, że starając się za bardzo, będzie jej się
narzucać.
Nie
powiedział tego wprost, ale dla Temari było jasne, że czuł się odrzucony przede
wszystkim fizycznie. Dopiero w
drugiej kolejności emocjonalnie.
Pewnie sądził, że ma w tych okolicznościach niewielkie pole manewru.
-
Macie problem z seksem? – było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
Zastanawiała się, jak ma przedstawić to, co miała do powiedzenia, tak, żeby go
nie urazić.
Oczywiście
jednak, ubodło go to. Faceci.
-
Śmiało, zbluzgaj mnie, Temari – odparł Gaara zjadliwie. – Jestem niewyżytym
samcem, któremu zależy tylko na jednym.
Nawet
nie była zaskoczona, że się tak uniósł. Znała mężczyzn na tyle, by wiedzieć, że
dla dwudziestolatka pożądanie to ostatnie, co pada w związku. I że jeśli go nie
ma, to już właściwie nie ma co zbierać.
Nie
wiedziała za bardzo, jak wyjaśnić, że to bardzo subiektywna ocena.
-
Nie próbuję cię obrazić. Ino nie chce z tobą sypiać, a ty wysnułeś wniosek, że
niczego już z tobą nie chce – sprecyzowała. – Nie wiem, jak inaczej cię
wyprowadzić z błędu, więc pozwól, że przedstawię ci, jak to wygląda z innej
perspektywy. Byłeś sobie zajęty pracą, brałeś nadgodziny, i naprawdę, to nie
jest moja sprawa, co potrzebowałeś wtedy odreagować. Ale kiedy spotykam się z
Ino, ty ani wasz związek to nie jest główny temat rozmów, wierz mi. Nawet jeśli
komuś się na ciebie żali, to nie mnie. Skąd więc wiem, że sobie niewłaściwie
poukładałeś priorytety? Powiedziała mi, że przypominasz sobie o jej istnieniu tylko,
kiedy masz ochotę się bzykać.
Gaara
chciał odpowiedzieć i było oczywiste, że miał coś na swoje usprawiedliwienie,
ale Temari ostudziła jego zapał.
-
Wiem, byłeś przepracowany, I miałeś jakieś tam sprawy na głowie. Kiedy z kimś
mieszkasz i wydaje ci się, że jesteś z tą osobą na co dzień, łatwo jest pewne
rzeczy zaniedbać. A inne odłożyć na później, bo, przynajmniej z pozoru, zawsze
się znajdzie czas na randkę i romantyczne gesty. Musisz jednak wiedzieć, że ty
sobie możesz rozdzielić seks od emocji i jednego chcieć teraz, a drugie odłożyć
na później, ale wiele osób tego nie zrobi. Większość kobiet tego nie rozdzieli,
bo mamy inne połączenia w mózgu – uzupełniła, oczywiście upraszczając sprawę,
ale starała się być zwięzła. – Tak właściwie, to jest dygresja, weźmiesz to na
poważnie albo nie. Ale jednej rzeczy musisz być świadomy. Dla wielu dziewczyn –
nie mówię, że dla wszystkich, ale dla Ino na pewno – ochota na seks to
pierwsze, co przygaśnie w przypadku problemów. I to niezależenie, czy jest
pociąg fizyczny czy nie. Po prostu najpierw jest sfera emocjonalna, a potem
fizyczna. Jeśli nie możesz tego zaakceptować albo radzić sobie z tym, to
faktycznie znajdź sobie inną kobietę. Taką, dla której seks jest wartością samą
w sobie, bo do takich jesteś przyzwyczajony.
Wiedziała,
że ostatnie zdanie zabrzmiało brutalnie i że taka złośliwa wycieczka osobista mogła
do reszty rozzłościć Gaarę, który i tak nie lubił być pouczany. Ale ktoś chyba
musiał mu wreszcie uświadomić, że jeśli chce zbudować trwały związek nie
wystarczy, że zmieni przyzwyczajenia i będzie nosić przy sobie włączony
telefon, oraz że przestanie wybierać się na eskapady, gdziekolwiek mu się
podoba, kiedykolwiek tego zapragnie, nie uprzedzając nikogo. Musiał
zaakceptować, że są sfery życia – i to naprawdę, liczne, a z czasem będzie
widoczne, że jest ich coraz więcej – do których można mieć całkiem inne
podejście niż on. I że nie musi zmieniać własnego punktu widzenia, ale musi
dostrzec równorzędność innych, bo bez tego nie da się wypracować porozumienia.
Temari
spodziewała się, że Gaara nie przyzna jej tak po prostu racji – on nienawidził
się mylić i zawsze miał gotową odpowiedź na zarzuty – w tym momencie jednak
rozmowa została przerwana nadejściem Kankuro.
Nie
wiedziała, czy powinna się cieszyć czy nie. Z jednej strony zyskała czas, by opracować
strategię, jak do Gaary dotrzeć. Chciała, żeby uświadomił sobie, że może mieć
na sumieniu o wiele więcej przewinień niż mu się wydaje. Odniosła wrażenie, że
był zaskoczony tym, co mu powiedziała. Znając brata, Temari mogła się
spodziewać, że on nie zaakceptuje tak łatwo, że zwyczajnie schrzanił sprawę, i
to nie kiedyś, tylko całkiem niedawno – że pracował na efekt nawet teraz,
unosząc się źle pojętą ambicją i uważając, że nie będzie się narzucać.
Najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, od jak dawna Ino była na niego zła - a
już na pewno nie z tego, jak wiele rzeczy mogło prowokować problemy.
Temari
była w tym momencie wściekła na siebie, bo powinna była już dawno z nim
pogadać. Czyż nie wiedziała, na czym polegały zwykle jego związki z
dziewczynami? Nie było czegoś takiego, jak ustalenie oczekiwań i wypracowanie
jakiegoś wspólnego środka. Podobało się albo nie, koniec tematu. Temari była
przekonana, że Gaara nigdy nawet się nie zastanowił, co takiego w jego
zachowaniu jakiejś dziewczynie nie odpowiadało. Nie musiał, żadna nie zdążyła
go rzucić zanim sama nie spotkała się z odrzuceniem, bo przestała spełniać
oczekiwania.
I
jak ona teraz ma rozgryźć tę sytuację? Może powinna wciągnąć w to Kankuro, żeby
pouczył młodszego brata, jak dbać o cudze uczucia.
-
Przyszłaś bez chłopaka? Wielka szkoda, chciałem mu sprawić cięgi – powiedział Kankuro
na przywitanie.
Temari
nachmurzyła się. Och, jakże jej mogło przyjść do głowy liczyć na pomoc tego
prymitywa, w czymkolwiek.
-
Daruj sobie – warknęła.
Kankuro
popatrzył na nią z zaciekawieniem.
-
A co ty dzisiaj taka bez humoru? – zapytał, nie rezygnując ze złośliwego tonu.
Temari
pokazała mu środkowy palec. Kankuro zerknął na Gaarę, który wzruszył lekceważąco
ramionami.
-
Jest w złym humorze, ponieważ odkryła, że faceta nie da się nakręcić, żeby
chodził jak zegarek – skomentował.
Temari
spojrzała na niego z oburzeniem.
-
Co?
Gaara
nie wystraszył się jej napastliwego tonu.
-
Obmyśliłaś w głowie precyzyjny plan wspólnej przyszłości, nakręciłaś, a tu niespodzianka:
zegarek nie tyka – powiedział arogancko.
Kankuro
pomachał ręką, żeby zwrócić na siebie uwagę.
-
Ee, przepraszam, ale nie rozumiem – przyznał. – Ktoś wyjaśni? – zadał pytanie w
przestrzeń.
Temari
zmierzyła Gaarę zagniewanym spojrzeniem, a on patrzył na nią wyczekująco, jakby
oczekiwał, że ona na jego rozkaz zacznie mówić.
-
Niczego nie nakręciłam – powiedziała w końcu. – Zaproponowałam Shikamaru
wspólne mieszkanie. To świadczy, że mam obsesję na punkcie kontroli? – Zwróciła
się bezpośrednio do Gaary. Ciekawa była, skąd wysnuł pod jej adresem takie
oskarżenia. Chciał się po prostu odegrać, bo uraziła jego miłość własną,
wytykając mu błędy, których najpierw nie widział, a następnie nie chciał się do
nich przyznać.
-
Obrażasz się i nie przyjmujesz odmowy – zauważył Gaara.
-
Więc pokłóciłaś się z chłopakiem, dlatego go nie zaprosiłaś, chociaż trułaś, że
mam go poznać? – zapytał Kankuro.
Temari
prychnęła z irytacją.
-
Nie pokłóciłam się. Po prostu go nie zaprosiłam.
Rozwścieczyło
ją, gdy bracia wymienili znaczące spojrzenia.
-
Czyli się obraziłaś – skwitował Kankuro.
Temari
miała ochotę krzyczeć. Oczywiście, że się nie obraziła. Powinna im wbić te
informację do głów młotkiem, żeby zrozumieli?
-
A jaki on może mieć powód, żeby odmówić wspólnego mieszkania? Nie jesteśmy
dziećmi – stwierdziła z przekąsem.
-
Co najmniej kilka powodów – poinformował Gaara uprzejmie. Adwokat unikających
odpowiedzialności chłopców w typie Piotrusia Pana. – Pomijając kilka mało
zrozumiałych dla ciebie, nie spodziewasz się chyba, że Nara zostanie twoim
utrzymankiem.
Temari
przygryzła wargi. Też sobie znalazł argument.
-
Jakim utrzymankiem? Czy zaproponowałam mu handel wymienny?
-
Temari, przypomnij sobie, ile miałaś kasy na studiach… Pomijając to, co
dostałaś od ojca. I porównaj z kwotą, którą płacisz za mieszkanie –
zaproponował Gaara.
Temari
obruszyła się.
-
Wielki mi problem. Shikamaru dołoży jakiś procent.
Gaara
skinął głową w wymowny sposób.
-
Jakiś procent - potwierdził. – Oszczędź chłopakowi kolejnych stopni upokorzenia
i od razu go wykastruj.
Temari
powstrzymała się, żeby nie zacząć sypać przekleństwami. Gaara niesamowicie
działał jej na nerwy, a jeszcze Kankuro z boku z rozbawioną miną potakiwał.
-
Jesteś męskim szowinistą – oświadczyła, siląc się na spokojny ton. – Kankuro jest
męskim szowinistą. Shikamaru jest… On ma się czuć obrażony jeśli wprowadzi się
do mnie? A dlaczego w druga stronę to tak nie działa? To dyskryminacja.
-
To normy społeczne – wtrącił Kankuro, który najwidoczniej myślał, że powie coś
inteligentnego.
- Szowinistyczne normy społeczne –
powiedziała z naciskiem.
-
A jednak normy. Żaden facet nie będzie żył pod twoim dachem, za twoją kasę –
powiedział Gaara. – Zaczekaj aż pójdzie na pełny etat do pracy. Lub zostań
lesbijką. Dlaczego tak ci się spieszy?
Kankuro
pokiwał głową z przemądrzałą miną.
-
Słuszne pytanie. Dlaczego tak ci się spieszy, siostrzyczko?
Temari
przygryzła wargi. Cóż miała im powiedzieć? Że nagle zrozumiała, że chce mieć
dzieci, ale przez endometriozę nie ma już tak wiele czasu jak by chciała? I że
w związku z tym musi przynajmniej sprawdzić, czy nie inwestuje czasu w związek,
który nie ma przyszłości?
Nie
mogła im tego powiedzieć.
-
Jacy wy jesteście wygadani i sprytni, kiedy chodzi o pouczanie kogoś innego –
powiedziała niechętnie. Chciała za wszelką cenę odwrócić od siebie uwagę,
dlatego posunęła się do nieuczciwego zagrania. Z góry wiedziała, że takie
stawianie sytuacji jest poniżej poziomu, ale w tym momencie była tak zła na
Gaarę, że jej to nie powstrzymało. – Ty, braciszku, z nagle odkrytym zmysłem
finansisty, wyliczyłeś Ino ile ma zapłacić za mieszkanie w twoim mieszkaniu
kiedy się z niego wyprowadziłeś? A czynsz płacicie pół na pół czy to tylko
mężczyźnie ubliża, jeśli kobieta więcej płaci?
Gaarze
zmienił się wyraz twarzy, z rozbawionego na nieskrywanie wrogi, i Temari
spodziewała się perfidnej riposty. Jednak nie doczekała się, bo Gaara nic nie
powiedział, za to już po chwili odezwał się Kankuro.
-
Wyprowadziłeś się? – powtórzył. Biedak nie zdawał sobie sprawy, że znalazł się
pośrodku bitwy, której nikt nie mógł wygrać, za to ktoś postronny mógł
ucierpieć.
-
Nie wyprowadziłem się – poinformował Gaara, patrząc wciąż wprost na Temari, i
sprawiając, że poczuła się strasznie niezręcznie.
Kankuro
rozważał temat.
-
A. Więc Ino poznała się na tobie i cię wyrzuciła – oznajmił triumfalnym tonem,
jakby rozwiązał zagadkę.
Tym
razem Gaara na niego spojrzał.
-
Co to znaczy: poznała się na tobie? – zapytał z niesmakiem. – Nikt nie ma o
człowieku tak dobrego zdania, jak rodzina.
Kankuro
wzruszył ramionami.
-
Dobre zdanie czy nie, na mnie możesz liczyć. Wiem, jak rozwiązywać takie
sytuacje, więc służę i radą, i wsparciem, jeśli potrzebujesz miejscówki, żeby
gdzieś przekimać.
Gaara
zawahał się przez chwilę, najwyraźniej zastanawiając się, w jaki sposób
odrzucić tę wspaniałomyślną propozycję – uprzejmie czy radykalnie.
-
Zgłoszę się do ciebie, jeśli będę potrzebować twojego wsparcia – oświadczył.
Temari była przekonana, że takie słowa z trudem przeszły mu przez gardło. Mimo
wszystko jednak nie powstrzymała się od złośliwości.
-
Wygodniejszy jest hotel – powiedziała z przekąsem.
Lekka
atmosfera, spowodowana niezrozumieniem przez Kankuro sytuacji – on faktycznie
tkwił w przekonaniu, że chodzi tylko o znalezienie na kilka dni noclegu –
ulotniła się po tych słowach. Gaara popatrzył na siostrę wzrokiem miażdżącym
skały. Poczuła się jak mały, złośliwy chochlik, na dodatek szkodliwy.
-
Pojadę do domu, Temari. Wbrew temu, co myślisz, usłyszałem, co powiedziałaś. I zrozumiałem, o co ci chodzi.
aaaaaa ! jak mogłaś tak urwać ten początek, a już było tak pięknie #teamsasuke, chce wiedziec co Ino myśli na temat tego co by było gdyby nie wyszła z imprezy. Jakas super surrealistyczna rzeczywistość :( a tak Gaara mu przywali w morde i nic z tego ;(
OdpowiedzUsuńAle super i tak, czekałam i się doczekałam :D sama piszę... mam pare rozdziałów, dam info jak opublikuje mam nadzieję, że choć trochę Cię natchnę :) Buziaki i trzymaj sie :)
Ciekawa jestem, co piszesz, widząc Twój entuzjazm dla SasuIno z chęcią poczytałabym jak sama byś to opisała ;) Daj znać kiedy zaczniesz publikować, bez względu na tematykę.
Usuńjak mówiłam tak się stało https://yamanakai.blogspot.com/
Usuńcieszę się :D dzisiaj nie przeczytam wszystkiego, ale tematyka jak najbardziej w moim guście
UsuńNo to się doczekałam ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście nie mogłam nie zwrócić uwagi na "Jak jest jakiś problem, to się go rozwiązuje, a nie zabiera zabawki z piaskownicy i jedzie na wycieczkę." Biedny Gaara, nawet jak ktoś pisze ff o nim w realnym świecie, musi mieć jakieś powiązania z piaskiem :D
Ech... Jak kiedyś powrócę do tego ff, to chyba będę czytała do pięćdziesiątego-któregoś rozdziału. Wkurzam się na siebie, że irytuje mnie Ino, którą lubiłam. Tak, powinnam coś zrobić z tym, że nie jestem w stanie zaakceptować, że Gaara może mieć pod górkę, ale ja już się z tym pogodziłam ;) To nie jest tak, że nie widzę winy Gaary w tej historii, ale Ino jest hipokrytką. "Porozmawiajmy, zwierzaj mi się, bądź emocjonalnie blisko, ALE nie oczekuj tego samego ode mnie, bo to mnie przerasta." Chciała narzucić standardy w związku, którym sama nie jest w stanie sprostać. Z drugiej strony przypominam sobie, że Gaara nie był fair w stosunku do niej i... W sumie nie zmienia to mojego zdania, bo przecież oboje byli świadomi podejmowanych decyzji. Gaara wiedział, że wiąże się z histeryczką po przejściach, a Ino z osobą, która jest upośledzona emocjonalnie. Ino wypada w moich oczach gorzej z dwóch powodów. Pierwszy - to Gaara i nie mam lepszego argumentu. Drugi - jest hipokrytką, a tego nie znoszę w ludziach. Wymagania czegoś, czego samemu nie chce się przestrzegać jest dla mnie bardzo niskie i nawet jeśli usprawiedliwione do pewnego stopnia historią/zdrowiem nie zaakceptowałabym kogoś takiego w swoim otoczeniu.
Sasuke, cóż szanownemu panu Uchiha strzeliło do głowy? Zamiast myśleć o Ino, powinien szukać drogi do panny Haruno w podskokach. Szkoda, że ten wątek, nawet jeśli go dokończysz, będzie musiał być zakończony w kilku akapitach. Nie lubię jakoś specjalnie Sakury, ale na pewno zasługuje na coś dobrego i jakoś tak smutno by było, gdyby nie zdobyła swojego Sasuke-kuna.
Scena z Temari i Gaarą bezbłędna. Ona oburzająca się na Gaarę, zarzucająca mu ślepotę i brak zrozumienia, a sama generalizuje i moralizuje. Braciszek niby to słucha, dociera coś do niego, ale równocześnie celnie wbija szpile. Kiedy jeszcze Kankuro dołączył, miałam banana na ustach :D
Podsumowując. Szkoda, że to się kończy. Szkoda, że nie będzie więcej psychoanaliz bohaterów, pokręconych gierek, szalonych miłostek i poważnych problemów. Łatwo się przywiązać do bohaterów. A nawet jeśli np. ja nie lubię Ino, świadczy to tylko o tym, że ona "żyje", nie jest kukiełką, która ma spełnić swoją rolę i koniec. To chyba dobrze świadczy o autorze :)
Jedynymi rzeczami, jakich teraz żałuję kończąc to opowiadanie, są właśnie nierozbudowane wątki innych parek - NaruHina, ShikaTema i przede wszystkim SasuSaku. Dla wszystkich miałam pomysły do opisania w zapowiadanej niegdyś szumnie drugiej serii, ale ponieważ nie mam zupełnie entuzjazmu, by kontynuować te historie - zostaną wątki do dopowiedzenia dla czytelników ;) SasuSaku jednak żałuję najbardziej i im chcę dać pewne zakończenie, które zamknie się zapewne w jednej scenie, ale mam nadzieję, że będzie wystarczające. Fakt, że nie lubisz Ino nie martwi mnie tak, jak zmartwiłby mnie jeszcze niedawno - zapewne dlatego, że nie powstrzymuje Cię to czytaniem, a ja lubię tworzyć niejednoznaczne postaci. Sama mam dla niej dużo sympatii, chyba dlatego, że poświęciłam sporo czasu na rozkminianie jej stanów emocjonalnych i w jakimś stopniu się wczułam w jej sytuację - a poza tym mam w głowie scenki o trudnościach życia codziennego z Gaarą, których już tutaj nie zamieściłam z braku czasu i chęci rozszerzania historii o kolejne rozdziały. Wrażenie z całej historii na pewno byłoby inne, gdybym nie rozwlekała nadmiernie tego "kryzysowego" wątku, który już chyba wszystkich zmęczył - nawet nie to, że jest taki długi, po prostu ciągnie się od miesięcy przez moje przestoje w publikowaniu. Rozbudowałam wątek, który miał być krótki i szybko zażegnany, ale zrobiłam to, kiedy planowałam kolejne rozdziały i uprzytomniłam sobie, że wszystkie "kłody" jakie chcę rzucać pod nogi uroczej parce są spowodowane ingerencją osób trzecich, tak jakby ich związek bez ludzi wokół to była sielanka. A taką sielanką nie ma być prawa, bo - co też uświadomiłam sobie całkiem niedawno, w wyniku własnych przemyśleń o relacjach międzyludzkich z realnego życia - niewiele jest paringów tak kiepsko dobranych jak Ino i Gaara. (Moim zdaniem jedyne gorsze to Ino i Sai, oraz Naruto i Hinata, autora to oczywiście nie powstrzymało xD). Problem jest taki, że Gaara jest silnie introwertyczny i nieważne, jaką mu dobudujemy historię i pomniejsze cechy charakteru, on zawsze będzie postacią o silnej niezależności i ograniczonych możliwościach budowania związków z ludźmi. Więc najlepsza byłaby dla niego równie niezależna dziewczyna, która nie poczuje się urażona odrzuceniem w jakichś sytuacjach. Ino moim zdaniem się nie kwalifikuje, zarówno w mandze jak i w tym opowiadaniu jest osobą, która potrzebuje sporo zainteresowania, szczególnie w związku romantycznym, bo pod maską pewności siebie skrywa kompleksy. A że nabrałam ostatnio ochoty urealnienia problemów w fanfiku, jak i podkreślenia, że nie ma ani ludzi doskonałych ani doskonałych związków, napisałam ten wątek, który jest trochę frustrujący - ale i tak jestem zadowolona, że wciąż kilka osób czyta i nawet jest w stanie napisać coś pozytywnego ;)
UsuńOstatnio natknęłam się na ciekawy artykuł z pogranicza neuropsychologii. Znane jest stwierdzenie "wszystko jest subiektywne". Nie do końca się zgadzam z tym, istnieją moim zdaniem jakieś "absolutne prawdy", ale zazwyczaj wszystko odbieramy w sposób subiektywny - co do tego nie mam wątpliwości. Tak samo jak nie mam wątpliwości, że patrzę na Gaarę w inny sposób przez moje pierwsze wrażenie z nim związane. Pierwszy raz, kiedy go widziałam na ekranie, był momentem przedstawienia jego dzieciństwa. Kiedy był małym dzieckiem, wrażliwym i dobrym, ale skrzywdzonym przez cały świat. Wierzyłam wtedy, że pod tymi warstwami, za którymi się chował, nadal kryła się wrażliwość, którą można było dostrzec w tych scenach. Tak to odebrałam i już nie uwolnię się od tego wrażenia. Która z nas ma rację? Sądzę, że żadna, bo Kishimoto zapewne aż tak nie zagłębiał się w psychikę Gaary xD Mam mu za złe, że stworzył postać, pełną sprzeczności i dość trudną w jednoznacznym odbiorze, a potem go spłycił w sposób trudny do zaakceptowania. Potem Gaara pojawiał się jedynie jako potwierdzenie wspaniałości Naruto. Był potrzebny tylko po to, żeby był jakiś Kazekage, który wielbi wyjątkowego chłopca i będzie imperatywem, wskazującym, dlaczego Suna stoi za Konohą... Mimo tego wywodu uznaję się za całkiem normalną osobę ;)
UsuńCo do stwierdzenia "nie ma związków idealnych". Cóż, zgadzam się i nie zgadzam w tym samym czasie. Mam przeczucie, graniczące z pewnością, że jeden związek idealizuję, nie pamiętam problemów dnia codziennego, idiotycznych sprzeczek i zmęczenia z przebywania z jedną osobą codziennie. Jak zapewne wielu twórców, daję pewne cechy siebie swoim postacią. Dopiero niedawno zauważyłam, że dzięki "Gosposi" od niektórych rzeczy udało mi się uwolnić, bo miałam szansę przetrawić to w pisaniu. Na początku wahałam się przed stworzeniem Gaary bez pazura (niektórzy mogą nawet powiedzieć, że go wykastrowałam), ale kiedy zrozumiałam, że mam szansę w swoim tworze go "uzdrowić", uczynić szczęśliwym, nie wahałam się.
Może źle się wyraziłam. Nie lubię Ino od momentu, w którym przestałam ją rozumieć. Zamiast doceniać to, co ma, woli szukać dziury w całym. Chce, żeby wszyscy zachowywali się zgodnie z jej oczekiwaniami, których sama nie spełnia. Nawet ignorując mój argument-inwalidę, że tu chodzi o Gaarę, takiej postawy nie byłabym w stanie zaakceptować. Zdawała sobie sprawę, że to będzie trudny związek, miała swoje wzloty i upadki, tak samo jak Gaara, ale kiedy doszło do trudności, ale takich prawdziwych, a nie związanych z czynnikami zewnętrznymi, uciekła. A tę ucieczkę i oddalenie zarzucała Gaarze od początku (na początku próbowała udawać, że jej to odpowiada, ale z czasem zaczęła artykułować swoje zasady). To hipokryzja w moich oczach. W sumie nadal źle to opisałam - lubię Ino jako wykreowaną postać, mam wrażenie, że mogłaby być osobą "z krwi i kości", ale nie lubię jej sposobu zachowania... Może daruję sobie tłumaczenie, bo wychodzi mi to średnio.
Najważniejsze, że historia na plus :D
Twoja wypowiedź skłoniła i mnie do przypomnienia sobie drogi do fangirlowania Gaary, a ta była ciernista ;) Zaintrygował mnie jako bezwzględny morderca na egzaminie i wtedy byłam raczej na "za" niż przeciwko, ale potem podle potraktował Lee, i o ile starcie na arenie można usprawiedliwić to próby morderstwa rannego w szpitalu nie potrafiłam mu długo wybaczyć, miałam wtedy solidny orzech do zgryzienia. Bo z jednej strony wtedy zostało ujawnione jego dzieciństwo, ale z drugiej też była pokazana historia Lee, którego w tamtym czasie bardziej lubiłam, zresztą uważam go za jedną z lepszych postaci w mandze, nie dość że ma ciekawą historię bez wymyślnej traumy, to jeszcze serduszko na właściwym miejscu. Gaarę zaczęłam wielbić gdy był już kazekage, i z pewnością nie jest to uwielbienie bezkrytyczne, ale to tylko mu dodaje punktów zamiast ujmować, bo w ednoznacznie pozytywnych postaciach nie ma nic ciekawego, zwłaszcza jak chce się o nich pisać. Niemniej Gaara, ze swoją mocno ograniczoną empatią, miałby trudno z budowaniem relacji, jak i - nawet w większym stopniu - inni mieliby problem w relacji z nim, więc poniekąd rozumiem dlaczego Kishi dał mu adoptowane dziecko, a nie dał żony - Gaara chyba musiałby się mocno napracować na chociaż jeden związek w życiu, a robotę też ma absorbującą :D Niemniej z pewnością lepiej się nadawał na męża niż Naruto czy Sai, mając rozwinięte poczucie odpowiedzialności, więc i tak hejtuję Kishimoto za pozostawienie go starym kawalerem. Notabene autor chyba by się nie spodziewał, że bohaterowie jego mangi dla chłopców będą poddawani ocenie pod kątem, który lepiej nadaje się na męża.
UsuńPodobają mi się cechy, które dodajesz Gaarze w "Gosposi" nawet jeśli się z nimi nie zgadzam. Zresztą bohater w ff nigdy nie jest tą samą postacią, co pierwowzór, nie da się go przenieść 1:1 ;)
Mam natomiast inne zdanie jeśli chodzi o spłycenie postaci. Tzn. tak, być może Kishimoto to zrobił, im bliżej końca tym bardziej niektóre postaci ucierpiały, ale ja już tego nie doczekałam, bo nie doczytałam ani nie oglądałam do końca. Kiedy Gaara przestał się pojawiać straciłam zainteresowanie, tym bardziej że inne lubiane przeze mnie postaci - Neji, Lee, Shikamaru - też z biegiem czasu dostawały coraz mniej miejsca, a Sasuke którego na początku lubiłam, stał się nie do zniesienia. Więc ja zapamiętałam Gaarę głównie jako zdolnego przywódcę, który przewyższa starych dziadów z innych wiosek inteligencją i ten obraz jak najbardziej mi odpowiada;)
Co do Gaary, chyba doszłyśmy do konsensusu ;) Piękno ff objawia się tym, że każdy ma możliwość przedstawienia postaci i nadania im kształtu, który autora zadowala.
UsuńNawet nie wiesz, jak bardzo zgadzam się z tym, że im bliżej było do zakończenia historii, tym bardziej obrywały wszystkie poboczne postaci.
Naruto... Zdaję sobie sprawę, że w tasiemcach głównym bohaterem jest wspaniała postać, wzbudzająca sympatię, najczęściej z małymi wadami typu dziecinność, obżarstwo (nie tylko Naruto, ale też nieśmiertelny Son Goku, a i zapewne w innych anime/mangach tak właśnie jest). Protagonista jest na początku słaby, ale jakimś cudem pokonuje wszystkich wrogów i staje się najsilniejszy, najwspanialszy, w ogóle "naj". Naprawdę to rozumiałam i Naruto mnie nie irytował. Zaczął, kiedy zorientowałam się, że każda postać, z którą miał do czynienia, zdawała się go wielbić. Gaara też przy każdej okazji walił swój monolog pt. "Mój najlepszy przyjaciel, dzięki któremu (...)". To mnie drażni do tego stopnia, że próbuję złamać w "Gosposi" Gaarę, żeby pozbył się tego wrażenia, ale skubany walczy ;)
Tak tylko wspomnę, że powinnam właśnie pisać prace zaliczeniowe, a w tej chwili powinnam raczej zająć się pracą, za którą mi płacą i zastanawiam się, kiedy w końcu ktoś się zorientuje, że mam odblokowany internet :P Ustalanie priorytetów nie jest moją najlepszą stroną ;)
Przepraszam, że się wtrącę...
UsuńWidzę, że nie tylko mnie cieszy, iż ostatecznie nie ma żony XD dzięki Bogu, nowelka nie zniszczyła tego chłopca.