niedziela, 15 października 2017

Rozdział 61. Szcze­rość pa­li mos­ty, ale bu­duje tratwy

Witajcie!
Od prawie dwóch miesięcy zabierałam się do tego rozdziału, miałam duży przestój w środku. Nie będę się tłumaczyć, dlaczego tak długo - ot życie ;) Pisanie zabiera mi zawsze więcej czasu niż zaplanowałam (bo w międzyczasie zawsze muszę coś posprzątać, ugotować, ogarnąć koty - jestem domem tymczasowym) i schodzi mi pół dnia zamiast planowanych trzech godzin. Nie mam co marzyć o pisaniu w dni robocze, a z weekendami jest różnie.
Mam nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu. Ostatnia scena odnosi się bezpośrednio do pierwszego rozdziału, więc warto sobie przypomnieć, co w nim się działo.

Ciekawa jestem , co myślicie o zwrocie wydarzeń.

***
"Przeszła ci złość? Proszę porozmawiajmy".
Gaara przeczytał sms od Fu i z rozdrażnieniem schował telefon do kieszeni.
Zwykle w godzinach pracy nie sprawdzał, czy ktoś do niego napisał. Tym razem oczekiwał jakiejś wiadomości od Ino. Chociaż właściwie umówili się, że porozmawiają wieczorem. I, nietypowo, tym razem to on nalegał. Ino sprawiała wrażenie, jakby jej na tym nie zależało.
Wcale się temu nie dziwił. Dziewczyna była zdezorientowana, zszokowana - naiwnie było od niej oczekiwać, że przez jeden dzień poukłada sobie myśli na tyle, żeby była gotowa do otwartej rozmowy. Jednak Gaara nie mógł dać jej nieograniczonej ilości czasu na przemyślenia. Był zdeterminowany, żeby ratować ten związek, a miał wrażenie, że Ino jest skłonna go zostawić.
Popełnił duży błąd, opowiadając jej o swojej przeszłości w takim momencie i w taki sposób. Sytuacja i tak była napięta, a on dodatkowo ją spieprzył.
Widząc, jak rozwinęła się sytuacja z Fumi, co doprowadziło wszystkich zaangażowanych na posterunek policji, nie powinien dolewać oliwy do ognia. Wcześniej o tym nie pomyślał. Miał jedynie w głowie myśl, że skoro prowokacja obróciła się przeciwko niej, Fu prędzej lub później zniży się do zwykłego donosu, żeby się na nim zemścić.
Postanowił ubiec fakty i przyznać się Ino, że jako szczeniak zabił człowieka. Liczył, że wbrew złowieszczym przepowiedniom Uchihy, Ino nawet taką informację będzie potrafiła udźwignąć. Nie był jednocześnie tak nieświadomy rangi swojego czynu, żeby oczekiwać od Ino reakcji w rodzaju "nic się nie stało", ani na tyle niewrażliwy, by nie przewidzieć, że ujawnienie takiej karty z przeszłości nie nadszarpnie zaufania w ich związku. Ale był wystarczająco zaślepiony własnym oglądem sytuacji, by nie zauważyć, że wieczór w "Pandemonium", noc na komisariacie i jego reakcja to i tak było dla Ino za dużo.
Wybrał najgorszy możliwy moment na odsłanianie ciemnych kart ze swojej przeszłości.

***
Kelnerka kładła filiżankę z kawą na stole i niemal wylała zawartość, gdy obok przeszedł przystojny i elegancko ubrany mężczyzna, który odwrócił jej uwagę.
Ino była zdołowana, ale nie tak bardzo, żeby nie spostrzec twarzy dziewczyny - która wyglądała na studentkę dorabiającą w kawiarni - i się nie uśmiechnąć.
  - To ze mnie się śmiejesz? - zapytał Sasuke, siadając naprzeciwko niej.
  Ino pokręciła głową.
  - W żadnym wypadku. Bardzo dobrze wyglądasz w garniturze - odpowiedziała.
  Sasuke nie odpowiedział, ale jego mina mówiła, że nie życzy sobie dalszych komentarzy.
  - Bardzo profesjonalnie - dopowiedziała. - To mi tylko przypomina... Naprawdę przepraszam, że cię tu ściągnęłam. Nie powinnam była do ciebie dzwonić.
  - Żartujesz? Nie tracę żadnej okazji, żeby wyrwać się z biura. Według oficjalnej wersji jestem na spotkaniu z młodym programistą, który ma do zaproponowania innowacyjną aplikację... Jeszcze nie wiem jaką, szczegóły wymyślę w drodze powrotnej. Ostatnio jest wysyp gadżetów zapobiegających zasypianiu za kierownicą, więc coś w ten deseń. Wtórne.
  Ino mogłaby podchwycić temat i skierować rozmowę na boczne tory - a naprawdę miała ochotę pogadać o czymś mało znaczącym zanim powie Sasuke, dlaczego do niego zadzwoniła - ale oprogramowanie i aplikacje to nie była dla niej żadna odskocznia, skoro nie wiedziała za bardzo o czym mowa.
  - I w twojej firmie na spotkania z potencjalnymi pracownikami chodzi się w garniturach od Armaniego? - zapytała z powątpiewaniem.
 Sasuke skrzywił się.
  - Niestety nie. W takich szmatach jestem zmuszony codziennie chodzić do pracy. I to nie jest mój wymysł. Niepisany dress-code mówi, że im wyżej ktoś jest w hierarchii tym bardziej to powinien eksponować. Nie daję wujowi okazji do twierdzenia, że nie potrafię sobie wyrobić pozycji w firmie.
 Ino wahała się przez chwilę. Jej wzrok powędrował w kierunku dwóch podekscytowanych kelnerek, które plotkowały za ladą. Jedna z nich wgapiała się w plecy Sasuke stając na palach, jakby to miało jej w czymkolwiek pomóc.
  - Temari ci tak doradziła, prawda? - zapytała.
  Sasuke nabrał pewnych podejrzeń.
  - W dużym stopniu Temari, tak - odpowiedział, najwyraźniej nie chcąc sprawiać wrażenia kogoś, kto bezkrytycznie słucha rad kobiet.
  Ino nie mogła się dłużej powstrzymać i parsknęła śmiechem.
  - Co? - spytał brunet zdezorientowany.
  - Obejrzyj się - doradziła.
  Sasuke odwrócił się w krześle. Kelnerka, która właśnie zmierzała w ich stronę, speszyła się i wróciła do chichoczącej koleżanki.
Sasuke spojrzał na Ino, próbując zachować niewzruszoną minę.
  - To? Nie wiem, czy jesteś świadoma, ale kobiety zawsze tak na mnie reagują.
  Ino uśmiechnęła się złośliwie.
  - Oczywiście, widziałam wielokrotnie, że gdziekolwiek się nie ruszysz dziewczyny rzucają ci się do stóp.
  - Grabisz sobie.
  Ino wykonała gest, jakby sznurowała sobie usta.
  - Koniec z tym, to poważna sprawa. Jeśli chcesz, żeby dziewczyny mdlały, a wszyscy pracownicy uważali cię za nadętego bufona, noś Armaniego na co dzień. Ale jeśli wolisz być traktowany poważnie wybierz coś mniej ostentacyjnego, z nutą patriotyzmu. Rei Kawakubo. Na oficjalne spotkania biznesowe też lepszy byłby projektant japoński, wierz mi.
 Sasuke przyglądał jej się sceptycznie.
  - Zastanowię się.
  - Powinieneś.
 Sasuke obrzucił krytycznym spojrzeniem rękaw swojego garnituru. Ino miała wrażenie, że wcale się nie zgrywa, faktycznie ten robiący wrażenie outfit wywoływał w nim wstręt.
  - Skoro chcesz być przydatna, możesz mi zrobić listę, ale może projektantów drugiego sortu? Nie będę nosić tego samego, co Gaara.
  - A widziałeś go kiedyś w garniturze?
  Sasuke uśmiechnął się złośliwie.
  - A twoje zapędy w naprawianiu świata nie obejmują garderoby?
 Ino westchnęła teatralnie.
  - To przypadek bez szans. Wiesz, w czym Gaara poszedł ostatnio na spotkanie rady nadzorczej? W koszulce z wielkim napisem "Fuck the system". - Wyraz twarzy rozmówcy sugerował, że uważa to za świetny żart. - Mówię poważnie. Ojciec poprosił go, żeby jednak odpuścił sobie to zebranie, ale i tak będzie to firmowy hit, do obgadywania przez następne sto lat.
  - To może być niezły patent.
  - Jeśli chcesz, żeby twój wuj padł na zawał - oceniła Ino.
  Sasuke pokręcił przecząco głową.
  - Madara i Rasa to ten sam typ sukinsyna. Złego licho nie bierze.
 Ino była mimo wszystko zaskoczona tonem jego wypowiedzi - bo wuj to też rodzina - i chociaż nie była pewna, czy wypada jej cokolwiek mówić na ten temat, nie potrafiła ugryźć się w język.
  - Wszyscy demonizujecie - oceniła.
 Sasuke wyglądał na rozbawionego.
  - Nie miałaś jeszcze przyjemności poznać teścia?
 Nie miał zapewne nic złego na myśli, ale zepsuł jej humor. Ino czuła się, jakby ktoś brutalnie sprowadził ją na ziemię.
  - Teść - powtórzyła z przekąsem. - to nie jest właściwe słowo. Nie teraz, może nigdy.
 Sasuke popatrzył na nią uważniej. Kelnerka podjęła kolejną próbę zbliżenia się do ich stolika, ale spławił ją ruchem ręki.
  - Domyślam się, że Gaara nie przeprosił cię za swoje burackie zachowanie - powiedział łagodnie. Ino dobrze wiedziała, jaki będzie dalszy ciąg wypowiedzi: Sasuke zawsze przemawiał do niej jak do urażonego dziecka, gdy zamierzał brać kumpla w obronę. Ino uświadomiła sobie, że kiedyś, rozmawiając z Sasuke, oczekiwała od niego właśnie takiego nastawienia. Ale to się zmieniło i od dłuższego już czasu drażniło ją, gdy Sasuke przyjmował rolę adwokata Gaary; może dlatego, że wolałaby wiedzieć, że jest po jej stronie; może dlatego, że nie był w tej roli do końca szczery. A może dlatego, że dostrzegała w tym zbyt duży dysonans: Gaara nigdy nie wziąłby w obronę jego. - Nie bądź taka rozczarowana, oboje wiemy, że nie jest człowiekiem, który łatwo przyzna się do błędu.
  Ino miała ochotę gorzko się zaśmiać z powodu prawdziwości tych słów. Zamiast tego spojrzała na rozmówcę wyzywająco, czując złość także na niego. 
  - A jakim jest? Już tego nie wiem - wymsknęło jej się.
  Badawczy wzrok Sasuke powinien jej przeszkadzać. Nie przepadała za sytuacjami, gdy ktoś próbował czytać jej zachowanie, żeby dopowiedzieć sobie to, czego nie powiedziała na głos - za bardzo kojarzyło jej się to z psychoterapią. Nie była jednak zirytowana. Miło było porozmawiać z kimś, kogo obchodziły jej uczucia, i nie dlatego, że taką wykonywał pracę.
 - Powiedział ci. - Słowa Sasuke nie miały formy pytania.
  - To, że ma kogoś na sumieniu? Tak. - Ino nie chciała, ani nie potrafiłaby nazwać wprost tego, o czym się dowiedziała, nawet gdyby nie rozmawiali w miejscu publicznym. Nie przeszłoby jej przez gardło, że Gaara zabił człowieka. Niezależnie od tego, czy zdoła zaakceptować fakt czy nie. A na razie nie była pewna, co zrobi - nie była nawet pewna, jak się teraz czuje.
  - Zanim cokolwiek powiesz musisz wiedzieć, że Gaara od dawna się łamał. Namawiałem go, żeby trzymał język za zębami.
  Ino nie była specjalnie zaskoczona, choć może powinna. Sasuke sprawiał wrażenie jakby spodziewał się wybuchu złości.
Ona jednak nie miała już sił, żeby się złościć. Ostatnie dni kosztowały ją zbyt dużo nerwów.
  - Dlaczego? - spytała.
  - Nie potrzebujesz tej wiedzy do szczęścia.
  Ino potrząsnęła głową.
  - W życiu nie chodzi o to, by iść najprostszą drogą.
  - Twój idealizm jest uroczy, ale naiwny - podsumował chłopak. - Teraz cierpisz przez niezachwianą wiarę w wyższość prawdy ponad okrojoną jej wersję. Ta druga czasami jest lepsza.
  - Łatwiejsza. Ale uniki nigdy nie są lepsze niż zmierzenie się z problemem. - Ino już w momencie wypowiadania tych słów czuła dyskomfort. Brzmiała jakby powtarzała słowa własnej psycholożki.
  Sasuke sprawiał wrażenie wytrąconego z równowagi. Oparł się w krześle i zmierzył ją spojrzeniem.
  - Jeśli tak, zapytaj, dlaczego przespałem się z Sakurą.
  Ino zupełnie nie wiedziała, jak zareagować na jawną prowokację.
  - Teraz chcesz do tego wracać? - odezwała się w końcu, mając nadzieję, że rozmówcy zrobi się głupio i się wycofa, zanim któreś z nich powie coś, co mogłoby położyć kres ich przyjaźni.
  - Chcę ci uświadomić, że nic nie jest czarno-białe. Czasem, dla dobra wszystkich, lepiej jest nie wiedzieć.
  Albo udawać, że się nie wie, uzupełniła Ino w myślach. Doskonale rozumiała, co Sasuke chce jej przekazać, ale się z nim nie mogła zgodzić. Nie drążyć jakiegoś tematu, żeby nie psuć relacji, to coś innego niż taić zbrodnię.
Sasuke podle wykorzystał Sakurę. Ino wiedziała też, że jest winna, bo nie doszłoby do tamtej sytuacji, gdyby była wobec przyjaciółki szczera. Ale jest różnica między skrzywdzeniem kogoś w taki sposób, z głupoty, a zabójstwem.
Nie mówiąc już o tym, że Sasuke żałował tego, co się stało - nie musiał się przyznawać, żeby Ino to wiedziała.
Tak samo wiedziałaby, że Gaara nie żałuje swojego postępku, nawet gdyby jej tego wprost nie powiedział. Może to było najgorsze: on powiedział jej, że nie szkoda mu życia, które odebrał, a ona uwierzyła, że to prawda.
  - Co teraz zrobisz, Ino? - usłyszała głos Sasuke.
 Popatrzyła na niego niepewnie.
  - Nie wiem. Chciałam z tobą pogadać, bo... byłeś tam. Uważasz, że Gaara zrobił to z rozmysłem? Świadomie?
  Sasuke wyglądał, jakby się wahał.
  - Jeśli nie odpowiesz mi szczerze, lepiej nic nie mów - skomentowała. - Nie kłam, żeby poprawić mi samopoczucie.
  - Szczerze - odparł Sasuke, - to nie mam pojęcia.
  Ino potrząsnęła głową. Nie chciała zaakceptować takiej odpowiedzi.
  - Nie ściemniaj. Znasz Gaarę lepiej ode mnie, przyjaźnicie się od lat.
  - To nieprawda. Kiedyś na siebie wpadliśmy i odtąd zazwyczaj gramy w jednej drużynie. Ale nie zawsze. Nie znam odpowiedzi na twoje pytania.
  Ino przygryzła nerwowo wargę. Wiedziała, że Sasuke mówi prawdę - trudno było nazwać jego relację z Gaarą przyjaźnią, skoro poczucie lojalności było w niej jednostronne - ale ciężko było jej to przyjąć do wiadomości. Podświadomie dręczyła ją myśl, że jeśli Gaara nawet Sasuke nie traktował jak przyjaciela, mimo że on zawsze stał za nim murem, to może po prostu nie potrafił budować trwałych relacji. Może ludzie liczyli się dla niego tylko wtedy, gdy byli mu do czegoś potrzebni. A jeśli korzyści z relacji się wyczerpywały, przestawało mu zależeć.
  - Nie bądź taka rozczarowana, Ino. Prosiłaś mnie o szczerość. Jeśli po dwóch latach masz wrażenie, że nie znasz naprawdę Gaary, i liczyłaś na zapewnienie że za pięć lat będziesz go znać lepiej - nie dostaniesz go ode mnie. Zresztą: nigdy nie masz gwarancji, że tak naprawdę znasz człowieka. Ludzie przekonują się o tym nawet po dwudziestu latach małżeństwa.
  Brzmiało to, jakby chciał ją dobić.
  - To co mam teraz zrobić? - zapytała z rozpaczą.
 Patrzyła na Sasuke wyczekująco.
  - Masz dwa wyjścia. Rozstać się albo - z tą wiedzą, którą masz teraz - spróbować zaufać mu na nowo.
  Zaufać - łatwo to było powiedzieć. Już nie była pewna, czy potrafi.

***
Hotaru skoncentrowała się na filiżance, w której mieszała herbatę. Chciała być pewna, że rozmówczyni nie zobaczy jej twarzy. Dopiero po chwili podniosła na nią wzrok.
  - Jak to: wyjeżdżasz? - zapytała. Przy okazji odłożyła łyżkę na bok.
 Spotkały się w ulubionym pubie, ale było jeszcze wcześnie i nie trwała żadna impreza. Poza nimi, w sali była tylko para przy stoliku pod ścianą. Z głośników sączyła się cicho muzyka - nowy przebój Ayumi Hamasaki. Hotaru zamówiła tylko herbatę. Fu duszkiem wypiła połowę piwa.
  - Nie musisz się zgrywać. Wiem, że nie posiadasz się z radości, że schodzę ci z drogi. Trochę na wyrost. - Fu przerwała, ale gdy Hotaru powstrzymała się od reakcji, dodała  goryczą: - Gaara mnie skreślił, muszę wyjechać, bo zwariuję w tym obrzydliwym mieście.
  - I co zrobisz?
 Fu oderwała dłonie od kufla z piwem i spojrzała na nią.
  - Będę wyłapywać chińskich rybaków nielegalnie łowiących rekiny u wybrzeży Timoru Wschodniego - powiedziała. Ożywiła się, widząc uniesione brwi koleżanki. - Poważnie, już skontaktowałam się z Greenpeace, a oni mnie posłali do właściwej organizacji. Czy wiesz, że chińscy kłusownicy tylko w ubiegłym miesiącu...
  Hotaru potrząsnęła nerwowo głową. Zwykle bez zainteresowania, ale też bez zniecierpliwienia słuchała nowych pomysłów Fu na naprawianie świata. Tym razem nie miała na to ochoty, chociaż Fu ewidentnie wychodziła ze swoich depresyjnych nastrojów, gdy opowiadała o biednych zwierzątkach i wycinaniu lasów w Amazonii.
  - Innym razem mi opowiesz. Twoi rodzice się zgodzili, żebyś znów wyjechała?
  - Moi starzy są szczęśliwi, gdy znikam im z oczu. Poza Japonią przynajmniej nie przyniosę wstydu nazwisku i szkody interesom - odpowiedziała Fu, znów tracąc humor. Oczy jej jednak rozbłysły entuzjazmem, gdy powiedziała: - Porozmawiajmy o tobie. Twój master plan poszedł się jebać, mówiąc wprost.
  Hotaru nie zamierzała do niczego się przyznawać.
  - Nie wiem, o czym mówisz.
  Fu prychnęła.
  - Ach, przestań - skomentowała z emfazą. - Nie mogłaś działać w sposób bardziej oczywisty. Liczyłaś, że ja narobię bałaganu, skasuję siebie i blondyneczkę przy okazji, a ty na tym skorzystasz, jak zawsze niewinna. Nie wyszło. Znowu.
  Hotaru przymrużyła ze złością powieki.
  - Wiesz, że brzmisz jakbyś miała urojenia? Uważaj, bo...
  Fumi machnęła ręką.
  - Dlaczego nie wyłożymy kart na stół? I tak nie masz się już czego obawiać z mojej strony. Zostałam unieszkodliwiona. Dezaktywowana - mruknęła Fu. - Mniejsza z tym. Obie wiemy, że raz już się ostro przejechałaś na skłonności do przesadnego kombinowania. Kiedy ja pojechałam do Europy poszerzać horyzonty, zwiedzać świat, ty próbowałaś zawłaszczyć sobie Gaarę namawiając go na wspólne mieszkanie i poważny związek. Wyszłaś na tym gorzej ode mnie. Wiesz, dlaczego nie pragnę się zemścić?
  Hotaru nie zdołała ukryć zainteresowania i spojrzała na nią.
  - Bo dostałaś za swoje bez mojego udziału. Trafiłaś na lepszą od siebie. Karma is a bitch, baby.
  Hotaru wyciągnęła przed siebie rękę i pokazała jej środkowy palec.
Fu oparła się wygodniej na krześle i spojrzała na nią z miną złośliwego chochlika.
  - I po co się tak spinasz? Chcę ci pomóc.
  Hotaru oparła łokcie o stół i popatrzyła na nią wyzywająco.
  - Czyżby? Wyjeżdżasz, nie musisz dłużej udawać, że dobrze mi życzysz.
  Fu uśmiechnęła się.
  - Ależ ja dobrze ci życzę. Zawsze byłyśmy dobrymi przyjaciółkami, czyż nie? - Na pełną powątpiewania minę Hotaru zareagowała stwierdzeniem: - Byłybyśmy dobrymi przyjaciółkami, gdybyśmy nie chciały usidlić tego samego faceta. A teraz znów mamy coś wspólnego: żadnej z nas się nie udało.
  Hotaru wydęła pogardliwie wargi.
  - Ja jeszcze nie przegrałam.
  Fu wzruszyła ramionami. Usiadła prosto i oparła się swobodnie o blat, posyłając rozmówczyni zawadiackie spojrzenie.
  - Przegrałaś, słoneczko. Jeśli nie zmienisz swojej strategii polegającej na czekaniu aż pewnego dnia Gaara obudzi się z myślą, że jesteś dziewczyną jego życia - przegrałaś. Nigdy nie dostaniesz tego, czego chcesz, cierpliwie czekając.
 Hotaru posłała jej złośliwy uśmiech.
  - No tak, dobra rada od specjalistki w zdecydowanym działaniu. I jakże skutecznym.
  Fu cmoknęła ze zniecierpliwieniem.
  - Nie chcesz wysłuchać, co mam do powiedzenia, to nie. Emigruję. Jest mi wszystko jedno. Szczęście blond dziuni nie będzie mnie kłuć w oczy.
  Hotaru zastanowiła się.
  - Co chcesz mi powiedzieć? - Przemogła się w końcu.
Fu uśmiechnęła się z entuzjazmem.
  - Uważam, że dobrze kombinujesz. Jeśli chcesz rozbić ten związek i na tym skorzystać, nie możesz ubrudzić sobie rąk. Ale próbując mnie do tego wykorzystać: postawiłaś na złego konia, jak mawiają hazardziści.
  Hotaru nie odpowiedziała. Przyglądała się koleżance, zastanawiając się, co może mieć na myśli i gdzie jest haczyk.
Fu odsunęła kufel  piwem i oparła się wygodniej o stolik.
  - Pomyśl, Hotaru. Byłaś w dobrej sytuacji, ale zaczęłaś za bardzo naciskać i Gaara się ewakuował z tego układu. Teraz dojrzał do związku, jakiego ty zawsze chciałaś: ale z inną dziewczyną. Chciałaś ją zdyskredytować wykorzystując mnie? Gaara kiedyś mnie uwielbiał, ale nigdy nie miał o mnie dobrego zdania. A ty zarobiłaś sporo minusów, będąc zbyt natarczywa. Masz bardzo słabą talię kart. I tylko jednego asa: możesz wygrać, jeśli dobrze go wykorzystasz.
  Hotaru przyglądała jej się bez zrozumienia.
 Fu przewróciła ze zniecierpliwieniem oczami.
  - Nie rozumiesz? Mówię najjaśniej jak się da. Zawsze miałaś tego asa pod ręką, ale grałaś w zbyt oczywisty sposób. On nie jest aż tak głupi.
  Hotaru potrząsnęła głową ze zniecierpliwieniem.
  - Sasuke? - Potrząsnęła niechętnie głową. - Nie wiem, co sobie wyobraziłaś, ale pozwól, że ci wyjaśnię: nie próbowałam go uwieść.
  - A co próbowałaś? - spytała Fu z zainteresowaniem.
 Hotaru wydała z siebie zniecierpliwione syknięcie. Rozmowa zamieniała się w przesłuchanie.
  - Chciałam, żeby mnie polubił i był po mojej stronie.
Fu przejechała językiem po wargach ze złośliwym wyrazem twarzy.
- Za darmo? - zapytała i zawiesiła głos, by pozwolić słowom przebrzmieć. - Nie bądź naiwna, nie przywiążesz go do siebie emocjonalnie. Uchiha dba tylko o własne korzyści. I, na twoje szczęście, tym razem skorzystacie na tym samym. Z dwojga złego, Sasuke będzie wolał ciebie niż malowaną barbie. Musisz się z nim jedynie dogadać.
Hotaru prychnęła.
  - Skąd ta pewność?
  Fu, zadowolona że zyskała uwagę, nie spieszyła się z odpowiedzią. Napiła się piwa, pieczołowicie położyła kufel na rogu stołu i dopiero wtedy skierowała na nią spojrzenie.
  - Pomyśl tylko. Sasuke nie ma przyjaciół: jest otoczony ludźmi, których pociąga jego atrakcyjność lub jego pieniądze, lub korzyści, które mają z jego rozrzutnego stylu życia. Jest dla innych źródłem kasy, rozrywki lub seksu, a nie osobą. I, fakt, ma tak  własnego wyboru, bo woli być postrzegany jako pustak bez emocji, ale to, co zdawało egzamin na studiach, teraz się wyczerpie. Zaraz wszyscy pokończą studia, drużyna się rozpadnie, a to ich wewnętrzne koło wzajemnej adoracji też długo nie pociągnie. Już się sypie, bo Temari jest zajęta udowadnianiem tatusiowi swojej wartości, a Gaara dawno się do nich wszystkich odwrócił plecami, dla dziewczyny i nowej pracy. Teraz wszyscy pójdą do roboty i zostaną trybikami w bezdusznej machinie społecznej, jak każdy przeciętny obywatel. Sasuke nie pasuje do tego systemu. Gaara też nie, ale on znalazł sobie hobby w postaci udowadniania, że jest dorosły. Ino za chwilę wrobi go w ślub i dziecko, zobaczysz.
  Hotaru prychnęła z irytacją.
  - Przestań.
  Fu z przekonaniem pokiwała głową.
  - Szybciej niż się spodziewasz. Ty na tym stracisz, ale Sasuke także. Myślisz, że on teraz nie żałuje, że pozwolił wszystkiemu zajść tak daleko? To on pozwolił na ten bałagan; mógł nam wszystkim oszczędzić problemów, gdyby bzyknął laskę dwa lata temu.
  Hotaru westchnęła.
  - Wiem, że go nienawidzisz, ale trochę przesadzasz robiąc z niego gościa, który rżnie wszystko w zasięgu wzroku.
  Fu uśmiechnęła się z samozadowoleniem.
  - Ty po prostu nie znasz wszystkich faktów, dlatego nie dostrzegasz potencjału sytuacji. Ino i Sasuke kręcili ze sobą, jeszcze zanim poznała Gaarę. - Fu postanowiła udawać, że nie dostrzega jakie wrażenie jej słowa wywarły na rozmówczyni i zaczęła swoje zwykłe bezsensowne paplanie. - Tak właściwie Gaara naruszył żelazną zasadę, że kto pierwszy zauważy dziewczynę, ten może ją puknąć. Myślisz, że dla Sasuke to nie jest ujma na honorze? W końcu on zawsze trzymał się zasad.
  Hotaru popatrzyła na koleżankę z naganą.
  - Powiesz mi, skąd to wiesz?
  Fu wzruszyła ramionami.
  - Pytałaś mnie, po co bujałam się z Karui. Właśnie po to. Postaci trzecioplanowe często są dobrym źródłem informacji. Sęk w tym, że niepełnym.
  - Innymi słowy, wiesz że dzwoni, ale nie wiesz, w którym kościele. - Hotaru, chociaż miała nie pozwolić się sprowokować, nie potrafiła ukryć rozczarowania.
  Fu machnęła ręką.
  - Ty byś od razu chciała wiedzieć, czy się lizali. To nie ma znaczenia, czy Sasuke tylko dłużej zawiesił na niej wzrok czy już się za nią brał, tylko Gaara podstawił mu nogę. Rzecz w tym, że przegapił okazję, żeby się jej pozbyć, a teraz laska zanadto się panoszy. Dogadaj się z Sasuke, a jeśli to niemożliwe, dopilnuj by mieć go w pobliżu. On nie musi mieć złych intencji, żeby siać zniszczenie.

***
  2 lata wcześniej, obóz sportowy
Klub nocny w centrum Tamy w piątki był opustoszałym miejscem, o ile nie oblegali go studenci lub przyjezdni. Tym razem lokal był wypełniony studentami ze stolicy.
Tama nie była popularnym miejscem do organizowania obozów letnich - w mieście nie było zbyt wielu atrakcji - ale blisko ośrodka wypoczynkowego było niedawno modernizowane boisko do bejsbolu. Wystarczające do szkolenia pół-profesjonalnej drużyny. Dla rektora dobre boisko, i niska cena, były najważniejszymi wytycznymi przy organizowaniu obozu sportowego, który miał służyć szkoleniu zawodników i trenowaniu drużyny jeszcze przed rozpoczęciem roku akademickiego i sezonu rozgrywek.
Studenci byli z tego zadowoleni raczej średnio. Na obóz sportowy zapisywali się świadomie; ale nie przewidzieli, że zostaną wysłani w takie miejsce, gdzie ciężko będzie im kupić alkohol.
Może dlatego atmosfera na pierwszej - w teorii tanecznej - imprezie była sztywna, a miny większości uczestników nietęgie.
  - Kurwa, Hyuuga. Tego już nie zdzierżę - powiedział Sasuke Uchiha do kolegi. Przy ich stoliku siedzieli też trzej inni studenci - Lee, Kai i Masato, spośród których tylko ten ostatni mógł legalnie zamówić piwo i tylko przed nim dumnie stał kufel.
  Zawodnicy mieli wiele powodów do narzekania. Oczekiwali typowego, studenckiego obozu z niezliczoną ilością imprez i łatwego alkoholu, a w międzyczasie kilku przedsezonowych meczy między konkurującymi ze sobą drużynami z uczelni. Jednak rektor snuł już plany utworzenia wspólnej drużyny, która reprezentowałaby uczelnię w rozgrywkach akademickich - a to oznaczało, że postanowił zadbać o dyscyplinę wśród zawodników. Wprowadził do regulaminu punkt zakazujący spożycia alkoholu, pod rygorem zawieszenia w członkostwie w drużynie na semestr - na to oczywiście nikt nie mógł sobie pozwolić, więc wszyscy przestrzegali zasad lub udawali, że ich przestrzegają.
Przy tym konkretnym stoliku oznaczało to, że wszyscy - z wyjątkiem Masato, który załapał się na obóz z puli miejsc dla studentów nie należących do drużyny - spożywali ulubione napoje pod osłoną puszek coca-coli.
  - Czego chcesz? - Neji spojrzał na kolegę z ukosa. Był z drużyny przeciwników - wydziału prawa - a więc przy tym stoliku powinien być niemile widziany, ale mało który z zawodników przejmował się takimi rzeczami po meczu. Z reguły po meczach przeciwnicy pili razem, nawet jeśli na boisku byli gotowi się pozabijać. Niezdrowa rywalizacja poza stadionem ograniczała się do cheerleaderek obu drużyn - dziewczyny jakoś nie potrafiły oddzielić walki na boisku i poza nim.
  Studentka, której przyglądał się Neji, nie kibicowała jego wydziałowi. Sasuke kojarzył ją z naboru na cheerleaderki, który zaczął się jeszcze pod koniec poprzedniego semestru. Wraz z kolegami często chodzili na zgrupowania cheerleaderek, jako że ładne dziewczyny były jedną z podstawowych atrakcji grania w bejsbol.
  - Dlaczego do niej nie zagadasz, nagle stałeś się nieśmiały? - zapytał  zirytacją.
 Lee, który siedział między Sasuke i Nejim, odchrząknął.
  - Jaki ty jesteś niezorientowany. Oni już się umawiają.
  Neji zmiażdżył kolegę wzrokiem.
  - Nie mów o mnie w trzeciej osobie, jak o niepełnosprawnym, bardzo proszę - skomentował z typową dla siebie pyszałkowatością.
  Lee wzruszył ramionami. Sasuke zaśmiał się z tej słabej próby zmiany tematu.
  - Stary, wreszcie kogoś wyrwałeś - zwrócił się do studenta prawa złośliwie. - Brawo, najwyżsa pora dostrzec coś poza książką i pałą. Mam na myśli kij bejsbolowy, rzecz jasna. - Neji popatrzył na niego z miną mówiącą: "nie robi na mnie wrażenia twoje żenujące poczucie humoru". Generalnie mało co robiło na nim wrażenie.
  - Możesz nas opuścić - zachęcił Sasuke dobrodusznie. - Przynajmniej ty się zabawisz tego wieczoru.
  - Bez takich uwag - warknął Neji.
 Sasuke machnął ręką i sięgnął po swoją puszkę coca-coli.
  - Dziewczyna ma ochronę, jeśli nie zauważyłeś - odezwał się Kai. - Wiesz, że one zawsze poruszają się w stadzie i jedna zimna ryba powoduje, że już nic nie złowisz w tym stawie.
Sasuke wygiął usta w pogardliwym uśmiechu.
  - Próbowałeś? Którą?
  - Obie - odrzekł Kai. - Rudą można zagadać i brałbym się za nią, ale blondynka ma kolce. To taki typ, który nie potrafi się bawić, więc nie pozwala innym.
  Sasuke spojrzał ponownie w kierunku oddalonego od nich stolika, gdzie trzy dziewczyny były zatopione w rozmowie.
  - Dziewczyna się sparzyła albo dawno nie miała faceta - oświadczył. - W odpowiednim towarzystwie otrząśnie się i będzie jak nowa.
  - Na pewno chętnie jej pomożesz - podjudzał go Kai, widząc na horyzoncie malujące się dla siebie korzyści.
  - Dlaczego tak twierdzisz? Bo dziewczyna jest blondynką z długimi nogami, a jej zainteresowania ograniczają się do wyginania się na boisku w mini spódniczce i kosmetyków? To masz rację.
  - Ja wolę laski z większym biustem - wtrącił się Lee, który czasami próbował doścignąć bardziej wygadanych kolegów. Neji oparł rękę o czoło z miną człowieka, który nie wie, jak znalazł się na własnym miejscu, ale bardzo tego żałuje. - No co? Nie widzieliście ich w strojach?
 Sasuke popatrzył na Brewkę z kpiną.
  - Gdybyś miał okazję podotykać, zamiast tylko patrzeć, wiedziałbyś, że wielkość ma drugorzędne znaczenie.
  - To twierdzenie pomaga ci leczyć kompleksy? - odciął się Lee.
  Kai gwidnął przeciągle.
  - Nieźle. Do mistrza riposty trochę ci brakuje, ale będą z ciebie ludzie, młody - skomentował Sasuke.
  - Skończcie - odezwał się Neji. - Mózg mi fermentuje przy takich tytanach intelektu.
  Sasuke wzruszył ramionami.
  - To dlaczego się z nami męczysz? - rzucił. - No tak, zorganizowałem wam piwo.

***
Wciąż retrospekcja, rok akademicki, w klubie po meczu
  - Gratuluję, Sasuke, dzisiejszy mecz to majstersztyk.
  Ino patrzyła na niego wyzywająco, a w jej głosie brzmiała ironia. Ciekawiło go, czy to zachowanie celowe czy jest tak kiepską aktorką. Siadając przed nim na blacie stolika, przyjmując konfrontacyjną postawę, chciała mu coś zakomunikować.
Oczywiście, że wszystko było celowe. Nie zgrywałaby przed nim słodkiej idiotki. Jeśli chciała dać przedstawienie, było ono przeznaczone dla kogoś innego. Pytanie tylko, czy sama chciała się odegrać czy dogadała się z Sakurą.
  - Coś ty za jedna? - odezwała się Temari.
  Ino odwróciła od niego wzrok i obróciła głowę ku drugiej stronie stolika. W międzyczasie przywołała sztuczny uśmiech na twarz.
  - Ino. Z którego jesteś wydziału? Nie znam cię - powiedziała tonem laluni-kretynki, a na twarzy Temari pojawiła się wściekłość.
  - Koleżanki cię wołają - odezwał się do siostry siedzący obok niej Gaara, który najwyraźniej postanowił ratować sytuację. Sasuke nie widział go przez stół - widok przesłaniały mu jedwabiste włosy blondynki, spływające jej na plecy.
 Co ty wyprawiasz, Ino?
  - Liczyliśmy na piwo, ale jeśli chcesz możesz zatańczyć na stole, kwiatuszku - usłyszał ponownie głos Gaary.
 Gniew zalał go od środka. Gaara powinien był darować sobie ten ton i - tego już Sasuke nie mógł widzieć, ale też wcale nie musiał - natarczywy wzrok, wobec tej akurat dziewczyny.
  - To znowu ty - odpowiedziała Ino, w dalszym ciągu zgrywając głupią.
 Sasuke połączył fakty, i wcale nie podobały mu się wnioski. Odpłacić pięknym za nadobne? To nie byłoby w jej stylu.
  Uznał za stosowane się odezwać.
  - Ino, ona już się zmyła. Stokrotne dzięki - powiedział siląc się na uprzejmość.
  Miał ochotę ściągnąć ją z tego stołu, sprzed oczu Gaary, wyprowadzić z lokalu i zbesztać jak niepokorne dziecko.
Pogrywasz z ogniem, dziewczynko.
Spojrzała na niego wzrokiem, w którym złość mieszała się z maskującą ją obojętnością.
To wtedy uświadomił sobie, że niezależnie od złoszczenia się za krzywdę Sakury, Ino miała do niego żal również o to, jak ją potraktował. Chciała, żeby to wiedział. I jakiego efektu się spodziewała, że go to ruszy? Chciała go zmusić, żeby przyznał się do błędu i przeprosił?
Pożegnała się i ulotniła, równie szybko i niespodziewanie, jak się pojawiła. Do Sasuke po chwili dotarło, że Gaara coś do niego mówi.
  - Zawsze się w coś wpakujesz. Z deszczu pod rynnę.
  - Nie wiem, o co chodzi - powiedział na odczepnego.
  - E tam, głupiś albo udajesz - wtrącił się Kiba. Sasuke był w takim nastroju, że miał ochotę go uderzyć. Kto go pytał o zdanie? - Sakura i Ino są przyjaciółkami... Albo były, nie wiem jak to teraz jest.
  Sasuke już miał obraźliwe słowo pod jego adresem w ustach. Nie słuchając co szatyn mówi dalej, w pośpiechu napił się drinka i udał, że się krztusi
Gdzie żeś, kurwa, był w wakacje zamiast przyjść na imprezę i opowiadać, kto się z kim przyjaźni, zanim totalnie się zeszmaciłem, kudłaty idioto?
  Sasuke odłożył drinka na stół.
  - Ja się za nią nie biorę, uczę się na błędach - oświadczył. Lepiej niż całe rozbawione towarzystwo wiedział, że Ino z radością wpakowałaby mu nóż między żebra, gdyby tylko miała okazję. Sakura by go dobiła.
  - Stary: ani się obejrzysz, jak weźmie się za ciebie - odszczeknął się Kiba.
  Sasuke postanowił ignorować tego kretyna, ale zwrócił uwagę na Gaarę, który był nienaturalnie wesoły.
  - A ty co się śmiejesz?
  - -Skąd, nie śmieję się - zaprzeczył Gaara. - Chociaż to zabawne. Nawet świeżynki na uczelni wiedzą, że  twoja silna wola przegrywa z... jakby to powiedzieć... instynktem?
  I kto to mówi? Już po meczu patrzył na Ino jakby miał ochotę ją schrupać.
  - Bzdura - skomentował Sasuke, życząc sobie w duchu, żeby Gaara się od niego odpierdolił. Głupio jednak byłoby okazać wściekłość.
  - Niedawno może bym uwierzył - skomentował Gaara, - ale jeśli to prawda, że puknąłeś Sakurę...
  - Byłem pijany i sama mi się wpakowała...
  Kurwa. Pozwolił się podejść.
W czasie, gdy koledzy dogadywali mu, powołując się na pieprzony zakład, Sasuke próbował zebrać myśli.
 Dobrze, Ino. Chcesz się przekonać, czy jest mi przykro, bo zachowałem się jak gnojek? Nie jest. Umów się z Gaarą, będziemy kwita.



9 komentarzy:

  1. Tego zwrotu akcji Mi brakowało!! Jestem zachwycona !

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, hej! ^^
    Przepraszam, że tak późno tym bardziej, iż wstawiłaś rozdział w moje urodziny.xD To była najbardziej niespodziewana i największa miła niespodzianka w tamtym czasie. ^^ Chociaż pewnie wyszło to przypadkiem.
    Ogółem przez niedawne przeczytanie od początku opka zwrot akcji opka - wywarło na mnie większe wrażenie niż prawdopodobnie gdybym czytała na bieżąco.
    Oby Sakura jakoś obroniła Saska przed planem Hotaru i Fumi lub niech chłop sam się domyśli. ^^
    Życzę weny oraz chwilki wolnego czasu byś mogła się zrelaksować.
    Pozdrawiam Serdecznie Lavana Zoro :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakiś prezencik na Mikołajki? 😊 :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać nie udało mi się skończyć rozdziału przed mikołajkami, i dzisiaj go nie dokończę :( Ale pracuję nad tym

      Usuń
    2. Dokładnie będziemy cierpliwie czekać. ;)

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Też czekam cierpliwie Ale już wchodzę codziennie jak wariatka haha pozdrawiam :*

      Usuń
    2. Nie jesteś sama, też wchodzę codziennie :D

      Usuń