poniedziałek, 11 stycznia 2016

Rozdział 50.


W południe w centrum handlowym w Shibuyi były dzikie tłumy. Możliwe, że każdego innego dnia byłoby podobnie, niezależnie od pory. Shikamaru z reguły unikał takich miejsc, głośnych i przepełnionych nachalnymi hostessami wciskającymi ludziom opakowania chusteczek higienicznych z logo najróżniejszych firm.
Po dwóch godzinach w centrum miał kieszenie wypchane chusteczkami, mógłby otworzyć hurtownię.
Nie miał pojęcia, dlaczego dał się na to namówić. Jeśli chciał zjeść pizzę, preferował dostawę do domu. Dlaczego Temari upierała się na pizzerię i to w takim miejscu – pozostawało dla niego tajemnicą.

Na dodatek okazało się, że odbywa się jakaś wystawa rękodzieła artystycznego i Temari urządziła tour po alejkach wypełnionych stoiskami. Shikamaru był pewny, że to nie przypadek, ale wolał się powstrzymać od komentarza.
- Czy nie byłaś przypadkiem głodna? - zapytał, gdy dziewczyna oderwała się od jednego stoiska z biżuterią, a jej wzrok powędrował ku kolejnemu.
Nawet nie oczekiwał po niej reakcji, gdyż Temari zwykła ignorować niewygodne pytania. Tym razem spojrzała na niego uważniej.
- Pójdziemy jeszcze zobaczyć performance na drugim piętrze. - Brzmiało to jak coś pośredniego między pytaniem a propozycją, ale w rzeczywistości było stwierdzeniem faktu. Shikamaru zbyt dobrze wiedział, że polemika skutkowałaby jedynie bezowocną dyskusją i stratą czasu.
- Zachowujesz się jak dziecko, które nagle ktoś wpuścił do fabryki cukierków – skomentował od niechcenia, gdy odchodzili od straganu.
Temari popatrzyła na niego, mrużąc niebezpiecznie powieki.
- Przez cały tydzień prawie nie wychodziłam z pracy. Należy mi się trochę rozrywki – odpowiedziała z urazą.
Mimo to zignorowała schody na piętro i poszła w kierunku części restauracyjnej pawilonu handlowego. Shikamaru odetchnął z ulgą i poszedł za nią. Przed drzwiami do pizzerii dostrzegł dwie znajome osoby. Kolege w dresie i filigranową dziewczynę w sukience.
Naruto prowadził Hinatę pod rękę jakby obawiał się, że mogłaby się zgubić, co w obecnych okolicznościach i przy drobnej posturze dziewczyny nie było pozbawione podstaw.
Hinata zauważyła ich pierwsza i uśmiechnęła się uprzejmie, podczas gdy na twarzy Uzumakiego odmalowała się podejrzliwość.
- Jesteście na randce? - zapytał bezczelnie.
Shikamaru zerknął kątem oka na swoją towarzyszkę, która wyglądała, jakby miała ochotę zdzielić blondyna czymś ciężkim w głowę.
- Nie, wziąłem na siebie rolę doradcy technicznego – powiedział tonem człowieka wypełniającego uciążliwe zobowiązania. Co zresztą nie było zbyt dalekie od prawdy. - Temari chce kupić służbowego laptopa. - To już było łgarstwo, ale nie do udowodnienia.
Naruto popatrzył na niego z tym większą podejrzliwością, a potem zwrócił się do Temari.
- Nie macie od tego serwisu technicznego?
Temari otworzyła usta, żeby odpowiedzieć, prawdopodobnie nie przebierając w słowach, ale Shikamaru ją uprzedził.
- Sądzisz, że pozwoliłaby, żeby ktoś dokonał wyboru za nią? - skomentował ironicznie.
Temari posłała mu wrogie spojrzenie, które zignorował.
Naruto wzruszył ramionami.
- No to zakładam, że jesteście zajęci i nie pójdziecie z nami na herbatę. - Łatwo można było poznać, że nie zależy mu na dodatkowym towarzystwie, szczególnie, że zawsze trochę obawiał się Temari.
Gdy urocza parka pożegnała się i poszła w swoją stronę Shikamaru naszła refleksja, że być może on także powinien się jej bać.
- Kupujemy komputer? Nic głupszego nie przyszło ci do głowy? - syknęła z wściekłością.
Shikamaru wzruszył obojętnie ramionami. Czy jej się to podobało czy nie, uratował sytuację.
- To lepsze niż randka, czyż nie? - ocenił.
- Jesteś skończonym idiotą – skwitowała dziewczyna i poszła przed siebie, mijając wejście do pizzerii.
Shikamaru patrzył za nią z pewnym zdziwieniem. Chwilę temu był zadowolony z własnej szybkości reakcji, ale teraz czuł się zdezorientowany.
Nie pierwszy raz pomyślał, że dziewczyny są wyjątkowo trudne w obsłudze. Miał wysokie mniemanie o własnej inteligencji, w ciągu kilku minut potrafił rozpracować każdy język programowania, ale rozumowania kobiet nie potrafił zrozumieć. Gdy wydawało mu się, że uchwycił zasadę zawsze działo się coś, co niszczyło każdą jego teorię.
Żeby poskromić tę kobietę potrzebował nowej strategii.

***
Gaara patrzył na ojca znad dzielącego ich stołu w jadalni, w posiadłości, w której się wychował, ale nie był w niej od prawie roku. Luksusowa rezydencja przestała być domem w jakimkolwiek tego słowa znaczeniu, gdy zmarła jego matka. Był przekonany, że Temari i Kankuro mieli podobne odczucia.
Obserwując Kankuro w czasie „rodzinnego” obiadu, który upłynął w niemal całkowitej ciszy, zdał sobie sprawę, że jego brat zachowuje się podobnie jak Temari. On też chciał się już stąd wyrwać.
Teraz, gdy ojciec rozmawiał z nim na osobności, Gaarze przyszło do głowy pytanie, na które nie potrafił znaleźć odpowiedzi – czy Kankuro i Temari, będąc tutaj kilka minut wcześniej, też mieli wrażenie, że patrzą na obcego człowieka. Czy także są wobec niego zupełnie obojętni.
Gaara przez znaczną część życia myśląc o ojcu czuł odrazę i niechęć graniczącą z nienawiścią. Po ostatniej rozmowie z Kankuro, gdy poznał ukryte motywy Rasy, prawdopodobnie powinien był znaleźć wobec niego chociaż krztynę współczucia. Ostatecznie, w być może skrzywiony sposób, ojciec musiał kochać ich matkę. Jednak na Gaarze jego wysiłki nie zrobiły żadnego wrażenia.
Dotychczas uważał, że Rasa chce mu przekazać firmę, żeby udowodnić swoją władzę nie zważając, że jednocześnie upokorzy zmarła żonę, być może bardziej niż udało mu się to przez lata notorycznych romansów. Teraz jego intencje okazały się bardziej złożone, ale to wciąż nie było wystarczające, żeby go usprawiedliwić.
Może ojciec nie zasługiwał na nienawiść, ale Gaara miał dla niego tylko negatywne uczucia, więc gdy próbował sam siebie przekonać, że nie powinien pielęgnować zadawnionych uraz, na żadne inne emocje nie było już miejsca. Przynajmniej z jego strony. Uważał to za łatwe to wytłumaczenia. Zawsze było w nim niewiele pozytywnych emocji wobec innych.
Podejrzewał zresztą, że ojciec wcale nie myśli o nim dużo lepiej, nawet teraz, gdy był dla niego wyszukanie uprzejmy.
- Powinieneś wziąć odpowiedzialność za to, na co nasza rodzina pracowała przez pokolenia i w żadnym razie nie proszę, żebyś zrobił to dla mnie – powiedział Rasa chłodnym tonem. Gaara miał wrażenie, że konieczność tłumaczenia się przed bękartem była dla niego poważnym upokorzeniem, może większym niż pochylanie głowy przed teściem, co musiał robić przez lata. Jednak nawet ten wniosek nie mógł sprawić, by zaczął czerpać z tej sytuacji satysfakcję.
Trudno było znaleźć jasne strony, gdy wiedział, że spełnienie ostatniej woli matki było w pewnym sensie jego obowiązkiem. Uciążliwym jak diabli, bo nie miał ochoty marnować na to życia. Poza tym miał wrażenie, że ze strony matki to był jakiś dziwaczny gest dobroczynności, może litości, idący o wiele za daleko. Rasa mógł teraz używać słów „nasza rodzina”, żeby zakłamać rzeczywistość, ale to przodkowie Karury zbudowali ten biznes i całą fortunę, a przekazanie kierownictwa jemu oznaczało, że linia krwi prawowitych właścicieli zostanie zepchnięta na ubocze, być może na zawsze.
Senior rodu na samą wieść dostanie wylewu, to prawie pewne.
- Nie próbuj mnie szantażować.
- Nie próbuję tego robić. Nie będę też mówić, że to sprawa twojego sumienia, bo uważam to za oczywiste – odpowiedział Rasa.
Gaara popatrzył na niego z niedowierzaniem, ale nie skomentował. Odwoływanie się wobec niego do takiej argumentacji było kiepskim pomysłem, nawet stary głupiec powinien to wiedzieć.
- Potrzebuję kilku tygodni na zastanowienie – zadeklarował.
Rasa zmarszczył brwi, widocznie niezadowolony.
- Kilku tygodni? Nie wydaje ci się, że przesadzasz?
- Nie, ojcze. – Wdrażanie się w pracę w tej wylęgarni korporacyjnych szczurów zajmie lata, więc tygodnie wydawały mu się przy tym nic nie znaczącym okresem czasu, nawet gdyby zmieniły się w kilka miesięcy. – Jeśli chcesz, żebym udzielił wiążącej odpowiedzi, potrzebuję czasu na zastanowienie. Teraz mam ważniejsze sprawy, więc porozmawiamy za kilka tygodni.
W tym momencie Rasa wydawał się już wściekły, chociaż ukrył to za maską chłodu. Gaarę zdziwiło, że mężczyzna w ogóle ujawnił złość.
- Mówimy o przyszłości firmy. I rodziny – wycedził, jak zwykle akcentując słowa. – Co może być od tego ważniejsze?
Gaara z trudem panował nad nerwami, bo dla niego słowo „rodzina” w ustach tego człowieka brzmiało jak kpina. Ale nie pozwolił wyprowadzić się z równowagi.
- Może cię to zdziwi, ale mam teraz ważniejsze sprawy.

***
To było drugie od skończenia szkoły spotkanie klasy licealnej. Sakura poprzednio, na początku studiów, była znacznie bardziej podekscytowana. Teraz jakoś nie potrafiła się wczuć w atmosferę. Próbowała uniewrażliwić się na otoczenie, koncentrując uwagę na jedzeniu i kreacjach koleżanek zamiast wsłuchiwać się w rozmowy o ich sukcesach. Część dziewczyn była już zaręczona, dwie zamężne, kilka miało do opowiedzenia bardzo ciekawe historie z podróży po świecie. Wszyscy byli pod wrażeniem tego, że Sakura studiowała medycynę na jednej z najwyżej notowanych uczelni w prefekturze, ale ona zauważyła, że w porównaniu ze znajomymi stoi w miejscu. Nie była w stanie powiedzieć, dlaczego właściwie naszła ją taka refleksja i dlaczego teraz.
Ino sprawiała wrażenie, jakby spędzała czas jeszcze gorzej od niej i zupełnie nie angażowała się w rozmowę z Saiem, chociaż opowiadał o rzeczach, które ją powinny interesować.
- Nie obraź się, ale na pewno nie zmienię zdania – powiedziała w końcu. – A Sakurę niezbyt interesują turnieje taneczne.
- Nie za bardzo – przyznała Sakura, czując na sobie wyczekujące spojrzenie koleżanki. – Ale za to możemy pogadać o Kostaryce. Wspomniałeś, że ostatnio tam byłeś.
Obawiała się trochę, że Sai się obrazi, ale on nie sprawiał takiego wrażenia. Uśmiechnął się dwuznacznie. W tym akurat nie było nic dziwnego, bo nigdy nie dało się powiedzieć, czy jego uśmiech jest szczery czy wymuszony. Szalenie ją to w nim irytowało.
- Możemy pogadać, o czym tylko chcesz – odpowiedział lekko patrząc bezpośrednio na nią. – Ale to przy następnej okazji, gdy pozwolisz się gdzieś zaprosić.
Sakura popatrzyła na niego z pewnym zdziwieniem. Potem popatrzyła na Ino, jakby szukając u niej potwierdzenia, że dobrze zrozumiała. Jednak Ino w żaden sposób nie zareagowała, sprawiając wrażenie, że myślami jest gdzieś indziej.
Sakura zrozumiała, że musi radzić sobie sama.
- Zapraszasz mnie na randkę? – zapytała.
- Co w tym dziwnego? – odpowiedział pytaniem Sai.
Odpowiedź na to pytanie była raczej złożona. W czasach szkolnych jej relacja z Saiem była skomplikowana, może dlatego, że on nigdy nie był na tyle bezpośredni, by zwyczajnie się z nią umówić. Dlatego teraz była podwójnie zaskoczona – tym, że w ogóle ujawnia wobec niej zainteresowanie i tym, że ujmuje to tak prosto.
- Cóż, to że chcesz się ze mną umówić po tylu latach, o nic nawet nie pytając, jest dla mnie odrobinę dziwne.
- Z nikim się teraz nie spotykasz, prawda?
Zdaje się, że zadając pytanie, z góry znał na nie odpowiedź. Oczywiście, musiał już wcześniej podpytać Ino.
Z jakiegoś powodu to pytanie ją zirytowało. Pewnie dlatego, że przypomniała sobie swoją ostatnią rozmowę z Karui, która niby w żartach pytała, kto – po Sasuke i Sasorim – będzie następny. Może sądziła, że to zabawne. Albo że głupie uwagi w jakiś sposób pomogą jej przeforsować pomysł wspólnego wyjścia do klubu.
Clubbing z Karin i Fumi to było ostatnie, na co Sakura miała teraz ochotę. Randki też mogłyby znaleźć się wysoko na tej anty-liście.
- Nie spotykam się z nikim – powiedziała, miażdżąc Saia krytycznym spojrzeniem. – Ale to wcale nie znaczy, że muszę umówić się z tobą.
***
Sasuke spotkał się z Sakurą w kawiarni w pobliżu kampusu studenckiego. Umówili się wstępnie już dwa tygodnie wcześniej, ale wciąż przekładali to spotkanie. Sakura wymawiała się brakiem czasu, a jemu było to na rękę.
Zaproponował jej spotkanie wcale się nad tym nie zastanawiając. Chciał już zakończyć tę niewygodną sytuację pełną niedomówień i wydawało mu się, że prywatne spotkanie, bez reszty towarzystwa, najlepiej temu sprzyja. Nie zastanawiał się ani nad tym, czy będzie to wyglądać jak randka, ani nad tym, czy będzie nią w rzeczywistości.
Temari, jak tylko podłapała temat, zrobiła wokół tego tyle zamieszania, że zwątpił w zasadność własnej inicjatywy. Zdaje się, że wszyscy odczytali jednoznacznie jego intencje, a Ino dobitnie mu to uświadomiła. Przeklinał jej bezpośredniość w ocenianiu sytuacji.
Sasuke nie był pewien, dlaczego w ogóle chce naprawiać podupadającą relację z Sakurą. Najrozsądniej było po prostu się wycofać, a jednak postąpił całkowicie wbrew temu. Nie miał zamiaru świadomie do niej zarywać. A nawet jeśli w głębszej warstwie o to mu chodziło nie chciał, żeby Sakura tak to odczytała.
Miał jednak wrażenie, że Sakura, nawet jeśli na początku traktowała zaproszenie na luzie, wzięła sobie do serca ocenę osób trzecich i zaczęła się wahać. Dlatego gdy siedziała przy stoliku naprzeciw niego wydawała się tak spięta.
Kiedyś potrafili rozmawiać swobodnie i chyba mu tego brakowało. Chętnie wróciłby do etapu zanim schrzanił sprawę i kto wie, może rozegrałby to inaczej. Powinien rozegrać to inaczej. Z głębokim przeświadczeniem, że nie jest mu potrzebna dziewczyna na stałe nie powinien był nawet zatrzymywać dłużej wzroku na Sakurze – gdyż mimo, że mu się podobała, zupełnie nie pasowała do jego stylu życia. Przerażało go, że gdy się do niego zbliżała, przestawał się pilnować i z łatwością zdradzał, co naprawdę myśli. Przerażało go, że bardzo łatwo byłoby pozwolić jej nawet bardziej się zbliżyć.
I chociaż zawsze widział siebie jako samotną konstelację, nigdy z kimś i nigdy siebie w roli odpowiedzialnego za kogoś teraz przyszło mu do głowy, że gdyby kilkanaście miesięcy temu nie spił się jak ostatnia szmata dzisiaj mógłby tutaj być na prawdziwej randce i nawet się tego nie bać. Wbrew temu, co kiedyś uważał, Sakura nie była osobą, którą łatwo złamać. Szkoda tylko, że przekonał się o tym na własnych błędach.
Nagle zapragnął udowodnić sobie, że jest facetem, na którym można polegać – ostatecznie, Gaara był znacznie bardziej popieprzony od niego, a jednak ta sztuka mu się udała – ale teraz dotarło do niego, że za bardzo skrzywdził Sakurę, żeby traktować ją jak obiekt testowy. Ino zapewne to miała na myśli mówiąc, że powinien traktować ją poważnie. Problem w tym, że Sasuke nigdy nikogo nie traktował poważnie, zwłaszcza samego siebie. I nie mógł być pewien, że od teraz to się zmieni.
Żałował, że umówił się z Sakurą na tę prawie-randkę zanim odpowiedział sobie na pytanie, jakie właściwie ma zamiary. Teraz głupio było się wycofać, ale jeśli tego nie zrobi, a Sakura przypisze mu określone intencje – trudno będzie to odkręcić, a już zupełnie niemożliwe będzie nikogo przy tym nie zranić.
Najchętniej powiedziałby jej, że jeśli zasugerowała się opinią Temari to źle wszystko zrozumiała – ale jakoś nie chciało mu to przejść przez gardło. Prowadzili więc bezprzedmiotową konwersację o treningu przed następnym meczem baseballu, który w tej chwili nie interesował ani jej, ani jego.
- Musimy coś wyjaśnić – odezwała się w końcu Sakura, dość niespodziewanie zmieniając temat. – Zakładam, że nie zaprosiłeś mnie na randkę.
Sasuke nie był pewien, czy może wziąć to oświadczenie za dobrą monetę.
- Nie, zaprosiłem cię, żeby pogadać – odpowiedział, wcale nie przekonany, że to w stu procentach prawda.
Sakura przez chwilę się nad czymś zastanawiała.
- Ale sądzisz, że inaczej to traktuję, bo Temari podkręciła atmosferę.
Sasuke nic nie odpowiedział, nie wiedząc, czy to zarzut pod jego adresem.
- Ty też uważasz, że jestem jedną z tych dziewczyn, które muszą się na kimś opierać? Które koniecznie muszą mieć faceta?
Tym razem brzmiało to prawie jak pretensja. Sasuke musiał się poważnie zastanowić nad odpowiedzią.
- Może kiedyś tak uważałem. Zmieniłem zdanie na twój temat.
Wyglądała na zdziwioną.
- Naprawdę? Miło mi to słyszeć. Bo naprawdę chciałabym, żebyśmy wreszcie zaczęli ze sobą normalnie rozmawiać, bez całej tej atmosfery niedomówień. Pewnie myślisz, że dalej na coś liczę, ale nie potrzebuję teraz chłopaka. Za to przyjaciele zawsze są w cenie.
Sasuke przyglądał jej się przez chwilę, nie będąc pewnym jak zareagować. Nie spodziewał się po niej takiego postawienia sprawy. Ale na tę chwilę to było bardzo po jego myśli.
- Czyli dajesz mi kosza – zauważył, nawet nie próbując ukryć zdziwienia. – To oznacza, że jesteśmy kwita.
- To dobrze czy źle? – zapytała bezpośrednio.
- Jeszcze nie wiem. To zależy od tego, czy wciąż masz do mnie żal.
Sakura patrzyła na niego z wahaniem. Teraz to ona wydawała się zaskoczona.
- Jeśli potrzebujesz przyjaciela, będę twoim przyjacielem. Ale to wypali tylko, jeśli nie masz do mnie ukrytych pretensji – powtórzył z przekonaniem.
- Mówiłam już, że nie mam żalu – odpowiedziała, zbita z tropu. – Uważasz, że kłamałam?
- Nie chodzi o tamtą noc – sprecyzował. – Zakładam... Czy raczej mam nadzieję, że dawno mi wybaczyłaś. Oferowałaś mi przyjaźń, którą bezmyślnie odrzuciłem i chciałbym, żebyś to także mi wybaczyła.
- Tak. - W jej odpowiedzi wbrew oczekiwaniom nie było żadnego wahania. – Jeśli dasz mi słowo, że więcej mnie nie odepchniesz. W sensie...
- Wiem, w jakim sensie – przerwał zanim zaczęła się tłumaczyć. – Masz na to moje słowo.

***
Gdy komórka zaczęła dzwonić drugi raz z rzędu, Ino podniosła ją tylko po to, by zdjąć obudowę i wyjąć baterię, po czym rzucić aparat z powrotem na stolik ze znacznie większą siłą niż było o konieczne.
Gaara podniósł wzrok znad książki, ale powstrzymał się od komentarza. Dopiero gdy Ino porzuciła czasopismo, które dotąd starała się czytać i wyszła z pokoju, po krótkim namyśle postanowił się wtrącić.
Poszedł za nią i stanął w progu kuchni. Ino wyciągnęła z szafki rzeczy do sprzątania i zaczęła z dziką furią wycierać nieskazitelnie czyste blaty kuchenne.
Nigdy nie była fanką sterylnej czystości, a od kilku dni sprzątała z taką zawziętością jakby chciała zetrzeć meble w pył. Odreagowując w ten sposób wściekłość na kogoś.
- Następnym razem może po prostu odbierz i umów się na pogadankę – odezwał się, przekonany że to jedyne dobre rozwiązanie.
Ino porzuciła swoje zajęcie i odwróciła się twarzą do niego, opierając się o szafkę.
- Nie mam o czym z nim rozmawiać – powiedziała. W jej głosie brzmiało głębokie przekonanie.
- Uzewnętrznij wszystkie swoje żale – podpowiedział z lekkim zniecierpliwieniem. Jej zawziętość działała mu na nerwy. - To lepsze niż niszczenie mebli.
Ino przygryzła wargi patrząc na niego z pretensją, jakby specjalnie próbował ją zirytować.
- Możesz mu przylać, wątpię, by miał coś przeciw temu – spróbował znowu,widząc, że dziewczyna nie zamierza udzielić żadnej odpowiedzi na jego sugestię.
Ino zawahała się. Jeszcze chwilę temu była w wojowniczym nastroju, a teraz nagle sprawiała wrażenie przygaszonej, jakby uleciało z niej powietrze.
- Nieważne, co zrobię, niczego to nie zmieni – oceniła.
Teraz, gdy zamiast się pieklić okazywała słabość, Gaara dla odmiany czuł wściekłość. Nie wiedział za bardzo przeciw komu jest wymierzona – kolesiowi, który prześladował ją nawet zza grobu, Kaguyi, który raz postanowiwszy zataić prawdę nie potrafił być konsekwentny, czy może przeciw całej sytuacji.
Częściowo był zły na siebie, ponieważ Ino szukała w nim wsparcia i zrozumienia, a on kompletnie nie potrafił jej tego udzielić. Z jego perspektywy obwiniała się o sytuację, w której była niewinna i na którą nie miała wpływu. Nie pozwalała sobie tego wytłumaczyć, tak samo jak nie potrafiła zrozumieć, że nie może brać odpowiedzialności za czyjeś sumienie.
Przeszedł przez kuchnię, żeby ją objąć. Chociaż wydawała się rozzłoszczona także na niego, wtopiła się w jego ramiona jak w masło.
Gaara przytulił ją mocniej, nie mówiąc nic, czekając, aż opadnie z niej napięcie. Czując jej równy oddech on także czuł, że się uspokaja.
Odsunął się na odległość ramienia, żeby złapać kontakt wzrokowy.
- Spotkaj się z Kimimaro i powiedz mu wszystko, co masz do powiedzenia. Nieważne, czy to coś zmieni.
Wydawało mu się, że brzmi wystarczająco przekonująco, ale napotkał na opór, jak za każdym razem, gdy rozmawiali o tej sprawie.
- Nie. Nie chcę go nawet widzieć – odparła z nieukrywaną niechęcią. Dopiero po chwili dodała: - Po co miałabym z nim rozmawiać skoro nawet do niego nie dociera, że to, co zrobił, jest... - zawahała się, po czym odsunęła się od niego, jakby potrzebowała więcej przestrzeni. - Kompletnie nie potrafię zrozumieć jego sposobu myślenia, zachowuje się jakby był niezdolny do refleksji. Popełnił zbrodnię i nie żałuje, więcej, nawet tego nie dostrzega. A sądziłam, że go znam. - Potrząsnęła głową, jakby zaprzeczała sama sobie. - Łatwo było zrobić ze mnie idiotkę, wygodniej mi było nie pytać. A teraz, skoro wiem co zrobił, automatycznie jestem współodpowiedzialna i naprawdę nie wiem, jak powinnam się zachować.
- Mam wrażenie, że ty sama nie wiesz, czego chcesz – odparł Gaara, zniecierpliwiony. - Zastanów się, jaką sytuację byś wolała. Żeby Kimimaro powiedział ci prawdę? Czy żeby dołożył większych starań, tak byś ty na pewno się o tym nie dowiedziała?
Ino spojrzała na niego z urazą. Nie miał pojęcia, dlaczego, nie powiedział tego przecież, żeby ją atakować. Chciał, żeby zaczęła myśleć racjonalnie.
- Wolałabym, żeby nikogo nie zabił – odpowiedziała poirytowanym tonem. – Czy to nie oczywiste?

***
Było już po dwudziestejpierwszej. Sasuke, jeśli bywał o tej porze sam w domu, zwykle grał w gry komputerowe albo oglądał telewizję. Tym razem zaskoczył sam siebie i zgodnie z obietnicą daną stryjowi zaczął przeglądać dokumentację finansową firmy. Na początku ni w ząb tego nie rozumiał, ale potem wygrzebał z pamięci wątłą wiedzę z ekonomii. Kilka trybików zaskoczyło w jego głowie, choć wciąż było to za mało, by ułożyć puzzle złozone z aktywów i pasywów w spójną całość.
Mało, bo mało, ale stwierdził, że po skopiowaniu notatek z wykładów, na które nigdy nie chodził, zrozumie więcej.
Zastanawiał się, czy katować się dalej tymi sprawozdaniami czy na dzisiaj dać sobie spokój, jako że przeznaczeniu i tak nie ucieknie. Wtedy ktoś zadzwonił do drzwi. Potraktował to jako rozwiązanie problemu i wybawienie.
Spodziewał się chłopaków z drużyny z alkoholem. W soboty wieczorem często wpadali bez zapowiedzi. Jednak zamiast podpitych kolegów zobaczył Gaarę, bez alkoholu, ale za to w wisielczym nastroju, odwrotnie proporcjonalnym do jego własnego.
- Masz piwo? – zapytał i bezceremonialnie wpakował mu się do mieszkania.
Kiedyś to było normalne. Teraz Sasuke z trudem opanował zaskoczenie.
Pytanie jednak należało do tego z gatunku retorycznych.
- Mam morze piwa – odpowiedział zgodnie z prawdą. – Jednak niewiele na tym skorzystasz. Sorry, ale jak wrócisz do domu zalany twoja pani urwie mi głowę.
Wyraz twarzy Gaary powiedział mu, że to nie jest dobry moment do żartów.
- W czym problem? – zapytał oczekując jasnego opisu problemu. Czegoś, na co mógłby znaleźć proste rozwiązanie, takie jak obicie komuś twarzy lub opróżnienie paru litrów alkoholu. W imię wyższego dobra, oczywiście. Przy alkoholu nieraz udawało się znaleźć genialne rozwiązanie dla pozornie beznadziejnych sytuacji.
Jednak to nie była pozornie beznadziejna sytuacja.


10 komentarzy:

  1. Jest lekko po 21, a mnie nie stać na ambitniejszy komentarz, bo a) jestem po trzech kawach b) usiłuję nie usnąć i c) zakuwam jak wariatka przed ważnym wydarzeniem, więc wybacz mi, jeśli po prostu powiem, że rozdział jest świetny jak zawsze. Masz przynajmniej pewność, że to prawda. Dodam, że nie zasmucił mnie rozwój akcji przy Sasuke i Sakurze, i ich wspólnej rozmowie, po której postanowili zostać przyjaciółmi. To było takie... Łagodne. W każdym razie, ściskam mocniutko i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! ;) O
    Odzyskałam kompa, więc zacznę od komentarz tutaj, ponieważ jest lżejszy klimat. Do drugiego opowiadania zabiorę się trochę później, bo wymaga ode mnie głębszej analizy i sprecyzowania moich myśli w kilkunastu słowach.xD
    Ech, faceci jacy oni niedomyślni. Mi się wydaję, że Temari jednak chciała, żeby Shikamru ochrzcił to jako randkę.xD
    Kolejny fragment mnie troszeczkę nudził, ale to przez podejście ojca do Gaary i na odwrót. Nic dodać, nic ująć. Ich relacje są na tyle dobrze przedstawione, że aż nudne.
    Spotkanie klasowe mnie rozbroiło. Taka drobna uwaga. Wątpię, by Sakura chciała się wiązać ponownie z kimś kto w imieniu ma pierwszą literę "S". Najpierw Sasuke, póżniej Sasori, a teraz jeszcze Sai? Toż to trzy razy S.xD Nie może się to dziewczynie dobrze kojarzyć, natomiast popieram jej nastawienie. Ostatnio zbyt dużo razy się sparzyła. Przerwa dobrze jej zrobi.
    W kolejnym fragmencie Sasuke i Sakura zostają ponownie przyjaciółmi. Jest okej. Tak powinno być na razie lepiej. Przynajmniej w razie czego Uchiho obrani ją jako przyjaciel, a nie jako totalny dupek. :P
    Z pewnej strony rozumiem podejście Ino, ale szkoda mi trochę Gaary. W pewnym sensie rozumiem też jego obawy, ale niczego nieświadoma blondynka mówi to co myśli. Jestem ciekawa jej reakcji, gdy pozna prawdę. Liczę, że go zrozumie, no ale...
    Ostatni fragment pokazuje jak piękna jest męska przyjaźń. ;D I tym akcentem kończę komentarz.
    Pozdrawiam Lavana Zoro ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak wnikliwy komentarz :)Wiesz, że nie zwróciłam uwagi na to trzy S - jeszcze Sakura też ma imię na S, to jest fatalny los :P Cieszę się, że się ze mną zgadzasz - ona zdecydowanie powinna dojść do ładu sama ze sobą nim się z kimś zwiąże. Zostawiam to na drugą serię :P

      Usuń
  3. Przeczytałam wszystko na raz. Opowiadanie niesamowicie wciągające i bardzo porządnie napisane.
    Przy czytaniu w taki sposób, łatwo dostrzec jak ewoluował charakter postaci, jak się zmieniały pod wpływem różnych czynników. Zmiany te są bardzo wiarygodne- znaczy, że sposób zachowania nie zmienia się ot tak, że jest jakieś logiczne wytłumaczenie.
    Braku logiki w opowiadaniach nie znoszę chyba najbardziej a tutaj tego nie ma. Wszystko ma swoje podstawy. Cenię to w autorach bardzo, bo wymaga od nich konsekwencji i myślenia.
    Ino- cieszę się, że w końcu postawiła się matce. Od początku opowiadania miałam ją ochotę potrząsnąć, żeby się ogarnęła, przecięła toksyczną pępowinę i zaczęła samodzielnie myśleć. Z doświadczenia wiem, że nie jest to łatwe. Teraz trzeba nią potrząsnąć, żeby przestała mieć wyrzuty sumienia po śmierci Juna a raczej nie powinna wyrzucać Kimmimaro tego co zrobił. Gdyby nie on ona dalej byłaby poniewierana, tłamszona i wtłaczana w wypełnianie niespełnionych marzeń jej matki. To jak reaguje na śmierć byłego pewnie mocno będzie rzutowało na jej związek z Gaarą.
    Sam Gaara będzie czuł lęk na samą myśl o tym, co by było gdy ona się dowiedziała, że on też ma koncie czyjeś życie.
    Fu- jakże ta istota mnie wkurwia. Mały rozwydrzony bachorek, który myśli, że wszystkich oczaruje swoim ujmującym charakterem. Nie dostrzega konsekwencji swoich czynów. Zafiksowała się na przeszłości nie dostrzegając, że życie poszło dalej. Nie dociera do niej, że ludzie mogli sobie ułożyć życie bez niej. Mam nadzieję, że ktoś jej w końcu utrze nosa, zanim ta zołza nie wywinie większego numeru. Gdy będzie chciała uderzyć w nieodpowiednie osoby, może się to na niej bardzo niekorzystnie odbić. Zaszkodzenie Ino, może zmusić Kimmimaro do pewnych działań. Nie to, żebym mu nie kibicowała w takim momencie, ale po co sobie ścierwem ręce brudzić.
    Sasuke- z początku złoty chłopaczek, nie przejmujący się nikim ani niczym. Teraz jednak zaczyna dorastać. Mam wrażenie, że jednym z katalizatorów jego zmian, są jego relacje z Sakurą. Gdy już mu się wszystko poukłada w główce i gdy już się ogarnie będzie mógł z nią stworzyć naprawdę dojrzały związek. Oczywiście najpierw i ona musi się nieco ogarnąć i dojść do pewnych konstruktywnych wniosków.
    Tak jak teraz myślę o tym, co może być w kolejnych rozdziałach i kolejnej serii opowiadania, nasuwa mi się tyle pytań. Np czy Ino dowie się wszystkiego o przeszłości Gaary i jak na to zareaguje- osobiście uważam, że powinna za wszystko winić Fu i jej zgubny wpływ na chłopaka. Jak piaskowe rodzeństwo poradzi sobie w konfrontacji z ojcem i jego oczekiwaniami względem nich- może uda im się jakoś go wysadzić z firmowego siodła w ramach zemsty za traktowanie ich matki. Co z Kimmimaro- czy pojawią się jakieś mafijne wątki. Czy wmiesza się ktoś jeszcze.
    Dołączam opowiadania do listy tych, na których kontynuację będę czekała niecierpliwie.
    joreth :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Sorki za spam, ale zapomniałam jeszcze czegoś dopisać.

    Strasznie podoba mi się sposób w jaki poruszasz temat związków, seksu i relacji międzyludzkich w opowiadaniu. Jest to pokazane w bardzo dojrzały sposób. Nie pokazujesz pierwszego razu jako czegoś wybitnego, że otwierają się bramy niebios i głos trąb niebiańskich zaprowadza kobietę na szczyt...( kiedyś spotkałam się z podobnym podejściem w jednym z opowiadań). Pokazujesz, że owszem, jest to ważne ale bez przesady.
    Całe opowiadanie zresztą cechuje się dużą dojrzałością w podejściu do tematu związków i relacji między ludzkich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie, że to zauważyłaś. Naczytałam się w życiu trochę fanfików, szczególnie z fandomu HP i myślę, że trochę za dużo jest w necie tych scen, gdzie dziewczyna przy okazji rozdziewiczenia ma 3 orgazmy, a chłopak w wieku lat 16 technike lepszą niż niejeden po 30. :P Draco Malfoy pod tym względem bije rekordy, gdy na 7. roku musiał zaliczyć 80% dziewcząt w szkole, czyli wliczyć w to trzeba 11-latki :P Ale prawdą jest, że fanfiction rządzi się własnymi prawami, no więc autorki mają prawo do fantastyki na tym polu :) Spotkałam się jednak również z realistycznymi opisami i te wolę ;]

      Usuń
  5. Mimo że nie przepadam za tym paringiem to Twoja historia naprawdę mnie wciągnęła. Jestem ciekawa dalszych losów boheterów więc życzę duużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, przyda się, gdyż chcę tę historię doprowadzić do końca :)

      Usuń
  6. Dziewczyno torturujesz nas... Jak zazwyczaj zadam standardowe pytanie kiedy możemy spodziewać się następnego rozdziału? :-) wiem ze jestem namolna ale twoje opowiadanie jest po prostu niesamowite :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas ucieka mi ostatnio przez palce, nie spostrzegłam się, a tu już marzec :) Zajmę się nowym rozdziałem jak tylko skończę notkę na Sunagakure, a ona już wymaga tylko szlifów. Proszę o cierpliwość :*

      Usuń