Sakura
była sceptycznie nastawiona do pomysłu imprezowania z Fu, a gdy wraz z Ino
znalazły się przy klubie muzycznym, do którego zostały zaproszone, jej wątpliwości
tylko wzrosły.
Nie,
żeby z miejscem musiało być coś nie tak - w centrum Shibuyi trudno byłoby
dopatrywać się czegoś podejrzanego. Ale dziwiło ją, że wcześniej nie
słyszała o lokalu w tak popularnej lokalizacji, ani nawet nie kojarzyła nazwy,
którą powinna pamiętać z billboardu. Nieraz robiła w tej okolicy zakupy.
Sprawa
się wyjaśniła, gdy okazało się, że "Pandemonium" mieściło się w
podziemiu domu towarowego, wejście znajdowało się dyskretnie poziom pod ziemią,
a wąskie schody wcale nie rzucały się w oczy. Nie sposób było dojrzeć od strony
ulicy tablicy z nazwą klubu. Drzwi i ściana wokół nich były ozdobione
fantazyjnym graffiti - płomieniami w kolorach żółci i czerwieni przywodzącymi na
myśl ognie piekielne.
- To chyba jedno z tych miejsc, które lubi
wywierać wrażenie klubu dla wybranych - oceniła z kwaśną miną.
Takie miejsce pasowało pewnie do zamysłu Fumi,
jeśli chciała je onieśmielić. Zamierzała zgrywać stałą bywalczynię w lokalu,
stylizowanym pewnie na bar wampirów albo coś podobnie "klimatycznego"
i udowodnić im, jak mało wiedzą o życiu.
- Mnie też się to niespecjalnie podoba, ale
nie zabawimy długo - skomentowała Ino.
Bileterzy wpuścili je bez zbędnego gadania,
po sprawdzeniu dowodów. W środku było z jednej strony przewidywalnie -
zaciemnione pomieszczenie jak w każdym klubie tanecznym, ale lampy musiały mieć
jakieś dodatkowe osłonki, które powodowały, że przytłumione oświetlenie
sprawiało wrażenie zamglonego.
Jednak
klub okazał się dużo większy niż można było sądzić, patrząc z zewnątrz. Z
pomieszczenia przechodniego, gdzie była szatnia i łazienki, wchodziło się do
dużego pomieszczenia, o rozmiarach hali magazynu - tyle, że podzielonego
kolumnami i wnękami, tak żeby oddzielać od siebie loże ze stolikami. Z jednego puntu w sali niewiele można było wypatrzyć,
poza barem i znajdującym się na środku parkietem, nad którym wisiały lampy
rzucające podobnie poszarzałe światło jak w pozostałych miejscach. Pewnie nie
było to miejsce na zabawy kolorowym
oświetleniem, które za bardzo odcinałoby się od klimatu.
Ino
sięgnęła do torebki po telefon, ale zmieniła zdanie, gdy dostrzegła, że Fu
wynurzyła się z tłumu na parkiecie. Była ubrana w czarny obcisły top, ciemną spódniczkę i sznurkowe rajstopy, a do tego buty na koturnie. Ozdobiła
ramiona i nadgarstki sporą ilością popularnych "pieszczoch" i zadbała
o ciemny mocny makijaż. Sakura pierwszy raz widziała ją mocno wymalowaną i
pewnie nie poznałaby jej tak szybko, gdyby nie jej fryzura.
Ona
także sprawiała, że Fu doskonale wtapiała się w tłum, bo co druga osoba miała
włosy ufarbowane na jakiś fantazyjny kolor, albo wplecione kolorowe sztuczne
pasemka. Całe towarzystwo w klubie wyglądało jak żywcem przeniesione z imprezy
w Harajuku, oczywiście z cosplaya tematycznego dla gothów.
- Wyróżniacie się. To niedobrze - powiedziała
zamiast przywitania, lustrując je wzrokiem pełnym dezaprobaty. Ino posłała jej
spojrzenie z rodzaju "zachowaj ocenę dla siebie". Sakura powstrzymała
zrezygnowane westchnienie.
Obie włożyły dżinsy i ciemne t-shirty, zestaw
który zwykle nie powinien przyciągać niczyjej uwagi.
- Oczywiście mogłam was uprzedzić, moja wina
- uzupełniła Fu, jakby spodziewała się zarzutów pod swoim adresem. Spojrzała w
bok, na chłopaka o rozjaśnianych włosach, który podszedł do nich przybierając
nonszalancki wyraz twarzy. - Nie, dzięki. Radzimy sobie - spławiła go
opryskliwie. Chłopak wzruszył ramionami i cofnął się w tłum. - Jak mówiłam,
niedobrze rzucać się w oczy. Zajęłam nam stolik, chodźcie.
Ino i Sakura wymieniły spojrzenia, ale nie
miały innej alternatywy niż jej posłuchać. To znaczy, miały jedną - ruszyć do
wyjścia, ale chyba nie było jeszcze takiej opcji. Sakura również nie chciała
dać Fumi satysfakcji z tego, że je wystraszyła.
Choć
miała chwilę poważnego zawahania, gdy przeszły koło dużego stolika oddzielonego
kolumną. Spora grupa osób, z tego trzech wyglądających na szkołę średnią,
zgromadziła się wokół fajki wodnej. Niektórzy chichotali i przekomarzali się,
ale większość sprawiała wrażenie zamroczonych, jakby sporo już wypalili. Sakura
szturchnęła Ino w bok.
- Wiem. Haszysz - mruknęła blondynka, chyba
równie zdezorientowana jak ona. Sakura nabrała pewności, że nie trzeba było tu
przychodzić. Tym bardziej, że - uświadomiła to sobie dopiero teraz - ludzie
stojący grupkami po bokach sali w kłębach dymu wcale nie palili papierosów.
Jeśli policja zrobiłaby nalot w takim miejscu, zwinęliby wszystkich jak leci.
Skoro
jednak nikt się nie krył, najwyraźniej lokal należał do tych miejsc, w których
nie zdarzają się naloty policji. Tym gorzej.
***
Ino
uważnie obserwowała Fu od momentu, gdy się spotkały, i od razu dostrzegła dwie
rzeczy. Po pierwsze - dziewczyna zachowywała się jak gospodyni na własnych
włościach, chciała pokazać się jako stała bywalczyni podejrzanych klubów i w
ten sposób je onieśmielić. Po drugie, tylko udawała, że czuje się w tym miejscu
pewnie.
Usiadły
przy stoliku i złożyły zamówienie. Sakura i Ino zdecydowały się na drinki, a Fu
zamówiła piwo. Prawie natychmiast przypałętał się do ich stolika pryszczaty
chłopak, który w zawoalowany sposób oferował dragi. Fu odprawiła go z kwaśną
miną. Potem próbowała zagaić rozmowę, która sprowadziłaby spotkanie na
płaszczyznę towarzyską. Ino początkowo myślała o tym, żeby grać w jej gierkę i
zobaczyć, do czego to doprowadzi, ale postanowiła jednak zagrać w otwarte
karty. Nie podobał jej się ten lokal. I chociaż to ona była osobą, która żywiła
głęboką awersję do używek i ludzi na haju, Sakura sprawiała wrażenie jakby
czuła się jeszcze bardziej niekomfortowo. Ewidentnie była wściekła, że wybrały
się w to miejsce. Ino wiedziała, że jej się oberwie za to, że dała się
podpuścić - może lepiej wcześniej niż później.
- Fumi. Przecież nie chciałaś się ze mną
spotkać, żeby się zakprzyjaźnić - zauważyła, bez sympatii, ale i bez agresji. Fu
nie budziła jej niechęci, pewnie dlatego, że naprawdę potrafiła udawać
przyjaźnie nastawioną do świata. Cokolwiek miała w głowie, skrzętnie to
ukrywała.
- Dlaczego tak myślisz? - odpowiedziała
dziewczyna, chociaż musiała zdawać sobie sprawę, jak fałszywie zabrzmi.
- Zaprzeczasz?
Fu wzruszyła ramionami.
- Dlaczego według ciebie chciałam się
spotkać?
Ino
rozejrzała się dookoła. Natrafiła wzrokiem na chłopaka z wieloma kolczykami w
uszach i nienaturalnie uczernionych farbą włosach, który wcześniej podbijał do
Sakury, a teraz spoglądał w ich kierunku.
-
W tym miejscu? Żeby mnie zastraszyć. A skoro twoje intencje są jasne, moje
podejrzewam też, to może wybierzmy się w miejsce gdzie można porozmawiać poważnie.
Fu
nie sprawiała wrażenia zaskoczonej.
- A co, klub wam się nie podoba? W gimnazjum
przychodziłam tu z Gaarą w każdy weekend, więc mam sentyment.
Nietrudno było zgadnąć, że te słowa były
dobrane celowo. I odniosły skutek, ale Ino starała się ukryć, że ją
rozdrażniły. Mało skutecznie.
- Powinnaś się z tym pogodzić, że zostały ci tylko sentymenty -
skomentowała.
Fu
lekceważąco machnęła ręką, jak gdyby chciała ją odprawić. Ale w jej oczach
widać było złość.
- Nie prowokuj mnie, lala. Jeśli zechcę odbić
ci Gaarę, to to zrobię.
Ino zmusiła się do kontrolowania mimiki
twarzy. Była wytrącona z równowagi i najchętniej wymierzyłaby rozmówczyni
siarczysty policzek, żeby z jej twarzy spełzł bezczelny uśmiech. Ale musiała
się opanować.
- Nie licz na to - odparła.
Fu
uśmiechnęła się szerzej.
- Nie? A to dlaczego? Bo to wielka miłość i
przeznaczenie?
Ino pokręciła przecząco głową. Miała wrażenie,
że dostrzegła w spojrzeniu Fu szczere zainteresowanie.
- Nie. Ponieważ ci na to nie pozwolę.
Fumi oparła się na krześle i mierzyła ją
wzrokiem, jakby próbowała ją na nowo ocenić.
- Przyznaję, to pozytywne zaskoczenie. Jesteś
zupełnie inna.
Ino przymrużyła oczy z irytacją. Miała
wrażenie, że wie do czego jej rozmówczyni zmierza.
- Inna niż kto? - zapytała mimo wszystko.
Fu wzruszyła ramionami. W jej postawie kryło
się stanowczo zbyt dużo samozadowolenia.
- Myślę, że wiesz. Upolowałaś Gaarę, bo
obudziłaś w nim głęboko skrywany instynkt, żeby się kimś opiekować. Hotaru żerowała na tym samym. - Zastanowiła się, po czym dodała: - Nie chowaj pazurków. Przydadzą się, gdy Hotaru zrobi z twojego życia piekło.
***
Fu
rozmawiała z Shiro, chłopakiem, którego znała z widzenia, bo spotkała go parę
razy na imprezach. Nie spodziewałaby się go spotkać w "Pandemonium",
ale skoro już tak się złożyło, mogła wyzyskać okazję i chwilę z nim pogadać.
Czuła
się bardzo nie na swoim miejscu. Nie powinno jej to dziwić, bo nie była tu od
lat, na dodatek tym klubem nie wiązały
się przyjemne wspomnienia. Próbowała jednak odnaleźć w sobie zapał do
imprezowania i wymyślić coś, żeby zatrzymać Ino i Sakurę jeszcze jakiś czas.
Ewidentnie nie odpowiadała im tutejsza atmosfera. Nie kusił ich parkiet - temu
akurat się nie dziwiła, bo było za tłoczno, a połowa tancerzy tak upalona, że
potykali się o własne nogi. Ignorowały chłopaków, nie były skore do flirtów i
Fu już zwątpiła, że da radę rozruszać te dwie nudziary. Jednak, gdy były
skazane tylko na swój stolik i własne towarzystwo, rozmowa się nie kleiła. Ino
odpowiadała jej z wyższością, jakby chciała pokazać, że jest z lepszej sfery
niż całe to towarzystwo, a jej koleżanka nawet nie musiała się odzywać, wprost
emanowała pogardą dla tego miejsca.
Fu
postanowiła więc zostawić je na kilka minut same, żeby odetchnęły od jej
ewidentnie niemiłego towarzystwa i zabsorbowały atmosferę. Ona też potrzebowała
odetchnąć. Obie działały jej na nerwy, a już szczególnie Ino - z tą swoją
pewnością siebie, którą nawet bez słów przekazywała jasny komunikat: wiem,
kogo chcesz, i wiem, że go nie dostaniesz.
Fu niezbyt
uważnie słuchała opowiadania Shiro o próbach jego amatorskiego zespołu. Zdaje
się, że próbował ją na którąś zaprosić, ale udawała, że tego nie zauważyła. Zła
na własną niecierpliwość i na to, że jednak się denerwuje, zerknęła na
wyświetlacz telefonu. Nie po to, by sprawdzić godzinę, ale by utwierdzić się w
przekonaniu, że do Gaary dotarł jej komunikat. Miała kilka nieodebranych
połączeń, a więc Hotaru musiała wywiązać się ze swojej roli zgodnie z
przewidywaniami.
Było
oczywiste, że chcąc jak zwykle być tą "porządną" pobiegnie z donosem
do Gaary. Fu oczekiwała, że raczej zrobi to trochę wcześniej, ale widać Hotaru
grała na czas. Może liczyła, że rozpęta się prawdziwe piekło, jeśli Ino upije
się i przygrucha sobie jakiegoś pajaca - chociaż Fu, nawet
sugerując podobny scenariusz, na nic takiego nie liczyła. Nie miała w życiu takiego farta.
Gaara
i tak powinien być wystarczająco wściekły na całą tę sytuację i Fu chciała
wiedzieć, jak się zachowa. To by jej powiedziało na temat jego stosunku do niej
znacznie więcej niż jakiekolwiek wypowiedziane słowa. Mógł mówić, że nie
traktuje jej jak dawniej, ale ona nie była skłonna tak łatwo w to uwierzyć. A
musiała wiedzieć na pewno, bo nie zamierzała błaźnić się walką skazaną na
niepowodzenie. Nie była naiwniaczką jak Hotaru i nie wmawiała sobie, że
wszystko pójdzie po jej myśli jeśli tylko będzie wytrwała, bo wydaje jej się,
że istnieje coś takiego jak przeznaczenie i ona potrafi je rozszyfrować.
Nie
- Fu zdawała sobie sprawę, że chodząc za Gaarą zrobi z siebie idotkę, i że im
bardziej będzie natarczywa tym bardziej on będzie nią gardził. Między innymi
dlatego nie szukała okazji, żeby go uwieść. Nawet gdyby jej się to udało, coś
tak płytkiego jak przypadkowy seks na zawsze przypięłoby jej w głowie Gaary
etykietkę jednej z wielu. A przecież tyle czasu pracowała na
to, by zapisać się w jego umyśle jako ta niezwyczajna, nieprzewidywalna,
niepowtarzalna.
Może
to było za mało. Może rzeczywiście, gdy widzieli się ostatnio, potraktował ją
tylko jako przykład. Może jedynym powodem, dla którego po tylu latach zapytał
ją, co naprawdę o nim myślała po akcji z przypadkowym morderstwem, i dlaczego
naprawdę wtedy z nim zerwała, było to, że chciał wiedzieć, jak dziewczyna -
zaangażowana emocjonalnie jakakolwiek dziewczyna - widziała taką sytuację.
Ona
przyznała się, że jego czyn nie wzbudził w niej odrazy, że zerwała z nim
zapobiegawczo, żeby nie wzbudzić odrazy w nim, ale - choć nie wiedziała do
końca, jakiej reakcji się po nim spodziewała - spotkało ją rozczarowanie. Gaara
nie sprawiał wrażenia, jakby znaczyły coś dla niego słowa, że od niej i tylko
od niej może oczekiwać pełnej akceptacji, cokolwiek by nie zrobił. Można było
pomyśleć, że nie obchodzi go jej zdanie, ani jej wyjątkowość, bo chce tylko
typowego przykładu, odpowiedzi, czy jakakolwiek dziewczyna mogłaby być
wystarczająco wyrozumiała, żeby zaakceptować błąd tego kalibru.
Jakakolwiek
dziewczyna - nigdy nie sądziła, że wpadnie do takiej szufladki. Nie mówiąc już
o tym, że po raz pierwszy Gaara przyznał, że wrzucenie przypadkowego gościa pod
samochód było błędem. Wiedziała, że tak uważa, ale zawsze był zbyt dumny i zbyt
uparty, żeby przyznać, że wolałby aby tamta sytuacja nie miała miejsca.
Czy
to oznaczało, że straciła wyjątkowe miejsce w jego sercu, że przestał się o nią
troszczyć w sposób w jaki do tego przywykła? Musiała się tego dowiedzieć, tak
czy inaczej nie mając wiele do stracenia. Liczyła, że pójdzie po jej myśli, ale
nawet jeśli nie - przynajmniej będzie wiedziała, na czym stoi. Chciała, właściwie
musiała wiedzieć, na kogo będzie się bardziej złościł.
Oczywiście,
że nieraz działała Gaarze na nerwy. Drażniły ją niektóre jej zachowania, ale
tak naprawdę nigdy tego nie okazywał. Jeśli namówiła Hotaru na coś, z czego
Gaara był niezadowolony, to nie na niej koncentrowało się jego niezadowolenie.
To była część ich nieartykułowanej umowy, mogła zrobić coś szalonego, mogła
mieć głupie pomysły - to część jej jestestwa i Gaara nie próbował na siłę jej
zmieniać.
Fu
lubiła go tak bardzo, właściwie od dnia, kiedy go poznała, właśnie dlatego, że
był tak różny od niej. Ona szła na żywioł, chciała być wszędzie tam, gdzie się
coś działo, bo lubiła uczucie płynięcia z prądem, wolności, ulotności własnego
istnienia i własnej nieistotności. Gaara pakował się w podobne sytuacje, ale z
przeciwnych powodów - cokolwiek się działo chciał sytuację ujarzmić, zapanować
nad nią. To na górskich stokach i w barach ujawniała się w pełni jego potrzeba
kontroli, którą na co dzień widać było głównie w tym, że lubił mieć wszystko
poukładane według własnej myśli. Włącznie z ludźmi, którymi się otaczał, którzy
zwykle słuchali go nawet tego nie zauważając. Złościło go, kiedy ktoś robił coś
wbrew jego wyobrażeniom.
Jednocześnie
jednak, mając taką silną potrzebę kontroli, naprawdę cenił tylko to, nad czym
nie mógł zapanować. Góry, żywioł, naturę. Ją i jej niechęć do podporządkowania
się komukolwiek. Dlatego mogła tak długo utrzymywać jego zainteresowanie i
dlatego bardziej liczył się z nią niż z Hotaru, do której przecież miał
słabość. Ale Hotaru była, i dalej jest w niego tak zapatrzona, że z góry
skreśliła swoje szanse, żeby się naprawdę liczyć.
Fu
wiedziała z obserwacji, że chociaż Ino ma w sobie niezależność i temperament,
to jednak w wielu sytuacjach pozwala Gaarze za siebie decydować. I mimo to
miałaby wygrać? Kłóciłoby się to z zasadami logiki.
Fu,
coraz bardziej zniecierpliwiona, spojrzała w kierunku wybranego przez siebie
stolika. Wybrała miejsce tuż przy schodach do wyjścia na parking, w takim
miejscu, w które nie rzucało się w oczy, bo jednak nie chciała przyciągać zbyt
wiele uwagi. Miałaby tylko kłopoty gdyby interesowały się nimi jakieś ciemne
typki. Wbrew temu, co próbowała sama siebie wmówić, ona sama nie czuła się w
tym klubie bezpiecznie, i to na poziomie, który jej przeszkadzał.
Teraz
jednak coś innego ją zaniepokoiło. Ino wyjęła z torebki telefon i spojrzała na
wyświetlacz. Tylko tego brakowało, żeby jak grzeczna dziewczynka dzwoniła teraz
do swojego chłopaka.
-
Hej! - Nagły okrzyk ze strony Shiro przypomniał jej o istnieniu rozmówcy. Fu
odwróciła się, zaskoczona, tylko po to, by napotkać wrogie spojrzenie Sasuke.
Gaara na nią nie patrzył. Wykręcił rękę Shiro i bezceremonialnie wypchnął go na
bok. Z tłumu otaczających ich ludzi nikt nie zwrócił na to uwagi, bo
przepychanki były na porządku dziennym.
- Sprawdź, czy nie ma cię za drzwiami -
polecił chłopakowi Gaara. Shiro opanował zaskoczenie i zmył się jak niepyszny.
- Nie dostawiał się do mnie - powiedziała Fu.
Nie dlatego, że chciała zarzucić Gaarze zazdrość - był tak ewidentnie
rozgniewany, że nie przyszłoby jej do głowy się z nim droczyć. To była
pół-automatyczna reakcja, zupełnie jakby jej mózg przypomniał sobie setkę
podobnych sytuacji i kazał jej postąpić zgodnie ze scenariuszem. Kiedyś
powiedziałaby to samo, niezależnie od sytuacji, a Gaara bez względu na to natrzaskałby
gościowi po ryju.
- Mała strata. Gdzie jest Ino?
Fu spojrzała na niego hardo.
- Niby dlaczego mam to wiedzieć?
- Nie pyskuj, skoro pytam grzecznie.
Fu
nie bardzo wiedziała jak zareagować na taką opryskliwą odpowiedź z jego strony. Tymczasem wtrącił się Uchiha.
- Widzę je.
Fu bezwiednie podążyła za jego wzrokiem,
chociaż przecież i tak wiedziała, gdzie jest ten cholerny stolik. Ale kiedy
spostrzegła, co się dzieje - i wiedziała, że Sasuke z Gaarą za jej plecami też
to widzą - poczuła, jakby żołądek wykręcił jej się na drugą stronę.
Sakura
i Ino rozprawiały nad czymś z nisko pochylonymi głowami, bo przez aktualnie
grany heavy metalowy kawałek trudno było prowadzić rozmowy. Ino patrzyła na
wyświetlacz telefonu, który położyła z boku. Żadna z dziewczyn nie zwróciła
uwagi na chłopaka, który przechodząc koło stolika szybkim ruchem wrzucił tabletkę do drinka.
Zręcznie.
Fu, bogata w doświadczenia z różnych klubów, lubiła myśleć, że przy niej taki
numer by nie przeszedł, niezależnie jak wiele razy typek go praktykował. A na
pewno miał wprawę. Nie obejrzał się nawet ani nie zawahał, tylko poszedł dalej
i zajął strategiczny punkt obserwacyjny na schodach. Oparł się o barierkę z
telefonem w ręce, jak ktoś kto na imprezie nie może znaleźć sobie ciekawszego
zajęcia niż smsowanie. Jednocześnie miał świetny widok na stolik, o który mu
chodziło.
- Jebany skurwysyn. - Głos Sasuke dobiegł do Fu jak
przez szybę. Czuła, że robi jej się słabo, bo doskonale zdawała sobie sprawę,
jak to wszystko wygląda z perspektywy Gaary.
Kiedy myślała o tym, że zapraszając Ino na
imprezę może będzie miała szczęście i rozpęta awanturę, myślała o tym, jak Gaara
wściekłby się - i jak ona by triumfowała - gdyby Ino skorzystała z chwili
wolności i pozwoliła sobie na flirty. Mogłaby wtedy powiedzieć Gaarze: czym
twoja miłość życia różni się od którejkolwiek z dziewczyn, które ci naraiłam?
Znajdę ci dziesięć takich samych.
Ale
wykazała się bardzo małą wyobraźnią i niechcący rozpętała piekło.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTa Fu coraz bardziej mnie irytuje :/ Uhuhu widzę Gaara i Sasuke niezadowoleni :) Hmm a jakby tak Ino wypiła tego drinka ciekawe co by sie stało :) ale i tak jeszczw liczw coś z Ino i Sasuke ;) Życzę weny i czekam na nastepny rozdzial :) Buziaczki :-*
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twoją wytrwałość, zarówno w komentowaniu jak forsowaniu pomysłu :P W trakcie pisania tego ff nabrałam ochoty, żeby ich sparingować. Nie mogę strolować sama siebie, skoro to opowiadanie GaaI, ale mam koncepcję na pewien wątek SasuIno, może Ci się spodoba ;)
UsuńJa jestem cierpliwa :) Bardzo lubię twoje opowiadania :) cieszy mnie bardzo że chociaż troszeczkę Cię inspiruje :) A pomyśleć że zobaczyłam Twojego Bloga przypadkowo :-* Czekam i czekać będę na twoje nowe rozdziały :) Nawet jak kiedyś przestaniesz pisać ja z sentymentem będę do niego wracać :-* a co do SasuIno nie obrażę się :) z miłą chęcią też poczytam o nich wątek ;) Milego dnia no i mam nadzieję że za niedługo bede mogla skomentować nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńJuż się pisze, powoli ale progres jakiś jest ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej bardzo się cieszę że nadal piszesz. Wchodzę regularnie na Twojego bloga i lubię to zaskoczenie gdy pojawia się Nowa notka. Życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńCzekamy na Ciebie :-*
OdpowiedzUsuńCzekamy na Ciebie :-*
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego wpisu! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam! Niewiele napisałam, bo mam zawrót głowy, ale wezmę się za to, naprawdę :D
OdpowiedzUsuń