W południe w
centrum handlowym w Shibuyi były dzikie tłumy. Możliwe, że
każdego innego dnia byłoby podobnie, niezależnie od pory.
Shikamaru z reguły unikał takich miejsc, głośnych i
przepełnionych nachalnymi hostessami wciskającymi ludziom
opakowania chusteczek higienicznych z logo najróżniejszych firm.
Po dwóch godzinach
w centrum miał kieszenie wypchane chusteczkami, mógłby otworzyć
hurtownię.
Nie miał pojęcia,
dlaczego dał się na to namówić. Jeśli chciał zjeść pizzę,
preferował dostawę do domu. Dlaczego Temari upierała się na
pizzerię i to w takim miejscu – pozostawało dla niego tajemnicą.
Na dodatek okazało
się, że odbywa się jakaś wystawa rękodzieła artystycznego i
Temari urządziła tour po alejkach wypełnionych stoiskami.
Shikamaru był pewny, że to nie przypadek, ale wolał się
powstrzymać od komentarza.
- Czy nie byłaś
przypadkiem głodna? - zapytał, gdy dziewczyna oderwała się od
jednego stoiska z biżuterią, a jej wzrok powędrował ku kolejnemu.
Nawet nie oczekiwał
po niej reakcji, gdyż Temari zwykła ignorować niewygodne pytania.
Tym razem spojrzała na niego uważniej.
- Pójdziemy jeszcze
zobaczyć performance na drugim piętrze. - Brzmiało to jak coś
pośredniego między pytaniem a propozycją, ale w rzeczywistości
było stwierdzeniem faktu. Shikamaru zbyt dobrze wiedział, że
polemika skutkowałaby jedynie bezowocną dyskusją i stratą czasu.
- Zachowujesz się
jak dziecko, które nagle ktoś wpuścił do fabryki cukierków –
skomentował od niechcenia, gdy odchodzili od straganu.
Temari popatrzyła
na niego, mrużąc niebezpiecznie powieki.
- Przez cały
tydzień prawie nie wychodziłam z pracy. Należy mi się trochę
rozrywki – odpowiedziała z urazą.
Mimo to zignorowała
schody na piętro i poszła w kierunku części restauracyjnej
pawilonu handlowego. Shikamaru odetchnął z ulgą i poszedł za nią.
Przed drzwiami do pizzerii dostrzegł dwie znajome osoby. Kolege w
dresie i filigranową dziewczynę w sukience.
Naruto prowadził
Hinatę pod rękę jakby obawiał się, że mogłaby się zgubić, co
w obecnych okolicznościach i przy drobnej posturze dziewczyny nie
było pozbawione podstaw.
Hinata zauważyła
ich pierwsza i uśmiechnęła się uprzejmie, podczas gdy na twarzy
Uzumakiego odmalowała się podejrzliwość.
- Jesteście na
randce? - zapytał bezczelnie.
Shikamaru zerknął
kątem oka na swoją towarzyszkę, która wyglądała, jakby miała
ochotę zdzielić blondyna czymś ciężkim w głowę.
- Nie, wziąłem na
siebie rolę doradcy technicznego – powiedział tonem człowieka
wypełniającego uciążliwe zobowiązania. Co zresztą nie było
zbyt dalekie od prawdy. - Temari chce kupić służbowego laptopa. -
To już było łgarstwo, ale nie do udowodnienia.
Naruto popatrzył na
niego z tym większą podejrzliwością, a potem zwrócił się do
Temari.
- Nie macie od tego
serwisu technicznego?
Temari otworzyła
usta, żeby odpowiedzieć, prawdopodobnie nie przebierając w
słowach, ale Shikamaru ją uprzedził.
- Sądzisz, że
pozwoliłaby, żeby ktoś dokonał wyboru za nią? -
skomentował ironicznie.
Temari posłała mu
wrogie spojrzenie, które zignorował.
Naruto wzruszył
ramionami.
- No to zakładam,
że jesteście zajęci i nie pójdziecie z nami na herbatę. - Łatwo
można było poznać, że nie zależy mu na dodatkowym towarzystwie,
szczególnie, że zawsze trochę obawiał się Temari.
Gdy urocza parka
pożegnała się i poszła w swoją stronę Shikamaru naszła
refleksja, że być może on także powinien się jej bać.
- Kupujemy komputer?
Nic głupszego nie przyszło ci do głowy? - syknęła z
wściekłością.
Shikamaru wzruszył
obojętnie ramionami. Czy jej się to podobało czy nie, uratował
sytuację.
- To lepsze niż
randka, czyż nie? - ocenił.
- Jesteś skończonym
idiotą – skwitowała dziewczyna i poszła przed siebie, mijając
wejście do pizzerii.
Shikamaru patrzył
za nią z pewnym zdziwieniem. Chwilę temu był zadowolony z własnej
szybkości reakcji, ale teraz czuł się zdezorientowany.
Nie pierwszy raz
pomyślał, że dziewczyny są wyjątkowo trudne w obsłudze. Miał
wysokie mniemanie o własnej inteligencji, w ciągu kilku minut
potrafił rozpracować każdy język programowania, ale rozumowania
kobiet nie potrafił zrozumieć. Gdy wydawało mu się, że uchwycił
zasadę zawsze działo się coś, co niszczyło każdą jego teorię.
Żeby poskromić tę
kobietę potrzebował nowej strategii.
***
Gaara patrzył na
ojca znad dzielącego ich stołu w jadalni, w posiadłości, w której
się wychował, ale nie był w niej od prawie roku. Luksusowa
rezydencja przestała być domem w jakimkolwiek tego słowa
znaczeniu, gdy zmarła jego matka. Był przekonany, że Temari i
Kankuro mieli podobne odczucia.
Obserwując Kankuro
w czasie „rodzinnego” obiadu, który upłynął w niemal
całkowitej ciszy, zdał sobie sprawę, że jego brat zachowuje się
podobnie jak Temari. On też chciał się już stąd wyrwać.
Teraz, gdy ojciec
rozmawiał z nim na osobności, Gaarze przyszło do głowy pytanie,
na które nie potrafił znaleźć odpowiedzi – czy Kankuro i
Temari, będąc tutaj kilka minut wcześniej, też mieli wrażenie,
że patrzą na obcego człowieka. Czy także są wobec niego zupełnie
obojętni.
Gaara przez znaczną
część życia myśląc o ojcu czuł odrazę i niechęć graniczącą
z nienawiścią. Po ostatniej rozmowie z Kankuro, gdy poznał ukryte
motywy Rasy, prawdopodobnie powinien był znaleźć wobec niego
chociaż krztynę współczucia. Ostatecznie, w być może skrzywiony
sposób, ojciec musiał kochać ich matkę. Jednak na Gaarze jego
wysiłki nie zrobiły żadnego wrażenia.
Dotychczas uważał,
że Rasa chce mu przekazać firmę, żeby udowodnić swoją władzę
nie zważając, że jednocześnie upokorzy zmarła żonę, być może
bardziej niż udało mu się to przez lata notorycznych romansów.
Teraz jego intencje okazały się bardziej złożone, ale to wciąż
nie było wystarczające, żeby go usprawiedliwić.
Może ojciec nie
zasługiwał na nienawiść, ale Gaara miał dla niego tylko
negatywne uczucia, więc gdy próbował sam siebie przekonać, że
nie powinien pielęgnować zadawnionych uraz, na żadne inne emocje
nie było już miejsca. Przynajmniej z jego strony. Uważał to za
łatwe to wytłumaczenia. Zawsze było w nim niewiele pozytywnych
emocji wobec innych.
Podejrzewał
zresztą, że ojciec wcale nie myśli o nim dużo lepiej, nawet
teraz, gdy był dla niego wyszukanie uprzejmy.
- Powinieneś wziąć
odpowiedzialność za to, na co nasza rodzina pracowała przez
pokolenia i w żadnym razie nie proszę, żebyś zrobił to dla mnie
– powiedział Rasa chłodnym tonem. Gaara miał wrażenie, że
konieczność tłumaczenia się przed bękartem była dla niego
poważnym upokorzeniem, może większym niż pochylanie głowy przed
teściem, co musiał robić przez lata. Jednak nawet ten wniosek nie
mógł sprawić, by zaczął czerpać z tej sytuacji satysfakcję.
Trudno było znaleźć
jasne strony, gdy wiedział, że spełnienie ostatniej woli matki
było w pewnym sensie jego obowiązkiem. Uciążliwym jak diabli, bo
nie miał ochoty marnować na to życia. Poza tym miał wrażenie, że
ze strony matki to był jakiś dziwaczny gest dobroczynności, może
litości, idący o wiele za daleko. Rasa mógł teraz używać słów
„nasza rodzina”, żeby zakłamać rzeczywistość, ale to
przodkowie Karury zbudowali ten biznes i całą fortunę, a
przekazanie kierownictwa jemu oznaczało, że linia krwi prawowitych
właścicieli zostanie zepchnięta na ubocze, być może na zawsze.
Senior rodu na samą
wieść dostanie wylewu, to prawie pewne.
- Nie próbuj mnie
szantażować.
- Nie próbuję tego
robić. Nie będę też mówić, że to sprawa twojego sumienia, bo
uważam to za oczywiste – odpowiedział Rasa.
Gaara popatrzył na
niego z niedowierzaniem, ale nie skomentował. Odwoływanie się
wobec niego do takiej argumentacji było kiepskim pomysłem, nawet
stary głupiec powinien to wiedzieć.
- Potrzebuję kilku
tygodni na zastanowienie – zadeklarował.
Rasa zmarszczył
brwi, widocznie niezadowolony.
- Kilku tygodni? Nie
wydaje ci się, że przesadzasz?
- Nie, ojcze. –
Wdrażanie się w pracę w tej wylęgarni korporacyjnych szczurów
zajmie lata, więc tygodnie wydawały mu się przy tym nic nie
znaczącym okresem czasu, nawet gdyby zmieniły się w kilka
miesięcy. – Jeśli chcesz, żebym udzielił wiążącej
odpowiedzi, potrzebuję czasu na zastanowienie. Teraz mam ważniejsze
sprawy, więc porozmawiamy za kilka tygodni.
W tym momencie Rasa
wydawał się już wściekły, chociaż ukrył to za maską chłodu.
Gaarę zdziwiło, że mężczyzna w ogóle ujawnił złość.
- Mówimy o
przyszłości firmy. I rodziny – wycedził, jak zwykle akcentując
słowa. – Co może być od tego ważniejsze?
Gaara z trudem
panował nad nerwami, bo dla niego słowo „rodzina” w ustach tego
człowieka brzmiało jak kpina. Ale nie pozwolił wyprowadzić się z
równowagi.
- Może cię to
zdziwi, ale mam teraz ważniejsze sprawy.
***
To było drugie od
skończenia szkoły spotkanie klasy licealnej. Sakura poprzednio, na
początku studiów, była znacznie bardziej podekscytowana. Teraz
jakoś nie potrafiła się wczuć w atmosferę. Próbowała
uniewrażliwić się na otoczenie, koncentrując uwagę na jedzeniu i
kreacjach koleżanek zamiast wsłuchiwać się w rozmowy o ich
sukcesach. Część dziewczyn była już zaręczona, dwie zamężne,
kilka miało do opowiedzenia bardzo ciekawe historie z podróży po
świecie. Wszyscy byli pod wrażeniem tego, że Sakura studiowała
medycynę na jednej z najwyżej notowanych uczelni w prefekturze, ale
ona zauważyła, że w porównaniu ze znajomymi stoi w miejscu. Nie
była w stanie powiedzieć, dlaczego właściwie naszła ją taka
refleksja i dlaczego teraz.
Ino sprawiała
wrażenie, jakby spędzała czas jeszcze gorzej od niej i zupełnie
nie angażowała się w rozmowę z Saiem, chociaż opowiadał o
rzeczach, które ją powinny interesować.
- Nie obraź się,
ale na pewno nie zmienię zdania – powiedziała w końcu. – A
Sakurę niezbyt interesują turnieje taneczne.
- Nie za bardzo –
przyznała Sakura, czując na sobie wyczekujące spojrzenie
koleżanki. – Ale za to możemy pogadać o Kostaryce. Wspomniałeś,
że ostatnio tam byłeś.
Obawiała się
trochę, że Sai się obrazi, ale on nie sprawiał takiego wrażenia.
Uśmiechnął się dwuznacznie. W tym akurat nie było nic dziwnego,
bo nigdy nie dało się powiedzieć, czy jego uśmiech jest szczery
czy wymuszony. Szalenie ją to w nim irytowało.
- Możemy pogadać,
o czym tylko chcesz – odpowiedział lekko patrząc bezpośrednio na
nią. – Ale to przy następnej okazji, gdy pozwolisz się gdzieś
zaprosić.
Sakura popatrzyła
na niego z pewnym zdziwieniem. Potem popatrzyła na Ino, jakby
szukając u niej potwierdzenia, że dobrze zrozumiała. Jednak Ino w
żaden sposób nie zareagowała, sprawiając wrażenie, że myślami
jest gdzieś indziej.
Sakura zrozumiała,
że musi radzić sobie sama.
- Zapraszasz mnie na
randkę? – zapytała.
- Co w tym dziwnego?
– odpowiedział pytaniem Sai.
Odpowiedź na to
pytanie była raczej złożona. W czasach szkolnych jej relacja z
Saiem była skomplikowana, może dlatego, że on nigdy nie był na
tyle bezpośredni, by zwyczajnie się z nią umówić. Dlatego teraz
była podwójnie zaskoczona – tym, że w ogóle ujawnia wobec niej
zainteresowanie i tym, że ujmuje to tak prosto.
- Cóż, to że
chcesz się ze mną umówić po tylu latach, o nic nawet nie pytając,
jest dla mnie odrobinę dziwne.
- Z nikim się teraz
nie spotykasz, prawda?
Zdaje się, że
zadając pytanie, z góry znał na nie odpowiedź. Oczywiście,
musiał już wcześniej podpytać Ino.
Z jakiegoś powodu
to pytanie ją zirytowało. Pewnie dlatego, że przypomniała sobie
swoją ostatnią rozmowę z Karui, która niby w żartach pytała,
kto – po Sasuke i Sasorim – będzie następny. Może sądziła,
że to zabawne. Albo że głupie uwagi w jakiś sposób pomogą jej
przeforsować pomysł wspólnego wyjścia do klubu.
Clubbing z Karin i
Fumi to było ostatnie, na co Sakura miała teraz ochotę. Randki też
mogłyby znaleźć się wysoko na tej anty-liście.
- Nie spotykam się
z nikim – powiedziała, miażdżąc Saia krytycznym spojrzeniem. –
Ale to wcale nie znaczy, że muszę umówić się z tobą.
***
Sasuke spotkał się
z Sakurą w kawiarni w pobliżu kampusu studenckiego. Umówili się
wstępnie już dwa tygodnie wcześniej, ale wciąż przekładali to
spotkanie. Sakura wymawiała się brakiem czasu, a jemu było to na
rękę.
Zaproponował jej
spotkanie wcale się nad tym nie zastanawiając. Chciał już
zakończyć tę niewygodną sytuację pełną niedomówień i
wydawało mu się, że prywatne spotkanie, bez reszty towarzystwa,
najlepiej temu sprzyja. Nie zastanawiał się ani nad tym, czy będzie
to wyglądać jak randka, ani nad tym, czy będzie nią w
rzeczywistości.
Temari, jak tylko
podłapała temat, zrobiła wokół tego tyle zamieszania, że
zwątpił w zasadność własnej inicjatywy. Zdaje się, że wszyscy
odczytali jednoznacznie jego intencje, a Ino dobitnie mu to
uświadomiła. Przeklinał jej bezpośredniość w ocenianiu
sytuacji.
Sasuke nie był
pewien, dlaczego w ogóle chce naprawiać podupadającą relację z
Sakurą. Najrozsądniej było po prostu się wycofać, a jednak
postąpił całkowicie wbrew temu. Nie miał zamiaru świadomie do
niej zarywać. A nawet jeśli w głębszej warstwie o to mu chodziło
nie chciał, żeby Sakura tak to odczytała.
Miał jednak
wrażenie, że Sakura, nawet jeśli na początku traktowała
zaproszenie na luzie, wzięła sobie do serca ocenę osób trzecich i
zaczęła się wahać. Dlatego gdy siedziała przy stoliku naprzeciw
niego wydawała się tak spięta.
Kiedyś potrafili
rozmawiać swobodnie i chyba mu tego brakowało. Chętnie wróciłby
do etapu zanim schrzanił sprawę i kto wie, może rozegrałby to
inaczej. Powinien rozegrać to inaczej. Z głębokim
przeświadczeniem, że nie jest mu potrzebna dziewczyna na stałe nie
powinien był nawet zatrzymywać dłużej wzroku na Sakurze – gdyż
mimo, że mu się podobała, zupełnie nie pasowała do jego stylu
życia. Przerażało go, że gdy się do niego zbliżała, przestawał
się pilnować i z łatwością zdradzał, co naprawdę myśli.
Przerażało go, że bardzo łatwo byłoby pozwolić jej nawet bardziej się
zbliżyć.
I chociaż zawsze
widział siebie jako samotną konstelację, nigdy z kimś i nigdy
siebie w roli odpowiedzialnego za kogoś teraz przyszło mu do głowy,
że gdyby kilkanaście miesięcy temu nie spił się jak ostatnia
szmata dzisiaj mógłby tutaj być na prawdziwej randce i nawet się
tego nie bać. Wbrew temu, co kiedyś uważał, Sakura nie była
osobą, którą łatwo złamać. Szkoda tylko, że przekonał się o
tym na własnych błędach.
Nagle zapragnął
udowodnić sobie, że jest facetem, na którym można polegać –
ostatecznie, Gaara był znacznie bardziej popieprzony od niego, a
jednak ta sztuka mu się udała – ale teraz dotarło do niego, że
za bardzo skrzywdził Sakurę, żeby traktować ją jak obiekt
testowy. Ino zapewne to miała na myśli mówiąc, że powinien
traktować ją poważnie. Problem w tym, że Sasuke nigdy nikogo nie
traktował poważnie, zwłaszcza samego siebie. I nie mógł być
pewien, że od teraz to się zmieni.
Żałował, że
umówił się z Sakurą na tę prawie-randkę zanim odpowiedział
sobie na pytanie, jakie właściwie ma zamiary. Teraz głupio było
się wycofać, ale jeśli tego nie zrobi, a Sakura przypisze mu
określone intencje – trudno będzie to odkręcić, a już zupełnie
niemożliwe będzie nikogo przy tym nie zranić.
Najchętniej
powiedziałby jej, że jeśli zasugerowała się opinią Temari to
źle wszystko zrozumiała – ale jakoś nie chciało mu to przejść
przez gardło. Prowadzili więc bezprzedmiotową konwersację o
treningu przed następnym meczem baseballu, który w tej chwili nie
interesował ani jej, ani jego.
- Musimy coś
wyjaśnić – odezwała się w końcu Sakura, dość niespodziewanie
zmieniając temat. – Zakładam, że nie zaprosiłeś mnie na
randkę.
Sasuke nie był
pewien, czy może wziąć to oświadczenie za dobrą monetę.
- Nie, zaprosiłem
cię, żeby pogadać – odpowiedział, wcale nie przekonany, że to
w stu procentach prawda.
Sakura przez chwilę
się nad czymś zastanawiała.
- Ale sądzisz, że
inaczej to traktuję, bo Temari podkręciła atmosferę.
Sasuke nic nie
odpowiedział, nie wiedząc, czy to zarzut pod jego adresem.
- Ty też uważasz,
że jestem jedną z tych dziewczyn, które muszą się na kimś
opierać? Które koniecznie muszą mieć faceta?
Tym razem brzmiało
to prawie jak pretensja. Sasuke musiał się poważnie zastanowić
nad odpowiedzią.
- Może kiedyś tak uważałem. Zmieniłem
zdanie na twój temat.
Wyglądała na
zdziwioną.
- Naprawdę? Miło
mi to słyszeć. Bo naprawdę chciałabym, żebyśmy wreszcie zaczęli
ze sobą normalnie rozmawiać, bez całej tej atmosfery niedomówień.
Pewnie myślisz, że dalej na coś liczę, ale nie potrzebuję teraz
chłopaka. Za to przyjaciele zawsze są w cenie.
Sasuke przyglądał
jej się przez chwilę, nie będąc pewnym jak zareagować. Nie
spodziewał się po niej takiego postawienia sprawy. Ale na tę
chwilę to było bardzo po jego myśli.
- Czyli dajesz mi
kosza – zauważył, nawet nie próbując ukryć zdziwienia. – To
oznacza, że jesteśmy kwita.
- To dobrze czy źle?
– zapytała bezpośrednio.
- Jeszcze nie wiem.
To zależy od tego, czy wciąż masz do mnie żal.
Sakura patrzyła na
niego z wahaniem. Teraz to ona wydawała się zaskoczona.
- Jeśli
potrzebujesz przyjaciela, będę twoim przyjacielem. Ale to wypali
tylko, jeśli nie masz do mnie ukrytych pretensji – powtórzył z
przekonaniem.
- Mówiłam już, że
nie mam żalu – odpowiedziała, zbita z tropu. – Uważasz, że
kłamałam?
- Nie chodzi o tamtą
noc – sprecyzował. – Zakładam... Czy raczej mam nadzieję, że
dawno mi wybaczyłaś. Oferowałaś mi przyjaźń, którą bezmyślnie
odrzuciłem i chciałbym, żebyś to także mi wybaczyła.
- Tak. - W jej
odpowiedzi wbrew oczekiwaniom nie było żadnego wahania. – Jeśli
dasz mi słowo, że więcej mnie nie odepchniesz. W sensie...
- Wiem, w jakim
sensie – przerwał zanim zaczęła się tłumaczyć. – Masz na to
moje słowo.
***
Gdy komórka zaczęła
dzwonić drugi raz z rzędu, Ino podniosła ją tylko po to, by zdjąć
obudowę i wyjąć baterię, po czym rzucić aparat z powrotem na
stolik ze znacznie większą siłą niż było o konieczne.
Gaara podniósł
wzrok znad książki, ale powstrzymał się od komentarza. Dopiero
gdy Ino porzuciła czasopismo, które dotąd starała się czytać i
wyszła z pokoju, po krótkim namyśle postanowił się wtrącić.
Poszedł za nią i
stanął w progu kuchni. Ino wyciągnęła z szafki rzeczy do
sprzątania i zaczęła z dziką furią wycierać nieskazitelnie
czyste blaty kuchenne.
Nigdy nie była
fanką sterylnej czystości, a od kilku dni sprzątała z taką
zawziętością jakby chciała zetrzeć meble w pył. Odreagowując w
ten sposób wściekłość na kogoś.
- Następnym razem
może po prostu odbierz i umów się na pogadankę – odezwał się, przekonany że to jedyne dobre rozwiązanie.
Ino porzuciła swoje
zajęcie i odwróciła się twarzą do niego, opierając się o
szafkę.
- Nie mam o czym z
nim rozmawiać – powiedziała. W jej głosie brzmiało głębokie
przekonanie.
- Uzewnętrznij
wszystkie swoje żale – podpowiedział z lekkim zniecierpliwieniem.
Jej zawziętość działała mu na nerwy. - To lepsze niż niszczenie
mebli.
Ino przygryzła
wargi patrząc na niego z pretensją, jakby specjalnie próbował ją zirytować.
- Możesz mu
przylać, wątpię, by miał coś przeciw temu – spróbował
znowu,widząc, że dziewczyna nie zamierza udzielić żadnej
odpowiedzi na jego sugestię.
Ino zawahała się.
Jeszcze chwilę temu była w wojowniczym nastroju, a teraz nagle
sprawiała wrażenie przygaszonej, jakby uleciało z niej powietrze.
- Nieważne, co
zrobię, niczego to nie zmieni – oceniła.
Teraz, gdy zamiast
się pieklić okazywała słabość, Gaara dla odmiany czuł
wściekłość. Nie wiedział za bardzo przeciw komu jest wymierzona
– kolesiowi, który prześladował ją nawet zza grobu, Kaguyi,
który raz postanowiwszy zataić prawdę nie potrafił być
konsekwentny, czy może przeciw całej sytuacji.
Częściowo był zły
na siebie, ponieważ Ino szukała w nim wsparcia i zrozumienia, a on
kompletnie nie potrafił jej tego udzielić. Z jego perspektywy
obwiniała się o sytuację, w której była niewinna i na którą
nie miała wpływu. Nie pozwalała sobie tego wytłumaczyć, tak samo
jak nie potrafiła zrozumieć, że nie może brać odpowiedzialności za czyjeś sumienie.
Przeszedł przez
kuchnię, żeby ją objąć. Chociaż wydawała się rozzłoszczona
także na niego, wtopiła się w jego ramiona jak w masło.
Gaara przytulił ją
mocniej, nie mówiąc nic, czekając, aż opadnie z niej napięcie.
Czując jej równy oddech on także czuł, że się uspokaja.
Odsunął się na
odległość ramienia, żeby złapać kontakt wzrokowy.
- Spotkaj się z
Kimimaro i powiedz mu wszystko, co masz do powiedzenia. Nieważne,
czy to coś zmieni.
Wydawało mu się,
że brzmi wystarczająco przekonująco, ale napotkał na opór, jak
za każdym razem, gdy rozmawiali o tej sprawie.
- Nie. Nie chcę go
nawet widzieć – odparła z nieukrywaną niechęcią. Dopiero po
chwili dodała: - Po co miałabym z nim rozmawiać skoro nawet do
niego nie dociera, że to, co zrobił, jest... - zawahała się, po
czym odsunęła się od niego, jakby potrzebowała więcej
przestrzeni. - Kompletnie nie potrafię zrozumieć jego sposobu myślenia, zachowuje się jakby był niezdolny do refleksji. Popełnił zbrodnię i nie żałuje, więcej, nawet tego nie dostrzega. A sądziłam, że go znam. - Potrząsnęła
głową, jakby zaprzeczała sama sobie. - Łatwo było zrobić ze
mnie idiotkę, wygodniej mi było nie pytać. A teraz, skoro wiem co zrobił, automatycznie jestem współodpowiedzialna i naprawdę nie wiem, jak powinnam się zachować.
- Mam wrażenie, że
ty sama nie wiesz, czego chcesz – odparł Gaara, zniecierpliwiony.
- Zastanów się, jaką sytuację byś wolała. Żeby Kimimaro
powiedział ci prawdę? Czy żeby dołożył większych starań, tak
byś ty na pewno się o tym nie dowiedziała?
Ino spojrzała na
niego z urazą. Nie miał pojęcia, dlaczego, nie powiedział tego
przecież, żeby ją atakować. Chciał, żeby zaczęła myśleć
racjonalnie.
- Wolałabym, żeby
nikogo nie zabił – odpowiedziała poirytowanym tonem. – Czy to
nie oczywiste?
***
Było już po
dwudziestejpierwszej. Sasuke, jeśli bywał o tej porze sam w domu,
zwykle grał w gry komputerowe albo oglądał telewizję. Tym razem
zaskoczył sam siebie i zgodnie z obietnicą daną stryjowi zaczął
przeglądać dokumentację finansową firmy. Na początku ni w ząb
tego nie rozumiał, ale potem wygrzebał z pamięci wątłą wiedzę
z ekonomii. Kilka trybików zaskoczyło w jego głowie, choć wciąż
było to za mało, by ułożyć puzzle złozone z aktywów i pasywów
w spójną całość.
Mało, bo mało, ale
stwierdził, że po skopiowaniu notatek z wykładów, na które nigdy
nie chodził, zrozumie więcej.
Zastanawiał się,
czy katować się dalej tymi sprawozdaniami czy na dzisiaj dać sobie
spokój, jako że przeznaczeniu i tak nie ucieknie. Wtedy ktoś
zadzwonił do drzwi. Potraktował to jako rozwiązanie problemu i
wybawienie.
Spodziewał się
chłopaków z drużyny z alkoholem. W soboty wieczorem często
wpadali bez zapowiedzi. Jednak zamiast podpitych kolegów zobaczył
Gaarę, bez alkoholu, ale za to w wisielczym nastroju, odwrotnie
proporcjonalnym do jego własnego.
- Masz piwo? –
zapytał i bezceremonialnie wpakował mu się do mieszkania.
Kiedyś to było
normalne. Teraz Sasuke z trudem opanował zaskoczenie.
Pytanie jednak
należało do tego z gatunku retorycznych.
- Mam morze piwa –
odpowiedział zgodnie z prawdą. – Jednak niewiele na tym
skorzystasz. Sorry, ale jak wrócisz do domu zalany twoja pani urwie
mi głowę.
Wyraz twarzy Gaary
powiedział mu, że to nie jest dobry moment do żartów.
- W czym problem? –
zapytał oczekując jasnego opisu problemu. Czegoś, na co mógłby
znaleźć proste rozwiązanie, takie jak obicie komuś twarzy lub
opróżnienie paru litrów alkoholu. W imię wyższego dobra,
oczywiście. Przy alkoholu nieraz udawało się znaleźć genialne
rozwiązanie dla pozornie beznadziejnych sytuacji.
Jednak to nie była
pozornie beznadziejna sytuacja.
Jest lekko po 21, a mnie nie stać na ambitniejszy komentarz, bo a) jestem po trzech kawach b) usiłuję nie usnąć i c) zakuwam jak wariatka przed ważnym wydarzeniem, więc wybacz mi, jeśli po prostu powiem, że rozdział jest świetny jak zawsze. Masz przynajmniej pewność, że to prawda. Dodam, że nie zasmucił mnie rozwój akcji przy Sasuke i Sakurze, i ich wspólnej rozmowie, po której postanowili zostać przyjaciółmi. To było takie... Łagodne. W każdym razie, ściskam mocniutko i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńHej! ;) O
OdpowiedzUsuńOdzyskałam kompa, więc zacznę od komentarz tutaj, ponieważ jest lżejszy klimat. Do drugiego opowiadania zabiorę się trochę później, bo wymaga ode mnie głębszej analizy i sprecyzowania moich myśli w kilkunastu słowach.xD
Ech, faceci jacy oni niedomyślni. Mi się wydaję, że Temari jednak chciała, żeby Shikamru ochrzcił to jako randkę.xD
Kolejny fragment mnie troszeczkę nudził, ale to przez podejście ojca do Gaary i na odwrót. Nic dodać, nic ująć. Ich relacje są na tyle dobrze przedstawione, że aż nudne.
Spotkanie klasowe mnie rozbroiło. Taka drobna uwaga. Wątpię, by Sakura chciała się wiązać ponownie z kimś kto w imieniu ma pierwszą literę "S". Najpierw Sasuke, póżniej Sasori, a teraz jeszcze Sai? Toż to trzy razy S.xD Nie może się to dziewczynie dobrze kojarzyć, natomiast popieram jej nastawienie. Ostatnio zbyt dużo razy się sparzyła. Przerwa dobrze jej zrobi.
W kolejnym fragmencie Sasuke i Sakura zostają ponownie przyjaciółmi. Jest okej. Tak powinno być na razie lepiej. Przynajmniej w razie czego Uchiho obrani ją jako przyjaciel, a nie jako totalny dupek. :P
Z pewnej strony rozumiem podejście Ino, ale szkoda mi trochę Gaary. W pewnym sensie rozumiem też jego obawy, ale niczego nieświadoma blondynka mówi to co myśli. Jestem ciekawa jej reakcji, gdy pozna prawdę. Liczę, że go zrozumie, no ale...
Ostatni fragment pokazuje jak piękna jest męska przyjaźń. ;D I tym akcentem kończę komentarz.
Pozdrawiam Lavana Zoro ;)
Dziękuję za tak wnikliwy komentarz :)Wiesz, że nie zwróciłam uwagi na to trzy S - jeszcze Sakura też ma imię na S, to jest fatalny los :P Cieszę się, że się ze mną zgadzasz - ona zdecydowanie powinna dojść do ładu sama ze sobą nim się z kimś zwiąże. Zostawiam to na drugą serię :P
UsuńPrzeczytałam wszystko na raz. Opowiadanie niesamowicie wciągające i bardzo porządnie napisane.
OdpowiedzUsuńPrzy czytaniu w taki sposób, łatwo dostrzec jak ewoluował charakter postaci, jak się zmieniały pod wpływem różnych czynników. Zmiany te są bardzo wiarygodne- znaczy, że sposób zachowania nie zmienia się ot tak, że jest jakieś logiczne wytłumaczenie.
Braku logiki w opowiadaniach nie znoszę chyba najbardziej a tutaj tego nie ma. Wszystko ma swoje podstawy. Cenię to w autorach bardzo, bo wymaga od nich konsekwencji i myślenia.
Ino- cieszę się, że w końcu postawiła się matce. Od początku opowiadania miałam ją ochotę potrząsnąć, żeby się ogarnęła, przecięła toksyczną pępowinę i zaczęła samodzielnie myśleć. Z doświadczenia wiem, że nie jest to łatwe. Teraz trzeba nią potrząsnąć, żeby przestała mieć wyrzuty sumienia po śmierci Juna a raczej nie powinna wyrzucać Kimmimaro tego co zrobił. Gdyby nie on ona dalej byłaby poniewierana, tłamszona i wtłaczana w wypełnianie niespełnionych marzeń jej matki. To jak reaguje na śmierć byłego pewnie mocno będzie rzutowało na jej związek z Gaarą.
Sam Gaara będzie czuł lęk na samą myśl o tym, co by było gdy ona się dowiedziała, że on też ma koncie czyjeś życie.
Fu- jakże ta istota mnie wkurwia. Mały rozwydrzony bachorek, który myśli, że wszystkich oczaruje swoim ujmującym charakterem. Nie dostrzega konsekwencji swoich czynów. Zafiksowała się na przeszłości nie dostrzegając, że życie poszło dalej. Nie dociera do niej, że ludzie mogli sobie ułożyć życie bez niej. Mam nadzieję, że ktoś jej w końcu utrze nosa, zanim ta zołza nie wywinie większego numeru. Gdy będzie chciała uderzyć w nieodpowiednie osoby, może się to na niej bardzo niekorzystnie odbić. Zaszkodzenie Ino, może zmusić Kimmimaro do pewnych działań. Nie to, żebym mu nie kibicowała w takim momencie, ale po co sobie ścierwem ręce brudzić.
Sasuke- z początku złoty chłopaczek, nie przejmujący się nikim ani niczym. Teraz jednak zaczyna dorastać. Mam wrażenie, że jednym z katalizatorów jego zmian, są jego relacje z Sakurą. Gdy już mu się wszystko poukłada w główce i gdy już się ogarnie będzie mógł z nią stworzyć naprawdę dojrzały związek. Oczywiście najpierw i ona musi się nieco ogarnąć i dojść do pewnych konstruktywnych wniosków.
Tak jak teraz myślę o tym, co może być w kolejnych rozdziałach i kolejnej serii opowiadania, nasuwa mi się tyle pytań. Np czy Ino dowie się wszystkiego o przeszłości Gaary i jak na to zareaguje- osobiście uważam, że powinna za wszystko winić Fu i jej zgubny wpływ na chłopaka. Jak piaskowe rodzeństwo poradzi sobie w konfrontacji z ojcem i jego oczekiwaniami względem nich- może uda im się jakoś go wysadzić z firmowego siodła w ramach zemsty za traktowanie ich matki. Co z Kimmimaro- czy pojawią się jakieś mafijne wątki. Czy wmiesza się ktoś jeszcze.
Dołączam opowiadania do listy tych, na których kontynuację będę czekała niecierpliwie.
joreth :D
Sorki za spam, ale zapomniałam jeszcze czegoś dopisać.
OdpowiedzUsuńStrasznie podoba mi się sposób w jaki poruszasz temat związków, seksu i relacji międzyludzkich w opowiadaniu. Jest to pokazane w bardzo dojrzały sposób. Nie pokazujesz pierwszego razu jako czegoś wybitnego, że otwierają się bramy niebios i głos trąb niebiańskich zaprowadza kobietę na szczyt...( kiedyś spotkałam się z podobnym podejściem w jednym z opowiadań). Pokazujesz, że owszem, jest to ważne ale bez przesady.
Całe opowiadanie zresztą cechuje się dużą dojrzałością w podejściu do tematu związków i relacji między ludzkich.
Cieszy mnie, że to zauważyłaś. Naczytałam się w życiu trochę fanfików, szczególnie z fandomu HP i myślę, że trochę za dużo jest w necie tych scen, gdzie dziewczyna przy okazji rozdziewiczenia ma 3 orgazmy, a chłopak w wieku lat 16 technike lepszą niż niejeden po 30. :P Draco Malfoy pod tym względem bije rekordy, gdy na 7. roku musiał zaliczyć 80% dziewcząt w szkole, czyli wliczyć w to trzeba 11-latki :P Ale prawdą jest, że fanfiction rządzi się własnymi prawami, no więc autorki mają prawo do fantastyki na tym polu :) Spotkałam się jednak również z realistycznymi opisami i te wolę ;]
UsuńMimo że nie przepadam za tym paringiem to Twoja historia naprawdę mnie wciągnęła. Jestem ciekawa dalszych losów boheterów więc życzę duużo weny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, przyda się, gdyż chcę tę historię doprowadzić do końca :)
UsuńDziewczyno torturujesz nas... Jak zazwyczaj zadam standardowe pytanie kiedy możemy spodziewać się następnego rozdziału? :-) wiem ze jestem namolna ale twoje opowiadanie jest po prostu niesamowite :-)
OdpowiedzUsuńCzas ucieka mi ostatnio przez palce, nie spostrzegłam się, a tu już marzec :) Zajmę się nowym rozdziałem jak tylko skończę notkę na Sunagakure, a ona już wymaga tylko szlifów. Proszę o cierpliwość :*
Usuń