środa, 28 października 2015

Rozdział 47.


- Jesteś słabą aktorką, Hotaru. Złośliwa satysfakcja jest wypisana na twojej twarzy, bez żadnych wątpliwości, jasna jak tekst w furiganie – powiedziała Fumi i palcem wskazującym zakreśliła owalny kształt w powietrzu.
Hotaru nie odpierała zarzutu, zamiast tego wzruszyła ramionami.
Siedziały przy stoliku w klubie wspinaczkowym. Obie zamówiły piwo, ale nie zauważały stojących przed nimi kufli. Hotaru czuła się dziwnie niekomfortowo. Ostatnio nie lubiła przebywać z Fumi sam na sam, bez towarzystwa kogokowiek innego z paczki. Rozmawianie z nią w takich okolicznościach stwarzało okazję do konfrontacji, na którą z jednej strony miała ochotę, a z drugiej nie chciała do niej doprowadzać.
W końcu przyjaźniły się od lat. Nawet teraz uważała ją za przyjaciółkę.
To zawsze była bardzo trudna przyjaźń.

- Wcale nie twierdzę, że nie mam z tego żadnej satysfakcji. Twoja porażka mnie nie martwi – odpowiedziała szczerze.
Fumi wpatrywała się w nią opierając głowę na dłoni i mrużąc oczy.
- Moja porażka? – powtórzyła, a ton jej głosu oscylował między rozbawieniem a złością. – Gdzie się podziała twoja godność? Ty powinnaś czuć się urażona. Tak bardzo cię raniło, że Gaara nie traktuje cię poważnie, że go rzuciłaś, a teraz jakaś dziunia pojawia się nie wiadomo skąd i dostaje wszystko, czego chciałaś.
Hotaru żachnęła się. Zaskoczyło ją, że Fumi tak podsumowała całą sytuację. Właściwie nie miała o niczym pojęcia pojęcia, a i tak trafiła w sedno.
- Nie rzuciłam go – powiedziała.
Fu uniosła brwi. Była zaintrygowana, mimo przekonania, że i tak wie wszystko najlepiej.
- Jak to było? – zapytała. Trudno było ocenić, czy jej ciekawość bierze się ze złośliwości czy faktycznego zainteresowania.
Hotaru uśmiechnęła się bezwiednie. Rzadko zdarzało się, żeby miała nad Fu jakąś przewagę, potrafiła więc docenić chwilę.
- Przyznaj, zżera cię ciekawość. Robiłaś, co mogłaś, rzucałaś mi kłody pod nogi, a zerwaliśmy kiedy ciebie nie było i bez żadnego twojego udziału.
Fumi pokręciła przecząco głową. Nie wyglądała na urażoną.
- Sasuke ci wmówił, że próbowałam torpedować twój związek. Ale, wierz mi, gdybyś mi tak przeszkadzała, nie traciłabym czasu na podchody – odpowiedziała z irytującą pewnością siebie. – Słyszałam kilka wersji i wszystkie są mało wiarygodne. Jugito przedstawiła najciekawszą, ale za to totalnie nieprawdopodobną. Chcesz posłuchać?
Hotaru wiedziała, że to pytanie retoryczne: Fumi nie interesowało, czy rzeczywiście miała ochotę jej słuchać.
- Pewnie, mów – odparła ze zrezygnowaniem.
Fumi wyprostowała się na krześle, zapewne sądząc, że teraz koncentruje na sobie całą jej uwagę. Hotaru nie była aż tak zaintrygowana, i tak wiedziała, co usłyszy. W końcu jej źródłem informacji była Jugito, a ona nigdy by nie uwierzyła, że Sasuke odbił kumplowi dziewczynę.
- A więc, Gaara chciał, żebyś przestała uczestniczyć w zakładach. Ty odmówiłaś, więc z tobą zerwał. – Ton Fu jednoznacznie wskazywał, że uważa to za bujdę.
Hotaru nie odpowiedziała od razu na zawartą w tym zdaniu wątpliwość.
- Co w tym tak trudnego do uwierzenia? Jeden chłopak spadł ze ściany i złamał sobie kręgosłup.
Fumi wzruszyła nieznacznie ramionami.
- Wyobraź sobie, że wiem, Yagura zdał mi relację przez telefon. Niektórzy się tym tak przejęli, zupełnie jakby nie wiedzieli, o co chodzi w tej zabawie – skomentowała z lekceważeniem.
Dla Hotaru ton jej wypowiedzi był rażący.
- Widać niektórzy z nas nie wiedzieli – odpowiedziała. Fu w żaden sposób na to nie zareagowała, wciąż patrzyła na nią wyczekująco. – Gaara wtedy chciał, żebym się wycofała, ale sam nawet nie myślał rezygnować.
Hotaru widziała brak logiki w takim zachowaniu i spodziewała się, że Fu to jakoś skomentuje – przyzna, że Gaara nie miał prawa wymagać od niej czegoś takiego, gdy on wciąż ponosił ryzyko. Jednak Fumi to w ogóle nie zainteresowało.
- Ale to nie było ultimatum w rodzaju: rezygnujesz albo się rozstaniemy – powiedziała z przekonaniem.
Jej wiara we własną nieomylność była dziś wyjątkowo irytująca.
- Skąd wiesz? – zapytała.
- Bo Gaara nie należy do osób, które wymuszają cokolwiek szantażem. Gdybyś go znała tak dobrze jak ja, też byś to wiedziała – odparła Fumi wprost.
Hotaru powstrzymała się przed powiedzeniem czegoś zgryźliwego. Uśmiechnęła się wymuszenie.
- Uznałam to za dobrą okazję i powiedziałam, że tak, zrezygnuję, jeśli ustąpi i zamieszkamy razem.
Fumi okazała całkowity brak taktu i parsknęła śmiechem.
- Co zrobiłaś? Założę się, że twój serdeczny przyjaciel Sasuke poddał ci taki idiotyczny pomysł.
Hotaru nic nie odpowiedziała, cofnęła się na oparcie krzesła przygryzając wargi. Była urażona, chociaż to nie brak wyczucia ze strony Fu ją uraził. Niczego innego nie można było od niej oczekiwać. To jej domyślność działała jej na nerwy.
Sasuke nie podpowiedział jej idei wspólnego mieszkania, ale zawsze przekonywał ją, że powinna bardziej zdecydowanie określać oczekiwania.
- Gaara odmówił, ja z nim zerwałam, bo wbrew temu, co myślisz, mam jakąś godność – powiedziała niechętnie. – Koniec historii.
Fumi potrząsnęła głową. Nawet nie próbowała ukrywać rozbawienia.
- Naprawdę? A gdzie ta część, w której dostajesz kosza od Sasuke, którego próbowałaś uwieść, żeby odegrać się na Gaarze? – zapytała. – Pewnie myślałaś, że będzie zazdrosny i zmieni zdanie. Nie mogłaś zrobić nic głupszego. Gdybym tu była, nie pozwoliłabym ci na to.
Hotaru głośno prychnęła.
- O tak, bo ty zawsze byłaś tak bardzo po mojej stronie.
Fumi spoważniała. Popatrzyła na nią, przymykając powieki.
- Byłam. Nie przeszkadzał mi wasz związek – ostatnie słowo zaakcentowała z widocznym lekceważeniem. – W każdym razie, nie za bardzo. Gaarze zależało, ale nie przesadnie. Nie byłaś dla mnie żadną konkurencją. – Na widok jej wyrazu twarzy Fu przewróciła oczami. – Nie ma się o co obrażać, obie wiemy, że tak było.
- Było tak, bo dopilnowałaś, żeby się za bardzo nie angażował – odpowiedziała Hotaru z niechęcią.
- Wiem, jestem zdzirą – odpowiedziała Fu obojętnie.
Hotaru przytaknęła jej z poważnym wyrazem twarzy.
- Owszem, jesteś. Trudne dzieciństwo cię nie usprawiedliwia. – Było oczywiste, że na Fumi jej słowa nie zrobiły żadnego wrażenia, więc dodała z gorzką satysfakcją: - I tak teraz już nic nie możesz zrobić. Wszystko ma swoje granice, nawet tolerancja Gaary wobec twoich manipulacji.
- Możesz mnie obrażać, nie rusza mnie to – odparła Fumi. - Ale nie posądzaj mnie o złe intencje względem niego. Jestem lojalna.
Hotaru prychnęła.
- Może tak ci się wydaje, w jakiś totalnie pokręcony sposób – skomentowała.
Fumi zmierzyła ją wzrokiem. Milczała przez chwilę, jakby się nad czymś zastanawiając.
- Przyjaciele są od tego, żeby zareagować, kiedy ktoś popełnia błąd. Faceci popełniają ich mnóstwo, gdy zamiast mózgiem, zaczynają myśleć inną częścią ciała – oceniła.
- Świetnie – skomentowała Hotaru kwaśno. – To co z tym zamierzasz zrobić?
- Na razie nic. Zaczekam.
- To bardzo nie w twoim stylu – skomentowała Hotaru kpiącym tonem.
Fumi wzruszyła ramionami.
- Nie posłużę się żadną z twoich metod, bo nie jestem idiotką – powiedziała. – I strzeliłabym do własnej bramki udowadniając Gaarze, że ma rację w swoim zwichrowanym postrzeganiu świata, w którym ja jestem zdemoralizowaną zdzirą, a Ino – wypowiedziała jej imię z widoczną pogardą – jest wzorem wszelkich cnót, brakuje jej tylko kwietnego wianka albo złotej aureoli.
Hotaru potrząsnęła głową z powątpiewaniem.
- Ciekawe, jak zamierzasz udowodnić, że tak nie jest.
Fumi przymrużyła powieki.
- Wcześniej lub później znajdzie się okazja. Chyba zgodzisz się ze mną, że ideałów nie ma, chociaż niektórzy dobrze się maskują.

***
Sasuke siedział na sofie w salonie, a Ino naprzeciwko niego w fotelu. Dostała od Temari specjalne zadanie dotrzymania chłopakowi towarzystwa nim ona przedrze się przez korek i wróci ze spotkania ze swoim ojcem.
W praktyce jednak to Sasuke dotrzymywał jej towarzystwa. Na dodatek miała wrażenie, że traktuje ją z irytującą pobłażliwością.
- Dla mnie pomysł ze wspólnym mieszkaniem jest karkołomny – powiedział, nie kryjąc rozbawienia. – Jednak, skoro już padła propozycja, spodziewałbym się raczej, że Gaara będzie mieć wątpliwości, nie ty.
Ino popatrzyła na niego z urazą.
- No tak, tylko że ja jestem słabym ogniwem.
Sasuke zatopił się głębiej w oparciu kanapy i popatrzył na nią wyczekująco.
- Więc posłuchajmy. Co masz sobie do zarzucenia?
Ino nie podobał się protekcjonalny ton, którym się do niej zwracał, ale uznała, że będzie ponad to.
- Wszystko. Jestem kosmiczną bałaganiarą, rozsiewam kosmetyki po całym mieszkaniu, nigdy nie odkładam rzeczy na miejsce – wysunęła oskarżenia pod własnym adresem. – A Gaarze przeszkadzają krzywo postawione buty w przedpokoju.
- To prawda – potwierdził Sasuke.
Ino przymrużyła oczy, niezadowolona, że jej przerywa.
- Rozpieściłam koty i włażą dosłownie wszędzie, nie oduczysz dziesięcioletniego kota wskakiwania na meble – dodała. – Na dodatek one przez cały rok gubią sierść. Nie podrzucę ich mojej matce, jestem za nie odpowiedzialna.
- Koty to może być poważny problem – skomentował Sasuke.
Popatrzyła na niego ostrzegawczo.
- Nieważne, jak wcześnie wstanę i tak zawsze jestem rano spóźniona, ogarniam wszystko na szybko i nie robię połowy rzeczy, które powinnam. I zawsze jestem nie do zniesienia, kiedy uczę się do egzaminów, wściekam się, kiedy coś mi nie wychodzi i wyżywam się na otoczeniu.
Sasuke pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Jestem pewny, że w ciągu roku znajomości Gaara nie dostrzegł wiele poza twoim biustem, gdzie tu mówić o zauważeniu jędzowatego temperamentu.
Ino zatrzymała na nim wzrok.
- Nie pomagasz – syknęła ze złością.
Sasuke popatrzył na nią przez chwilę z zastanowieniem, po czym zapytał:
- Jesteś pewna, że przeprowadzka obejmuje koty?
Popatrzyła na niego złowróżbnie. Wyglądało na to, że Sasuke świetnie bawi się jej kosztem, i na pewno tego pożałuje.
- Tak, koty są w pakiecie – warknęła.
- A więc pozwól, że coś ci powiem, może to rozjaśni sytuację. Gaara nienawidzi kotów.
Popatrzyła na niego, zdezorientowana.
- To szokująca wiadomość, jak mogłabym się zorientować - odparła ironicznie.
- Mam na myśli: naprawdę nienawidzi. Albo się ich boi, jeśli wolisz – odparł Sasuke, z miną męczennika, jakby musiał coś tłumaczyć krnąbrnemu dziecku. – W gimnazjum mieliśmy mało przyjemną przygodę z kotem, który wlazł na drzewo i miauczał wniebogłosy, więc, jako że mamy dobre serca, postanowiliśmy go ratować. To była prawdziwie wredna kreatura, z piekielnie ostrymi pazurami. Dziwię się, że ślady nie zostały mi do dzisiaj.
Ino już zaczęła traktować jego słowa poważnie, ale przedramatyzowany ton wskazywał, że jednak się pomyliła.
- Koloryzujesz. To tylko kot, a opowiadasz jak o bestii z siedmioma głowami.
- Głowę na szczęście miał tylko jedną – odpowiedział Sasuke. – I owszem, trochę przesadzam. Ale wierz mi, wyglądałem jak po spotkaniu ze stadem dzikich zwierząt, a i tak w porównaniu z Gaarą wyszedłem bez szwanku.
- A kot? - spytała.
- Kot oczywiście spieprzył, zawsze spadają na cztery łapy – odparł Sasuke, urażony jej niedelikatnością. - Miło, że się przejęłaś. Wracając do tematu, wiesz co chcę ci uświadomić?
- Że Gaara ma poważny uraz do kotów – odpowiedziała.
Sasuke skinął głową.
- A jednak bierze je w pakiecie, to chyba o czymś świadczy? – Zawahał się, po czym dodał: - To oczywiście nie znaczy, że nie będzie żałował. Ani, że jest w pełni sprawny umysłowo. Czym byłoby życie bez popełniania błędów?
Ino przechyliła się przez stół i uszczypnęła go w ramię.
- Zamknij się. Jesteś najgorszym materiałem na kumpla, jakiego można sobie wyobrazić.
Ale dobrze wiedziała, że to nieprawda.

***
Ino weszła do klatki schodowej i podeszła do drzwi, ale nim wyciągnęła z torebki klucze usłyszała swoje imię. Odwróciła się, by zobaczyć Kibę, który właśnie schodził ze schodów.
Poczuła się jak dziecko przyłapane na wykradaniu z kuchni cukierków. Mimo, że byli sąsiadami, ostatnio wcale nie widywała się z Kibą. On unikał spotkań „rodzinnych”, które od czasu do czasu organizowała jego matka. Ino spotykała na nich Hanę, ale nigdy Kiby, z wyjątkiem tej pierwszej niesamowicie krępującej kolacji z rodzicami. Ino z kolei nie bywała na spotkaniach towarzyskich, które wieczorami organizowali to jedni, to drudzy sąsiedzi. Zwykle dlatego, że poza uczelnią i zajęciami dodatkowymi prawie cały czas spędzała z Gaarą i rzadko bywała w domu. Ale również dlatego, że chciała uniknąć dziwnych sytuacji.
Gdyby jej ojciec nie wiązał się romantycznie z matką Kiby, nie byłoby nawet w połowie tak dziwnie. Ostatecznie, mimo pewnych nieporozumień, jakoś się dogadywali. Ale teraz wszystko wydawało się jeszcze bardziej pogmatwane.
- Dziwne, że jeszcze tu bywasz. Myślałem, że już się wyprowadziłaś. – Kiba odezwał się pierwszy. Nie była pewna, czy powinna traktować to jako neutralne nawiązanie rozmowy, ale zdecydowała, że tak zrobi.
- Jeszcze nie... Prawie.
Kiba uśmiechnął się ledwie dostrzegalnie i znów nie wiedziała, czy traktować to jako wyraz sympatii czy złośliwość.
- Co cię powstrzymuje?
Przygryzła nerwowo wargi. Mogłaby odpowiedzieć, że konieczność rozmowy z matką – coś, co traktowała jako ostatnią konieczną rzecz na liście spraw do odhaczenia. Wciąż to odkładała, wmawiając sobie, że jeśli potraktuje tę sprawę jak formalność, naprawdę się nią stanie. Podświadomie jednak wiedziała, że Mako prawdopodobnie spróbuje sabotować jej plany i wszystko weźmie w łeb.
-Może ogarnęły cię wątpliwości? – spytał Kiba, opierając się łokciem o poręcz schodów.
Ino przymrużyła oczy.
- Nie zaczynaj.
Kiba przyglądał jej się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Irytowało ją, że nie jest w stanie odczytać jego intencji.
Zwykle trudno mu było ukrywać emocje i można było z niego czytać jak z kartki. Pod tym względem był zupełnym przeciwieństwem Sasuke. Gaary także.
- Zakładam, że wiesz, co robisz. A nawet jeśli okaże się, że nie, pamiętaj, że masz przyjaciół, na których możesz liczyć.
Nie była pewna, czego się po nim spodziewała, ale na pewno nie tego.
- Ty się do nich zaliczasz? – zapytała bez zastanowienia.
Natychmiast zdała sobie sprawę, że to dalekie od uprzejmości pytanie.
- Chciałbym. Bądźmy w kontakcie – odpowiedział Kiba.
To zdanie poprawiło jej humor.
- Raczej tego nie unikniemy. Pomyśl tylko, jeśli nasi rodzice wezmą ślub...
Kiba wzdrygnął się, jakby chciał z siebie strząsnąć tę myśl.
- Mało prawdopodobne, moja matka zraziła się do instytucji małżeństwa.
- Więc ma coś wspólnego z moją.

***
Ino patrzyła z umiarkowanym zainteresowaniem, jak jej matka położyła torebkę na stoliku, obok filiżanki z kawą, i zaczęła grzebać w środku w poszukiwaniu czegoś, co chciała jej pokazać.
- Chyba nie wzięłam – powiedziała w końcu kobieta, poddając się.
- A co to takiego? – zapytała Ino.
Mako pozbierała kosmetyki i wrzuciła do torebki, potem odłożyła ją na krześle obok i dopiero wtedy skierowała uwagę na córkę.
- Zaproszenie na turniej taneczny w Kioto.
Ino powstrzymała się przed wyrażeniem irytacji, zamiast tego pokręciła głową.
- Nie znajdę czasu – powiedziała.
- Nie zapytasz nawet o termin? – odparła Mako, krytycznie marszcząc brwi.
Ino wzruszyła ramionami. Na końcu języka miała argument o tym, że Kimimaro na pewno nie będzie zainteresowany żadnym turniejem, ale matka ją uprzedziła.
- Ostatnio zaniedbałaś zajęcia, ale mam dla ciebie rozwiązanie. Znalazłam dla ciebie nowego partnera. – Zawiesiła głos jakby oczekiwała, że jej słowa wywołają wrażenie.
Ino nie była zdziwiona, że Mako w końcu zrealizowała od dawna zamierzony cel, ale nie próbowała się zmusić do okazania entuzjazmu.
Mako cmoknęła z niezadowoleniem i dodała:
- Nie wiem, czy wiesz, ale dziewczyna, z którą tańczył Sai, wychodzi za mąż i wyjeżdża do Stanów. Już się z nim widziałam i powiedział, że chętnie będzie z tobą pracować.
Tym razem jej słowa wywołały zamierzone wrażenie. Ino wpatrywała się w nią przez chwilę, przyswajając informację, której w żadnym wypadku nie spodziewała się usłyszeć.
- O, nie – wymsknęło jej się.
Mako zmarszczyła brwi.
- Słucham?
Ino, opanowawszy pierwszy szok, odzyskała wigor.
- Nie ma mowy. Sai jest profesjonalistą, a ja amatorką.
Mako przechyliła głowę na bok i popatrzyła na nią z osobliwym zainteresowaniem.
- Na pewno nie będzie dużej przepaści, musiałabyś tylko więcej ćwiczyć. Niby czego ci brakuje?
- Chęci – odcięła się Ino, zanim zdążyła ugryźć się w język.
Mako popatrzyła na nią pochmurnie.
- To dla ciebie ogromna szansa, dobrze się zastanów zanim ją odrzucisz - powiedziała.
Było oczywiste, że nie brała wcale pod uwagę możliwości odmowy.
Ino potrząsnęła głową.
- Nie, mamo, nie zamierzam zajmować się tańcem na tym poziomie.
- Ostatnio za bardzo ograniczyłaś treningi – odparła kobieta, jakby zupełnie nie przyjmowała do wiadomości tej odpowiedzi.
- Nie bez powodu.
Po wyrazie twarzy matki widziała, że ją rozeźliła. Kobieta patrzyła na nią przez chwilę, po czym powiedziała ugodowym tonem:
- Do niczego cię nie zmuszam, przemyśl tę propozycję i wrócimy do tematu za kilka dni. Ty także chciałaś mi coś powiedzieć, o co chodzi?
Ino poczuła się tylko bardziej zirytowana, gdy usłyszała to pytanie – wiedziała bowiem, że Mako nie zadała go z prawdziwego zainteresowania, a tylko dlatego, by zmienić temat. By zmusić ją do odwrócenia myśli w kierunku czegoś innego, przyzwyczajenia się do jej propozycji i potem powrotu do niej, z przekonaniem, że za drugim razem będzie łatwiej.
- Mam zamiar zamieszkać z Gaarą - powiedziała wprost, zapominając o pierwotnie założonej strategii stopniowego dozowania informacji.
Mogła oczekiwać, że matce odejmie na chwilę mowę. Przez długą chwilę wpatrywała się w nią z niekłamanym szokiem.
- Słucham?
Ino poczuła się znacznie pewniej.
- Chcemy razem mieszkać.
Wtedy kobieta odzyskała zwykłe opanowanie. Napiła się kawy i odkładając filiżankę na stolik, zapytała:
- Wpadliście, tak? – To nawet nie brzmiało jak pytanie, raczej jak stwierdzenie faktu oczekujące jedynie zatwierdzenia.
Ino żachnęła się. Takie potraktowanie sprawy przez matkę rozdrażniło ją – może nawet bardziej niż powinno w tej sytuacji. Ale prawda była taka, że przy tym stoliku to matka była lekkoduchem, to ona podejmowała lekkomyślne działania i potem ich żałowała. Ino zachowywała się odpowiedzialniej. A jednak teraz była traktowana jak dzieciak.
- Nie – powiedziała najbardziej opanowanym tonem, na jaki było ją stać.
Mako nie potraktowała jej odpowiedzi poważnie.
- Wpadka to jeszcze żadna tragedia. Możemy to rozwiązać inaczej, nie niszcząc twojego życia.
Tym razem Ino z trudem powstrzymała się, żeby nie podnieść na nią głosu.
Ale się opanowała.
- Nie, mamo – powiedziała siląc się na spokojny ton. – Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Nie musimy razem mieszkać, chcemy tego.
Mako prychnęła z niezadowoleniem.
- W tak młodym wieku chcesz zniszczyć sobie życie?
- O czym ty mówisz?
Kobieta przyglądała jej się przez chwilę, po czym powiedziała:
- Chcesz zmieniać zbyt wiele rzeczy w swoim życiu, dla czegoś, co jest nietrwałe. Mężczyźni przychodzą, potem odchodzą. Mogą urozmaicić życie, ale nie należy się na nich opierać. A ty – zaakcentowała ostatnie słowa, z widoczną irytacją – już i tak zbyt wiele rzeczy zaniedbałaś.
- Co zaniedbałam? – zapytała Ino, chociaż doskonale wiedziała, jak będzie brzmiała odpowiedź.
- Taniec. To jest twoja inwestycja w przyszłość. Spotykaj się z chłopcami, proszę bardzo, ale nie poświęcaj czasu na budowanie czegoś, co w każdej chwili może się rozpaść, nieważne jak będziesz się starała.
Ino potrząsnęła przecząco głową.
- Nie wyleczyłaś się jeszcze z traumy po rozwodzie. Proszę, nie przerzucaj tego na mnie.
Mako popatrzyła na nią z dezaprobatą.
- Jesteś jeszcze za młoda, ale zrozumiesz, że miałam rację. I będziesz mi za to dziękować. Nie zgadzam się. Najlepiej będzie jeśli wrócisz do domu i przypomnisz sobie, jakie należy sobie stawiać w życiu priorytety. Zresztą, powinnam to już dawno wiedzieć. Ten chłopak za bardzo namieszał ci w głowie. Nie pozwolę, żebyś straciła przez niego życiową szansę.
Ino popatrzyła na nią w szoku. Nie sądziła, że Mako w ten sposób postawi sytuację.
- Chyba o czymś zapominasz. Jestem pełnoletnia. I nie chcę, nigdy nie chciałam, być tancerką.
Kobieta przymrużyła oczy.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Że temat tańca uważam za zamknięty. I wprowadzam się do Gaary, z twoją aprobatą lub bez niej.
Mako nie dała po sobie poznać zaskoczenia sprzeciwem.
- I będziesz na jego utrzymaniu? Jeśli to zrobisz, nie dostaniesz ode mnie ani jena.
- Pójdę do pracy – odpowiedziała Ino natychmiast. Spodziewała się, że matka spróbuje zaszantażować ją pieniędzmi.
- Bez wykształcenia i z twoim grafikiem zajęć? Chyba do pracy w nocnym klubie.
Ino nie dała po sobie poznać, że dotknęła ją ta uwaga.
- Zrezygnuję z tych zajęć, które mi nie są potrzebne.
Mako potrząsnęła z niedowierzaniem głową. Wyglądało na to, że była pewna siebie, ale teraz spanikowała.
- Dlaczego traktujesz mnie jak wroga? Próbuję cię uchronić przed popełnieniem życiowego błędu. Zrujnujesz sobie przyszłość.
- Jaką przyszłość? Tę, którą ty dla mnie wymyśliłaś? Pozwól mi podejmować własne decyzje. Nawet jeśli będę żałować, przynajmniej będą to moje błędy.

1 komentarz:

  1. Uwielbiam stanowczą Ino, widać, że Gaara ma na nią dobry wpływ :) czekam na kolejny rozdział! Jesteś niesamowita! :)

    OdpowiedzUsuń