piątek, 16 października 2015

Rozdział 46.


Ino, gdy tylko weszła do kuchni, skierowała się do szafki ze sztućcami.
- Daj spokój. Wiesz, że nie po to cię wywołałam z towarzystwa, żebyś mi pomagała – odezwała się Karui. Podeszła do stołu kuchennego, na którym siedziała kot i wpatrywał się w nią, machając ogonem. Miała ochotę bezceremonialnie go przepędzić, ale tego nie zrobiła.
Chciała dogadać się z Ino, bo zdawała sobie sprawę z tego, że wyszła na totalnie niekoleżeńską. Postanowiła więc, że zostawi kota w spokoju.

Problem z tymi stworzeniami był taki, że były dwie, obie szarobure i wciskały się tam gdzie nie powinny. Jedna z nich zawsze próbowała ją podrapać. Karui nie odróżniała jednej od drugiej, więc była podejrzliwa wobec obu.
Jednak teraz nie był odpowiedni moment na spieranie się o koty. Atmosfera zrobiła się nieciekawa i Karui czuła się temu winna.
Ino odwróciła się od szafki i spojrzała na nią wyczekująco.
- Nie zamierzałam niczego załatwiać za twoimi plecami. Nie powiedziałam Fu, że może z nami mieszkać; powiedziałam jej, że cię o to zapytam. Ona sama to jednoznacznie zinterpretowała. I naprawdę zamierzałam z tobą pogadać, tylko dotąd nie było okazji.
Ino przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią.
- W porządku. Nie ma powodu robić z tego wielkiej sprawy.
Karui żachnęła się.
- Wiem, że ci się to nie podoba.
- Nie mam nic przeciwko Fu – zapewniła Ino, ale zabrzmiało to nieszczerze.
Karui lubiła Fumi, jednak doskonale zdawała sobie sprawę, że na miejscu Ino by za nią nie przepadała. W końcu jej intencje względem Gaary wcale nie były pewne, a takie przypadki są najgorsze – faceci wykazują się zdumiewającą ślepotą na oczywiste sygnały, gdy tak jest dla nich wygodnie. Dziewczyny potrafią to wykorzystywać.
Rozumiała więc, że Ino może traktować Fumi z podejrzliwością, ale kompletnie nie rozumiała uporu, z jakim koleżanka nie chciała się do tego przyznać. Może starała się być aż za bardzo tolerancyjna, żeby tylko nie prowokować konfliktów.
- Atmosfera między wami jest napięta, każdy to widzi – powiedziała bez ogródek. – W każdym razie, ja zamierzałam ciebie zapytać o zdanie i jeśli masz obiekcje, powiem jej, żeby jednak poszukała sobie pokoju gdzieś indziej.
Ino potrząsnęła przecząco głową.
- To już nie ma znaczenia. W przyszłym semestrze nie będę tutaj mieszkać.
Karui patrzyła na nią przez chwilę ze zdziwieniem. Przyszło jej do głowy, że Ino ucieka z pola walki, ale po sekundzie uznała, że pewnie nie o to chodzi.
- Wychodzi niezręcznie, że mówię ci o tym teraz, ale dopiero dwa dni temu Gaara mi zaproponował przeprowadzkę.
- Chyba żartujesz.
Karui odwróciła się do drzwi. Z jakiegoś powodu nie czuła się zaskoczona, gdy zobaczyła Fu.
- Dlaczego ja nic o tym nie wiem? – zapytała dziewczyna.
Blondynka wyglądała na zdezorientowaną, ale udzieliła jej konkretnej odpowiedzi.
- Pewnie dlatego, że to nie jest twoja sprawa.
- Ty suko – syknęła Fu, a przez jej twarz przebiegł grymas wściekłości.
Karui była w szoku widząc taką zmianę w jej zachowaniu, bo przyzwyczaiła się myśleć o niej jak o uosobieniu łagodności.
- Przeginasz – wtrąciła się.
Fumi popatrzyła na nią, jakby dopiero teraz przypomniała sobie o jej obecności. Potem wycofała się z kuchni. Karui wymieniła z Ino zaskoczone spojrzenia. Po chwili usłyszała trzaśnięcie drzwi wyjściowych.
Chyba nikt by nie uwierzył, że Fu może tak łatwo stracić nad sobą panowanie.

***
- O czym myślisz? – zapytał Gaara.
Odwiózł Ino do domu po zajęciach fotografii i zatrzymał się na parkingu przed budynkiem. Jednak dziewczyna nie kwapiła się, żeby wysiąść z samochodu.
Normalnie by mu to nie przeszkadzało, bo znał kilka sposobów, żeby nacieszyć się jej obecnością, gdy zwlekała z pożegnaniem – ale teraz była nie w humorze. Właściwie od wczoraj była czymś wyprowadzona z równowagi i trudno mu było odgadnąć jej myśli.
Wiedział, o co chodzi – Fu z właściwym sobie wdziękiem rozkapryszonego dzieciaka wyszła z imprezy tylko dlatego, że usłyszała prywatną rozmowę – ale dlaczego Ino aż tak się tym przejmuje, było dla niego tajemnicą.
Dzisiaj unikała odpowiedzi, gdy pytał kiedy mogłaby przenieść do niego rzeczy i to niepokoiło go znacznie bardziej niż fochy Fu.
Ino spojrzała na niego.
- Powiedziałeś twojej przyjaciółce – wypowiedziała te słowa z ironią, której nie mógł nie zauważyć, - że to nie jej sprawa, z kim mieszkasz?
Nie bardzo rozumiał zasadność takiego pytania.
Nie rozmawiał z Fu na ten temat, bo nie miał okazji. I tak był pewien, że nie trzeba będzie jej niczego tłumaczyć. Sama powinna sobie zdawać sprawę, że zachowała się głupio.
- To nie jest jej sprawa – potwierdził, zamiast udzielić odpowiedzi na pytanie.
- Czy jasno jej to powiedziałeś?
- Nie – przyznał i uświadomił sobie, że teraz znajdzie się pod ostrzałem krytyki. Jednak nie czuł się winny. – Proszę, nie wyolbrzymiaj. Fu przesadziła z reakcją, przynajmniej ty nie stwarzaj.
- Owszem, przesadziła, i nie bez powodu – skomentowała Ino cierpko.
Gaara popatrzył na nią podejrzliwie. Dziwiło go, że tak poważnie traktuje czyjąś tendencję do obrażania się.
- Co powiedziała? – zapytał.
Wcześniej w ogóle się nad tym nie zastanawiał, ale teraz zdał sobie sprawę, że zirytowana Fu mogła chlapnąć coś głupiego.
- Nie chodzi o nic, co powiedziała tylko o to, jak cię traktuje.
- To znaczy jak?
- Jakbyś był jej własnością. - Przyglądała mu się wnikliwie mówiąc te słowa, jakby przywiązywała wielką wagę do jego reakcji.
- Przesadzasz – ocenił.
- Nie, tak właśnie jest – odparła z przekonaniem. – Nie widziałeś tego, jak się zachowała. Tak nie robi ktoś, kto jest tylko zaskoczony, a jaki miała powód do złości? Wściekła się, tylko dlatego, że podejmujesz ważną decyzję nie pytając jej o zdanie.
Gaara bez trudu mógł sobie wyobrazić wściekłość Fu i to spowodowało, że odczuł inny rodzaj niepokoju.
- Groziła ci?
Ino przygryzła dolną wargę, jakby powstrzymywała irytację.
- W ogóle nie wiesz, o co mi chodzi?
- Nie unikaj tematu – uciął. Teraz już zaczął się poważnie denerwować. – Jeśli się odgrażała, musisz mi o tym powiedzieć.
- Nie – odpowiedziała Ino. Sprawiała wrażenie zaskoczonej drążeniem tematu. – Dlaczego miałaby mi grozić?
Nie wiedział, jak odpowiedzieć na to pytanie. Właściwie, był zły na siebie, że je zadał.
Fu jest impulsywna i nieprzewidywalna, ale nie wątpił w jej lojalność. Nie powinien.
Mimo to, zaufanie a pewność to dwie różne sprawy.
- Jeśli zrobi coś przeciwko tobie, powiesz mi.
Ino prychnęła ze złością.
- Uważa mnie za twój chwilowy kaprys, to nie jest przeciwko mnie?
Gaara spojrzał na nią ze zniecierpliwieniem. Że też kobiety tak lubią wynajdywać sztuczne problemy.
- O co konkretnie masz do mnie pretensje? – zapytał, mając nadzieję, że to skróci jego męki i przynajmniej dotrze do sedna problemu.
Ino w pierwszej chwili nie odpowiedziała, być może zaskoczona bezpośrednim pytaniem. Jednak gdy się odezwała, z jej słów wynikał zarzut i to bardzo poważny.
- Twoja dawna przyjaciółka wraca i ma wobec ciebie oczekiwania. Nie wmawiaj mi, że tak nie jest – powiedziała z naciskiem, w przekonaniu, że chciał jej przerwać, co zresztą było prawdą. – Możesz powiedzieć, że jestem uprzedzona. Staram się być wobec niej fair, nic do niej nie mam, ale nie podoba mi się to, co widzę. Nie drążę, co robiliście na wyjazdach z górską paczką, ale dla niej to nie jest skończone. Wróciła z założeniem, że będzie jak dawniej. Postanowiła przeczekać, aż znudzi ci się zabawa w innej piaskownicy. Czym ja w takim razie jestem, twoją zabawką, odskocznią od waszych emocjonujących rozrywek?
Gaara zacisnął szczęki. Trudno było mu uwierzyć, że Ino przyszło do głowy coś takiego.
- Nie myślisz tak – powiedział, może bardziej próbując przekonać siebie niż ją.
Ino potrząsnęła głową.
- Szczerze, to już sama nie wiem, co myślę.
Ton jej głosu dał mu do myślenia znacznie bardziej niż wszystkie prowokacyjne uwagi, które wypowiadał Sasuke, przemycając między słowami opinię, że jest idiotą.
Gaara lekceważył to gadanie, wychodząc z założenia, że Uchiha jak zwykle jątrzy, bo z nudów chce go sprowokować. Częściowo ignorował je też dlatego, że nie chciał sprawiać Fu przykrości. Ani jej prowokować. Ona oczywiście przesadzała, tak jak zawsze chcąc być w centrum uwagi, robiąc mu dziecinne wymówki, że nie ma dla niej czasu albo próbując wywołać w nim poczucie winy, gdy potrzebowała kogoś, żeby odebrał ją z imprezy. Tolerował to i miał wiele argumentów, żeby sam przed sobą się tłumaczyć.
Ona cały czas chciała wiedzieć, że ma w nim oparcie, nie mógł więc tak po prostu powiedzieć jej po powrocie, że nie może już na niego liczyć. Po pierwsze nie chciał jej zawieść, po drugie – zależało mu, żeby nie zaczęła postrzegać Ino jako wroga.
Było wiele powodów, dla których pozwalał na to, by Fu nim sterowała.
Ale teraz zrozumiał, że jedynym prawdziwym powodem, dla którego tolerował taką sytuację – nie, właściwie sam do niej doprowadził – było to, co Sasuke cały czas próbował mu uświadomić. Jest kompletnym idiotą.
Nie chcąc, żeby Fu poczuła się odrzucona, pozwolił na to, by Ino poczuła się niepewnie.
Na dodatek, gdy ona próbowała powiedzieć mu, co czuje, on to zlekceważył.
- Ino. – Wziął ją za rękę Odruchowo chciała ją cofnąć. Nie pozwolił jej na to, tak jak nie zamierzał pozwolić, żeby odsunęła się od niego przez jego własną głupotę. – Nie byłaś, nie jesteś, nie będziesz odskocznią. Jesteś moim życiem.
Z prawdziwą ulgą patrzył, jak jej twarz pojaśniała w lekkim uśmiechu.
- Bajerujesz, jak zwykle – powiedziała, tym specyficznym speszonym tonem, którym zawsze reagowała na komplementy.
On jednak pozostał poważny, bo wiedział, że sytuacja jest poważna.
- Mówię prawdę, wiesz o tym? – Musiał się upewnić.
Ino skinęła głową, ale jemu to nie wystarczało.
- Wiesz? – zapytał.
- Wiem.
Gaara podniósł jej dłoń i pocałował.
- Pogadam z Fu, słowo. A ty, kiedy zamierzasz skończyć te tortury i się do mnie wprowadzić?

***
Gaara umówił się z Fu w kawiarni blisko pracy, w której zwykle spotykali się na herbatę. Spodziewał się, że dziewczyna będzie obrażona, a jednak nie sprawiała takiego wrażenia gdy się z nim przywitała. Natychmiast zaczęła opowiadać o tym, że poprzedniego dnia spotkała się z Jugito. Trajkotała o przygotowaniach ślubnych – rzeczy, o której dobrze wiedział, że kompletnie jej nie interesuje.
Gdy kelnerka przyniosła herbatę do ich stolika, Fu zmieniła ton.
- Od teraz już zawsze, jak będziemy się widzieć, to tylko na godzinę, żeby wypić herbatę? – żachnęła się, gdy popatrzył na nią z krytycyzmem. – No co, tak tylko pytam. Co się stało, że nagle pierwszy do mnie zadzwoniłeś?
Był zadowolony, że przestała chwytać się pozbawionych znaczenia tematów rozmowy i zadała konkretne pytanie.
- Na początek, chcę, żebyś przeprosiła Ino.
Fu zmarszczyła czoło w zdziwieniu, jakby nie spodziewała się takiego oświadczenia.
- Przestań, jest taka wrażliwa? Pierwszy raz w życiu ją ktoś nazwał suką?
- W takich słowach odzywaj się do twojej matki, jeśli ci na to pozwala – odpowiedział.
Na jej twarzy odmalował się szok – zapewne nie spodziewała się, że zrobi jakąkolwiek aluzję do rodziny, której nie cierpiała. Ale on nie zastanawiał się nad tym, czy dotknie jej czułego punktu.
- Jeśli przekraczasz granicę, oczekuj rewanżu. – Uznał, że to najlepszy moment, żeby pewne rzeczy określić jasno. – Ino jest nietykalna i lepiej, żebyś o tym pamiętała.
Fu uniosła brwi. Nie był pewny, czy jest niezadowolona, czy bawi ją to oświadczenie.
- Rany. Grozisz mi. Nie myślałam, że dotrzemy do takiego punktu.
- Ja też nie – przyznał.
Przez chwilę sądził, że będzie próbowała go testować, ale zamiast tego powiedziała ugodowo:
- W porządku, dotarło do mnie. Przesadziłam, rozumiem to i przeproszę. – Zawahała się, po czym uzupełniła, patrząc wprost na niego, jakby chciała podkreślić szczerość: - Nic nie mam przeciwko Ino. Byłam tylko zaskoczona. Nie myślałam, że... – przygryzła wargę, jakby coś jej nagle przyszło do głowy. – Bo wy przecież nie jesteście zaręczeni?
- Jeszcze nie.
Zauważył, że oczekiwała jakiejś innej odpowiedzi, ale nie dała po sobie poznać rozczarowania.
- Skoro tak stawiasz sytuację. – Zawiesiła głos, ale po chwili znów spojrzała wprost na niego i dodała: - Trudno mi uwierzyć, że decydujesz się na coś takiego. Przecież to zmienia wszystko. – Zawód w jej głosie był oczywisty.
- Nie masz już piętnastu lat. – Kiedy to powiedział przymknęła oczy, jakby wcale nie chciała tego usłyszeć. Prowadziło to do wniosku, że doskonale wiedziała, co ma jej do powiedzenia. I upraszczało sprawę. – Ja nie mam piętnastu lat. Nigdy nie obiecywałem, że będę cię wiecznie chronił.
Fu przewróciła oczami.
- Ja to widziałam inaczej. Jesteśmy jak Bonnie i Clyde.
Cisnął mu się na usta komentarz, że ogląda za dużo filmów gangsterskich, ale odpuścił go sobie.
- Byliśmy, jeśli już. Czas przeszły – podkreślił.
- Z powodu jakiejś dziewczyny.
- Nie jakiejś dziewczyny - odpowiedział natychmiast. – Przestań zachowywać się jak dziecko.
Fu potrząsnęła przecząco głową.
- Myślę, że ty kompletnie nie wiesz, co robisz. Teraz za wszelką cenę chcesz udowodnić, jaki jesteś dorosły? I z tego powodu pchasz się w relację, gdzie będziesz kontrolowany... – Przymrużyła ze złością powieki, gdy chciał jej przerwać, więc pozwolił jej mówić: - Nie zapominaj, że na tym polegają związki. Zresztą, już pozwoliłeś się uwiązać jak grzeczny piesek. Teraz jeszcze zamieszkaj z nią, pozwól żeby kontrolowała, gdzie, z kim, co robisz. Koniec z imprezami, koniec z wypadami w góry wymyślonymi na godzinę przed. Zamiast tego będziesz musiał pytać, czy wolno ci pójść z kolegami na piwo i tłumaczyć się z każdych dwudziestu minut spóźnienia. To żałosna namiastka egzystencji.
Właściwie, był zirytowany, że próbowała go podejść takim tanim sposobem, ale ostatnie zdanie go rozbawiło.
- Widzę to inaczej – powiedział niewzruszenie, - ale nie będę cię przekonywać. Każdy żyje tak, jak mu się podoba.
Fu na ostatnie słowa żachnęła się z niespodziewaną złością.
- Mścisz się na mnie w ten sposób?
Na chwilę zbiła go z tropu.
- Co? – zapytał, nie będąc pewnym, czy dobrze zrozumiał pytanie.
- Tak się chcesz odegrać, za to, że pojechałam na wymianę nie pytając cię o zdanie?
Takiego postawienia sprawy by się nie spodziewał, w każdym razie nie teraz.
- Co próbujesz mi wmówić?
Fu uśmiechnęła się, ale był to gorzki uśmiech.
- Jeśli chcesz się odegrać, nawet nie miałabym pretensji. Bo masz powód. Zawsze cię zwodziłam... I nie rozum mnie źle, wcale nie z wyrachowania. Ja naprawdę nie wiedziałam, czego chcę. Byłam... zagubiona, nie mogłam się zdecydować. Może nie zmieniłam się za bardzo, może nie tak jak ty, ale co, jeśli choć troszeczkę? Jeśli teraz już wiem, czego chcę? Jeśli wiem, że tym, czego chcę...
- Przestań. – Przerwał jej, bo miał wrażenie, że wie, co zamierza powiedzieć. Nie chciał, żeby to wyartykułowała, bo nie wiedziałby, jak zareagować. – Nie twórz wyimaginowanych teorii. Nie chodzi o ciebie.

***
Ino po zajęciach szkole tańca wróciła do domu tylko po to, żeby się przebrać. Była umówiona na obiad z ojcem.
Pomyślała, że to fartowny zbieg okoliczności, gdy przez otwarte drzwi do kuchni zobaczyła Fu, siedzącą przy stole ze znudzoną miną i bębniącą palcami w blat.
Nie miała zamiaru jej zaczepiać, słowa wypłynęły z jej ust prawie bez udziału woli.
- Już się wprowadzasz? - zapytała, stając w progu przy drzwiach.
Dziewczyna uśmiechnęła się przyjaźnie. Uznała to za nieszczere.
- Karui poszła na górę po Inuzukę i.. kogoś tam. Będziemy pić i grać w planszówki. Przyłączysz się?
- Niestety, nie mogę.
- Wcale nie żałujesz, prawda? – odparła Fumi, a w jej głosie brzmiało rozczarowanie.
Ino popatrzyła na nią z większą uwagą. Nie miała ochoty na taką rozmowę, ale nie zamierzała też być nieuprzejma.
- Chcę pogadać, znajdź pięć minut. Możesz? – zapytała dziewczyna tonem ponaglenia.
Ino zawahała się, ale ciekawość zwyciężyła. Usiadła na krześle naprzeciwko niej.
- O czym chcesz rozmawiać? – zapytała.
Fumi przygryzła wargi. Wyglądała znacznie bardziej niepewnie niż jeszcze chwilę temu.
- Proponuję rozejm. Przepraszam za moje głupie zachowanie. Wszystko przez mój niewyparzony język.
- Skoro tak chcesz to nazwać. Ja nazywam takie zachowania chamstwem.
Fu przekrzywiła głowę lekko na bok, przyglądając jej się. Ino miała niemiłe wrażenie, że to ona jest teraz poddawana ocenie.
- Tak, przesadziłam, to było głupie i wredne. Szczerze żałuję. Możemy o tym zapomnieć i wrócić na stopę koleżeńską?
Ino zawahała się, nie wiedząc, co myśleć o jej zachowaniu. Z jednej strony miała wrażenie, że Fumi próbuje odwrócić sytuację, żeby udowodnić, że jest ugodowo nastawiona i to nie ona stwarza problemy. Z drugiej, wiedziała, że chowanie urazy byłoby małostkowe.
- Okej, koleżeństwo – odpowiedziała.
- Okej, jak: daję ci drugą szansę czy raczej: spadaj, i tak nie zostanie ci to zapomniane?
Ino potrząsnęła z niedowierzaniem głową.
- Jesteś uparta. Niech będzie, druga szansa.
Fu uśmiechnęła się z zadowoleniem i sięgnęła do talerza położonego na brzegu stołu po czipsy.
- Wiem, co sobie o mnie myślisz. Irytująca, złośliwa, wcinająca się w nie swoje sprawy... tu wstawić mniej lub bardziej wulgarny epitet, wedle upodobania.
Ino patrzyła na nią ze zdziwieniem, nie mając pojęcia, co odpowiedzieć. Może rozmówczyni tak naprawdę chciała ją sprowokować.
- Nie aż tak – powiedziała w końcu.
Dziewczyna machnęła niedbale dłonią.
- Nawet jeśli tak myślisz, masz podstawy. Rozumiem cię. Też byłam kiedyś zakochana.
Tym razem Ino zupełnie nie wiedziała, co odpowiedzieć, bo zdezorientowało ją tak nagłe przejście do... Otóż to, czego właściwie? Czyżby Fu nagle chciała pokazać, że widzi w niej pokrewną duszę?
Jakiekolwiek były jej intencje, nie oczekiwała reakcji, prowadząc jednostronny monolog.
- Może na to nie wygląda, ale wiem jak to jest – wyznała. – I całkowicie rozumiem to uczucie, kiedy chcesz mieć tą osobę dla siebie, najlepiej dwadzieścia cztery godziny na dobę. W końcu, jak się razem nie mieszka, jest tyle wkurzających, innych zajęć... Każdy dzień denerwująco się dłuży, w oczekiwaniu, żeby się zobaczyć, a widywanie się codziennie jest niemożliwe i to tylko wszystko pogarsza. Mówi się, że tęsknota podsyca uczucie, ale to marne pocieszenie, prawda? Nic dziwnego w pragnieniu, żeby być ze sobą na co dzień, nawet jeśli to już nie będzie ta magia. – Popatrzyła na Ino uważniej, jakby studiowała jej reakcję. – I tak, żeby się znudzić, najpierw trzeba się dopasować. To dopiero jest test dla związku, kiedy we wszystko włącza się szara codzienność. Właściwie, podziwiam cię za odwagę. Osobiście chyba bym się bardziej wahała, chociaż... Wszystko ma plusy i minusy. Jeśli do siebie nie pasujecie, lepiej dowiedzieć się o tym prędzej niż później, prawda?
Dziewczyna patrzyła na nią prostodusznie, ale Ino i tak wiedziała, że jest obiektem manipulacji. Fu nie bez powodu wdała się z nią w rozmowę i próbowała wzbudzić jej zaufanie osobistymi wyznaniami. Może z czystego wyrachowania, a może nie do końca świadomie, chciała w niej zasiać ziarenko wątpliwości.
Ino przejrzała jej intencję, ale wiedziała też, że to ziarno już tam było i tylko czekało na odpowiedni moment, żeby wykiełkować.
- Miło się rozmawia, ale już jestem spóźniona – powiedziała, chociaż to nie była prawda.
Była pewna, że choćby nawet szczerze chciała, nie zaprzyjaźni się z nią. Fumi może nie miała złych intencji, ale nie budziła zaufania. Sprawiała wrażenie kogoś, kto lubi uciekać się do manipulacji. I, co gorsza, bardzo dobrze wie, gdzie szukać czułych punktów.

2 komentarze:

  1. Ahh ta Fumi mnie tak wkurza az mam ochote ja walnąć :) Co do rozdziału oczywiście zarąbisty i czekam na więcej i więcej :) Mam nadzieje ze nastepny sie za niedlugo pojawi :) Ahh Gaara ma z ta Fu przekichane :) ale oby sie w koncy od ich odczepila :) Weny życzy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahh ta Fumi mnie tak wkurza az mam ochote ja walnąć :) Co do rozdziału oczywiście zarąbisty i czekam na więcej i więcej :) Mam nadzieje ze nastepny sie za niedlugo pojawi :) Ahh Gaara ma z ta Fu przekichane :) ale oby sie w koncy od ich odczepila :) Weny życzy :)

    OdpowiedzUsuń