Witajcie!
Od prawie dwóch miesięcy zabierałam się do tego rozdziału, miałam duży przestój w środku. Nie będę się tłumaczyć, dlaczego tak długo - ot życie ;) Pisanie zabiera mi zawsze więcej czasu niż zaplanowałam (bo w międzyczasie zawsze muszę coś posprzątać, ugotować, ogarnąć koty - jestem domem tymczasowym) i schodzi mi pół dnia zamiast planowanych trzech godzin. Nie mam co marzyć o pisaniu w dni robocze, a z weekendami jest różnie.
Mam nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu. Ostatnia scena odnosi się bezpośrednio do pierwszego rozdziału, więc warto sobie przypomnieć, co w nim się działo.
Ciekawa jestem , co myślicie o zwrocie wydarzeń.
***
"Przeszła
ci złość? Proszę porozmawiajmy".
Gaara
przeczytał sms od Fu i z rozdrażnieniem schował telefon do kieszeni.
Zwykle
w godzinach pracy nie sprawdzał, czy ktoś do niego napisał. Tym razem oczekiwał
jakiejś wiadomości od Ino. Chociaż właściwie umówili się, że porozmawiają
wieczorem. I, nietypowo, tym razem to on nalegał. Ino sprawiała wrażenie, jakby
jej na tym nie zależało.
Wcale
się temu nie dziwił. Dziewczyna była zdezorientowana, zszokowana - naiwnie było
od niej oczekiwać, że przez jeden dzień poukłada sobie myśli na tyle, żeby była
gotowa do otwartej rozmowy. Jednak Gaara nie mógł dać jej nieograniczonej
ilości czasu na przemyślenia. Był zdeterminowany, żeby ratować ten związek, a
miał wrażenie, że Ino jest skłonna go zostawić.
Popełnił
duży błąd, opowiadając jej o swojej przeszłości w takim momencie i w taki
sposób. Sytuacja i tak była napięta, a on dodatkowo ją spieprzył.
Widząc,
jak rozwinęła się sytuacja z Fumi, co doprowadziło wszystkich zaangażowanych na
posterunek policji, nie powinien dolewać oliwy do ognia. Wcześniej o tym nie
pomyślał. Miał jedynie w głowie myśl, że skoro prowokacja obróciła się przeciwko
niej, Fu prędzej lub później zniży się do zwykłego donosu, żeby się na nim
zemścić.
Postanowił
ubiec fakty i przyznać się Ino, że jako szczeniak zabił człowieka. Liczył, że
wbrew złowieszczym przepowiedniom Uchihy, Ino nawet taką informację będzie
potrafiła udźwignąć. Nie był jednocześnie tak nieświadomy rangi swojego czynu,
żeby oczekiwać od Ino reakcji w rodzaju "nic się nie stało", ani na
tyle niewrażliwy, by nie przewidzieć, że ujawnienie takiej karty z przeszłości
nie nadszarpnie zaufania w ich związku. Ale był wystarczająco zaślepiony
własnym oglądem sytuacji, by nie zauważyć, że wieczór w
"Pandemonium", noc na komisariacie i jego reakcja to i tak było dla
Ino za dużo.
Wybrał
najgorszy możliwy moment na odsłanianie ciemnych kart ze swojej przeszłości.
***
Kelnerka
kładła filiżankę z kawą na stole i niemal wylała zawartość, gdy obok przeszedł
przystojny i elegancko ubrany mężczyzna, który odwrócił jej uwagę.
Ino
była zdołowana, ale nie tak bardzo, żeby nie spostrzec twarzy
dziewczyny - która wyglądała na studentkę dorabiającą w kawiarni - i się nie
uśmiechnąć.
- To ze mnie się śmiejesz? - zapytał Sasuke,
siadając naprzeciwko niej.
Ino pokręciła głową.
- W żadnym wypadku. Bardzo dobrze wyglądasz w
garniturze - odpowiedziała.
Sasuke nie odpowiedział, ale jego mina
mówiła, że nie życzy sobie dalszych komentarzy.
- Bardzo profesjonalnie - dopowiedziała. - To
mi tylko przypomina... Naprawdę przepraszam, że cię tu ściągnęłam. Nie powinnam
była do ciebie dzwonić.
- Żartujesz? Nie tracę żadnej okazji, żeby
wyrwać się z biura. Według oficjalnej wersji jestem na spotkaniu z młodym
programistą, który ma do zaproponowania innowacyjną aplikację... Jeszcze nie
wiem jaką, szczegóły wymyślę w drodze powrotnej. Ostatnio jest wysyp gadżetów zapobiegających
zasypianiu za kierownicą, więc coś w ten deseń. Wtórne.
Ino mogłaby podchwycić temat i skierować
rozmowę na boczne tory - a naprawdę miała ochotę pogadać o czymś mało znaczącym
zanim powie Sasuke, dlaczego do niego zadzwoniła - ale oprogramowanie i
aplikacje to nie była dla niej żadna odskocznia, skoro nie wiedziała za bardzo
o czym mowa.
- I w twojej firmie na spotkania z
potencjalnymi pracownikami chodzi się w garniturach od Armaniego? - zapytała z
powątpiewaniem.
Sasuke skrzywił się.
- Niestety nie. W takich szmatach jestem
zmuszony codziennie chodzić do pracy. I to nie jest mój wymysł. Niepisany
dress-code mówi, że im wyżej ktoś jest w hierarchii tym bardziej to powinien
eksponować. Nie daję wujowi okazji do twierdzenia, że nie potrafię sobie
wyrobić pozycji w firmie.
Ino wahała się przez chwilę. Jej wzrok
powędrował w kierunku dwóch podekscytowanych kelnerek, które plotkowały za
ladą. Jedna z nich wgapiała się w plecy Sasuke stając na palach, jakby to miało
jej w czymkolwiek pomóc.
- Temari ci tak doradziła, prawda? -
zapytała.
Sasuke nabrał pewnych podejrzeń.
- W dużym stopniu Temari, tak - odpowiedział,
najwyraźniej nie chcąc sprawiać wrażenia kogoś, kto bezkrytycznie słucha rad
kobiet.
Ino nie mogła się dłużej powstrzymać i
parsknęła śmiechem.
- Co? - spytał brunet zdezorientowany.
- Obejrzyj się - doradziła.
Sasuke odwrócił się w krześle. Kelnerka,
która właśnie zmierzała w ich stronę, speszyła się i wróciła do chichoczącej
koleżanki.
Sasuke
spojrzał na Ino, próbując zachować niewzruszoną minę.
- To? Nie wiem, czy jesteś świadoma, ale
kobiety zawsze tak na mnie reagują.
Ino uśmiechnęła się złośliwie.
- Oczywiście, widziałam wielokrotnie, że
gdziekolwiek się nie ruszysz dziewczyny rzucają ci się do stóp.
- Grabisz sobie.
Ino wykonała gest, jakby sznurowała sobie
usta.
- Koniec z tym, to poważna sprawa. Jeśli
chcesz, żeby dziewczyny mdlały, a wszyscy pracownicy uważali cię za nadętego
bufona, noś Armaniego na co dzień. Ale jeśli wolisz być traktowany poważnie
wybierz coś mniej ostentacyjnego, z nutą patriotyzmu. Rei Kawakubo. Na
oficjalne spotkania biznesowe też lepszy byłby projektant japoński, wierz mi.
Sasuke przyglądał jej się sceptycznie.
- Zastanowię się.
- Powinieneś.
Sasuke obrzucił krytycznym spojrzeniem rękaw
swojego garnituru. Ino miała wrażenie, że wcale się nie zgrywa, faktycznie ten
robiący wrażenie outfit wywoływał w nim wstręt.
- Skoro chcesz być przydatna, możesz mi
zrobić listę, ale może projektantów drugiego sortu? Nie będę nosić tego samego,
co Gaara.
- A widziałeś go kiedyś w garniturze?
Sasuke uśmiechnął się złośliwie.
- A twoje zapędy w naprawianiu świata nie
obejmują garderoby?
Ino westchnęła teatralnie.
- To przypadek bez szans.
Wiesz, w czym Gaara poszedł ostatnio na spotkanie rady nadzorczej? W koszulce z
wielkim napisem "Fuck the system". - Wyraz twarzy rozmówcy sugerował,
że uważa to za świetny żart. - Mówię poważnie. Ojciec poprosił go, żeby jednak
odpuścił sobie to zebranie, ale i tak będzie to firmowy hit, do obgadywania
przez następne sto lat.
- To może być niezły patent.
- Jeśli chcesz, żeby twój wuj padł na zawał -
oceniła Ino.
Sasuke pokręcił przecząco głową.
- Madara i Rasa to ten sam typ sukinsyna. Złego
licho nie bierze.
Ino była mimo wszystko zaskoczona tonem jego
wypowiedzi - bo wuj to też rodzina - i chociaż nie była pewna, czy wypada jej
cokolwiek mówić na ten temat, nie potrafiła ugryźć się w język.
- Wszyscy demonizujecie - oceniła.
Sasuke wyglądał na rozbawionego.
- Nie miałaś jeszcze przyjemności poznać
teścia?
Nie miał zapewne nic złego na myśli, ale
zepsuł jej humor. Ino czuła się, jakby ktoś brutalnie sprowadził ją na ziemię.
- Teść - powtórzyła z przekąsem. - to nie
jest właściwe słowo. Nie teraz, może nigdy.
Sasuke popatrzył na nią uważniej. Kelnerka
podjęła kolejną próbę zbliżenia się do ich stolika, ale spławił ją ruchem ręki.
- Domyślam się, że Gaara nie przeprosił cię
za swoje burackie zachowanie - powiedział łagodnie. Ino dobrze wiedziała, jaki
będzie dalszy ciąg wypowiedzi: Sasuke zawsze przemawiał do niej jak do
urażonego dziecka, gdy zamierzał brać kumpla w obronę. Ino uświadomiła sobie,
że kiedyś, rozmawiając z Sasuke, oczekiwała od niego właśnie takiego nastawienia.
Ale to się zmieniło i od dłuższego już czasu drażniło ją, gdy Sasuke przyjmował
rolę adwokata Gaary; może dlatego, że wolałaby wiedzieć, że jest po jej
stronie; może dlatego, że nie był w tej roli do końca szczery. A może dlatego,
że dostrzegała w tym zbyt duży dysonans: Gaara nigdy nie wziąłby w obronę
jego. - Nie bądź taka rozczarowana, oboje wiemy, że nie jest człowiekiem, który
łatwo przyzna się do błędu.
Ino miała ochotę gorzko się zaśmiać z powodu
prawdziwości tych słów. Zamiast tego spojrzała na rozmówcę wyzywająco, czując
złość także na niego.
- A jakim jest? Już tego nie wiem - wymsknęło
jej się.
Badawczy wzrok Sasuke powinien jej
przeszkadzać. Nie przepadała za sytuacjami, gdy ktoś próbował czytać jej
zachowanie, żeby dopowiedzieć sobie to, czego nie powiedziała na głos - za
bardzo kojarzyło jej się to z psychoterapią. Nie była jednak zirytowana. Miło
było porozmawiać z kimś, kogo obchodziły
jej uczucia, i nie dlatego, że taką wykonywał pracę.
- Powiedział ci. - Słowa Sasuke nie miały
formy pytania.
- To, że ma kogoś na sumieniu? Tak. - Ino nie
chciała, ani nie potrafiłaby nazwać wprost tego, o czym się dowiedziała, nawet
gdyby nie rozmawiali w miejscu publicznym. Nie przeszłoby jej przez gardło, że
Gaara zabił człowieka. Niezależnie od tego, czy zdoła zaakceptować fakt czy
nie. A na razie nie była pewna, co zrobi - nie była nawet pewna, jak się teraz
czuje.
- Zanim cokolwiek powiesz musisz wiedzieć, że
Gaara od dawna się łamał. Namawiałem go, żeby trzymał język za zębami.
Ino nie była specjalnie zaskoczona, choć może
powinna. Sasuke sprawiał wrażenie jakby spodziewał się wybuchu złości.
Ona
jednak nie miała już sił, żeby się złościć. Ostatnie dni kosztowały ją
zbyt dużo nerwów.
- Dlaczego? - spytała.
- Nie potrzebujesz tej wiedzy do szczęścia.
Ino potrząsnęła głową.
- W życiu nie chodzi o to, by iść najprostszą
drogą.
- Twój idealizm jest uroczy, ale naiwny -
podsumował chłopak. - Teraz cierpisz przez niezachwianą wiarę w wyższość prawdy
ponad okrojoną jej wersję. Ta druga czasami jest lepsza.
- Łatwiejsza. Ale uniki nigdy nie są lepsze
niż zmierzenie się z problemem. - Ino już w momencie wypowiadania tych słów
czuła dyskomfort. Brzmiała jakby powtarzała słowa własnej psycholożki.
Sasuke sprawiał wrażenie wytrąconego z
równowagi. Oparł się w krześle i zmierzył ją spojrzeniem.
- Jeśli tak, zapytaj, dlaczego przespałem się
z Sakurą.
Ino zupełnie nie wiedziała, jak zareagować na
jawną prowokację.
- Teraz chcesz do tego wracać? - odezwała się
w końcu, mając nadzieję, że rozmówcy zrobi się głupio i się wycofa, zanim
któreś z nich powie coś, co mogłoby położyć kres ich przyjaźni.
- Chcę ci uświadomić, że nic nie jest czarno-białe.
Czasem, dla dobra wszystkich, lepiej jest nie wiedzieć.
Albo udawać, że się nie wie, uzupełniła Ino w
myślach. Doskonale rozumiała, co Sasuke chce jej przekazać, ale się z nim nie
mogła zgodzić. Nie drążyć jakiegoś tematu, żeby nie psuć relacji, to coś innego
niż taić zbrodnię.
Sasuke
podle wykorzystał Sakurę. Ino wiedziała też, że jest winna, bo nie doszłoby do
tamtej sytuacji, gdyby była wobec przyjaciółki szczera. Ale jest różnica między
skrzywdzeniem kogoś w taki sposób, z głupoty, a zabójstwem.
Nie
mówiąc już o tym, że Sasuke żałował tego, co się stało - nie musiał się przyznawać, żeby Ino to wiedziała.
Tak
samo wiedziałaby, że Gaara nie żałuje swojego postępku, nawet gdyby jej tego
wprost nie powiedział. Może to było najgorsze: on powiedział jej, że nie szkoda
mu życia, które odebrał, a ona uwierzyła, że to prawda.
- Co teraz zrobisz, Ino? - usłyszała głos
Sasuke.
Popatrzyła na niego niepewnie.
- Nie wiem. Chciałam z tobą pogadać, bo...
byłeś tam. Uważasz, że Gaara zrobił to z rozmysłem? Świadomie?
Sasuke wyglądał, jakby się wahał.
- Jeśli nie odpowiesz mi szczerze, lepiej nic
nie mów - skomentowała. - Nie kłam, żeby poprawić mi samopoczucie.
- Szczerze - odparł Sasuke, - to nie mam
pojęcia.
Ino potrząsnęła głową. Nie chciała
zaakceptować takiej odpowiedzi.
- Nie ściemniaj. Znasz Gaarę lepiej ode mnie,
przyjaźnicie się od lat.
- To nieprawda. Kiedyś na siebie wpadliśmy i
odtąd zazwyczaj gramy w jednej drużynie. Ale nie zawsze. Nie znam odpowiedzi na
twoje pytania.
Ino przygryzła nerwowo wargę. Wiedziała, że
Sasuke mówi prawdę - trudno było nazwać jego relację z Gaarą przyjaźnią, skoro
poczucie lojalności było w niej jednostronne - ale ciężko było jej to przyjąć
do wiadomości. Podświadomie dręczyła ją myśl, że jeśli Gaara nawet Sasuke nie
traktował jak przyjaciela, mimo że on zawsze stał za nim murem, to może po
prostu nie potrafił budować trwałych relacji. Może ludzie liczyli się dla niego
tylko wtedy, gdy byli mu do czegoś potrzebni. A jeśli korzyści z relacji się
wyczerpywały, przestawało mu zależeć.
- Nie bądź taka rozczarowana, Ino. Prosiłaś
mnie o szczerość. Jeśli po dwóch latach masz wrażenie, że nie znasz naprawdę
Gaary, i liczyłaś na zapewnienie że za pięć lat będziesz go znać lepiej - nie
dostaniesz go ode mnie. Zresztą: nigdy nie masz gwarancji, że tak naprawdę
znasz człowieka. Ludzie przekonują się o tym nawet po dwudziestu latach
małżeństwa.
Brzmiało to, jakby chciał ją dobić.
- To co mam teraz zrobić? - zapytała z rozpaczą.
Patrzyła na Sasuke wyczekująco.
- Masz dwa wyjścia. Rozstać się albo - z tą
wiedzą, którą masz teraz - spróbować zaufać mu na nowo.
Zaufać - łatwo to było powiedzieć. Już nie
była pewna, czy potrafi.
***
Hotaru
skoncentrowała się na filiżance, w której mieszała herbatę. Chciała być pewna,
że rozmówczyni nie zobaczy jej twarzy. Dopiero po chwili podniosła na nią
wzrok.
- Jak to: wyjeżdżasz? - zapytała. Przy okazji
odłożyła łyżkę na bok.
Spotkały się w ulubionym pubie, ale było
jeszcze wcześnie i nie trwała żadna impreza. Poza nimi, w sali była tylko para
przy stoliku pod ścianą. Z głośników sączyła się cicho muzyka - nowy przebój
Ayumi Hamasaki. Hotaru zamówiła tylko herbatę. Fu duszkiem wypiła połowę piwa.
- Nie musisz się zgrywać. Wiem, że nie
posiadasz się z radości, że schodzę ci z drogi. Trochę na wyrost. - Fu
przerwała, ale gdy Hotaru powstrzymała się od reakcji, dodała goryczą: - Gaara mnie skreślił, muszę
wyjechać, bo zwariuję w tym obrzydliwym mieście.
- I co zrobisz?
Fu oderwała dłonie od kufla z piwem i
spojrzała na nią.
- Będę wyłapywać chińskich rybaków
nielegalnie łowiących rekiny u wybrzeży Timoru Wschodniego - powiedziała. Ożywiła się,
widząc uniesione brwi koleżanki. - Poważnie, już skontaktowałam się z
Greenpeace, a oni mnie posłali do właściwej organizacji. Czy wiesz, że chińscy
kłusownicy tylko w ubiegłym miesiącu...
Hotaru potrząsnęła nerwowo głową. Zwykle bez
zainteresowania, ale też bez zniecierpliwienia słuchała nowych pomysłów Fu na
naprawianie świata. Tym razem nie miała na to ochoty, chociaż Fu ewidentnie
wychodziła ze swoich depresyjnych nastrojów, gdy opowiadała o biednych
zwierzątkach i wycinaniu lasów w Amazonii.
- Innym razem mi opowiesz. Twoi rodzice się
zgodzili, żebyś znów wyjechała?
- Moi starzy są szczęśliwi, gdy znikam im z
oczu. Poza Japonią przynajmniej nie przyniosę wstydu nazwisku i szkody
interesom - odpowiedziała Fu, znów tracąc humor. Oczy jej jednak rozbłysły entuzjazmem, gdy
powiedziała: - Porozmawiajmy o tobie. Twój master plan poszedł się jebać,
mówiąc wprost.
Hotaru nie zamierzała do niczego się
przyznawać.
- Nie wiem, o czym mówisz.
Fu prychnęła.
- Ach, przestań - skomentowała z emfazą. -
Nie mogłaś działać w sposób bardziej oczywisty. Liczyłaś, że ja narobię
bałaganu, skasuję siebie i blondyneczkę przy okazji, a ty na tym skorzystasz,
jak zawsze niewinna. Nie wyszło. Znowu.
Hotaru przymrużyła ze złością powieki.
- Wiesz, że brzmisz jakbyś miała urojenia?
Uważaj, bo...
Fumi machnęła ręką.
- Dlaczego nie wyłożymy kart na stół? I tak
nie masz się już czego obawiać z mojej strony. Zostałam unieszkodliwiona. Dezaktywowana
- mruknęła Fu. - Mniejsza z tym. Obie wiemy, że raz już się ostro przejechałaś
na skłonności do przesadnego kombinowania. Kiedy ja pojechałam do Europy
poszerzać horyzonty, zwiedzać świat, ty próbowałaś zawłaszczyć sobie Gaarę
namawiając go na wspólne mieszkanie i poważny związek. Wyszłaś na tym gorzej
ode mnie. Wiesz, dlaczego nie pragnę się zemścić?
Hotaru nie zdołała ukryć zainteresowania i
spojrzała na nią.
- Bo dostałaś za swoje bez mojego udziału.
Trafiłaś na lepszą od siebie. Karma is a bitch, baby.
Hotaru wyciągnęła przed siebie rękę i pokazała jej środkowy palec.
Fu
oparła się wygodniej na krześle i spojrzała na nią z miną złośliwego chochlika.
- I po co się tak spinasz? Chcę ci pomóc.
Hotaru oparła łokcie o stół i popatrzyła na
nią wyzywająco.
- Czyżby? Wyjeżdżasz, nie musisz dłużej
udawać, że dobrze mi życzysz.
Fu uśmiechnęła się.
- Ależ ja dobrze ci życzę. Zawsze byłyśmy
dobrymi przyjaciółkami, czyż nie? - Na pełną powątpiewania minę Hotaru
zareagowała stwierdzeniem: - Byłybyśmy dobrymi przyjaciółkami, gdybyśmy nie
chciały usidlić tego samego faceta. A teraz znów mamy coś wspólnego: żadnej z
nas się nie udało.
Hotaru wydęła pogardliwie wargi.
- Ja jeszcze nie przegrałam.
Fu wzruszyła ramionami. Usiadła prosto i
oparła się swobodnie o blat, posyłając rozmówczyni zawadiackie spojrzenie.
- Przegrałaś, słoneczko. Jeśli nie zmienisz
swojej strategii polegającej na czekaniu aż pewnego dnia Gaara obudzi się z
myślą, że jesteś dziewczyną jego życia - przegrałaś. Nigdy nie dostaniesz
tego, czego chcesz, cierpliwie czekając.
Hotaru posłała jej złośliwy uśmiech.
- No tak, dobra rada od specjalistki w
zdecydowanym działaniu. I jakże skutecznym.
Fu cmoknęła ze zniecierpliwieniem.
- Nie chcesz wysłuchać, co mam do
powiedzenia, to nie. Emigruję. Jest mi wszystko jedno. Szczęście blond dziuni
nie będzie mnie kłuć w oczy.
Hotaru zastanowiła się.
- Co chcesz mi powiedzieć? - Przemogła się w
końcu.
Fu
uśmiechnęła się z entuzjazmem.
- Uważam, że dobrze kombinujesz. Jeśli chcesz
rozbić ten związek i na tym skorzystać, nie możesz ubrudzić sobie rąk. Ale próbując mnie do tego wykorzystać: postawiłaś na złego
konia, jak mawiają hazardziści.
Hotaru nie odpowiedziała. Przyglądała się
koleżance, zastanawiając się, co może mieć na myśli i gdzie jest haczyk.
Fu
odsunęła kufel piwem i oparła się
wygodniej o stolik.
- Pomyśl, Hotaru. Byłaś w dobrej sytuacji,
ale zaczęłaś za bardzo naciskać i Gaara się ewakuował z tego układu. Teraz
dojrzał do związku, jakiego ty zawsze chciałaś: ale z inną dziewczyną. Chciałaś
ją zdyskredytować wykorzystując mnie? Gaara kiedyś mnie uwielbiał, ale nigdy
nie miał o mnie dobrego zdania. A ty zarobiłaś sporo minusów, będąc zbyt
natarczywa. Masz bardzo słabą talię kart. I tylko jednego asa: możesz wygrać, jeśli dobrze go wykorzystasz.
Hotaru przyglądała jej się bez zrozumienia.
Fu przewróciła ze zniecierpliwieniem oczami.
- Nie rozumiesz? Mówię najjaśniej jak się da.
Zawsze miałaś tego asa pod ręką, ale grałaś w zbyt oczywisty sposób. On nie jest aż tak głupi.
Hotaru potrząsnęła głową ze
zniecierpliwieniem.
- Sasuke? - Potrząsnęła niechętnie głową. - Nie wiem, co sobie wyobraziłaś, ale pozwól, że ci wyjaśnię: nie próbowałam go uwieść.
- A co próbowałaś? - spytała Fu z zainteresowaniem.
Hotaru wydała z siebie zniecierpliwione
syknięcie. Rozmowa zamieniała się w przesłuchanie.
- Chciałam, żeby mnie polubił i był po mojej
stronie.
Fu
przejechała językiem po wargach ze złośliwym wyrazem twarzy.
-
Za darmo? - zapytała i zawiesiła głos, by pozwolić słowom przebrzmieć. - Nie
bądź naiwna, nie przywiążesz go do siebie emocjonalnie. Uchiha dba tylko o
własne korzyści. I, na twoje szczęście, tym razem skorzystacie na tym samym. Z
dwojga złego, Sasuke będzie wolał ciebie niż malowaną barbie. Musisz się z nim jedynie
dogadać.
Hotaru
prychnęła.
- Skąd ta pewność?
Fu, zadowolona że zyskała uwagę, nie
spieszyła się z odpowiedzią. Napiła się piwa, pieczołowicie położyła kufel na
rogu stołu i dopiero wtedy skierowała na nią spojrzenie.
- Pomyśl tylko. Sasuke nie ma przyjaciół: jest otoczony ludźmi, których pociąga jego atrakcyjność lub jego pieniądze, lub
korzyści, które mają z jego rozrzutnego stylu życia. Jest dla innych źródłem
kasy, rozrywki lub seksu, a nie osobą. I, fakt, ma tak własnego wyboru, bo woli być postrzegany jako
pustak bez emocji, ale to, co zdawało egzamin na studiach, teraz się wyczerpie.
Zaraz wszyscy pokończą studia, drużyna się rozpadnie, a to ich wewnętrzne koło
wzajemnej adoracji też długo nie pociągnie. Już się sypie, bo Temari jest
zajęta udowadnianiem tatusiowi swojej wartości, a Gaara dawno się do
nich wszystkich odwrócił plecami, dla dziewczyny i nowej pracy. Teraz wszyscy
pójdą do roboty i zostaną trybikami w bezdusznej machinie społecznej, jak każdy
przeciętny obywatel. Sasuke nie pasuje do tego systemu. Gaara też nie, ale on
znalazł sobie hobby w postaci udowadniania, że jest dorosły. Ino za chwilę
wrobi go w ślub i dziecko, zobaczysz.
Hotaru prychnęła z irytacją.
- Przestań.
Fu z przekonaniem pokiwała głową.
- Szybciej niż się spodziewasz. Ty na tym
stracisz, ale Sasuke także. Myślisz, że on teraz nie żałuje, że pozwolił
wszystkiemu zajść tak daleko? To on pozwolił na ten bałagan; mógł nam wszystkim
oszczędzić problemów, gdyby bzyknął laskę dwa lata temu.
Hotaru westchnęła.
- Wiem, że go nienawidzisz, ale trochę
przesadzasz robiąc z niego gościa, który rżnie wszystko w zasięgu wzroku.
Fu uśmiechnęła się z samozadowoleniem.
- Ty po prostu nie znasz wszystkich faktów,
dlatego nie dostrzegasz potencjału sytuacji. Ino i Sasuke kręcili ze sobą,
jeszcze zanim poznała Gaarę. - Fu postanowiła udawać, że nie dostrzega jakie
wrażenie jej słowa wywarły na rozmówczyni i zaczęła swoje zwykłe bezsensowne
paplanie. - Tak właściwie Gaara naruszył żelazną zasadę, że kto pierwszy
zauważy dziewczynę, ten może ją puknąć. Myślisz, że dla Sasuke to nie jest ujma
na honorze? W końcu on zawsze trzymał się zasad.
Hotaru popatrzyła na koleżankę z naganą.
- Powiesz mi, skąd to wiesz?
Fu wzruszyła ramionami.
- Pytałaś mnie, po co bujałam się z Karui.
Właśnie po to. Postaci trzecioplanowe często są dobrym źródłem informacji. Sęk
w tym, że niepełnym.
- Innymi słowy, wiesz że dzwoni, ale nie
wiesz, w którym kościele. - Hotaru, chociaż miała nie pozwolić się sprowokować, nie potrafiła ukryć rozczarowania.
Fu machnęła ręką.
- Ty byś od razu chciała wiedzieć, czy się
lizali. To nie ma znaczenia, czy Sasuke tylko dłużej zawiesił na niej wzrok czy
już się za nią brał, tylko Gaara podstawił mu nogę. Rzecz w tym, że przegapił
okazję, żeby się jej pozbyć, a teraz laska zanadto się panoszy. Dogadaj się z
Sasuke, a jeśli to niemożliwe, dopilnuj by mieć go w pobliżu. On nie musi mieć
złych intencji, żeby siać zniszczenie.
***
2 lata
wcześniej, obóz sportowy
Klub
nocny w centrum Tamy w piątki był opustoszałym miejscem, o ile nie oblegali go
studenci lub przyjezdni. Tym razem lokal był wypełniony studentami ze stolicy.
Tama
nie była popularnym miejscem do organizowania obozów letnich - w mieście nie
było zbyt wielu atrakcji - ale blisko ośrodka wypoczynkowego było niedawno
modernizowane boisko do bejsbolu. Wystarczające do szkolenia pół-profesjonalnej
drużyny. Dla rektora dobre boisko, i niska cena, były najważniejszymi
wytycznymi przy organizowaniu obozu sportowego, który miał służyć szkoleniu
zawodników i trenowaniu drużyny jeszcze przed rozpoczęciem roku akademickiego i
sezonu rozgrywek.
Studenci
byli z tego zadowoleni raczej średnio. Na obóz sportowy zapisywali się
świadomie; ale nie przewidzieli, że zostaną wysłani w takie miejsce, gdzie
ciężko będzie im kupić alkohol.
Może
dlatego atmosfera na pierwszej - w teorii tanecznej - imprezie była sztywna, a
miny większości uczestników nietęgie.
- Kurwa, Hyuuga. Tego już nie zdzierżę -
powiedział Sasuke Uchiha do kolegi. Przy ich stoliku siedzieli też trzej inni
studenci - Lee, Kai i Masato, spośród których
tylko ten ostatni mógł legalnie zamówić piwo i tylko przed nim dumnie stał kufel.
Zawodnicy mieli wiele powodów do narzekania.
Oczekiwali typowego, studenckiego obozu z niezliczoną ilością imprez i łatwego
alkoholu, a w międzyczasie kilku przedsezonowych meczy między konkurującymi ze
sobą drużynami z uczelni. Jednak rektor snuł już plany utworzenia wspólnej
drużyny, która reprezentowałaby uczelnię w rozgrywkach akademickich - a to
oznaczało, że postanowił zadbać o dyscyplinę wśród zawodników. Wprowadził do
regulaminu punkt zakazujący spożycia alkoholu, pod rygorem zawieszenia w członkostwie
w drużynie na semestr - na to oczywiście nikt nie mógł sobie pozwolić, więc
wszyscy przestrzegali zasad lub udawali, że ich przestrzegają.
Przy
tym konkretnym stoliku oznaczało to, że wszyscy - z wyjątkiem Masato, który
załapał się na obóz z puli miejsc dla studentów nie należących do drużyny -
spożywali ulubione napoje pod osłoną puszek coca-coli.
- Czego chcesz? - Neji spojrzał na kolegę z
ukosa. Był z drużyny przeciwników - wydziału prawa - a więc przy tym stoliku
powinien być niemile widziany, ale mało który z zawodników przejmował się
takimi rzeczami po meczu. Z reguły po meczach przeciwnicy pili razem, nawet
jeśli na boisku byli gotowi się pozabijać. Niezdrowa rywalizacja poza stadionem
ograniczała się do cheerleaderek obu drużyn - dziewczyny jakoś nie potrafiły
oddzielić walki na boisku i poza nim.
Studentka, której przyglądał się Neji, nie
kibicowała jego wydziałowi. Sasuke kojarzył ją z naboru na cheerleaderki, który
zaczął się jeszcze pod koniec poprzedniego semestru. Wraz z kolegami często
chodzili na zgrupowania cheerleaderek, jako że ładne dziewczyny były jedną z
podstawowych atrakcji grania w bejsbol.
- Dlaczego do niej nie zagadasz, nagle stałeś się
nieśmiały? - zapytał zirytacją.
Lee, który siedział między Sasuke i Nejim,
odchrząknął.
- Jaki ty jesteś niezorientowany. Oni już się
umawiają.
Neji zmiażdżył kolegę wzrokiem.
- Nie mów o mnie w trzeciej osobie, jak o
niepełnosprawnym, bardzo proszę - skomentował z typową dla siebie
pyszałkowatością.
Lee wzruszył ramionami. Sasuke zaśmiał się z
tej słabej próby zmiany tematu.
- Stary, wreszcie kogoś wyrwałeś - zwrócił
się do studenta prawa złośliwie. - Brawo, najwyżsa pora dostrzec coś poza
książką i pałą. Mam na myśli kij bejsbolowy, rzecz jasna. - Neji popatrzył na
niego z miną mówiącą: "nie robi na mnie wrażenia twoje żenujące poczucie
humoru". Generalnie mało co robiło na nim wrażenie.
- Możesz nas opuścić - zachęcił Sasuke
dobrodusznie. - Przynajmniej ty się zabawisz tego wieczoru.
- Bez takich uwag - warknął Neji.
Sasuke machnął ręką i sięgnął po swoją puszkę
coca-coli.
- Dziewczyna ma ochronę, jeśli nie zauważyłeś
- odezwał się Kai. - Wiesz, że one zawsze poruszają się w stadzie i jedna zimna
ryba powoduje, że już nic nie złowisz w tym stawie.
Sasuke
wygiął usta w pogardliwym uśmiechu.
- Próbowałeś? Którą?
- Obie - odrzekł Kai. - Rudą można zagadać i
brałbym się za nią, ale blondynka ma kolce. To taki typ, który nie potrafi się
bawić, więc nie pozwala innym.
Sasuke spojrzał ponownie w kierunku
oddalonego od nich stolika, gdzie trzy dziewczyny były zatopione w rozmowie.
- Dziewczyna się sparzyła albo dawno nie
miała faceta - oświadczył. - W odpowiednim towarzystwie otrząśnie się i będzie
jak nowa.
- Na pewno chętnie jej pomożesz - podjudzał
go Kai, widząc na horyzoncie malujące się dla siebie korzyści.
- Dlaczego tak twierdzisz? Bo dziewczyna jest blondynką z długimi nogami, a jej zainteresowania ograniczają się do wyginania się na boisku w mini spódniczce i kosmetyków? To masz rację.
- Ja wolę laski z większym biustem -
wtrącił się Lee, który czasami próbował doścignąć bardziej wygadanych kolegów.
Neji oparł rękę o czoło z miną człowieka, który nie wie, jak znalazł się na własnym
miejscu, ale bardzo tego żałuje. - No co? Nie widzieliście ich w
strojach?
Sasuke popatrzył na Brewkę z kpiną.
- Gdybyś miał okazję podotykać, zamiast tylko patrzeć, wiedziałbyś, że wielkość ma drugorzędne znaczenie.
- To twierdzenie pomaga ci leczyć kompleksy?
- odciął się Lee.
Kai gwidnął przeciągle.
- Nieźle. Do mistrza riposty trochę ci
brakuje, ale będą z ciebie ludzie, młody - skomentował Sasuke.
- Skończcie - odezwał się Neji. - Mózg mi
fermentuje przy takich tytanach intelektu.
Sasuke wzruszył ramionami.
- To dlaczego się z nami męczysz? - rzucił. -
No tak, zorganizowałem wam piwo.
***
Wciąż retrospekcja, rok akademicki,
w klubie po meczu
- Gratuluję, Sasuke, dzisiejszy mecz to
majstersztyk.
Ino patrzyła na niego wyzywająco, a w jej
głosie brzmiała ironia. Ciekawiło go, czy to zachowanie celowe czy jest tak kiepską aktorką. Siadając przed nim na blacie stolika, przyjmując konfrontacyjną postawę, chciała mu coś zakomunikować.
Oczywiście,
że wszystko było celowe. Nie zgrywałaby przed nim słodkiej idiotki. Jeśli
chciała dać przedstawienie, było ono przeznaczone dla kogoś innego. Pytanie
tylko, czy sama chciała się odegrać czy dogadała się z Sakurą.
- Coś ty za jedna? - odezwała się Temari.
Ino odwróciła od niego wzrok i obróciła
głowę ku drugiej stronie stolika. W
międzyczasie przywołała sztuczny uśmiech na twarz.
- Ino. Z którego jesteś wydziału? Nie znam
cię - powiedziała tonem laluni-kretynki, a na twarzy Temari pojawiła się
wściekłość.
- Koleżanki cię wołają - odezwał się do
siostry siedzący obok niej Gaara, który najwyraźniej postanowił ratować
sytuację. Sasuke nie widział go przez stół - widok przesłaniały mu jedwabiste
włosy blondynki, spływające jej na plecy.
Co ty wyprawiasz, Ino?
- Liczyliśmy na piwo, ale jeśli chcesz możesz
zatańczyć na stole, kwiatuszku - usłyszał ponownie głos Gaary.
Gniew zalał go od środka. Gaara powinien był
darować sobie ten ton i - tego już Sasuke nie mógł widzieć, ale też wcale nie
musiał - natarczywy wzrok, wobec tej akurat dziewczyny.
- To znowu ty - odpowiedziała Ino, w dalszym
ciągu zgrywając głupią.
Sasuke połączył fakty, i wcale nie podobały mu
się wnioski. Odpłacić pięknym za nadobne? To nie byłoby w jej stylu.
Uznał za stosowane się odezwać.
- Ino, ona już się zmyła. Stokrotne dzięki -
powiedział siląc się na uprzejmość.
Miał ochotę ściągnąć ją z tego stołu, sprzed
oczu Gaary, wyprowadzić z lokalu i
zbesztać jak niepokorne dziecko.
Pogrywasz
z ogniem, dziewczynko.
Spojrzała
na niego wzrokiem, w którym złość mieszała się z maskującą ją obojętnością.
To
wtedy uświadomił sobie, że niezależnie od złoszczenia się za krzywdę Sakury,
Ino miała do niego żal również o to, jak ją potraktował. Chciała, żeby to
wiedział. I jakiego efektu się spodziewała, że go to ruszy? Chciała go zmusić,
żeby przyznał się do błędu i przeprosił?
Pożegnała
się i ulotniła, równie szybko i niespodziewanie, jak się pojawiła. Do Sasuke po
chwili dotarło, że Gaara coś do niego mówi.
- Zawsze się w coś wpakujesz. Z deszczu pod
rynnę.
- Nie wiem, o co chodzi - powiedział na
odczepnego.
- E tam, głupiś albo udajesz - wtrącił się
Kiba. Sasuke był w takim nastroju, że miał ochotę go uderzyć. Kto go pytał o
zdanie? - Sakura i Ino są przyjaciółkami... Albo były, nie wiem jak to teraz
jest.
Sasuke już miał obraźliwe słowo pod jego
adresem w ustach. Nie słuchając co szatyn mówi dalej, w pośpiechu napił się
drinka i udał, że się krztusi
Gdzie
żeś, kurwa, był w wakacje zamiast przyjść na imprezę i opowiadać, kto się z kim przyjaźni, zanim totalnie się zeszmaciłem, kudłaty idioto?
Sasuke odłożył drinka na stół.
- Ja się za nią nie biorę, uczę się na
błędach - oświadczył. Lepiej niż całe rozbawione towarzystwo wiedział, że Ino
z radością wpakowałaby mu nóż między żebra, gdyby tylko miała okazję. Sakura by
go dobiła.
- Stary: ani się obejrzysz, jak weźmie się za
ciebie - odszczeknął się Kiba.
Sasuke postanowił ignorować tego kretyna, ale
zwrócił uwagę na Gaarę, który był nienaturalnie wesoły.
- A ty co się śmiejesz?
- -Skąd, nie śmieję się - zaprzeczył Gaara. -
Chociaż to zabawne. Nawet świeżynki na uczelni wiedzą, że twoja silna wola przegrywa z... jakby to
powiedzieć... instynktem?
I kto to mówi? Już po meczu patrzył na Ino
jakby miał ochotę ją schrupać.
- Bzdura - skomentował Sasuke, życząc sobie w
duchu, żeby Gaara się od niego odpierdolił. Głupio jednak byłoby okazać
wściekłość.
- Niedawno może bym uwierzył - skomentował
Gaara, - ale jeśli to prawda, że puknąłeś Sakurę...
- Byłem pijany i sama mi się wpakowała...
Kurwa. Pozwolił się podejść.
W
czasie, gdy koledzy dogadywali mu, powołując się na pieprzony zakład, Sasuke
próbował zebrać myśli.
Dobrze, Ino. Chcesz się przekonać, czy jest mi
przykro, bo zachowałem się jak gnojek? Nie jest. Umów się z Gaarą, będziemy
kwita.
❤
OdpowiedzUsuńTego zwrotu akcji Mi brakowało!! Jestem zachwycona !
OdpowiedzUsuńHej, hej! ^^
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno tym bardziej, iż wstawiłaś rozdział w moje urodziny.xD To była najbardziej niespodziewana i największa miła niespodzianka w tamtym czasie. ^^ Chociaż pewnie wyszło to przypadkiem.
Ogółem przez niedawne przeczytanie od początku opka zwrot akcji opka - wywarło na mnie większe wrażenie niż prawdopodobnie gdybym czytała na bieżąco.
Oby Sakura jakoś obroniła Saska przed planem Hotaru i Fumi lub niech chłop sam się domyśli. ^^
Życzę weny oraz chwilki wolnego czasu byś mogła się zrelaksować.
Pozdrawiam Serdecznie Lavana Zoro :)
Jakiś prezencik na Mikołajki? 😊 :D
OdpowiedzUsuńJak widać nie udało mi się skończyć rozdziału przed mikołajkami, i dzisiaj go nie dokończę :( Ale pracuję nad tym
UsuńDokładnie będziemy cierpliwie czekać. ;)
UsuńPoczekamy :*
OdpowiedzUsuńTeż czekam cierpliwie Ale już wchodzę codziennie jak wariatka haha pozdrawiam :*
UsuńNie jesteś sama, też wchodzę codziennie :D
Usuń