niedziela, 9 grudnia 2018

Rozdział 69.


Temari prychnęła z niezadowoleniem, po odczytaniu wiadomości od Kankuro.
- Jeden drugiego są warci – mruknęła niechętnie.
Siedziała po turecku na sofie w salonie. Shikamaru przyklęknął przy półce z DVD i przeglądał płyty, zwrócony do niej plecami. Ustalili, że obejrzą popołudniu film, ale ciężko było im się na coś zdecydować. Shikamaru uznał, że na pewno znajdzie w podręcznym zbiorze dziewczyny coś, co mogliby obejrzeć razem – ale na razie każdy film odrzucał, co nie zwiastowało powodzenia.
Temari zauważyła, że Shikamaru chętnie odwrócił uwagę od płyt i zwrócił się do niej.
- Co właściwie próbujesz zrobić? – zapytał.

Odłożyła z irytacją telefon na stolik do kawy i odchyliła głowę na oparcie kanapy.
- Próbuję wyegzekwować jedno spotkanie – powiedziała z irytacją. – Ale to beznadziejne.
Gaara i Kankuro przystali na jej propozycję wyjścia na bilard lub kręgle, ale gdy przychodziło do konkretów, obaj konsekwentnie ją spławiali, jakby się zmówili. Temari wiedziała, że będzie ciężko naprawić tę sytuację. Jej bracia niby zażegnali konflikt i w firmie potrafili się porozumieć, ale żaden z nich nie był zachwycony pomysłem zacieśniania rodzinnych więzi podczas spotkania towarzyskiego.
 Shikamaru usiadł obok Temari, a ona rzuciła mu rozdrażnione spojrzenie.
- Nie patrz tak na mnie, to nie moja wina – skonstatował. – Dlaczego nie zaangażujesz Ino?
Temari westchnęła. Shikamaru łatwo znajdował dla problemów proste rozwiązania, które jednak czasami się nie sprawdzały. Tym razem powinien się domyślić, że gdyby sprawa była taka łatwa, dawno by to zrobiła.
- Czy nie mówiłam ci, że Ino ostatnio kompletnie nie ma dla mnie czasu? – zapytała ze zniecierpliwieniem. Ten temat ją drażnił. Ino ewidentnie jej unikała, zajęta spotykaniem się z Tayuyą, której pomagała w przygotowaniach do ślubu. Była to oczywiście tylko wymówka, ale Temari postanowiła, że nie będzie się wtrącać i po prostu przeczeka.
Łatwo było się domyślić, że sprawy między Ino i Gaarą nie układały się ostatnio dobrze. Ino wyraźnie nie chciała się z nią zobaczyć, żeby nie być zmuszoną się tłumaczyć. Może nie chciała o tym rozmawiać. Dla Temari to też było najlepsze rozwiązanie, bo nie była ciekawa, o co poszło. Musiałaby wtedy zająć jakieś stanowisko, a nie chciała opowiadać się po niczyjej stronie. Postanowiła przeczekać.
Temari wiedziała, że Ino nawet bardziej od niej zależy, żeby Kankuro i Gaara się dogadali, więc można byłoby ją zaangażować. Ale było szalenie denerwujące, że nie potrafi poradzić sobie z własnymi braćmi. Dlatego tak jej zależało, żeby samej zmusić ich do choćby najmniejszych ustępstw.
- Mam lepszy sposób, żeby ich przechytrzyć – powiedziała prowokacyjnie. – Mogę ich zaprosić tutaj na kolację, powiedzieć, że chcę im oficjalnie przedstawić chłopaka.
Shikamaru zakrztusił się ciasteczkiem, które właśnie próbował skonsumować.
- Mam być kozłem ofiarnym? – powiedział po chwili. Ewidentnie próbował wybadać, czy mówiła poważnie. – Ustalmy jedno, nie boję się twoich braci. Ale tego się nie robi. Nie przedstawia się oficjalnie chłopaka. Pomyślą, że szykują się jakieś oświadczyny albo że… Wiesz – zawahał się przed dokończeniem zdania.
- Pomyślą, że zaciążyłam – potwierdziła Temari z satysfakcją. Reakcja Shikamaru poprawiła jej humor. To była jej drobna zemsta za to, że więcej wiary pokładał w Ino niż w swojej dziewczynie. – I dlatego przyjdą bez gadania. – Zastanowiła się. – Przynajmniej Kankuro przyjdzie.
Zdawała sobie sprawę, że z Gaarą może być nieco trudniej, warto wymyślić coś innego.
- Tak, albo do mnie pod dom, z maczetą i łopatą – skomentował Shikamaru złowieszczo.
Temari uniosła znacząco brwi.
- Jednak boisz się moich braci – oceniła z satysfakcją.
- Nie myl strachu ze zdrowym rozsądkiem – odparł chłopak.
Z jego enigmatycznych odpowiedzi nie potrafiła wywnioskować, czy jest speszony albo zirytowany. Tymczasem, niespodziewanie dla samej siebie, zaczęła uważać swój pomysł za dobry.
Położyła chłopakowi rękę na kolanie, czym udało jej się odwrócić jego uwagę od kawy i ciastek, które zdawały się interesować go bardziej niż cała dotychczasowa konwersacja.
- Nie chciałbyś poznać mojej rodziny? – zapytała, patrząc na niego zalotnie. – Kankuro to najlepsza jej część. Poniekąd to nieuczciwe, że znasz tylko jednego z moich braci.
Shikamaru zastanawiał się przez chwilę – być może nad treścią odpowiedzi, a może na tym, w jakie słowa ją ująć.
- Widzę to inaczej. Gaara ma na wszystko wyjebane, dzięki czemu mam spokój – odpowiedział Shikamaru niedbałym tonem. – Jeśli Kankuro jest jego przeciwieństwem, będzie upierdliwy za dwóch. Poza tym, czy nie powinnaś martwić się o to, że pozabijają się nawzajem zanim zrealizujesz plan zjednoczenia szczęśliwej rodzinki?
Temari starała się udawać sama przed sobą, że jest rozbawiona, a nie rozgniewana.
- Stosujesz wybiegi – zauważyła. – Chyba jeszcze nie wiesz, czy chcesz być ze mną na poważnie – zauważyła żartobliwym tonem.
Shikamaru nie dał się oszukać – wiedział, że dla niej to nie temat do żartów.
- Jestem z tobą na poważnie – odpowiedział. – Kłopot w tym, że różnie to rozumiemy.
Temari próbowała to potraktować lekko, ale nie zdzierżyła. Żachnęła się gniewnie i odsunęła od chłopaka.
Shikamaru sprawiał wrażenie zniecierpliwionego, jakby uważał, że ona rzuca dziecinnym fochem.
- Słonko, ty sama mówiłaś, że Ino będzie biedna, gdy nadejdzie czas poznawania teściów. A ona jest w komfortowej sytuacji, Gaara ma w poważaniu życzenia i opinie waszego starszego. W przeciwieństwie do ciebie.
Temari machnęła ze zniecierpliwieniem ręką.
- Ino przejmuje się cudzą opinią, w tym jest główny problem – oznajmiła. – Jeśli ty nie masz skłonności do uginania się pod presją, nie masz powodu do stresu.
Mówiąc to, miała świadomość, że to nie do końca prawda. Ją samą interesowało zdanie ojca. Wiedziała, że dla niego chłopak taki jak Shikamaru, bez koneksji i bez wygórowanych ambicji, był nie do przyjęcia. Z drugiej jednak strony nie zamierzała pozwalać ojcu za siebie decydować. Chcą wiązać swoją przyszłość z Shikamaru musiała być przygotowana na to, że ojciec ją zdegraduje albo wyrzuci z firmy. Może z rodziny. Cały czas zastanawiała się, czy dobrze robi, angażując się w ten związek. Nie w głowie jej było umawianie się dla rozrywki, randkowanie bez zobowiązań, i musiała się zdecydować – wóz albo przewóz.
Ale Shikamaru nie myślał o przyszłości tak poważnie, jak ona, i przez to utrudniał jej wybór.
Z drugiej strony Temari wydawało się, jakby żadnego wyboru nie miała. Macocha zasypywała ją aluzjami i można było zakładać, że jeśli ona sama wkrótce nie przedstawi ojcu chłopaka, on poczuje się pewnie i zacznie szukać jej narzeczonego. Temari nie zamierzała stać się przedmiotem handlu w jego dążeniu do powiększania biznesowych wpływów i musiała mu się postawić. Próbowała nakłonić Shikamaru do jakiejś zdecydowanej deklaracji, bo chciała wiedzieć, czy może na niego liczyć.
Jednak gdy próbowała się zorientować, jak Shikamaru wyobraża sobie przyszłość, on czuł się naciskany. I wyglądało na to, że wcale nie myśli o niej poważnie.

***
Hinata miała przymknięte oczy, a pędzel do pudru łaskotał ją po policzkach. Podkłady, pudry i cienie zdecydowanie nie były w jej stylu i miała złe przeczucia co do efektu - ale czasami trzeba się poświęcić dla dobra sprawy.
Ponieważ Ino zawsze miała jakieś wymówki, by się z nią nie spotkać, tym razem Hinata uciekła się do sposobu i poprosiła koleżankę o pomoc w dobraniu makijażu. W najbliższy weekend miała wesele dalekiej kuzynki - i chociaż niechętnie użyła tego pretekstu do spotkania, okazał się on strzałem w dziesiątkę. Ino nie miała argumentu, żeby ją zbyć.
  - Już, gotowe. - Powiedziała blondynka. Hinata otworzyła oczy i przez chwilę patrzyła na swoje odbicie w lusterku. Z pewnym zdziwieniem stwierdziła, że wygląda korzystnie, chociaż pomalowane tuszem rzęsy i powieki z niebieskim cieniem sprawiały wrażenie, jakby jej oczy należały do kogoś innego.
  - Bardzo ci pasuje ten puder - oceniła Ino, kładąc kosmetyk na stole. Siedziała obok Hinaty na sofie, wyraźnie zadowolona z siebie. - Zatrzymaj go sobie na stałe, i tak jest dla mnie za słaby. Bardzo pogorszyła mi się cera.
  - Pewnie ze stresu - powiedziała Hinata bez zastanowienia.
  Poczuła na sobie baczniejsze spojrzenie koleżanki. Ino miała rozmazane kreski pod oczami, ale nie fatygowała się poprawić makijażu, jakby tego nie zauważyła, mimo że przed sobą miała lusterko. Hinata widywała ją nieumalowaną, ale nigdy w niestarannym makijażu - dlatego też pomyślała, że coś jest na rzeczy. Ino zachowywała się tego wieczoru jakby nie interesowało jej nic innego niż różnego rodzaju puzderka i pędzelki, ale wizyta Hinaty prawdopodobnie jej nie zachwyciła.
  - Masz wybraną sukienkę? - spytała teraz, puszczając uwagę mimo uszu. - Powinnaś powiedzieć Naruto, żeby założył krawat pod kolor. To teraz bardzo na topie.
  Hinata znowu odezwała się, zanim zdążyła pomyśleć.
  - Naruto nie idzie ze mną.
  Ino popatrzyła na nią z wyraźnym zaskoczeniem.
  - Nie idzie z tobą. Dlaczego? - Można było odnieść wrażenie, że ta informacja nią wstrząsnęła.
  - Och, to nic takiego. - Hinata pospiesznie zabrała się za wyjaśnianie. Ino musiała pomyśleć, że kryje się za tym coś niedobrego. - Po prostu... Cóż, nie mogę go zaprosić. - Dłuższą chwilę wahała się, czy powinna zdradzić przyczynę. Nie przyszła rozmawiać o sobie. Jednak musiała coś powiedzieć, a nie znosiła kłamać, więc musiała się zdobyć na szczerość. - Powiedziałam moim rodzicom, że już nie spotykam się z Naruto. I teraz muszę się trzymać tej wersji.
  Ino zmarszczyła brwi.
  - To nic takiego - powiedziała Hinata, choć nawet w jej uszach brzmiało to fałszywie.
  Nie chciała teraz omawiać tego tematu, ale było oczywiste, że Ino nie przejdzie ot, tak do porządku dziennego nad tą niespodziewaną informacją.
  - Hinata - powiedziała poważnym tonem. Zwróciła się przodem do niej, bokiem do stolika, na którym były rozłożone kosmetyki. - Dlaczego im to powiedziałaś?
  Hinata czuła, że opada z niej maska beztroski. Starała się traktować ten temat lekko, nawet sama przed sobą. Wmawiając sobie, że drobne kłamstwo to nic takiego, nawet powiedziane rodzicom. Ale czuła niepokój, bo do czego następnie będzie musiała się posunąć, żeby odwrócić ich uwagę?
  - Mój ojciec coraz bardziej naciska, wiesz, on chciałby zatrudnić Naruto - powiedziała niechętnie. - A tłumaczenie, że on ma inne plany na życie odbija się jak od ściany. Dla mojego taty kariera sportowa to mrzonki, on uważa, że tylko etat albo własna firma to prawdziwa praca. - Spodziewała się, że Ino zaraz się wtrąci, przerwie jej i zbagatelizuje wątpliwości. Ale blondynka słuchała uważnie. - Nie dałby Naruto spokoju dopóki on nie zgodził się  pracować choćby na pół etatu, a wtedy to już przegrana sprawa.  Naruto marzy o karierze i naprawdę, ma talent. I teraz jest dla niego najważniejszy czas, żeby się pokazać. Na wszystkich meczach międzyuczelnianych są łowcy głów, Naruto musi dostać propozycję od zawodowej drużyny zanim skończy studia. A to wcale nie jest tak, że propozycje spadają z nieba. Trzeba się wyróżniać w meczach, a na to trzeba zapracować. Trenując, nie siedząc w biurze, żeby ktoś inny był zadowolony.
  - Rozumiem to, ale mówimy o Naruto - odparła Ino. - Wie, czego chce, nie pozwoli się zaprząc do pracy twojemu ojcu.
  Hinata pokręciła głową. Mówiła o rzeczy, która ciążyła jej od dawna, a którą nie miała odwagi się z nikim podzielić. Nie była pewna, czy wypowiedzenie jej na głos nie uczyni problemu bardziej rzeczywistym i trudniejszym do rozwiązania.
  - Ino, Naruto nie ma bliskiej rodziny. Rodziców, dziadków, nikogo. Dlatego sądziłam, że mój ojciec będzie do niego wrogo nastawiony... Wiesz, jak to jest, ludzi ocenia się jednak przez pryzmat rodziny. Tymczasem mój ojciec był nim zachwycony. Wiesz, dlaczego? Bo to daje sposobność, żeby nim sterować. Gdybyśmy kiedyś... Jeśli zrobi się poważnie, mój ojciec z łatwością może go upokorzyć. O ile nie będzie posłusznie spełniał oczekiwań.
  Ino sprawiała wrażenie, że rozumie. Hinata zastanawiała się, czy przyszedł jej do głowy podobny obrazek, jaki ją od dawna dręczył. Nie trzeba było się za bardzo wysilać, by wyobrazić sobie reakcję ojca, gdyby Naruto zwrócił się do niego oficjalnie. "Co możesz zaoferować mojej córce? ".
Naruto nie miał zaplecza finansowego ani rodziny, która mogła mu cokolwiek dać. Czekało go za to kilka lat pracy na niezbyt oszałamiających finansowo kontraktach, bo nikt, kto marzy o karierze w sporcie, nie trafi od razu do pierwszej ligi.
Hinata wiedziała już, że ojciec nie zakazał jej się spotykać z Naruto, ponieważ dostrzegł sposobność przysposobienia sobie syna, którego nie miał. Teraz jeszcze wysuwał niezobowiązujące propozycje, ale Hinata wiedziała, że zacznie naciskać. Coraz częściej pozwalał sobie, niby to żartem, na informowanie, jakie są zwyczaje w tej rodzinie i jak widzi przyszłość swoich córek. Hiashi Hyuuga nie brał pod uwagę, że Hinata po studiach pójdzie do pracy i będzie żyć na własny rachunek "jak wszystkie nowomodne panienki". Również niby żartem mówił, że dziewczyna przed 23. rokiem życia powinna się przynajmniej zaręczyć. Ale Naruto, nawet mając stały kontrakt w jakiejś drużynie, nie byłby dla niego kandydatem na zięcia. Teraz jeszcze Hiashi odgrywał sympatycznego, ale w którymś momencie, jeśli Naruto sam tego nie zauważy, usłyszy to wprost: nie może być z Hinatą i nie mieć stałej pracy, żyć "mrzonkami" o karierze, w niepewnej dziedzinie, gdzie z sezonu na sezon można stracić kontrakt, a nieszczęśliwy wypadek i kontuzja może zniszczyć wszystko, na co się pracowało.
Hinata wiedziała, że Naruto nie miał okazji poznać bezwzględnie pragmatycznej strony osobowości jej ojca i nie mógł się domyślać, w jakiej sytuacji może zostać postawiony. Prawdopodobnie powinna mu o tym powiedzieć. Ale co by to dało? Nie chciała, żeby Naruto spojrzał na siebie tak, jak widział go jej ojciec i jak pewnie patrzyłby na niego każdy potencjalny teść: jak na kogoś, kto nie ma w bliskiej przyszłości widoków na stabilizację życiową i kto takiej stabilizacji nie może zaoferować. Nie chciała, by poczuł się gorszy. Jednak normy i oczekiwania społeczne stawiały go w takim właśnie świetle. Można sobie być marzycielem i stawiać trudne do osiągnięcia cele, kiedy ma się jakieś wsparcie, rodzinę czy pieniądze. Sasuke ze swoimi milionami na koncie byłby dla każdego pożądanym zięciem, nawet gdyby nic nie robił oprócz wydawania pieniędzy. Naruto będzie musiał sobie zapracować na szacunek społeczny, a pierwszym, kto mu udowodni, jak bardzo jest to trudne, mógł być Hiashi Hyuuga.
  - Myślisz o tym, żeby zerwać z Naruto. Z powodu twojego ojca - podsumowała Ino. Trudno było powiedzieć, czy ją to zszokowało. N- aprawdę myślisz, że twój ojciec  każe mu wybierać między tobą a bejsbolem?
  Hinata przygryzła dolną wargę. Pomadka na ustach miała dziwny, gorzki posmak.
  - Wiem, że to zrobi. Widzę, jak teraz się zachowuje. - W końcu zebrała się w sobie, by powiedzieć: - Ino, nie wszyscy mają takich rodziców... Takiego tatę jak ty - poprawiła się. - Mój ojciec całe życie ubolewa, że nie ma syna, z którym mógłby pracować. Naruto jest jak prezent z nieba, pod warunkiem, że się dostosuje do jego wymagań. A jeśli się nie dostosuje - rozłożyła ręce. - Tak czy inaczej, nie mogę pozwolić, żeby Naruto znalazł się w takiej sytuacji.
  Ino przekrzywiła głowę na bok, jakby się nad czymś zastanawiała.
  - Jak myślisz, co by wybrał?  - zapytała z zastanowieniem.
  Hinata potrząsnęła głową ze zniecierpliwieniem.
  - Nie oszukasz mnie, mam oczy - stwierdziła Ino. - Jesteście razem na poważnie, to nie zabawa. Naruto bardzo cię kocha. Nie ulegnie takiemu szantażowi.
  Hinata westchnęła. Wydawało jej się, że Ino ma rację: Naruto nie uległby szantażowi. Ale nadszarpnęłoby jego poczucie godności, gdyby mu zasugerowano, że próbując zrealizować ambicje dla niektórych jest marzycielem, który unika stałej pracy.
  - I w jakiej to by mnie postawiło sytuacji? Mam przeciwstawić się ojcu? - zapytała. W jej własnej głowie był to pomysł czysto teoretyczny. Nawet nie potrafiła sobie wyobrazić, jak zachowaliby się jej rodzice, gdyby powiedziała, że nie liczy się z ich zdaniem.
  - Powinnaś - oceniła Ino.
  Hinata potrząsnęła głową.
  - Akurat ty mi to mówisz? Przecież rozstajesz się z Gaarą, bo twoja mama go nie akceptuje.
  Ino zesztywniała.
  - Dlaczego tak myślisz?
  - Że się rozstajecie? - odparła Hinata, chociaż dobrze wiedziała, że to druga część jej wypowiedzi tak wzburzyła dziewczynę. - Sakura mi powiedziała, prosiła, żebym z tobą porozmawiała. Ostatnio chyba się z nią zbyt dobrze nie dogadujesz. - Hinata zwykle nie była taka bezpośrednia, nie wtrącała się w nie swoje sprawy i nie wyrażała opinii niepytana. Ale sądziła, że teraz powinna, zwłaszcza, że Sakura prosiła ją o interwencję.
.- Nie dogaduję się - potwierdziła Ino, tonem, który wskazywał, że drażni ją ten temat, a może nawet cała rozmowa. - Ale to osobna sprawa. Nie dogaduję się też z Gaarą, od dawna. To nie ma tak wiele wspólnego z moją matką, jak ci się wydaje.
  - Nie zaprzeczasz, że coś jednak ma - odpowiedziała Hinata. Nie chciała prowadzić przepychanki słownej, jednak wszystko zmierzało w tym kierunku.
Ino zastanawiała się nad czymś przez chwilę. Może szukała wybiegu, ale ostatecznie się poddała.
- Mam wrażenie, że spadłam z deszczu pod rynnę. Moja matka nie potrafiła przyjąć do wiadomości, że coś może być inaczej niż ona chce. Z Gaarą jest tak samo. Jest skłonny do kompromisu tylko wtedy, kiedy mu na czymś nie zależy. Nie mam już sił do tej szarpaniny. Pod bardzo wieloma względami tak bardzo się różnimy, że to na dłuższą metę nie ma szans się udać.
Hinata próbowała zrozumieć jej punkt widzenia. Dziwiło ją, że Ino po tak długim czasie doszła do tych wniosków. Wydawała się szczęśliwa w związku. Tak dobrze ukrywała problemy? Czy nagle zaczęła postrzegać wszystko z innej perspektywy?
- Nie ma szans się udać w przyszłości czy już teraz się nie udaje? – zapytała.
Ino prychnęła ze zniecierpliwieniem.
- Nie łap mnie za słówka.
Hinata była lekko zaskoczona jej oburzeniem.
- To nie jest łapanie za słówka. Zastanów się. Dwa lata temu nikt nie postawiłby dwóch jenów na twój związek z Gaarą. A jednak jesteście dzisiaj razem i, wybacz mi jeśli to niedyskretne pytanie, ale czy po drodze nie było trudno? – Nie wiedziała, jak wyrazić to, co miała na myśli, więc postanowiła darować sobie delikatność. – Gaara przez długi czas zachowywał się jakby wcale nie chciał z tobą być, a jednak wtedy miałaś siłę, żeby się szarpać. Co się teraz zmieniło?
Ino patrzyła na nią z takim wyrazem twarzy, jakby czuła się atakowana, ale nie zamierzała się bronić. Hinata miała wrażenie, że Ino świadomie jej o czymś nie mówi.
- Zranił cię? Oszukał? Zdradził? – Zdawała sobie sprawę, że zadaje pytania, które są napastliwe. I właściwie nie powinna ich zadawać. Dlaczego tak jej zależało na usłyszeniu odpowiedzi? Nie darzyła Gaary jakąś specjalną sympatią. Ale lubiła Ino. Chciała zrozumieć.
Ino żachnęła się.
- Czasami po prostu nie wychodzi – powiedziała.
Hinata przytaknęła.
- Zgadzam się, ale nie wychodzi z jakiegoś powodu. Nie kochasz już Gaary? – Hinata zadała pytanie, od którego powinna zacząć, ale nie miała do niego przekonania. Gdyby w tym tkwiło sedno sprawy, Ino nie plątałaby się w wyjaśnieniach. Ludzie się zakochują i odkochują. I to czasami jest tragiczne, ale raczej po dziesięciu latach małżeństwa niż kilku miesiącach wspólnego mieszkania.
Ino nie odpowiadała, a Hinata wbiła w nią wyczekujące spojrzenie. Zaczęła już wątpić, czy może wygrać w tej dyskusji.
- Może kocham za bardzo – odpowiedziała Ino niechętnie.
- Nie można kochać za bardzo – odparła Hinata, ale po chwili zastanowienia się zreflektowała. Czasami można. – Jak to zmierzyłaś? Przeczytałaś książkę i wyciągnęłaś takie wnioski?
Ino obruszyła się.
- Teraz stałaś się ironiczna, nie wiedziałam, że cię na to stać.
- To nie jest ironiczne pytanie. Próbuję zrozumieć – odpowiedziała Hinata poważnie. – Może łatwiej byłoby mi to rozwikłać gdybym wiedziała coś o twoim byłym… - Przerwała. Nie powinna była tak mówić, jeszcze Ino mogłaby uznać, że próbuje nakłonić ją do zwierzeń. Ale też tknęła ją pewna myśl. – Ty się po prostu boisz, prawda?
- Tak – odparła Ino prawie entuzjastycznie. Było jasne, że chce ją zbyć i zakończyć rozmowę. – Gaara mnie przeraża, tylko zwoje w moim mózgu wolno działają i trochę zajęło zanim to odkryłam – dokończyła cierpko.
Jednak Hinata nie zamierzała pozwolić się zbić z tropu ironią. Pastwienie się nad Ino nie sprawiało jej przyjemności. Ale przyjaciele nie są od głaskania po głowie w każdej sytuacji i przytakiwania, że słusznie postępujesz, bez względu na wszystko.
- Ino – powiedziała spokojnie. Wiedziała, że Ino jest zła, ale przynajmniej jej słucha. Można było załagodzić sytuację. – Pamiętam, jak zaczęłaś się spotykać z Gaarą i jak bardzo Sakura próbowała ci to wybić z głowy. Pamiętam, jak chodziliśmy wszyscy razem na różne wyjścia, a Gaara zachowywał się jakbyście wcale nie byli razem. Widziałam, że ci było przykro i zastanawiałam się, na co ci to wszystko? Już wtedy wiedziałaś, że się bardzo różnicie, czyż nie? A jednak miałaś siłę. Mówisz, że teraz jej nie masz. Ale to wcale nie o siłę chodzi, ani o różne oczekiwania, ani nawet o problem z osiągnięciem kompromisu. Bycie w związku odbiera ci poczucie bezpieczeństwa i na wierzch wychodzą wszystkie twoje lęki.
Hinata spodziewała się, że koleżanka znów zareaguje złością, ale była w błędzie. Ino przyglądała jej się przez chwilę, a z jej twarzy trudno było odczytać jakąkolwiek emocję.
- Masz jakąś złotą radę, co powinnam zrobić? – zapytała. W jej głosie nie było pretensji, raczej rezygnacja.
Hinata poczuła się zbita z tropu tym pytaniem.
- Ja… - Nie wiedziała, co powiedzieć.
Ino wykonała przeczący ruch głową, jakby chciała jej powiedzieć, żeby się nie wysilała.
- Doceniam twoją troskę. Ale choćbyś nawet bardzo chciała pomóc, nie siedzisz w mojej głowie i nie możesz tego zrobić. Poradzę sobie.
Hinata bardzo chciała coś dodać, ale pomyślała, że nie powinna drążyć tematu. Zawsze może porozmawiać z Ino później. Problemem oczywiście pozostawała Sakura, która będzie chciała usłyszeć jakąś relację i dowiedzieć się, czy powinna się martwić.
I co Hinata miała jej powiedzieć? Że owszem, powinna?
Z drugiej strony może Sakura zrozumie, że nie powinna się nią wysługiwać i sama porozmawia z przyjaciółką.
Nie wiedząc już, co dodać, Hinata rozejrzała się po salonie.
- A ty tutaj teraz tak sama siedzisz? – spytała. – Masz coś ważnego do zrobienia? Może wyjdziemy gdzieś wieczorem.
Ino uśmiechnęła się lekko.
- Lepiej spotkaj się z Naruto. Porozmawiaj z nim. Ja i tak jestem dzisiaj umówiona.
- O, naprawdę? – Hinata wyraziła uprzejme zdziwienie. Nie czuła rozczarowania, bo nie była fanką wieczornych wyjść - zwłaszcza w środku tygodnia, gdy następnego dnia miała wcześnie zajęcia na uczelni.
Pierwszą część wypowiedzi koleżanki wolała zignorować. Nie mogła się spotkać z Naruto. Rozsądek podpowiadał jej, że im mniej się widują, tym lepiej.
- Znów z narzeczoną Kimimaro? – Hinata niechętnie zadała to pytanie, bo nie chciała się wtrącać. Nie chciała też wydawać pochopnych ocen, ale przecież słyszała pewne plotki i uważała, że z kim jak z kim, ale z tą dziewczyną Ino nie powinna się za często widywać jeśli nie chciała zepsuć sobie samopoczucia.
Ino potrząsnęła głową. Sprawiała wrażenie, jakby dla niej ta myśl też była nieprzyjemna.
- Nie, idziemy z Sasuke potańczyć.

***
Kilka tygodni wcześniej
Ino wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze nad umywalką. Nie była z niego zadowolona. Nałożyła za grubą warstwę pudru na policzki, ale i tak już drugi raz robiła makijaż i była przekonana, że poprawianie czegokolwiek nie ma sensu.
Wczoraj, kiedy była w sklepie, miała drugi od kilku lat napad lęku i chociaż wiedziała, że tego w ogóle nie widać z zewnątrz czuła potrzebę pokrycia twarzy taką warstwą makijażu, żeby nie było można odczytać spod niego emocji.
Miała świadomość, że to głupie. Podobnie jak głupie było myślenie, że skończy się na jednorazowej panice i że nie wrócą jej zaburzenia lękowe. Psycholożka ostrzegała, że przerywając terapię nie rozwiąże problemu i że napady lęku mogą wrócić.
Ino uważała wtedy, że kobieta powinna przestać wściubiać nos w nie swoje sprawy, szczególnie, że w niczym jej nie pomagała. Miała jej pomóc uporządkować mętlik w głowie, a zamiast tego próbowała rewidować jej relacje z matką.
Ino uznała, że da sobie radę bez terapeutki i jej dociekliwych pytań. Że poradzi sobie lepiej bez czyichkolwiek pytań. Kłopot jednak był taki, że nie mieszkała sama i nie mogła się zaszyć w samotności kiedykolwiek miała na to ochotę.
Gaara kolejny raz zapukał w drzwi łazienki i zapytał, czy wszystko w porządku.
Ino zerknęła jeszcze w lustro i przybrała najbardziej beztroski wyraz twarzy, na jaki ją było stać, ale kiedy otworzyła drzwi i stanęła twarzą w twarz z Gaarą, on wyglądał na stropionego.
- Jesteś pewna, że chcesz iść tak umalowana na uczelnię? – zapytał.
Rozgniewała ją ta krytyka.
- A co, źle wyglądam? – zapytała zaczepnie.
Gaara zawahał się. Mógł być zaskoczony jej napastliwą reakcją, ale Ino uznała, że miał wątpliwości, czy powinien powiedzieć, co naprawdę myśli.
- Wyglądasz dobrze. Jakbyś wybierała się na wojnę – skomentował. Oczywiście, że nie mógł powstrzymać się od złośliwości.
- Czyli odstraszająco? Patrz w inną stronę – odparła. Nie czekała na reakcję Gaary tylko poszła do salonu, pozbierać szkice, które zrobiła do portfolio.
Musiała poukładać je we właściwej kolejności w skoroszycie i chyba pierwszy raz żałowała, że jest aż taką bałaganiarą.
Gaara nawet nie skomentował, że zostawiła wczoraj taki nieporządek, ale teraz czuła na sobie jego potępiający wzrok. Opierał się o framugę drzwi i przyglądał się, jak zbierała rzeczy.
- Spieszysz się?
- Tak. Za piętnaście minut mam autobus – poinformowała, nie podnosząc wzroku znad notatek.
- A dlaczego chcesz pojechać autobusem?
Ino wyprostowała się i spojrzała na niego. Sądziła, że w ten sposób jej kłamstwo zabrzmi wiarygodniej.
- Umówiłam się z Nao. – Użyła imienia jednej z koleżanek z roku, którą Gaara kojarzył, ale z którą na pewno nie będzie miał styczności. – Bo musimy dogadać się w sprawie projektu. Jestem duża, potrafię sama dojechać na uczelnię.
Gaara nie odniósł się do zarzutu ukrytego w jej słowach. Czy uważała, że próbował ją kontrolować? Nie. Czy była gotowa twierdzić inaczej, żeby mieć pretekst do kłótni? Tak.
Gaara próbował nakłonić ją do rozmowy na temat, na który w tej chwili nie miała ochoty rozmawiać. Zwykle sytuacja była odwrotna i Ino zdawała sobie sprawę, że to frustrujące, gdy druga osoba unika odpowiedzi. Ale nie potrafiła się zmusić do szczerej rozmowy.
Gaara pytał, czy boi się śledztwa i rozprawy i czy ma ochotę wycofać się z zarzutów, które wysunęła przeciwko chłopakowi z klubu. Pytał nie dlatego, że brał pod uwagę, iż może lepiej było te zarzuty wycofać. Chciał ją nakłonić, żeby popatrzyła na sprawę zdroworozsądkowo i postąpiła tak, jak powinna – szczególnie, że była córką policjanta. Może także chciał wybadać, czy ona ma do niego pretensje, że w ogóle nakłonił ją do powiadomienia policji.
Ona nie znała odpowiedzi na te pytania. Nie wiedziała, czy wycofałaby się, gdyby nie poczucie, że Gaara potępi takie tchórzostwo. Jednak wiedziała na pewno, że podjęcie samodzielnej decyzji w tej sytuacji jest jej odebrane. Gaara byłby rozczarowany i wściekły, gdyby chłopak nie stanął przed sądem. Na dodatek mógłby szukać zemsty.
Ino nie chciała mu tłumaczyć, dlaczego postrzega tę sprawę z innej perspektywy. Nie chciała być zmuszona do wyjaśniania, że nie – nie chodzi tylko o to, że przeraża ją konieczność składania kolejnych zeznań w sądzie i odpowiadania na pytania obrony. I nie tylko o to, że czuła się winna wobec Sakury, która także nie ma ochoty uczestniczyć w tej rozprawie i tłumaczyć, dlaczego była w tym miejscu, w tym towarzystwie i czy przypadkiem nie prowokowała zachowaniem i ubiorem.
Przede wszystkim nie chciała wyjaśniać Gaarze, że czeka go brutalne zderzenie z rzeczywistością. On studiował prawo, wiedział, że w sprawie są mocne dowody i wiedział, jakie kary są przewidziane za gwałt albo za usiłowanie gwałtu. Sprawiał wrażenie przekonanego, że chłopak pójdzie za to do więzienia.
Ino nie miała co do tego przekonania. Wiedziała, że oskarżony jest w areszcie i jeszcze tam sobie posiedzi, że na pewno nie będą to dla niego przyjemne „wczasy”. Ale czy nie zostanie potem uniewinniony?
Nie było prawdą, że wystarczy mieć dowód rzeczowy, żeby sprawcę spotkała kara. Tym bardziej, gdy nie doszło do przestępstwa. Ino dobrze pamiętała, jak bardzo jej ojciec był sfrustrowany, gdy pracował przy łapaniu przestępców seksualnych. Wolał się przerzucić na diagnozowanie morderców. W przypadku zabójstw raczej rzadko ktoś próbował udowadniać, że ofiara sama jest sobie winna.
Z tego samego powodu Ino robiło się słabo na myśl, że Gaara chciał uczestniczyć w postępowaniu i chodzić z nią na komisariat czy do sądu, niezależnie od tego, w jak błahych sprawach i jak często. Wydawało mu się, że ona odczuje to jako wsparcie, ale w rzeczywistości czuła ogromną presję. Była przekonana, że Gaara się wścieknie, kiedy się zorientuje, jak się prowadzi postępowanie w takich sprawach.
Ojciec powiedział Ino, że dobrze zrobiła wzywając policję, i z nietypowym dla siebie naciskiem podkreślał, jaki jest z niej dumny. Wiedziała, że tak naprawdę się martwił. I kiedy podkreślał, że wraz z Sakurą będą musiały wykazać się grubą skórą, był przekonany, że one tak naprawdę nie wiedzą, na co się piszą.
Ino sądziła, że wie, czego się spodziewać. Nerwowe zachowanie ojca drażniło ją nie mniej niż przekonanie Gaary, że wszystko da się rozwiązać zdecydowaniem.
Jednocześnie Gaara wcale nie uważał, że ona nie ma prawa mieć wątpliwości, wręcz przeciwnie. Starał się wykazać wyrozumiałością, której kiedyś nawet by się po nim nie spodziewała. Ale przy tym wszystkim uważał, że te wątpliwości można rozwiać.
Ino miała zupełnie inne przekonanie i sądziła, że tłumaczenie tego nie ma sensu. Gaara nie mógł zrozumieć, co dzieje się w jej głowie, niezależnie od tego, jak bardzo się starał. A ona nie mogła wiecznie wyrywać się z domu pod pretekstem pomagania Tayuyi w wyborze dekoracji ślubnych, żeby z nim nie rozmawiać. Nie mogła też ukradkiem chować tabletek przeciwlękowych w szafkach i przykrywać cieni pod oczami makijażem. Na pewno nie przez długi okres czasu, zwłaszcza, że Gaara ostatnio stał się dociekliwy.
Nagle mniej interesowała go praca niż plany na weekend. Nagle zaczął zwracać na nią uwagę w sposób, który ją frustrował, ponieważ teraz nie mogła skutecznie przed nim ukryć rzeczy, do których nie chciała się przyznać. Nie mogła ukryć, że kiedyś przerwała terapię, a teraz boi się zacząć ją znowu, ponieważ była słaba. Nie miała wątpliwości, że Gaara w tej sytuacji próbowałby jej pomóc wszystko poskładać, bardziej z poczucia odpowiedzialności niż z prawdziwej chęci. I że musiałby się bardzo rozczarować, odkrywając, jak ciężko jest to poskładać.
Miała wrażenie, że nie może i nie powinna oczekiwać od Gaary zrozumienia. Jeśli ktokolwiek był w stanie zrozumieć, jak bezsilna się czuła w tej sytuacji, i jednocześnie jej za to nie potępiać, był to Sasuke.


PS: Wreszcie jest. Mam nadzieję, że mi wybaczycie długie milczenie. Liczę też, że zgrabnie zakończę historię, choć postanowiłam ją skrócić. Zobaczymy, jak wyjdzie.

8 komentarzy:

  1. Nie potrafię pozbyć się myśli, że to wszystko przez Ino. Próbuję wczuć się w sytuację osoby cierpiącej na zaburzenia, ale mimo wszystko irytuje mnie jej postawa. Nie tyle decyzje - te byłyby zrozumiałe, ale nie w ten sposób uargumentowane. Ciężko wyrazić to słowami, bo w tym ff duży nacisk kładziony jest na psychikę ludzką, co nie jest raczej nauką ścisłą, a i należałoby mieć spore zaplecze specjalistów. Może całe sympozjum psychiatrów? Oczywista złośliwość skierowana w kierunku Ino.

    Wspominałam to już przynajmniej raz - w przypadku ff o Gaarze nie znoszę jego partnerek. Tutaj wyszło to dość zabawnie. Na początku całkiem ją lubiłam. Momentami irytowała mnie, a momentami jej współczułam i w trakcie czytania dopingowałam Gaarę "No daj spokój, zobacz jak ta urocza niewiasta stara się dla Ciebie". Ale od czasu wyznania przeszłości... Nie. Wielkie nie dla Ino. Chodzi mi tu o jej postawę. Z jednej strony zrozumiałabym ją, że nie potrafi udźwignąć tego, z drugiej przyjęłabym do wiadomości, gdyby potrafiła przejść nad tym wydarzeniem do porządku dziennego. Irytowała mnie jej postawa, w której się miota. Wtedy przypominałam sobie, że cierpi na zaburzenia, a jej historia nie jest tak różowa, ale zdroworozsądkowe argumenty nie docierają do mnie ;)

    Starałam się ominąć jeden aspekt w komentarzach, ale nie potrafię milczeć. Czemu Rasa żyje?! Nawet jeśli to kompletnie inna historia niż kanoniczna, aż zgrzytam zębami kiedy jest on choć odrobinkę wspomniany. Na Twoim miejscu aż korciłoby mnie uśmiercić go w jakiś wyjątkowo bolesny sposób. Najlepiej razem z jego nową żonką.

    Postawa Hinaty podobała mi się, ale ona jest chyba najmniej kanoniczna - mówi! I to pełnymi zdaniami! I to cały czas, a nie tylko do albo o Naruto! Oczywiście wyolbrzymiam ;)

    Temari w tym ff i jej relacja z nerdem Shikamaru przyprawiła mnie wielokrotnie o uśmiech. Sądzę, że ta twarda i dumna kobieta nie dałaby mi żyć po tego typu słowach, ale naprawdę... Uwielbiałam wątki z nią związane.

    Skoro nie wiemy jaka była pierwotnie historia, to raczej nikt nie odczuje skrócenia ;) Mam tylko nadzieję, że Gaara będzie miał szczęśliwe zakończenie (niezależnie czy z Ino, czy bez).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się przyzwyczaiłam do dawnej wersji bloga, że aż zwątpiłam czy dobrze trafiłam ;)

      Usuń
    2. Oo, czyli udało mi się wykreować nienajgorzej Ino i teraz ją zepsuć? Ja sama nie mam do niej aż takiej niechęci ;) Po prostu chcesz żeby Gaara miał łatwo w życiu :P
      Zauważ, że Hinata w pierwszych rozdziałach była taką cichą myszką, że praktycznie jej nie było widać ;) Powinnam była poświęcić jej więcej miejsca i pokazać, jak troszkę nabiera pewności siebie.
      Rasy raczej nie zabiję. Miał pełnić dość istotną rolę w kontynuacji, której jednak nie będzie chciało mi się napisać. Ale na wszelki wypadek niech żyje :D
      Niebieska skórka była stara jak świat i jakoś przestała mi ostatnio pasować. Niebieski to kolor smutku, a poczułam potrzebę jakoś rozjaśnić tego bloga. I chyba nawet nie zdążę się przyzwyczaić przed jego zakończeniem.

      Usuń
  2. Poniekąd rozumiem Ino, która wciąż się boi, ale... Mimo to, przecież po tym czasie bycia w związku z Gaarą, powinna już wiedzieć, że on też jest tylko człowiekiem.
    Sasuke, stał się z wroga przyjacielem i teraz zaczynam się obawiać o niego. Zasmuciło mnie, że nie związał się wcześniej z Sakurą (jestem fanką SasuSaku, przebacz), ale z drugiej strony...
    Ugh, nic nie poradzę. Ino doprowadza mnie do szału. Jest... Ugh! Po prostu mam wrażenie, jakby myślała wyłącznie o sobie, choć wiem, że tak nie jest.
    Powodzenia w zakończeniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie obawiaj się o Sasuke! Wiem, że na to nie wygląda, ale szykuje mu pozytywne zakończenie. Po prostu nie mam serca skazywać go na samotność, gdy on przez niemal całą opowieść pozostaje taki niedopieszczany, samotny biały żagiel :(

      Usuń
  3. Mnie moja droga to choroba dopadła. Z łóżka nie wychodzę a samo patrzenie w monitor przyprawia mnie o zawrót głowy. Jakże jednak miałabym odpuścić sobie Twoje opowiadanie? Wybacz, że krótko - następnym razem będzie znacznie dłużej. Dziękuję za dedykację, na kontynuację starych blogów takich jak NAKAMA czy KONOHA CRIME, czekam z niecierpliwością, a rozdział jak zwykle przyjemnie zaskakujący.
    Pozdrawiam Cię cieplutko,
    Hanabi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro, że jesteś chora :( Wykuruj się i również trzymaj się ciepło. Dziękuję za miłe słowa.

      Usuń
  4. Hej, hej!

    Ja fanką SasuSaku nigdy za wielką nie byłam, ale tutaj uwielbiam then ship. x'D

    Ino jest denerwująca ze swoim niezdecydowaniem, jednak mogę ją zrozumieć. Fakt, że porzuciła ona terapię i bierze leki, które są niezapisane przez lekarza = zaburzenia psychiczne wpływają na jej akcje.
    Co do Gaary widać, iż się bardzo stara, nawet pomimo wszystkich problemów jakie teraz przeżywa w związku z Ino.
    Uwielbiam ShikaTema moment na początku rozdziału i to, że mamy podsumowanie tego co się działo w związku Naruto i Hinaty.



    OdpowiedzUsuń