piątek, 3 maja 2019

Rozdział 71.

Pozdrawiam wytrwałych i cierpliwych. Mam nadzieję, że się nie rozczarujecie zakończeniem, ale nie obiecujcie sobie po nim wiele ;).


Gaara, jadąc do domu ze spotkania z Kankuro i Temari, odebrał telefon od Sakury. Miał zapisany jej numer, chociaż nie przypominał sobie, by kiedykolwiek wcześniej do niego dzwoniła – dlatego też trudno było nie domyślić się, że to ważne.

- Cześć. Jesteś w domu? – zapytała.
Gaara nie lubił odpowiadać na pytania, szczególnie zadane takim tonem, jakby musiał się przed kimś tłumaczyć.
- Nie możesz się dodzwonić do Ino? – odpowiedział wymijająco.
Dziewczyna po drugiej stronie słuchawki wydała z siebie poirytowane syknięcie.
- Dzwonię do ciebie, bo chcę wiedzieć, czy to ty namówiłeś Ino, żeby wycofała oskarżenie?
Takiego pytania się nie spodziewał. Nigdy też nie pomyślałby, że Sakura zadzwoniłaby do niego w tej sprawie.
- O czym mówisz? – zapytał, nie wiedząc, skąd to przyszło jej do głowy.
Sakura prychnęła z mieszaniną zniecierpliwienia i złości.
- Zadzwonił do mnie ten policjant – wyjaśniła. – Powiedział, że Ino zażądała, żeby wycofał jej zeznania.
- I ciebie to martwi? – odpowiedział Gaara arogancko. Starał się opanować zaskoczenie.
- Nie wkurzaj mnie – odparła Sakura, najwyraźniej dotknięta niewypowiedzianą krytyką. – Nie jestem szczęśliwa, że to się skończy w sądzie, ale to nie znaczy, że typ ma się wywinąć bez konsekwencji. Ale Ino chce się teraz wycofać.
- Dlaczego? – zapytał Gaara, choć zdał sobie sprawę, że Sakura raczej nie dzwoniłaby do niego, gdyby znała na to odpowiedź.
- Bo posłałeś delikwenta do szpitala, ma wyniki obdukcji i wystarczająco dowodów, żeby cię za to pozwać – syknęła Sakura. – Chcesz mi powiedzieć, że nic o tym nie wiesz?
Gaara powstrzymał się przed wypowiedzeniem głośnego przekleństwa. Nie wiedział, na kogo jest bardziej zły – na siebie czy na Ino. Tak czy inaczej, nie chciał, żeby Sakura oberwała rykoszetem.
- Nie mogę teraz rozmawiać – powiedział.
Dziewczyna zareagowała oburzeniem, ale nie słuchał jej, tylko się rozłączył. Potrzebował chwili, żeby się zastanowić. Od dawna trudno mu było się domyślić, co Ino ma w głowie, ale teraz był już całkiem zdezorientowany. Jeśli rzeczywiście wycofała się z zeznań w sprawie próby gwałtu, musiała o tym myśleć już wcześniej. Nie zdradziła się z tym.
Gaara po rozmowie z Temari uczynił sobie założenie, żeby przestać koncentrować się na tym, że Ino mu nie ufa i zastanowić się raczej, co w jego zachowaniu to spowodowało. Dlatego też zmusił się, by przeanalizować wszystko na chłodno. Kiedy podjeżdżał pod blok, miał już pewien pogląd na tę sprawę i był zdecydowany nakłonić Ino do mówienia, zamiast z góry wyciągać wnioski.
Sądził też, że jest spokojny, chociaż gdy zauważył przed domem samochód Sasuke, poczuł irracjonalną złość. Potem zauważył samego Sasuke, który zbliżył się do Ino – co wyglądało, jakby chciał ją pocałować - i dostał za to w twarz.
Gaara cały czas miał w głowie myśl, że nie może stracić nad sobą panowania i tylko dlatego złapał kolegę za fraki i odepchnął zamiast pozwolić sobie na zrealizowanie pierwszej, nęcącej myśli, by zmiażdżyć mu twarz.
Sasuke był wstawiony. Ino prawdopodobnie także. Gaara pierwszy raz widział ją pod wpływem alkoholu. Starał się mimo wszystko opanować wściekłość.
- Idealne wyczucie czasu – skomentował Sasuke. Spojrzał na Gaarę wyzywająco. Było jasne, że dąży do konfrontacji, zupełnie jak za dawnych czasów. Wtedy Gaara unikał strzelenia mu w mordę, żeby nie dawać prowokatorowi satysfakcji, teraz miał inną motywację. Nie chciał dawać Ino potwierdzenia na to, co już mu kiedyś zarzuciła – że traktuje ją jak własność. I, przede wszystkim, założył sobie, że szczeniackie zagrania Sasuke nie wyprowadzą go już z równowagi.
- Wypierdalaj – powiedział do kolegi.
Uchiha potrząsnął przecząco głową i chciał do niego podejść, jednak Ino się wtrąciła.
- Idź do domu, Sasuke. Jutro porozmawiamy.
Gaara powstrzymał się przed komentarzem.
Sasuke popatrzył na niego wrogo, ale odezwał się do Ino.
- Jesteś pewna?
Wydawał się skruszony, ale coś w jego postawie sprawiło, że Gaara zaczął się zastanawiać, czy jednak nie obić mu mordy. Opiekuńczość którą Uchiha wykazywał wobec Ino, od dawna działała mu na nerwy – nawet mimo, że nie była podszyta pożądaniem. Jeśli nie była.
- Potem porozmawiamy – powtórzyła Ino. Złapała Gaarę za przegub ręki i pociągnęła go w kierunku domu, jakby nie była pewna jego zamiarów.
Gaara pozwolił jej przejąć kontrolę nad sytuacją, chociaż wciąż buzowała w nim wściekłość. Kiedy Ino otwierała drzwi do mieszkania, nie powstrzymał się i zapytał:
- Zwariowałaś, żeby wsiąść z nim po pijaku do auta?
Ino spojrzała na niego przelotnie, i wiedział już, że raczej nie otrzyma odpowiedzi na to pytanie. Zastanawiał się, czy nie powinien się stąd jednak wynieść – był zły na Ino niemniej niż na Uchihę i przewidywał, że może wyniknąć z tego awantura.
Jednak Ino po przestąpieniu progu mieszkania zostawiła drzwi otwarte na oścież i odwróciła się, patrząc na niego wyczekująco.
Gaara również wszedł do domu i zamknął za sobą drzwi. Ino stała po drugiej stronie komentarza i przypatrywała mu się uważnie. Zastanawiał się, o czym myśli.
On starał się nie myśleć o tym, co zobaczył. I o tym, że Sasuke zasługiwał na to, żeby stracić rękę. Wcześniej nie przyszło mu do głowy, że jakiś facet mógłby się ważyć ją dotykać – lub że ona mogłaby się na to zgodzić – jednak teraz, kiedy Uchiha zbliżył się do niej w taki sposób, wywołał w Gaarze zupełnie nieznane uczucie. Niepewność. Gdyby Ino nie strzeliła Sasuke w twarz, chłopaka spotkałyby o wiele bardziej przykre konsekwencje. Jednak Gaary myśl o tym, żeby mu wpierdolić, wcale nie uspokajała. Niczego nie rozwiązywała.
- Wróciłeś do domu czy przyszedłeś po rzeczy? – zapytała Ino po chwili milczenia. Sprawiała wrażenie bardzo zmęczonej. W tej sytuacji Gaara nawet nie chciał kontynuować tematu jej skrajnej nieodpowiedzialności i musiał kilka zdań pozostawić niewypowiedzianymi. Nie było sensu wyrywać się teraz z pretensjami.
- To zależy – powiedział. Ponieważ dziewczyna wpatrywała się w niego wyczekująco, ale nie zadała pytania, dodał w końcu, chociaż te słowa nie chciały mu przejść przez gardło. – Co jest między wami?
Ino patrzyła na niego przez chwilę, jakby nie rozumiała, o co pyta.
- Wydaje mi się, że wiesz – odparła po chwili, jakby zbita z tropu.
Było to słuszne spostrzeżenie. Niby wiedział.
- Mnie też się tak wydawało - poinformował.
Sasuke działał mu na nerwy, ponieważ jego relacja z Ino rozwijała się gdzieś obok i mimo różnych zawirowań ewoluowała, od otwartej niechęci do niezachwianego żadnymi konfliktami porozumienia. Zazdrość o przyjaźń wydawała mu się zbyt niska, więc odsuwał od siebie chęć, by ukrócić jakoś tę relację. Ale teraz zaczął dopuszczać myśl, która wcześniej nie przyszłaby mu do głowy. I która wywoływała w nim większą wściekłość niż to, że Sasuke mógł Ino pocałować.
- Posłuchaj – odezwał się, powoli artykułując słowa. Zastanawiał się, co powinien powiedzieć, żeby nie zamienić czegoś, co powinno pozostać spokojną rozmową dorosłych ludzi, w burzę. Przede wszystkim musiał poskromić własne emocje, bo nawet gdyby kiełkujące w nim podejrzenia były słuszne – nie mógł na nią krzyczeć. Pamiętał, że sam wieloma swoimi zachowaniami doprowadził do sytuacji, w której Ino nie chciała o pewnych rzeczach rozmawiać z nim, ale mogła rozmawiać o nich z przyjacielem. – Jeśli między tobą i – zmełł w ustach przekleństwo – Sasuke jest jakaś relacja uczuciowa, powiedz mi to teraz. Nie będę się w to wcinać. To twój wybór.
Na twarzy Ino pojawił się grymas złości.
- Nie do wiary. Zarzucasz mi, że cię zdradzam? – zapytała.
- Niczego ci nie zarzucam – odpowiedział Gaara. Być może nie pozostawałby tak spokojny, gdyby wiedział, jak jego wyćwiczone opanowanie działa Ino na nerwy.
Dziewczyna podeszła i uderzyła go otwartą dłonią w klatkę piersiową, jakby chciała go odepchnąć.
- Zastanów się, co ty w ogóle mówisz? – W sytuacji, gdy obiecał sobie pod żadnym pozorem nie podnosić głosu, ona nie panowała nad swoim i niemal krzyczała. – To ty zawsze uciekasz. Męczyłam cię, więc mnie zostawiłeś.
Chciał jej przerwać, zanim się nakręci, ale Ino nie pozwoliła mu się wtrącić.
- Między mną i Sasuke nie ma nic uczuciowego. On szuka wybiegu, żeby nie musieć się skonfrontować z własnymi uczuciami, jak zwykle – stwierdziła. – Ty tak robisz. – Dodała, nie precyzując jednak zarzutu. – Ja ostatnio chyba też.
Nie miała już ochoty na konfrontację, więc mała przestrzeń między nimi zaczęła jej przeszkadzać. Poszła do salonu, mijając Malinkę, która leżała na środku w przejściu i spokojnie wylizywała futerko, jakby w całym mieszkaniu nie było do tego bardziej odpowiedniego miejsca.
Gaara przeanalizował to, co mu powiedziała, i dopiero po chwili wszedł do pokoju. Ino siedziała na kanapie, z kolanami podciągniętymi pod brodę. Mógł założyć, że wypity alkohol ewidentnie uderzył jej do głowy, i że teraz dramatyzuje. Mógł się złościć, że zachowała się tak, a nie inaczej – tak jak wcześniej założył, że zaczęła się od niego odsuwać, ponieważ po zdarzeniu na placu przed klubem z udziałem Fu zaczęła postrzegać go inaczej i przestała mu ufać.
Zamiast tego dopuścił do siebie myśl, że Ino potrzebuje pomocy, o którą nie potrafi poprosić.
- Sakura powiedziała mi, że wycofałaś zeznania – przyznał, siadając obok.
- Twoim zdaniem to tchórzostwo?
Gaara zastanowił się. Zdarzyło mu się użyć tego słowa. Uważał, że koleś, który dosypywał dziewczynom narkotyki do drinków, powinien stanąć przed sądem bez względu na wszystko. Nawet jeśli takie sprawy nie były poważnie traktowane i nie groziły za to konsekwencje adekwatne do winy. To nie była tylko kwestia nie pozwolenia, żeby typowi próba gwałtu nie uszła na sucho. Wydawało się, że Ino kolejny raz się chowa, kolejny raz nie chce przyznać, że wina nie jest po jej stronie i dlatego nie chce walczyć przeciwko krzywdzicielowi. Jej były chłopak nie poniósł właściwie żadnych konsekwencji – a przynajmniej nie z jej strony. Nigdy nie przyznała, że za przemoc psychiczną i fizyczną należała mu się kara. Nie chciała nawet przyznać, że doświadczała przemocy, a Gaara zrozumiał, że popełnił poważny błąd, nie drążąc tematu.
- Uważam, że powinnaś to jeszcze raz przemyśleć. Dlaczego chcesz wycofać się z tej sprawy? Dlatego, że grożą mi konsekwencje za pobicie? Nie wsadzą mnie za to do więzienia, Ino, a jeśli nawet tak – trudno, to jest efekt moich decyzji. Nie twoich. Jeśli sądzisz, że nie warto, bo próby gwałtu traktuje się pobłażliwie… Musisz wiedzieć, że jemu grożą poważne konsekwencje za narkotyki. Z tego nie jest się tak łatwo wywinąć.
Ino zmieniła pozycję na sofie, rozprostowała podkurczone nogi i odwróciła się twarzą do niego.
- Były inne dziewczyny. I co najmniej jedna wycofana sprawa.
Gaara nie okazał zdziwienia. Zwykle były jakieś poprzednie dziewczyny. Między innymi dlatego tak bardzo złościło go, że prawo pozostaje bezsilne wobec drani, którym wiele lub wszystko uchodzi płazem, tylko dlatego, że społeczeństwo najchętniej obarcza winą kobietę i w którym ofiary nie wnoszą oskarżeń, bo boją się, że zostaną potępione bardziej niż sprawca – zresztą boją się słusznie.
- Yamada… Ten policjant uważa, że może zebrać ciężkie dowody i że może go pociągnąć do odpowiedzialności w kilku sprawach. Ale wiesz, na czym to polega? Jeśli wniosę to oskarżenie, nie tylko będę musiała się go trzymać. Pewnie będę musiała przekonać dziewczyny, żeby zeznawały.
- Nikt nie może tego od ciebie wymagać. Zwłaszcza policja – odpowiedział Gaara, chociaż wiedział, że problem Ino polegał na tym, że ona sama zaczęła oczekiwać działania od siebie. – Niczego nie musisz. Więc jeśli nie chcesz podtrzymywać tych zeznań to tego nie rób, nie powiem już ani słowa.
W spojrzeniu Ino dostrzegł zdziwienie, ale także, jak mu się wydawało, rozczarowanie.
- Jednak jeśli chcesz walczyć to przejdziemy przez to razem, ze wszystkimi konsekwencjami. – Po chwili wahania dodał: - Sakura też nie chce, żeby ten typ wywinął się sianem.
Ino skinęła głową, dając do zrozumienia, że w takim razie wszystko jest postanowione.
- Będę musiała pójść na terapię – zauważyła niepewnie.
Gaara wyciągnął otwartą dłoń. Ino ją uchwyciła.
- Najwyższy czas.

***
Kilka godzin wcześniej, w klubie tanecznym
Sasuke przyniósł do stolika dwie lampki wypełnione ciemnoczerwonym winem i owocami. Ino spojrzała na niego sceptycznie.
- Ja mam naprawdę słabą głowę. Mam nadzieję, że nie zamierzasz mnie upić – powiedziała.
- Spokojnie. Byłoby ciężko, nawet po pięciu szklankach. Których oczywiście nie proponuję – dodał zapobiegawczo, widząc minę blondynki.
Ino wpatrzyła się w alkohol, jakby zastanawiała się, czy powinna po niego sięgnąć. Sasuke usiadł przy stoliku i wychylił połowę zawartości swojej porcji. Obiecał Ino, że da spokój pewnym tematom, ale nie zamierzał dotrzymać tej obietnicy. Nie teraz, kiedy wiedział, że choć umówili się na wieczór taneczny, Ino nawet niespecjalnie miała ochotę się bawić. Miał wrażenie, że jest nawet bardziej przygaszona niż wtedy, gdy widział ją ostatnim razem.
- Miałem do czynienia z całkiem sporą liczbą psychologów – powiedział niby mimochodem. – I znam terapeutkę, z którą mogłabyś porozmawiać. Tak zapoznawczo, bez zobowiązań.
Zastanowiło go, czy milczenie oznacza w tym przypadku wahanie.
Kiedy Ino po chwili się odezwała, nie patrzyła na niego, tylko na swoje paznokcie.
- Zastanowię się. Najpierw muszę porozmawiać z Sakurą. Powiedzieć jej prawdę.
Sasuke nie musiał zgadywać, co miała na myśli – ani nie widział powodu udawać, że nie wie. Ino od dłuższego czasu zachowywała się, jakby uważała, że oszukuje przyjaciółkę. Zresztą, tak z pewnością myślała. Z perspektywy Sasuke to było nie do zrozumienia – coś, do czego kiedyś nie przykładała aż takiej wagi, z czasem stało się ogromnym ciężarem na jej sumieniu. Co gorsza, ten ciężar przerzucała na niego.
W oczach Ino to było zupełnie logiczne. Wprost mu powiedziała, że nie widziała powodu wyjaśniać Sakurze wszystkich okoliczności tej feralnej imprezy sprzed dwóch lat – zwłaszcza tego, dlaczego ją zaprosił – dopóki uważała, że Sakura powinna się od niego odciąć. Na jego nieszczęście, w pewnym momencie przestała tak uważać.
- To egoistyczne z twojej strony – powiedział. Zamierzał ją podejść w taki sposób, jaki uważał za najskuteczniejszy. – Powiesz jej, że to ciebie chciałem uwieść na imprezie, po której poszła ze mną do łóżka? Naprawdę chcesz, żeby poczuła się jak ta druga?
Nie podobało mu się spojrzenie, którym obdarzyła go Ino – jakby podjęła decyzję i nie zamierzała zważać na jakiekolwiek argumenty. Sięgnęła po kieliszek wina, który miała przed sobą.
- Sakura jest twardsza niż ci się wydaje i potrafi udźwignąć prawdę. Zresztą bolesna prawda jest lepsza od przyjemnego kłamstwa. – N dokładnie zacytowała jego niegdysiejsze słowa. Rzucała mu bezpośrednie wyzwanie. – Poza tym właściwe pytanie brzmi: czy ty chcesz, żeby Sakura czuła się jak ta druga, Sasuke?
Nie drgnął mu ani jeden mięsień twarzy. Ino wpatrywała się w niego świdrującym wzrokiem i czekała na jakikolwiek dowód wahania. Sasuke był przekonany, że jeśli taki dostrzeże, spełni swoją pogróżkę. Pewna, że z nim wygrała.
- Powiedz jej, co chcesz, Ino. Jest mi wszystko jedno – oświadczył.

***
Sakura przejrzała się w lustrze. Była ubrana elegancko, w jasną bluzkę i ciemną spódnicę, jak na egzamin, ale denerwowała się bardziej niż przed jakimkolwiek testem na uczelni. Obiecała Ino złożyć zeznania o zajściu sprzed kilku tygodni. Ale powodem jej zdenerwowania nie była sprawa chłopaka, który je wtedy zaczepił, ani stres przed rozmawianiem z tzw. władzą. Poukładała już sobie w głowie ten temat – a przynajmniej tak jej się wydawało.
Miała zobaczyć się z Ino i Sasuke, po raz pierwszy od kilku dni, kiedy to przyjaciółka uraczyła ją rewelacjami, które mogły zwalić z nóg. Zresztą, doszło wtedy do strasznej awantury. Sakura żałowała słów, które wtedy powiedziała. Żałowała też, że zareagowała tak gwałtownie. Ale zszokowała ją groteskowość całej tej sytuacji  - i własna ślepota, bo przecież gdyby była odrobinę mniej skupiona na sobie i odrobinę bardziej spostrzegawcza zauważyłaby, że Ino i Sasuke znają się lepiej niż chcieli się do tego przyznać.
Sakura miała pewien żal do Ino, która nie powiedziała jej, że dostała zaproszenie na imprezę do Sasuke od niego samego, bo flirtowali na obozie. Większe pretensje miała o to, że kiedy Ino została przez nią poproszona o wzięcie udziału w planie zemsty na Sasuke przez uwiedzenie go i złamanie mu serca – nie odmówiła, chociaż widać było po niej, że nie pali się do tego pomysłu.
Inna rzecz, że obie wtedy zachowały się jak szczeniary.
Nie były to jednak rzeczy nie do wybaczenia. I Sakura już nawet nie była zła na Ino. Bardziej na siebie, że po takim czasie ta informacja – że wylądowała w łóżku z chłopakiem, który tak naprawdę nie zwracał na nią uwagi i który wtedy miał raczej ochotę na jej koleżankę – tak bardzo ją obeszła. Powiedziała sobie, że Sasuke to zamknięty temat. To, jakimi motywami się kierował wtedy lub jakimi mógł się kierować teraz, nie powinno już się dla niej liczyć. Powiedziała mu przecież, że z tego nie będzie nawet koleżeństwa, a teraz miała tylko kolejny dowód na to, że powinna z nim uciąć wszelkie kontakty. Że nie powinien jej już interesować on ani to, co robi ze swoim życiem.
Dzisiaj musiała się zobaczyć z nim i z Ino i musiała zdecydować, czy – i jak – w ogóle z nimi rozmawiać.
Dlatego od rana nie potrafiła sobie znaleźć miejsca i była gotowa do wyjścia, chociaż tak naprawdę miała jeszcze mnóstwo czasu. Zamiast więc bezużytecznie wpatrywać się w lustro postanowiła sięgnąć do książek. Wyciągnęła notatki z anatomii z torby, a potem – jakby coś ją podkusiło – wyjrzała przez okno.
I poczuła, że zalewa ją złość.
Po domem stało granatowe Maserati.
- Chyba sobie żartujesz – wymamrotała sama do siebie, a potem, nie namyślając się długo, sięgnęła po telefon. Odebrał po czwartym sygnale.
- Co ci się wydaje, że robisz? – zapytała napastliwym tonem.
- W tej chwili wchodzę po schodach – odpowiedział Sasuke swobodnie i, w jej opinii, bezczelnie.
- Nie otworzę ci drzwi.
- Nie szkodzi. Poczekam, postoję. Musisz wyjść dzisiaj z domu, czyż nie?
Sakura w pierwszej chwili była tak oburzona, że nie wiedziała, co odpowiedzieć.
- Więc co, będziesz czatował pod drzwiami? To się nazywa stalking i jest karalne.
- Zadzwonisz po policję? – zapytał Sasuke.
- Żebyś wiedział, że zadzwonię.
Sasuke rozłączył się. Jednak po kilku sekundach usłyszała pukanie do drzwi.
Nabuzowana negatywnymi emocjami, niemal pobiegła do wyjścia. Wyjrzała przez judasza i zobaczyła bruneta.
- Nie żartuję, zadzwonię! – krzyknęła przez drzwi.
Sasuke cofnął się o krok i rozłożył ręce, jakby chciał powiedzieć: droga wolna.
- Zaczekam – nie usłyszała tego, jedynie domyśliła się z ruchu warg, co powiedział. W przeciwieństwie do niej, nie podnosił głos.
Może chciał udowodnić, że on jest spokojny, a jej puszczają nerwy.
Sakura przygryzła ze zdenerwowania wargę. Nie chciała się z nim widzieć, a już zwłaszcza twarzą w twarz. Teraz przynajmniej chroniły ją drzwi.
Postanowiła jednak, że nie chce stchórzyć – przede wszystkim sama o sobie nie chce myśleć, że stchórzyła. Założyła łańcuch na drzwi i uchyliła je nieznacznie.
- Idź sobie, Sasuke. Nie chcę z tobą rozmawiać – syknęła, starając się mówić jak najciszej. Tylko tego jej brakowało, żeby sąsiedzi zainteresowali się, że ktoś podjeżdża pod ich stary blok luksusowym autem, a ona wdaje się w awantury.
- Szanuję to. Ale muszę ci coś wyjaśnić. – Sasuke, mówiąc to, zbliżył się do drzwi, a ona musiała uruchomić całą swą determinację, by nie ulec chęci zamknięcia drzwi. Patrzył wprost na nią, a ona uciekała wzrokiem i to sprawiało, że czuła się jeszcze bardziej upokorzona. Po tym wszystkim, co między nimi zaszło – i tym, czego jej przez cały ten czas nie powiedział – powinien mieć choć tyle taktu, by jej unikać. Zresztą pod tym względem niedawno mieli niepisaną umowę. A teraz miał czelność ją łamać, chociaż wiedział, że Ino zdradziła przed nią rozmiar jego skurwysyństwa i powinien się spodziewać, że pojawiając się tutaj w najlepszym wypadku zostanie zepchnięty ze schodów.
Muszę ci coś wyjaśnić, też coś.
Miał tupet, a ona zaczynała tracić nerwy. Wiedziała to, bo poczuła, jakby coś piekło ją w gardle.
- Wsadź sobie głęboko swoje wyjaśnienia – warknęła i tym razem zatrzasnęła drzwi, mając nadzieję, że nie zobaczył grymasu na jej twarzy ani łez, które starała się powstrzymać.
Całkiem straciła panowanie nad sobą – i była strasznie wściekła, że tak niewiele do tego trzeba – więc pobiegła do łazienki, zatrzasnęła drzwi i mocno puściła wodę z kranu, żeby ktoś – albo nawet ona sama – nie słyszał, że głośno płacze. Potrzebowała dobrych kilkunastu minut, żeby się opanować. Potem kolejnych kilkunastu, żeby zrobić makijaż, tym razem mocniejszy, bo starała się ukryć ślady swojej słabości. Nic jednak nie mogło ukryć zaczerwienionych oczu.
W końcu wyszła z łazienki i spojrzała na telefon, by sprawdzić godzinę. Zauważyła przy okazji kilka nieodebranych połączeń od Sasuke. Tknięta złym przeczuciem, podeszła do drzwi i wyjrzała przez judasza.
Wciąż tam stał, oparty o ścianę, i patrzył wprost na nią – nie na nią, tylko na drzwi, poprawiła się w myślach – całą postawą eksponując pewność siebie. Fałszywą, bo było jednak coś w jego sylwetce – może ułożenie rąk, może nieznacznie zgarbione barki – co sugerowało, że dla niego to też nie jest komfortowa sytuacja.
Z pewnością nie była.
Sakura wzięła głęboki oddech i powzięła decyzję.
On boi się bardziej od ciebie, pomyślała. Ma dobre powody. Łatwo będzie go spławić.
Zanim zdążyła przemyśleć sprawę i zmienić zdanie, zdjęła łańcuch i otworzyła gwałtownie drzwi. Sasuke wzdrygnął się, kompletnie zaskoczony.
- Dlaczego sobie nie odpuścisz? – zapytała, starając się brzmieć bardziej sarkastycznie niż agresywnie. Była jednak nabuzowana i pewnie – mimo odgórnego założenia – obrzuciłaby go inwektywami, gdyby nie to, że spojrzała w lewo i zauważyła donicę z drzewkiem bonsai stojącą na podłodze w korytarzu – tuż przed drzwiami jej sąsiada.
- Co to jest? – zapytała głupio.
Sasuke, który nie był już oparty o ścianę, ale nie zbliżył się ani na krok, wydawał się przez chwilę zbity z tropu.
- Kwiaty byłyby banalne, więc…
- To też jest banalne – przerwała mu, chociaż słowo nie wydawało się dobrze dobrane. – Zabierz to. – Drzewko było wysokie niemal na metr, a donica wyglądała solidnie. Nie miała szans jej przenieść. Teraz wiedziała, dlaczego Sasuke nie odebrał od razu telefonu.
- Zabiorę. Po tym, gdy ze mną porozmawiasz.
Znała go za dobrze, by liczyć, że nie będzie się trzymać tego założenia. Już mogła sobie wyobrazić minę sąsiada, gdy przyjdzie z pracy i zobaczy drzewko przed swoimi drzwiami. Nie, żeby stanowiło przeszkodę nie do pokonania – ale pomimo szerokich korytarzy nikt nigdy nie stawiał tutaj rzeczy, pod ścianą czy nie. Wymagał tego szacunek dla przestrzeni wspólnej.
- To jest katastrofa – powiedziała, patrząc na drzewko, które darzyła w tej chwili szczerą nienawiścią, jakby było przyczyną jej problemów.
- Nie jest takie złe – skomentował Sasuke. Gdy poczuł na sobie jej pełne wściekłości spojrzenie, poczuł chyba presję, by się bronić. – Nie znam się na sztuce.
Coś w jego zachowaniu – może ośli upór, a może ten beztroski komentarz świadczący o oderwaniu od rzeczywistości – sprawiło, że Sakurze puściły hamulce. Podeszła do Sasuke, chwyciła go za koszulę i niemal siła wepchnęła do mieszkania, pamiętając, by względnie cicho zamknąć drzwi. Oboje znaleźli się w ciasnym przedpokoju.
- Słuchaj – Starała się nie krzyczeć. Sasuke sprawiał wrażenie zdziwionego jej gwałtownym zachowaniem. – Nie mieszkam tu sama. Pół osiedla zaraz się zleci oglądać twoje auto. Chcesz mi narobić wstydu przed sąsiadami?
Chłopak wyglądał na jeszcze bardziej zbitego z tropu.
- Nie – powiedział lakonicznie.
- Czyżby?! – Sakura przypomniała sobie, jak cienkie są tutaj ściany, i miała ochotę sama siebie zrugać za podnoszenie głosu. Podeszła nieco bliżej chłopaka. Naruszało to jej strefę komfortu, nie chciała znaleźć się tak blisko niego, ale mając świadomość niewielkiej dzielącej ich przestrzeni przynajmniej opanuje chęć wrzeszczenia. – Czyżby? – Powtórzyła cicho. – To co jest twoim zamiarem? Olśnić mnie i wprawić w zażenowanie tą twoją ostentacyjnością?
Sasuke sprawiał wrażenie, jakby nie potrafił powiązać usłyszanych słów w logiczną całość.
- Jaką ostentacyjnością? – zapytał.
Sakura powstrzymała się, żeby nie wybuchnąć złością.
- Kasą, misiu – powiedziała najbardziej jadowitym tonem, na jaki było ją stać. Sama była zaskoczona efektem. Jednak od momentu, gdy zdała sobie sprawę – całkiem niedawno – że Sasuke, wydając spore pieniądze na prezent dla tej czy innej osoby, czy po prostu na popijawę, wcale nie robi tego dla pozyskania wdzięczności czy popisania się wielkodusznością – jeszcze gorzej się z tym czuła. Bo uświadomiło jej to dobitnie, jak wiele on ma pieniędzy i jak bardzo nie musi się z nimi liczyć. – Na to wyrywasz panienki? „Co tam bukiecik, byłby banalny. Proszę, oto dzieło sztuki za kilkaset tysięcy”?!
Zamilkła, bo zdała sobie sprawę, że znowu za bardzo się zagalopowała i że zaraz zacznie mówić podniesionym głosem. Mówiła cicho, ale do Sasuke jej słowa dotarły, inaczej niż przed momentem, gdy niemal krzyczała. Już nie patrzył na nią spokojnie jak ktoś, kto kontroluje sytuację. Był wyraźnie zmieszany.
- Nie pomyślałem – powiedział.
- Och, nie żartuj. Ty o czymś nie pomyślałeś?
Pożałowała tej złośliwości, bo Sasuke miał minę, jakby uderzyła go w twarz. Postąpił krok do przodu, a ona cofnęła się spłoszona, bo nagle znalazł się o wiele za blisko.
- Odsuń się, trafię do drzwi – powiedział, tym razem nie ruszając się ani o centymetr, jakby uważał, że ona potraktuje to jako atak.
- Nie – powiedziała. – Skoro już tu jesteś, powiedz, po co przyszedłeś.
Sasuke parsknął sarkastycznie.
- Po co? Przecież masz własną teorię.
Prawda była taka, że nie miała żadnej teorii. Co najwyżej przypuszczenia. Odległe od tego, co sugerowała, a czym najwyraźniej głęboko go uraziła.
Sakura wskazała palcem na pokój za jego plecami.
- Może tam porozmawiamy?
Chłopak spojrzał z wahaniem w kierunku wyjścia, jakby zastanawiał się, czy jednak próbować sforsować sobie przejście, ale w końcu wzruszył ramionami i przeszedł do maleńkiego pokoju dziennego. Nie usiadł jednak, tylko stanął przy regale na książki.
Nagle to na Sakurze spoczął ciężar prowadzenia konwersacji, zupełnie jakby to ona wymusiła na nim rozmowę, a nie odwrotnie.
- Twoje przeprosiny są spóźnione – powiedziała, tym razem bardzo spokojnie, bo opuściły ją negatywne emocje. – Naprawdę spóźnione. Powiedziałeś mi kiedyś: przepraszam, a ja to zaakceptowałam. Ale nie powiedziałeś prawdy. Więc te przeprosiny były nic nie warte. Tak jak twoja rzekoma skrucha.
- Wiem – odpowiedział Sasuke. Tą potulnością tylko ją zirytował.
- Nie wiesz – odparła. – Powiedziałeś: przepraszam, że cię wykorzystałem, bla bla, nie zrobiłbym tego, gdybym wiedział. To jest wszystko nic nie warte. Dlaczego nie miałeś odwagi przyznać: dostałem kosza, byłem sfrustrowany, więc wziąłem pierwsze, co się nawinęło?
Sasuke potrząsnął głową.
- Nie tak było.
Sakura nie powstrzymała grymasu twarzy.
- Nie? Rzeczywiście? Nie było tak, że chciałeś się zemścić? Pomyślałeś: jesteś taka, więc ci dopiekę, obracając w łóżku twoją byle jaką przyjaciółkę?
Sasuke wyciągnął przed siebie rękę w ostrzegawczym geście.
- Sakura, nie uderzaj w te tony. Nie wiedziałem, że się przyjaźnicie.
Ale ona już za bardzo się nakręciła, by przerwać.
- Ach, to wszystko wyjaśnia. Więc bzyknę cokolwiek, byle miało dziurę.
- Kurwa – Sasuke nie potrafił nie zakląć. - Jeśli mnie nienawidzisz i chcesz się na mnie wyżyć, dlaczego nie w sposób, który tobie nie ubliża?
- Dlaczego to cię obchodzi? – spytała Sakura wściekle.
Sasuke rozłożył ręce w geście bezradności.
- Nie wiem. Czy byłabyś szczęśliwsza z tym, co się wydarzyło, gdybym był zimnym sukinsynem? Czy wręcz przeciwnie? Bo to, co robisz i mówisz, niekiedy sobie przeczy.
Sakura zawahała się. Nie wiedziała, co miałaby na to odpowiedzieć. W jakim wypadku byłaby szczęśliwsza? W żadnym. W tym momencie życia być szczęśliwą wydawało jej się kompletną abstrakcją. Miała plany na przyszłość, ale szczęście się w nich nie mieściło.
- Mam wyjść? Czy mam zostać? – Zapytał Sasuke spokojnym tonem, najwidoczniej podejmując jakąś decyzję i tym samym wracając do równowagi. – Czego ty chcesz?
Sakura zbyła go prychnięciem.
- Jakie to ma znaczenie?
- Załóżmy, że ma. Co by cię uszczęśliwiło?
Sakura szukała w głowie jakiejś wymijającej odpowiedzi. Wiedziała, że Sasuke oczekiwał czegoś jednoznacznego – odejść czy zostać. Ale ona nie potrafiła wybrać jednej z tych opcji. Każda niosła ze sobą potencjalnie przerażające konsekwencje.
- Powinieneś zabrać to drzewko – powiedziała, przypominając sobie o donicy z bonsai w korytarzu.
- Zrobię to. Uświadomiłaś m, że ten pomysł był niedorzeczny– odparł Sasuke.
- Był – potwierdziła. Nie chciała jednak, by sądził, że zarzucając mu robienie drogich prezentów panienkom, które chciał przelecieć, mówiła poważnie. – Byłaby to pierwsze rzecz w tej norze, którą warto ukraść. A okolica jest nieciekawa.
Sasuke popatrzył na nią przenikliwie, tak, że zaczęła się zastanawiać, co niewłaściwego powiedziała.
- Nie rozumiem tego. Wstydzisz się mieszkania, bo wygląda skromnie? – Rozejrzał się dookoła. – Bo jest ciasne? Bo tylko na to cię stać, po tym jak przyjechałaś do Tokio z Tochigi? Wstydzisz się tego, że utrzymujesz się ze stypendium i z pracy w weekendy? To tylko świadczy, że nie urodziłaś się w bogatej rodzinie. I co to mówi o tobie?
Sakura potrząsnęła głową.
- Wbrew temu, co ci się wydaje, nie mam kompleksu niższości. Zapracowałam na to wszystko.
Sasuke podszedł bliżej i wyglądał na zadowolonego, że wreszcie Sakura przyznała mu w czymś rację.
- Otóż to. Zapracowałaś. Jest więcej warte niż miliony, którymi dysponuję, a na które pracowało kilka pokoleń moich dziadków. Zresztą śmiem wątpić, czy pracowali  uczciwie.
Sakura zapanowała nad chęcią cofnięcia się.
- Nie uważam, że jestem od ciebie gorsza.
- Więc dlaczego zachowujesz się jakbyś tak myślała?
Sakura nie wiedziała, co odpowiedzieć. Nie spodziewała się takiego zarzutu – nie sądziła, że tak to widać.
- Daj spokój. Przecież wiem jak to wygląda w twoich oczach – powiedziała niechętnie. – Przyjechała dziewczyna z prowincji, olśniona wielkim miastem, i rzuciła się na pierwszego faceta, który podjeżdżał pod szkołę drogim samochodem.
- Chodzi ci o szkołę językową? – Sasuke niemal wszedł jej w słowo.
W końcu tam się poznali, nie na imprezie i nie na uczelni. Sakura uznała, że to raczej stwierdzenie niż pytanie, więc nie odpowiedziała.
- Sądziłem, że zrobiłem na tobie wrażenie elokwencją. W najgorszym wypadku fryzurą – kontynuował Sasuke niby żartem. – Powiedziałem ci kiedyś, że jesteś dziewczyną na jeden raz, że jesteś jak inne. Ale nie miałem na myśli, że lecisz na kasę, tylko na imidż. Tak szczerze, to jest dla mnie do dzisiaj zagadką: co takiego jest we mnie, że przyciągnąłem twoją uwagę?
Sakura nie wiedziała, co powiedzieć, żeby nie zabrzmiało obcesowo.
- To jest całkiem dobre pytanie. Sama je sobie zadaję. A co jest takiego we mnie, że cię obchodzę? Zakładając, że nie są to wyrzuty sumienia.
- Nie wiem, ale nie oszukuj się. Nie mam sumienia.

***
 Mako Yamanaka pojawiła się w kawiarni z kilkunastominutowym spóźnieniem. Ino nie okazała zniecierpliwienia, zresztą spodziewała się tego – i pijąc herbatę, wymieniała smsy z Sakurą, która przysłała jej zdjęcia z wakacji. Ino podniosła głowę, gdy jej matka stanęła przy stoliku i postukała ze zniecierpliwieniem w blat stolika.
Ino wstała odruchowo, choć po sekundzie pomyślała, że wcale nie musiała. Jej matka wydawała się zadowolona, że zauważono jej obecność, i opadła na krzesło.
- Widzę, że jesteś sama. Twój narzeczony eksploruje jakieś niezdobyte szczyty? – zapytała kobieta z przekąsem.
Ino postanowiła zlekceważyć jej pytanie. Gaara wracała do Tokio jutro i nawet proponował jej, żeby zaczekała z umówionym spotkaniem z matką – ale ona pomyślała, że jednak chce pójść sama. Już nie potrzebowała kogoś, kto nie pozwoli jej się wycofać z powziętej decyzji – a przynajmniej taką miała nadzieję.
Również usiadła i, nie odwracając wzroku o matki – która przyglądała jej się tak uporczywie, jakby chciała ją przewiercić wzrokiem na wskroś – sięgnęła do torebki po ozdobną kopertę, którą podała jej przez stół.
Mako położyła dłoń na kopercie, ale nie skierowała na nią wzroku ani w żaden inny sposób nie zasugerowała, że ma zamiar zajrzeć do środka.
- Zapewne wybraliście bliski termin, żeby nie było widać brzucha. Obawiam się jednak, że mam zaplanowany kontrakt w Hongkongu, więc będziesz musiała zmienić plany albo jakoś wytłumaczyć moją nieobecność.
- Przed kim miałabym się tłumaczyć? – zapytała Ino nim zdążyła ugryźć się w język. Nie czekała jednak, aż matka odpowie, ponieważ nie zamierzała schodzić na poboczny temat. Wzięła głęboki oddech i powiedziała: - Mamo, zastanawiałam się, czy w ogóle wręczyć ci to zaproszenie. Ale w końcu pomyślałam, że dam ci jeszcze jedną szansę.
Mako przymrużyła oczy.
- Ty mnie?
- Tak. Skrytykowałaś moje wybory, ja tę krytykę przyjęłam, przeanalizowałam. I postanowiłam się ich trzymać. Teraz możesz to zaakceptować i przyjść na mój ślub. Ale jeśli zamierzasz wciąż mnie krytykować, nie przychodź.
Matka patrzyła na nią przez chwilę z zaskoczeniem, jakby spodziewała się, że Ino będzie ją przekonywać, by przyjęła zaproszenie. Jednak sprawiała też wrażenie pewnej własnego zdania i opanowanej.
 - Budujesz zamek na piasku. Pewnego dnia pożałujesz, że oparłaś swoje życie na mężczyźnie.
- Być może tym się różnimy. Polegam na sobie. A na piasku - nie była pewna, czy Mako zrozumie metaforę, ale odkryła też, że już jej na zrozumieniu nie zależy - można trwale budować, tylko potrzebne jest dobre spoiwo.


 ***
Nie wiem, czy podoba Wam się zakończenie. Miałam ostatnio spory dylemat, bowiem domknięcie pewnych wątków wymagałaby ode mnie jeszcze wielu godzin pisania - i żeby zrealizować założone sceny musiałabym napisać jeszcze chociaż dwie notki. Zależało mi jednak, by fanfik już zakończyć. W sposób otwarty, bo taki wydawał mi się najlepszy.
Nie chciałam też pisać jakiegoś długiego dialogu GaaIno i dodawać retrospekcji, które zaplanowałam, a w których miałam wyjaśnić, kto co w jakim momencie powiedział i jak to zostało zrozumiane przez drugą stronę. Ostatecznie nie jest najważniejsze, jakie są przyczyny konfliktów, ale to, jak się je rozwiązuje.
Żałuję, że nie udało mi się na koniec wykrzesać spod klawiatury jakiejś epickiej romantycznej sceny ;) czy nawet sentymentalno-romantycznej. Kompletnie nie jestem w nastroju na romanse. Może ktoś mi poleci jakiś dobry film, który jest romantyczny, ale jednocześnie nie kiczowaty.
Jeśli mogę jako "stara wyga" zasugerować coś aspirującym pisarzom - nie piszcie bardzo długich historii na kilka dziesiątek rozdziałów, chyba że macie niebywałe zacięcie i jesteście terminowi. Uważam, że nadmierna długość "zabiła" tego fanfika. Miałam pomysły na więcej wątków i więcej scen, miałam też pomysły na drugą serię, ale zwyczajnie zabrakło mi entuzjazmu i wytrwałości do kontynuowania tej historii. Może zdecyduję się na coś w całkiem innym stylu lub krótsze formy.
Mam nadzieję, że jeśli zakończenie jest rozczarowujące, nie macie mi go za złe. Ja sama jestem z niego zadowolona na polu fabularno-intelektualnym, ale wiem, że brakuje mu pazura.
Dziękuję wszystkim, którzy towarzyszyli bohaterom w ich zmaganiach i którzy motywowali mnie do pisania. Słowa nie opiszą, jak wiele miałam frajdy tworząc tę historię i czytając komentarze.
Do zobaczenia!

9 komentarzy:

  1. No jestem wściekła, że zamiast przeczytać, muszę się ogarnąć do pracy. Chyba niepotrzebnie zauważyłam, że dodałaś zakończenie (!), a ja muszę poczekać jeszcze kilka godzin do poznania go...

    OdpowiedzUsuń
  2. No i nie powstrzymałam się. Wiedziałam, że w sobotę w robocie nie powinnam niczego czytać - za dużo rozpraszaczy uwagi. Jeżeli popołudniu zauważę, że czegoś zabrakło w moim komentarzu, to pewnie dopiszę ;)

    Przede wszystkim - cieszę się, że napisałaś coś! Po tak długim czasie naprawdę tęskniłam za tym.

    Pierwszy domknięty wątek - Sakura i Sasuke. Myślałam, że wzbudzi we mnie mniejsze emocje, bo żadnej z tych postaci nie lubię w kanonie (w tym ff przekonałaś mnie do Uchihy :P). Sakura mnie lekko irytowała przez całą rozmowę, a trochę jej współczułam. Sasuke zrobił na mnie pozytywne wrażenie i nie mogę się nadziwić, jak wielką przemianę przeszedł, porównując go z pierwszymi rozdziałami ;) Napisałaś, że nie masz takiego zamiaru (a szkoda!), ale odniosłam takie wrażenie, jakby to były otwarte drzwi na wypadek drugiej serii. Domyślam się, że ciężko było w jednym rozdziale zamknąć te główne wątki i to dlatego tak to wygląda, ale może będę udawać optymistkę i gdzieś tam w duchu liczyć na kontynuację.

    Gaara i Ino... Tutaj muszę ważyć słowa, żeby dobrze przekazać mój sposób myślenia. Do ostatnich akapitów czułam pewien zawód. O ile u Gaary rozwój, ze wzlotami i upadkami, był widoczny przez całe opowiadanie, tak Ino w moim odczuciu nie rozwijała się, a zamieniała w rozhisteryzowaną hipokrytkę (kiedyś dyskutowałyśmy na ten temat :D). Nie wierzyłam, że terapia, na którą zapewniła, że będzie chodzić coś da, bo do tego trzeba chociażby chęci. Zastanawiałam się nawet, dlaczego tak odbieram tę postać i wydaje mi się, że znalazłam odpowiedź. Gaara powoli rozwijał się na plus. Ino od początku była na plusie, ale poznawaliśmy jej historię, która sprawiała, że ta postać nie była jednowymiarowa i zapewne gdyby nie moje przekonania, nie miałabym nic do niej. Ja po prostu nie znoszę hipokrytów i kiedy po raz pierwszy tak o niej pomyślałam, podświadomie przestałam ją lubić (to też kiedyś tłumaczyłam - kreację "lubię", uważam za ciekawą i niepapierową, ale moim emocjom daleko od pozytywnych), a każda próba racjonalizowania jej pobudek, kończy się tym, że jeszcze większą czuję do niej niechęć, spowodowaną moją głęboką niechęcią do hipokrytów.

    Na szczęście ostatnie akapity - rozmowa z matką - przekonały mnie, że Ino dostrzegła swoje wady i próbuje coś z tym zrobić. Trzymam kciuki, żeby ich małżeństwo okazało się trochę łatwiejsze, niż pierwsze etapy znajomości xD

    Trochę mi smutno, że ta historia się skończyła (na szczęście nie jest to ten poziom smutku, co w przypadku "Opowieści"). Pisałaś kiedyś, że planujesz się upić, kiedy Miłość się skończy. Może po pracy dołączę :P

    To teraz czekam na Nakama

    Dziękuję za pasjonującą przygodę z tyloma karuzelami emocjonalnymi, którą mogłam odbyć, czytając to ff :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeze mnie schodzisz na złą drogę ;) Zostawiłam sobie otwarte drzwi na wypadek kontynuacji, ale bardziej traktuję je jako otwarte dla czytelnika. Sami sobie odpowiedzcie, czy z tej mąki będzie chleb.
      Jeśli chodzi o Ino myślę, że warto nadmienić to, z czym się już nie rozpisywałam - przypisałam jej zespół stresu pourazowego. Dlatego, w pewnym momencie, jak zauważyłaś, nastąpił u niej zastój lub wręcz regres
      . Nie jestem żadną specjalistką, ale wiem, że z PTSD nie da się wyjść bez terapii, a z czasem może być gorzej - nie zawsze "czas leczy rany". W Japonii problemy psychiczne są otoczone o wiele większym tabu niż u nas, chociaż w Polsce też rozwiązywanie problemów u psychologa czy psychiatry oczywistością nie jest. Sasuke był potrzebny Ino, żeby uświadomił jej problem, ale Gaara, żeby ją wesprzeć, musi się wykazać czymś więcej niż dojrzałość emocjonalna i cierpliwość. Ja uważam, że on to coś w sobie ma ;), ale żeby związek się nie rozsypał Ino musiałaby go bardziej docenić. Czy tak by było? Gaara i Ino w tych wersjach charaktery i z taką przeszłością, jaką im dopisałam, nie za bardzo do siebie pasują, więc te niepasujące elementy musieliby wypełnić ciężką pracą, oboje :D Jako, że nie przepadasz za Ino być może dopiszesz Gaarze w głowie inne zakończenie niż wymarzone przez mnie. Ja sama nie wiem, jak potoczyłyby się sprawy gdybym napisała drugą serię, mimo, że GI to "mój" paring i chciałabym im stworzyć wiarygodny happy end.
      Z Nakamą muszę się ogarnąć, to wymaga jedynie (i aż) nauczenia się pisania krótszych rozdziałów, żeby nie zjadały mi tyle czasu ;]

      Usuń
  3. O MÓJ BOŻE!
    Czekałam, czekałam i się doczekałam.

    Nie będę kłamać, bo nie mam o czym. Jest jak zawsze świetnie napisane. Szczerze mówiąc, w pewnym momencie zastanawiałam się, czy czasem nie zrobisz bardzo złego zakończenia. Chyba oczekiwałam jakiś rozstań, wyjazdów i tak dalej, a dostałam coś odwrotnego i jestem totalnie szczęśliwa!

    Bezwzględnie urzekł mnie moment podania przez Gaarę dłoni Ino. Nie wiem czemu, po prostu było w tym coś cudownie mówiącego "jestem tu dla ciebie".
    Sasuke i Sakura to z kolei inna sprawa. Oni w pewnym sensie stanowią przykład Księcia i wiejskiej dziewczyny, ale z drugiej strony oboje mają twarde charaktery, które do siebie pasują. Przynajmniej u Ciebie! :D

    Cóż mogę powiedzieć. Ta historia była jedną z moich ulubionych. Z zapartym tchem czytałam kolejne rozdziały, śledziłam losy bohaterów, kochałam ich i nienawidziłam, płakałam jak bóbr i rzucałam przekleństwami przy niektórych zachowaniach. Wywołało we mnie więcej emocji niż niektóre popularne dzieła.

    Dziękuję za tak wspaniałą pracę! Mam nadzieję, że przestaniesz się rozjeżdżać w rozdziałach ;) obyś miała więcej czasu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Twój entuzjazm jest czymś, co mi się teraz bardzo przyda do nabycie umiejętności dotrzymywania terminów ;)

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że jakoś magicznie przejdzie do Ciebie i wspomoże :) pozostaje mi czekać na Nakamę. Najwyżej będę Ci spamić tutaj oraz na Facebook'u :p

      Usuń
  4. To koniec pewnego etapu w moim życiu bo to opowiadanie było moim ulubionym, dziękuję Ci za nie. Mimo wszystko zakończenie mnie nie zawiodło,stało się idealną całością.

    OdpowiedzUsuń