niedziela, 26 marca 2017

Rozdział 57.


Sakura była sceptycznie nastawiona do pomysłu imprezowania z Fu, a gdy wraz z Ino znalazły się przy klubie muzycznym, do którego zostały zaproszone, jej wątpliwości tylko wzrosły.
Nie, żeby z miejscem musiało być coś nie tak - w centrum Shibuyi trudno byłoby dopatrywać się czegoś podejrzanego. Ale dziwiło ją, że wcześniej nie słyszała o lokalu w tak popularnej lokalizacji, ani nawet nie kojarzyła nazwy, którą powinna pamiętać z billboardu. Nieraz robiła w tej okolicy zakupy.

Sprawa się wyjaśniła, gdy okazało się, że "Pandemonium" mieściło się w podziemiu domu towarowego, wejście znajdowało się dyskretnie poziom pod ziemią, a wąskie schody wcale nie rzucały się w oczy. Nie sposób było dojrzeć od strony ulicy tablicy z nazwą klubu. Drzwi i ściana wokół nich były ozdobione fantazyjnym graffiti - płomieniami w kolorach żółci i czerwieni przywodzącymi na myśl ognie piekielne.
  - To chyba jedno z tych miejsc, które lubi wywierać wrażenie klubu dla wybranych - oceniła z kwaśną miną.
 Takie miejsce pasowało pewnie do zamysłu Fumi, jeśli chciała je onieśmielić. Zamierzała zgrywać stałą bywalczynię w lokalu, stylizowanym pewnie na bar wampirów albo coś podobnie "klimatycznego" i udowodnić im, jak mało wiedzą o życiu.
  - Mnie też się to niespecjalnie podoba, ale nie zabawimy długo - skomentowała Ino.
  Bileterzy wpuścili je bez zbędnego gadania, po sprawdzeniu dowodów. W środku było z jednej strony przewidywalnie - zaciemnione pomieszczenie jak w każdym klubie tanecznym, ale lampy musiały mieć jakieś dodatkowe osłonki, które powodowały, że przytłumione oświetlenie sprawiało wrażenie zamglonego.
Jednak klub okazał się dużo większy niż można było sądzić, patrząc z zewnątrz. Z pomieszczenia przechodniego, gdzie była szatnia i łazienki, wchodziło się do dużego pomieszczenia, o rozmiarach hali magazynu - tyle, że podzielonego kolumnami i wnękami, tak żeby oddzielać od siebie loże ze stolikami.  Z jednego puntu w sali niewiele można było wypatrzyć, poza barem i znajdującym się na środku parkietem, nad którym wisiały lampy rzucające podobnie poszarzałe światło jak w pozostałych miejscach. Pewnie nie było to miejsce na zabawy  kolorowym oświetleniem, które za bardzo odcinałoby się od klimatu.
Ino sięgnęła do torebki po telefon, ale zmieniła zdanie, gdy dostrzegła, że Fu wynurzyła się z tłumu na parkiecie. Była ubrana w czarny obcisły top, ciemną spódniczkę i sznurkowe rajstopy, a do tego buty na koturnie. Ozdobiła ramiona i nadgarstki sporą ilością popularnych "pieszczoch" i zadbała o ciemny mocny makijaż. Sakura pierwszy raz widziała ją mocno wymalowaną i pewnie nie poznałaby jej tak szybko, gdyby nie jej fryzura.
Ona także sprawiała, że Fu doskonale wtapiała się w tłum, bo co druga osoba miała włosy ufarbowane na jakiś fantazyjny kolor, albo wplecione kolorowe sztuczne pasemka. Całe towarzystwo w klubie wyglądało jak żywcem przeniesione z imprezy w Harajuku, oczywiście z cosplaya tematycznego dla gothów.
  - Wyróżniacie się. To niedobrze - powiedziała zamiast przywitania, lustrując je wzrokiem pełnym dezaprobaty. Ino posłała jej spojrzenie z rodzaju "zachowaj ocenę dla siebie". Sakura powstrzymała zrezygnowane westchnienie.
 Obie włożyły dżinsy i ciemne t-shirty, zestaw który zwykle nie powinien przyciągać niczyjej uwagi.
  - Oczywiście mogłam was uprzedzić, moja wina - uzupełniła Fu, jakby spodziewała się zarzutów pod swoim adresem. Spojrzała w bok, na chłopaka o rozjaśnianych włosach, który podszedł do nich przybierając nonszalancki wyraz twarzy. - Nie, dzięki. Radzimy sobie - spławiła go opryskliwie. Chłopak wzruszył ramionami i cofnął się w tłum. - Jak mówiłam, niedobrze rzucać się w oczy. Zajęłam nam stolik, chodźcie.
 Ino i Sakura wymieniły spojrzenia, ale nie miały innej alternatywy niż jej posłuchać. To znaczy, miały jedną - ruszyć do wyjścia, ale chyba nie było jeszcze takiej opcji. Sakura również nie chciała dać Fumi satysfakcji z tego, że je wystraszyła.
Choć miała chwilę poważnego zawahania, gdy przeszły koło dużego stolika oddzielonego kolumną. Spora grupa osób, z tego trzech wyglądających na szkołę średnią, zgromadziła się wokół fajki wodnej. Niektórzy chichotali i przekomarzali się, ale większość sprawiała wrażenie zamroczonych, jakby sporo już wypalili. Sakura szturchnęła Ino w bok.
  - Wiem. Haszysz - mruknęła blondynka, chyba równie zdezorientowana jak ona. Sakura nabrała pewności, że nie trzeba było tu przychodzić. Tym bardziej, że - uświadomiła to sobie dopiero teraz - ludzie stojący grupkami po bokach sali w kłębach dymu wcale nie palili papierosów. Jeśli policja zrobiłaby nalot w takim miejscu, zwinęliby wszystkich jak leci.
Skoro jednak nikt się nie krył, najwyraźniej lokal należał do tych miejsc, w których nie zdarzają się naloty policji. Tym gorzej.

***
Ino uważnie obserwowała Fu od momentu, gdy się spotkały, i od razu dostrzegła dwie rzeczy. Po pierwsze - dziewczyna zachowywała się jak gospodyni na własnych włościach, chciała pokazać się jako stała bywalczyni podejrzanych klubów i w ten sposób je onieśmielić. Po drugie, tylko udawała, że czuje się w tym miejscu pewnie.
Usiadły przy stoliku i złożyły zamówienie. Sakura i Ino zdecydowały się na drinki, a Fu zamówiła piwo. Prawie natychmiast przypałętał się do ich stolika pryszczaty chłopak, który w zawoalowany sposób oferował dragi. Fu odprawiła go z kwaśną miną. Potem próbowała zagaić rozmowę, która sprowadziłaby spotkanie na płaszczyznę towarzyską. Ino początkowo myślała o tym, żeby grać w jej gierkę i zobaczyć, do czego to doprowadzi, ale postanowiła jednak zagrać w otwarte karty. Nie podobał jej się ten lokal. I chociaż to ona była osobą, która żywiła głęboką awersję do używek i ludzi na haju, Sakura sprawiała wrażenie jakby czuła się jeszcze bardziej niekomfortowo. Ewidentnie była wściekła, że wybrały się w to miejsce. Ino wiedziała, że jej się oberwie za to, że dała się podpuścić - może lepiej wcześniej niż później.
  - Fumi. Przecież nie chciałaś się ze mną spotkać, żeby się zakprzyjaźnić - zauważyła, bez sympatii, ale i bez agresji. Fu nie budziła jej niechęci, pewnie dlatego, że naprawdę potrafiła udawać przyjaźnie nastawioną do świata. Cokolwiek miała w głowie, skrzętnie to ukrywała.
  - Dlaczego tak myślisz? - odpowiedziała dziewczyna, chociaż musiała zdawać sobie sprawę, jak fałszywie zabrzmi.
  - Zaprzeczasz?
 Fu wzruszyła ramionami.
  - Dlaczego według ciebie chciałam się spotkać?
Ino rozejrzała się dookoła. Natrafiła wzrokiem na chłopaka z wieloma kolczykami w uszach i nienaturalnie uczernionych farbą włosach, który wcześniej podbijał do Sakury, a teraz spoglądał w ich kierunku.
- W tym miejscu? Żeby mnie zastraszyć. A skoro twoje intencje są jasne, moje podejrzewam też, to może wybierzmy się w miejsce gdzie można porozmawiać poważnie.
Fu nie sprawiała wrażenia zaskoczonej.
  - A co, klub wam się nie podoba? W gimnazjum przychodziłam tu z Gaarą w każdy weekend, więc mam sentyment.
  Nietrudno było zgadnąć, że te słowa były dobrane celowo. I odniosły skutek, ale Ino starała się ukryć, że ją rozdrażniły. Mało skutecznie.
  - Powinnaś się z tym pogodzić,  że zostały ci tylko sentymenty - skomentowała.
Fu lekceważąco machnęła ręką, jak gdyby chciała ją odprawić. Ale w jej oczach widać było złość.
  - Nie prowokuj mnie, lala. Jeśli zechcę odbić ci Gaarę, to to zrobię.
 Ino zmusiła się do kontrolowania mimiki twarzy. Była wytrącona z równowagi i najchętniej wymierzyłaby rozmówczyni siarczysty policzek, żeby z jej twarzy spełzł bezczelny uśmiech. Ale musiała się opanować.
  - Nie licz na to - odparła.
Fu uśmiechnęła się szerzej.
  - Nie? A to dlaczego? Bo to wielka miłość i przeznaczenie?
 Ino pokręciła przecząco głową. Miała wrażenie, że dostrzegła w spojrzeniu Fu szczere zainteresowanie.
  - Nie. Ponieważ ci na to nie pozwolę.
  Fumi oparła się na krześle i mierzyła ją wzrokiem, jakby próbowała ją na nowo ocenić.
  - Przyznaję, to pozytywne zaskoczenie. Jesteś zupełnie inna.
  Ino przymrużyła oczy z irytacją. Miała wrażenie, że wie do czego jej rozmówczyni zmierza.
  - Inna niż kto? - zapytała mimo wszystko.
  Fu wzruszyła ramionami. W jej postawie kryło się stanowczo zbyt dużo samozadowolenia.
  - Myślę, że wiesz. Upolowałaś Gaarę, bo obudziłaś w nim głęboko skrywany instynkt, żeby się kimś opiekować. Hotaru żerowała na tym samym. - Zastanowiła się, po czym dodała: - Nie chowaj pazurków. Przydadzą się, gdy Hotaru zrobi z twojego życia piekło.

***
Fu rozmawiała z Shiro, chłopakiem, którego znała z widzenia, bo spotkała go parę razy na imprezach. Nie spodziewałaby się go spotkać w "Pandemonium", ale skoro już tak się złożyło, mogła wyzyskać okazję i chwilę z nim pogadać.
Czuła się bardzo nie na swoim miejscu. Nie powinno jej to dziwić, bo nie była tu od lat, na dodatek  tym klubem nie wiązały się przyjemne wspomnienia. Próbowała jednak odnaleźć w sobie zapał do imprezowania i wymyślić coś, żeby zatrzymać Ino i Sakurę jeszcze jakiś czas. Ewidentnie nie odpowiadała im tutejsza atmosfera. Nie kusił ich parkiet - temu akurat się nie dziwiła, bo było za tłoczno, a połowa tancerzy tak upalona, że potykali się o własne nogi. Ignorowały chłopaków, nie były skore do flirtów i Fu już zwątpiła, że da radę rozruszać te dwie nudziary. Jednak, gdy były skazane tylko na swój stolik i własne towarzystwo, rozmowa się nie kleiła. Ino odpowiadała jej z wyższością, jakby chciała pokazać, że jest z lepszej sfery niż całe to towarzystwo, a jej koleżanka nawet nie musiała się odzywać, wprost emanowała pogardą dla tego miejsca.
Fu postanowiła więc zostawić je na kilka minut same, żeby odetchnęły od jej ewidentnie niemiłego towarzystwa i zabsorbowały atmosferę. Ona też potrzebowała odetchnąć. Obie działały jej na nerwy, a już szczególnie Ino - z tą swoją pewnością siebie, którą nawet bez słów przekazywała jasny komunikat: wiem, kogo chcesz, i wiem, że go nie dostaniesz.
Fu niezbyt uważnie słuchała opowiadania Shiro o próbach jego amatorskiego zespołu. Zdaje się, że próbował ją na którąś zaprosić, ale udawała, że tego nie zauważyła. Zła na własną niecierpliwość i na to, że jednak się denerwuje, zerknęła na wyświetlacz telefonu. Nie po to, by sprawdzić godzinę, ale by utwierdzić się w przekonaniu, że do Gaary dotarł jej komunikat. Miała kilka nieodebranych połączeń, a więc Hotaru musiała wywiązać się ze swojej roli zgodnie z przewidywaniami.
Było oczywiste, że chcąc jak zwykle być tą "porządną" pobiegnie z donosem do Gaary. Fu oczekiwała, że raczej zrobi to trochę wcześniej, ale widać Hotaru grała na czas. Może liczyła, że rozpęta się prawdziwe piekło, jeśli Ino upije się i przygrucha sobie jakiegoś pajaca - chociaż Fu, nawet sugerując podobny scenariusz, na nic takiego nie liczyła. Nie miała w życiu takiego farta.
Gaara i tak powinien być wystarczająco wściekły na całą tę sytuację i Fu chciała wiedzieć, jak się zachowa. To by jej powiedziało na temat jego stosunku do niej znacznie więcej niż jakiekolwiek wypowiedziane słowa. Mógł mówić, że nie traktuje jej jak dawniej, ale ona nie była skłonna tak łatwo w to uwierzyć. A musiała wiedzieć na pewno, bo nie zamierzała błaźnić się walką skazaną na niepowodzenie. Nie była naiwniaczką jak Hotaru i nie wmawiała sobie, że wszystko pójdzie po jej myśli jeśli tylko będzie wytrwała, bo wydaje jej się, że istnieje coś takiego jak przeznaczenie i ona potrafi je rozszyfrować.
Nie - Fu zdawała sobie sprawę, że chodząc za Gaarą zrobi z siebie idotkę, i że im bardziej będzie natarczywa tym bardziej on będzie nią gardził. Między innymi dlatego nie szukała okazji, żeby go uwieść. Nawet gdyby jej się to udało, coś tak płytkiego jak przypadkowy seks na zawsze przypięłoby jej w głowie Gaary etykietkę jednej z wielu. A przecież tyle czasu pracowała na to, by zapisać się w jego umyśle jako ta niezwyczajna, nieprzewidywalna, niepowtarzalna.
Może to było za mało. Może rzeczywiście, gdy widzieli się ostatnio, potraktował ją tylko jako przykład. Może jedynym powodem, dla którego po tylu latach zapytał ją, co naprawdę o nim myślała po akcji z przypadkowym morderstwem, i dlaczego naprawdę wtedy z nim zerwała, było to, że chciał wiedzieć, jak dziewczyna - zaangażowana emocjonalnie jakakolwiek dziewczyna - widziała taką sytuację.
Ona przyznała się, że jego czyn nie wzbudził w niej odrazy, że zerwała z nim zapobiegawczo, żeby nie wzbudzić odrazy w nim, ale - choć nie wiedziała do końca, jakiej reakcji się po nim spodziewała - spotkało ją rozczarowanie. Gaara nie sprawiał wrażenia, jakby znaczyły coś dla niego słowa, że od niej i tylko od niej może oczekiwać pełnej akceptacji, cokolwiek by nie zrobił. Można było pomyśleć, że nie obchodzi go jej zdanie, ani jej wyjątkowość, bo chce tylko typowego przykładu, odpowiedzi, czy jakakolwiek dziewczyna mogłaby być wystarczająco wyrozumiała, żeby zaakceptować błąd tego kalibru.
Jakakolwiek dziewczyna - nigdy nie sądziła, że wpadnie do takiej szufladki. Nie mówiąc już o tym, że po raz pierwszy Gaara przyznał, że wrzucenie przypadkowego gościa pod samochód było błędem. Wiedziała, że tak uważa, ale zawsze był zbyt dumny i zbyt uparty, żeby przyznać, że wolałby aby tamta sytuacja nie miała miejsca.
Czy to oznaczało, że straciła wyjątkowe miejsce w jego sercu, że przestał się o nią troszczyć w sposób w jaki do tego przywykła? Musiała się tego dowiedzieć, tak czy inaczej nie mając wiele do stracenia. Liczyła, że pójdzie po jej myśli, ale nawet jeśli nie - przynajmniej będzie wiedziała, na czym stoi. Chciała, właściwie musiała wiedzieć, na kogo będzie się bardziej złościł.
Oczywiście, że nieraz działała Gaarze na nerwy. Drażniły ją niektóre jej zachowania, ale tak naprawdę nigdy tego nie okazywał. Jeśli namówiła Hotaru na coś, z czego Gaara był niezadowolony, to nie na niej koncentrowało się jego niezadowolenie. To była część ich nieartykułowanej umowy, mogła zrobić coś szalonego, mogła mieć głupie pomysły - to część jej jestestwa i Gaara nie próbował na siłę jej zmieniać.
Fu lubiła go tak bardzo, właściwie od dnia, kiedy go poznała, właśnie dlatego, że był tak różny od niej. Ona szła na żywioł, chciała być wszędzie tam, gdzie się coś działo, bo lubiła uczucie płynięcia z prądem, wolności, ulotności własnego istnienia i własnej nieistotności. Gaara pakował się w podobne sytuacje, ale z przeciwnych powodów - cokolwiek się działo chciał sytuację ujarzmić, zapanować nad nią. To na górskich stokach i w barach ujawniała się w pełni jego potrzeba kontroli, którą na co dzień widać było głównie w tym, że lubił mieć wszystko poukładane według własnej myśli. Włącznie z ludźmi, którymi się otaczał, którzy zwykle słuchali go nawet tego nie zauważając. Złościło go, kiedy ktoś robił coś wbrew jego wyobrażeniom.
Jednocześnie jednak, mając taką silną potrzebę kontroli, naprawdę cenił tylko to, nad czym nie mógł zapanować. Góry, żywioł, naturę. Ją i jej niechęć do podporządkowania się komukolwiek. Dlatego mogła tak długo utrzymywać jego zainteresowanie i dlatego bardziej liczył się z nią niż z Hotaru, do której przecież miał słabość. Ale Hotaru była, i dalej jest w niego tak zapatrzona, że z góry skreśliła swoje szanse, żeby się naprawdę liczyć.
Fu wiedziała z obserwacji, że chociaż Ino ma w sobie niezależność i temperament, to jednak w wielu sytuacjach pozwala Gaarze za siebie decydować. I mimo to miałaby wygrać? Kłóciłoby się to z zasadami logiki.
Fu, coraz bardziej zniecierpliwiona, spojrzała w kierunku wybranego przez siebie stolika. Wybrała miejsce tuż przy schodach do wyjścia na parking, w takim miejscu, w które nie rzucało się w oczy, bo jednak nie chciała przyciągać zbyt wiele uwagi. Miałaby tylko kłopoty gdyby interesowały się nimi jakieś ciemne typki. Wbrew temu, co próbowała sama siebie wmówić, ona sama nie czuła się w tym klubie bezpiecznie, i to na poziomie, który jej przeszkadzał.
Teraz jednak coś innego ją zaniepokoiło. Ino wyjęła z torebki telefon i spojrzała na wyświetlacz. Tylko tego brakowało, żeby jak grzeczna dziewczynka dzwoniła teraz do swojego chłopaka.
- Hej! - Nagły okrzyk ze strony Shiro przypomniał jej o istnieniu rozmówcy. Fu odwróciła się, zaskoczona, tylko po to, by napotkać wrogie spojrzenie Sasuke. Gaara na nią nie patrzył. Wykręcił rękę Shiro i bezceremonialnie wypchnął go na bok. Z tłumu otaczających ich ludzi nikt nie zwrócił na to uwagi, bo przepychanki były na porządku dziennym.
  - Sprawdź, czy nie ma cię za drzwiami - polecił chłopakowi Gaara. Shiro opanował zaskoczenie i zmył się jak niepyszny.
  - Nie dostawiał się do mnie - powiedziała Fu. Nie dlatego, że chciała zarzucić Gaarze zazdrość - był tak ewidentnie rozgniewany, że nie przyszłoby jej do głowy się z nim droczyć. To była pół-automatyczna reakcja, zupełnie jakby jej mózg przypomniał sobie setkę podobnych sytuacji i kazał jej postąpić zgodnie ze scenariuszem. Kiedyś powiedziałaby to samo, niezależnie od sytuacji, a Gaara bez względu na to natrzaskałby gościowi po ryju.
  - Mała strata. Gdzie jest Ino?
 Fu spojrzała na niego hardo.
  - Niby dlaczego mam to wiedzieć?
  - Nie pyskuj, skoro pytam grzecznie.
Fu nie bardzo wiedziała jak zareagować na taką opryskliwą odpowiedź z jego strony. Tymczasem wtrącił się Uchiha.
  - Widzę je.
  Fu bezwiednie podążyła za jego wzrokiem, chociaż przecież i tak wiedziała, gdzie jest ten cholerny stolik. Ale kiedy spostrzegła, co się dzieje - i wiedziała, że Sasuke z Gaarą za jej plecami też to widzą - poczuła, jakby żołądek wykręcił jej się na drugą stronę.
Sakura i Ino rozprawiały nad czymś z nisko pochylonymi głowami, bo przez aktualnie grany heavy metalowy kawałek trudno było prowadzić rozmowy. Ino patrzyła na wyświetlacz telefonu, który położyła z boku. Żadna z dziewczyn nie zwróciła uwagi na chłopaka, który przechodząc koło stolika szybkim ruchem wrzucił tabletkę do drinka.
Zręcznie. Fu, bogata w doświadczenia z różnych klubów, lubiła myśleć, że przy niej taki numer by nie przeszedł, niezależnie jak wiele razy typek go praktykował. A na pewno miał wprawę. Nie obejrzał się nawet ani nie zawahał, tylko poszedł dalej i zajął strategiczny punkt obserwacyjny na schodach. Oparł się o barierkę z telefonem w ręce, jak ktoś kto na imprezie nie może znaleźć sobie ciekawszego zajęcia niż smsowanie. Jednocześnie miał świetny widok na stolik, o który mu chodziło.
  - Jebany skurwysyn. - Głos Sasuke dobiegł do Fu jak przez szybę. Czuła, że robi jej się słabo, bo doskonale zdawała sobie sprawę, jak to wszystko wygląda z perspektywy Gaary.
 Kiedy myślała o tym, że zapraszając Ino na imprezę może będzie miała szczęście i rozpęta awanturę, myślała o tym, jak Gaara wściekłby się - i jak ona by triumfowała - gdyby Ino skorzystała z chwili wolności i pozwoliła sobie na flirty. Mogłaby wtedy powiedzieć Gaarze: czym twoja miłość życia różni się od którejkolwiek z dziewczyn, które ci naraiłam? Znajdę ci dziesięć takich samych.
Ale wykazała się bardzo małą wyobraźnią i niechcący rozpętała piekło.
 

11 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta Fu coraz bardziej mnie irytuje :/ Uhuhu widzę Gaara i Sasuke niezadowoleni :) Hmm a jakby tak Ino wypiła tego drinka ciekawe co by sie stało :) ale i tak jeszczw liczw coś z Ino i Sasuke ;) Życzę weny i czekam na nastepny rozdzial :) Buziaczki :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwiam Twoją wytrwałość, zarówno w komentowaniu jak forsowaniu pomysłu :P W trakcie pisania tego ff nabrałam ochoty, żeby ich sparingować. Nie mogę strolować sama siebie, skoro to opowiadanie GaaI, ale mam koncepcję na pewien wątek SasuIno, może Ci się spodoba ;)

      Usuń
  3. Ja jestem cierpliwa :) Bardzo lubię twoje opowiadania :) cieszy mnie bardzo że chociaż troszeczkę Cię inspiruje :) A pomyśleć że zobaczyłam Twojego Bloga przypadkowo :-* Czekam i czekać będę na twoje nowe rozdziały :) Nawet jak kiedyś przestaniesz pisać ja z sentymentem będę do niego wracać :-* a co do SasuIno nie obrażę się :) z miłą chęcią też poczytam o nich wątek ;) Milego dnia no i mam nadzieję że za niedługo bede mogla skomentować nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się pisze, powoli ale progres jakiś jest ;)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej bardzo się cieszę że nadal piszesz. Wchodzę regularnie na Twojego bloga i lubię to zaskoczenie gdy pojawia się Nowa notka. Życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę się doczekać następnego wpisu! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję Wam! Niewiele napisałam, bo mam zawrót głowy, ale wezmę się za to, naprawdę :D

    OdpowiedzUsuń